Utah Jazz weszła w XXI wiek, trochę jej to czasu zajęło, ale w końcu pokonała trudy i problemy z tym związane i zawitała w nowym stuleciu piękna, młoda, gładka i z wyczyszczonym salary. Ta organizacja od zawsze była ułożona, „sumienna”, przewidywalna i niewykazująca żadnych ciągotek do ryzyka czy szaleństwa. Zdaje się, że od zawsze kierowała się zasadą, że szkoda ryzykować, lepiej postawić na coś czego jest się pewnym, bo choćby inne wybory mogły dać potencjalnie większe zyski to ryzyko z danym posunięciem jest zbyt duże by warto było je podjąć.
Ostatnie lata pokazały jednak, że Jazz nie są już tak skostniałą organizacją jak dawniej i zbieg okoliczności sprawił, że myślenie w Salt Lake City w pewnym momencie uległo zmianie. Powodów było co najmniej kilka, ale dwa kluczowe to śmierć wieloletniego właściciela Larry’ego Millera, oraz konflikt pomiędzy Deronem Williamsem a Jerrym Sloanem, który zakończył się odejściem tego pierwszego do Nets, oraz zakończeniem kariery trenerskiej przez tego drugiego. Doprowadziło to do tego, że Jazz popadli w przeciętność, w szarzyznę, nigdy nie byli atrakcyjnym miejscem dla gwiazd (bo który Melo chciałby mieszkać w mieście przepełnionym Mormonami) ale zawsze mieli mocną pozycję w ligowej hierarchii- dzięki swojej solidności oraz umiejętności hodowania własnych- lokalnych- gwiazd.
Wraz z odejściem Sloana, Millera i Williamsa w Utah skończyła się pewna epoka. Pierwsza dwójka to bezsprzecznie wraz ze Stocktonem i Malonem największe legendy w historii Nutek, natomiast Deron, eh, okazał się czarną owcą rodziny, synem marnotrawnym, który postanowił opuścić rodzinne gniazdo bo znudziło mu się życie rybaka i chciał zostać gwiazdą. Jak to się dla niego skończyło wszyscy wiemy, wprawdzie do biednych nie należy, ale częściej widywany jest na L4 niż wymieniany wśród największych gwiazd ligi, a do tych należał grając jeszcze w jazzowym trykocie.
Jazz byli zawsze ułożeni, wiedzieli czego chcą i mieli świadomość tego ile mogą za to zapłacić. Stąd też zamiast proponować kolosalne pieniądze Boozerowi pozwolili mu odejść do Chicago (a było to w czasach kiedy Carlos potrafił jeszcze skakać), odpuścili Wesleya Matthewsa bojąc się powtórki z C.J. Milesa, czy też nie chcieli oddawać Favorsa i Burksa za Hardena, będąc przekonanymi, że ta dwójka ma o wiele większy potencjał od rezerwowego Oklahomy.
Jak to w sporcie bywa niektóre decyzje okazały się strzałem w dziesiątkę (Boozer), inne strzałem w stopę (Matthews) a na ostateczną decyzję odnośnie części z nich poznamy dopiero w przyszłości (Harden). Tak czy inaczej, z każdej z nich właściciele Jazz mogliby się obronić, bo kierowali się logiką, a że jednocześnie oznaczało to minimalizm? Cóż, konserwatyzm.
Przełom w Jazz rozpoczął się wraz z pojawieniem w klubie Dennisa Lindsaya, GM, który warsztatu uczył się w San Antonio, a jak powszechnie wiadomo wszystko co związane z koszykówką w Spurs pachnie perfekcjonizmem i jest naznaczone wizją. Nie inaczej jest w przypadku Lindsaya.
Najpierw postanowił odpuścić wieloletnie gwiazdy zespołu w osobach Ala Jeffersona i Paula Millsapa i choć cena, którą za nich uzyskał była żenująca niska, to jednak postawił sprawę jasno- wierzymy w Favorsa i Kantera, tylko z nimi możemy wejść na wyższy poziom. Czy poprzednicy Lindsaya byliby gotowi na taki ruch? O ile odejście Jeffersona zdawało się być jak najmądrzejszym posunięciem, bo Big Al w Jazz w obronie był beznadziejny jak obrońca z urzędu, o tyle Millsap dostałby w SLC zapewne większy kontrakt niż ten zaproponowany przez Hawks (24/2) a jednak w Utah już go nie ma..
W zamian za to przyjął cały wózek szrotu i kilka picków, a jeden z nich zamienił się na Rodney’a Hooda, niskiego skrzydłowego z Duke, który poszedł w drafcie z o wiele dalszym numerem niż zakładały wszelkie mock drafty- steal draftu? Na pewno wczesny kandydat do tego tytułu. Jednak na Hooda jeszcze przyjdzie czas w tym tekście.
Zmianę myślenia w Jazz najlepiej obrazuje inny tegoroczny wybór, ten z numerem 5 czyli australijski kot w worku, Dante Exum. Człowiek, który w dzisiejszej dobie wszędobylskich mass mediów, które wiedzą wszystko o wszystkim, jest właściwie anonimem. Nie grał w NCAA więc nie mamy pojęcia co potrafi, a jest zwykłym chłopakiem z australijskiego high schoolu, który parę lat temu zrobił furorę na mistrzostwach świata juniorów i do którego została przypięta łatka diabelsko utalentowanego gracza. Nie trafił on jednak ani do Cavaliers, ani do 76ers, ani też do Magic, które znane są ze swojej skłonności do ryzyka i niespodziewanych decyzji, tylko do Jazz. Utah Jazz wybrała zawodnika, którego zna głównie z filmików na youtubie, Utah Jazz wybrała gracza nie kierując się ani logiką- przecież mają już Burke’a na rozegraniu- ani wiedzą- Vonleh i Gordon byli znani sztabowi Lindsaya o wiele bardziej a dodatkowo zostawili po sobie bardzo dobre wrażenia podczas workoutów- lecz postawili na Pana Zagadkę, którego potencjał jest nieograniczony, ale jednocześnie nie ma najmniejszej pewności, że nie okaże się największym obok Embiida bustem tegorocznego draftu – Utah Jazz, wow.
(swoją drogą, jeśli ktokolwiek z was- poza Amonem- pamięta mój pierwszy tekst z serii Gdybym był GM’em to pewnie pamiętacie kogo ja bym wybrał na miejscu Lindsaya, a jak nie to -> https://www.enbiej.pl/2013/11/30/a-gdybym-byl-gmem-1-poker-jazz/)
Naiwne byłoby założenie, że Jazz wzięli najlepszego dostępnego gracza, bo zarówno Marcus Smart jak i nawet ten nieopierzony Vonleh, byli o wiele bardziej przygotowani do gry w NBA niż dziewiętnastoletni surfer z Antypodów, a jednak to na niego postawiono w drafcie. Czym się kierowali w Utah dokonując tego wyboru? Domysły można byłoby mnożyć w nieskończoność, ja więc przedstawię swoje prywatne teorie.
Nie ulega wątpliwości, że dla Jazz numero uno tego draftu był Jabari Parker, który gwiazdą ligi powinien być już od pierwszego kontaktu z parkietem i za którego Jazz byli w stanie oddać swoje picki, Favorsa oraz Burksa- pakiet, o którym mogli tylko marzyć w Oklahomie gdy próbowali wcisnąć Hardena, okazał się jednak niezbyt przekonujący dla Cavaliers, którzy postawili na Wigginsa.
Bucks od początku byli sceptyczni do negocjacji, wszak potrzebowali allstara od zaraz, a tego w składzie nie miały Nutki. Natomiast z 76ers i Magic nie było większego sensu handlować, bo wraz z kontuzją Embiida stało się pewne, że Parker nie wyskoczy poza top2 draftu, a tylko ten zawodnik sprawiał, że Jazz byliby skłonni oddać wszystko co mają najlepsze w rosterze.
Salt Lake City od lat narzeka na brak gwiazdy, go-to-guy’a, koszykarza którego twarz mogłaby zdobyć serię NBA 2k, a w głosowaniu do allstar game byłby zawsze w czołówce. Dlatego odpuszczono kandydatury Smarta, Randle’a czy w końcu Vonleha, a zdecydowano się na zawodnika, który w teorii ma największe szanse by stać się gwiazdą. Franchise playera na lata i choćby wiązało się to z rokiem aklimatyzacji i przystosowania do o wiele wyższego poziomu, podjęto taką decyzję.
Chęć pozyskania prawdziwej gwiazdy to temat pojawiający się w każdej dyskusji o Jazz, problem w tym, że żaden gracz z takim statusem nie jest nawet zainteresowany rozmową w Utah, od razu ucinając negocjację i udając się do Los Angeles, więc trzeba ją pozyskać w drafcie, a którzy gracze z tego draftu są zawodnikami o takim potencjale? Parker, Wiggins, Embiid i właśnie ten tajemniczy Exum. All or nothing, wszystko albo nic, tak zagrali Jazz 26 czerwca, wszystko albo nic.
Drugim powodem dla którego Lindsay dokonał takiego wyboru może być chęć dalszych negocjacji z Bucks. Nie jest tajemnicą, że w Milwaukee aż do przybycia na workout Parkera, poważnie zastanawiano się nad wyborem Exuma. Ten zawodnik wraz z całą otoczką, która się wokół niego utworzyła, był dla nich tak pociągający, że byli w stanie poświęcić na niego wybór z numerem 2 w- powszechnej opinii- najsilniejszym drafcie od 11 lat. Gdyby nie to, że Parker w Bucks zrobił takie wrażenie, że Marc Lasry do dzisiaj odwiedza dentystę, bo szczęką rozbił marmurową podłogę w domu, to wymiana Exum+Favors za Parkera+Sandersa byłaby całkiem racjonalna dla obu stron.
Exum nawet teraz gdy nie dotknął jeszcze piłki, jest tak dobrą inwestycją i obiektem pożądania choćby w Los Angeles, że dalsza możliwość tradowania nim jest nieograniczona, niby o tym się nie mówi bo skoro już zawitał w Salt Lake City to pewnie zostanie tu na długie lata, jednak najdalej za rok powinny za niego wpływać coraz to gorętsze oferty, także takie w którym będą się pojawiać nazwiska gwiazd NBA. Oczywiście, zawsze może się okazać, że jest to Austin Rivers bis i jego wartość po 2-3 sezonach ogromnie spadnie, ale hype na tego gracza jest zbyt wielki aby nie budził ciągłego zainteresowania wśród klubów NBA.
Wreszcie trzecia i zdaje się najbardziej przyziemna możliwość. Jazz wierzą w Exuma i chcą wokół niego budować drużynę, ma być mormońskim Kobe i zdobyć z Nutkami to czego nie udało się osiągnąć parze Malone-Stockton. Już się mówi, że Exum ma być od przyszłego sezonu podstawowym rozgrywającym w drużynie ze Słonego Miasta, a Trey Burke ma trafić na ławkę rezerwowych. Ile w tym logicznego, a ile życzeniowego myślenia, ciężko powiedzieć. Do tej pory byłem przekonany, że Burke i Exum będą mogli przebywać razem na parkiecie tworząc jeden z najciekawszych backcourtów w lidze, jednak skoro Jazz widzą go w roli rozgrywającego to cóż, muszę im zaufać.
Bez wyjątku, którą drogą kierowano się stawiając na Exuma, to miło całego ryzyka związanego z tym wyborem, wydaje się on być najbardziej… logicznym jakiego mogli dokonać w Salt Lake City. Exum to jedyny zawodnik z dostępnych z 5 numerem podczas tegorocznego draftu, który dawał nadzieję na pozyskanie gwiazdy czy to poprzez sam draft czy dzięki włączeniu jego osoby do wymiany.
Drugi wybór Jazz w mniejszym stopniu podzielił społeczność Jazz, Rodney Hood to nie tylko gracz gotowy od zaraz zająć miejsce w s5 słabszego teamu NBA, ale jednocześnie zawodnik, którego rzut jest nieskazitelny jak uśmiech młodej Katie Holmes. To, że się ostał do wyboru Utah należy rozpatrywać w kategorii cudu, bądź też po prostu pozostali GM’owie byli zbyt zestresowani i przeoczyli gracza Duke podczas swoich pięciu minut.
Hood, którego wszystkie mocki umieszczały na początku drugiej dziesiątki draftu, spadł na 23 pozycję dzięki czemu Jazz mogli upiec 3 pieczenie na jednym ogniu- po pierwsze zapełnili braki na pozycji nr 3 , która przez ostatnich kilka sezonów była piętą achillesową Nutek, po drugie zyskali gracza, który sieka trójki na wyższym procencie niż wódka, a do tego nie musieli do niego nic dodawać- znaczy, Hood był w planach Jazz od początku, ale wydawało się więcej niż pewne, że Jazz poza wyborem #23 będą musieli coś dołożyć by pozyskać człowieka Coacha K.
Żeby nie było, Hood to nie jest absolutnie skończonym produktem, jego obrona jest koszmarna zwłaszcza jeśli chodzi o grę 1 na 1, wprawdzie sam się wypowiedział, że chciałby zostać elitarnym obrońcą, ale od gadania nikomu jeszcze umiejętności nie przybyło- chyba, że jesteś rzecznikiem prasowym policji- ale nastawienie ma jak najbardziej jazzowe.
Ostatni tegoroczny pick Jazz przeznaczyli na Jarnella Stokesa, którego jednak natychmiast oddali Memphis Grizllies w zamian za drugorundowy pick. Trochę mało jak na tak ciekawego gracza, ale Lindsay szybko wytłumaczył, że Jazz są zbyt młodym zespołem by dokładać kolejnego żółtodzioba do składu i ja to tłumaczenie kupuję, z drugiej strony drugorundowy pick od Memphis.. niewiele.
To idzie nowe, to idzie świeżość, zarówno jeśli chodzi o zespół, jak i sposób myślenia w Salt Lake City. Wprawdzie przebudowa zespołu zaczęła się już rok temu, a wszystkie znaki na niebie wskazują, że zakończy się najwcześniej za rok, ale widać w tym wszystkim jakąś myśl i wizję, oczywiście kibice Utah nie powinni zakładać od razu różowych okularów, ale znając ich chęć wygrywania, entuzjazm, a zarazem wieczne marudzenie już niedługo szkiełka w tym kolorze mogą cieszyć się największą popularnością w Słonym Mieście.
(okularów nie znalazłem, ale t-shirt słodziutki)
Świetny tekst.
przyznam szczerze ze nie czytam calych tekstow jak sa takie dlugie i nie dotycza mojego teamu ale ten przeczytalem i nie zaluje. Zajebisty tekst!
Jak zazwyczaj,tak w 90% tekstów mgraQ(mam nadzieję). Marzyłeś o Parkerze,a co sądzisz o Exumie?Może to Twój przyszły idol,Faworek też się nie zapowiadał z początku. Niestety,ja mam przeczucie,że Dante to będzie takie sobie coś,taki ni w pi**ę,ni w oko. Przyznam,że gościa nie widziałem. Chociaż,jakby porównania do Anfernee były uzasadnione,to oglądanie Backourtu Jazz,w dodatku z Burkiem i Haywardem na linii 3pkt. będzie bardzo przyjemne. Ciekawe,jak to poukłada nowy coach ?
Qcin a planujesz może opisać w podobny sposób inne drużyny ( 76ers chociażby ) ?
He,przeczytałem Jazz poker. Od razu chciałeś Exuma. Coś sobie ubzdurałem z tym Parkerem… Dobra,to kiedy o Blazers( będą jeszcze GbGMem?
a jak, od początku byłem za Exumem bo właśnie kogoś takiego w Jazz brakuje najbardziej.
GbGM będzie, chciałem wakacyjne zrobić już, ale czas mnie ogranicza, więc nie wiem co z tego wyjdzie , Blazers będą na pewno, o to się nie martw ;) Choć, o ironio, na razie najwięcej propozycji sprawdziło się odnośnie Cavs- najpiew Hawkes, teraz Hayward ;)
@Amon
Hayward prawdopodobnie wyląduje w Cavs, mam nadzieję, że Jazz nie zaproponują mu maksa bo na niego nie zasługuje więc zobaczymy jak to będzie.
@Pablo
ja obecnie nie mam za bardzo czasu by pisać o NBA, więc tylko od czasu do czasu coś skrobnę, jak będę miał więcej luzu to zapewne będę się regularniej udzielał, ale wątpię bym się zajął opisywaniem draftu gdyż zwyczajnie NCAA nie śledzę, jedynie wybory Jazz mnie interesowały bardziej.
Co do 76ers to w skrócie- wybrali mega busta Embiida i Saricia, który 2 lata nie zagra w NBA, naprawdę nie wiem kto będzie przychodził w przyszłym sezonie na ich mecze.
to porównanie z Sokołowskim bardzo mi się spodobało :)
Ty Qcin wiesz czemu i tak nie do końca chciało brać Vonleha ? Bo podobno na wszystkich treningach – w jazz czy tym otwartym dla wszystkich w Nowym Jorku fatalnie rzucał i fatalnie tzn miał koszmarne airballe.
Z tym Hoodem to już się z Tobą kilka razy posprzeczałem ale tak po ojcowsku ci powiem ściągnij i obejrzyj sobie całe mecze Duke. Całe Duke broniło dziwacznie. Hood często grał jako czwórka. Nie bronił tam źle 1 na 1 raczej bym rzekł że był tam przeciętny ale w większości przypadków bronił lepiej niż Jabari. Hood ma przepiękny rzut. Składa się niewiarygodnie szybko do rzutu. Piłka opuszcza jego dłonie na takiej wysokości że praktycznie nikt nie jest w stanie blokować więc on trafia trójki z 40% skutecznością nawet z dłonią na twarzy.
A co ciekawe przecieki podraftowe mówiły że Jazz polowało na Exuma i Hooda i się nam udało
No a tak na koniec – świetny tekst
ale myślisz, że gdyy nie te airballe to woleliby go od Exuma? Imo Dante był ich drugim wyborem po Parkerze, tylko że nie spodziewali się, że Magic postawią na Gordona stąd mówiło się właśnie głównie o Vonlehu
Kobe Bryant też został wybrany w drafice „dopiero” jako 5ty. Wiemy jak to się skończyło :) Jordan był 3 ;) Exum może dać czadu… Brawo dla sterników Jazz.
Kobe został wybrany jako trzynasty…
Z draftem to są ogólnie takie cyrki że jak popatrzycie sobie na ostatnie 15 lat to może były 2 albo 3 drafty kiedy rzeczywiście opłacało się tankować bo w większości przypadku wśród 10 najlepszych graczy jest średnio tylko 2 -3 wybranych w TOP 10. Odkąd gracze idą do NBA po góra roku NCAA to to jest jedna wielka niewiadoma bo w wieku 19 lat wystarczy czasem że ktoś jest ze stycznia i nagle fizycznie dominuje nad każdym a potem w NBA okazuje się przeciętniakiem żeby daleko nie szukać ale taki O.J.Mayo
Otóż to! Kiedyś taki Admirał grał te kilka lat na uczelni a po drafcie pakował jeszcze na siłce dwa lata w US NAVY. Dziś plan to odbimbać rok na studiach, bo z ogólniaka już nie można i do NBA po kasiutę…Potem mamy rachitycznego Portera, znaki zapytania Embiida i Noela i itp. W draftowych opisach najczęściej czytam : Lacks NBA body…