Trzymiesięczne poszukiwania nowego trenera Los Angeles Lakers dobiegły końca. Nowym szkoleniowcem Kobe Bryanta i spółki został Byron Scott, który podpisał czteroletni kontrakt warty około 17 mln $ (ostatni rok jest opcją klubu).
Scott od dłuższego czasu był faworytem do tej posady. Jako jedyny z kandydatów dotrwał do trzeciej rozmowy kwalifikacyjnej. W wyścigu po stanowisko uprzedził Lionela Hollinsa (przejął Nets), Alvina Gentry’ego (został asystentem w Warriors), Kurta Rambisa (asystent w Knicks), George’a Karla i Mike’a Dunleavy’ego.
Co ciekawe, Byron został zatrudniony już po tym jak Buss i Kupchak skompletowali drużynę poprzez draft i transakcje na wolnym rynku. Trener podczas trzeciego spotkania mógł już opowiadać o swoich planach na prowadzenie określonego składu osobowego skoncentrowanego wokół Kobe Bryanta.
To właśnie Bryant był największym zwolennikiem zatrudnienia Scotta. 53-latek ma na koncie trzy tytuły mistrzowskie jako członek ekipy Show Time i był w organizacji w trakcie pierwszego sezonu w NBA Kobe. Gwiazda Lakers podkreślała, że szybko złapali wspólny język i od tamtego czasu są w bliskich stosunkach.
W Los Angeles Byron zastaje mimo wszystko stajnię Augiasza. Poza Bryantem pierwsza piątka prawdopodobnie będzie się składała z Jeremy’ego Lina, Wesley’a Johnsona, Carlosa Boozera i Jordana Hilla. Trudno nazwać to składem gotowym do walki o PO na niesamowicie mocnym Zachodzie.
Przypuszczam, że Scott ma być łącznikiem między erą Kobe i nowym rozdziałem w historii Lakers. Jeżeli tak to mimo wszystko dobry ruch. Cenię go, uważam za dobrego szkoleniowca i nie chciałbym byśmy go oceniali przez pryzmat ostatniej, nieudanej przygody z Cavaliers.
Chlopaki rozumiem ze seson ogorkowy w pelni i 33 stopnie na dworze, ale ostatnio dajeci 0,8 art na tydzien:)
Wiemy, ale od nowego tygodnia powinno już być lepiej – spora grupka wraca z urlopów :)