Komentarze do wpisu: “Wrzuta dnia: Kobe niczym Michael”
dwóch prawdopodobnie najlepszych graczy na swojej pozycji w histori ma podobne zagrania? Och nie co za szok!;)
Kobe jest wspaniałym graczem, na pewno top 10 w historii. Ale jednak to MJ jest najlepszym graczem w historii.
Swoją drogą jakbym filmował swoje zagrania to pewnie też minutową kompilację dałoby się złożyć i mógłbym np porównywać się do Hakeema:P
na zakończenie filmu masz ze trzy inne składki KB vs MJ , jedna ok 8:30 minuty
Sorry panowie ale to jest takie pieprzenie. MJ też się skarżył ale to jest tak bardzo w jego stylu że aż mnie nie dziwi. Kobas zawsze był zapatrzony, to był zawsze jego idol więc trudno się czepiać. Chłopak i tak swoje zrobił, osiągnął wiele. Myślę że dało by się takie zestawienia zrobić wielu różnym zawodnikom i rozpętać podobną burzę.
Przecież sam MJ odpowiedział w wywiadzie, trochę półżartem, na pytanie z kim z aktualnych graczy mógłby przegrać 1vs1 w swoim Prime Time: „Myślę, że z Kobe bo on skopiował wszystkie moje zagrania :)”
Potrafić skopiować zagrania MJa i dodać swoje własne to już świadczy jakim świetnym zawodnikiem jest Kobe.
Kopia czy nie, ruchy mial fantastyczne za mlodu (Mamba). Ponadto Kobe jest lepszym shooterem z dystansu moim zdaniem i w latach 1998-2002 byl lepszym in-game dunkerem. Z kolei MJ mial lepsza skutecznosc w karierze, co jest chyba wazniejsze nawet. Ale to co najbardziej uwielbiam w Kobe’em to to, ze jest on ostatnim (razem z Carterem i T-Mac’iem) z tej old schoolowej szkoly Dr J. w ktorej poza skutecznoscia liczyl sie SHOW! Ogladanie meczy Bryant’a z jego mlodych lat to przyjemnosc dla oka, bo facet byl showmanem i dlatego zapelnial sale w calych Stanach. Dzis LeBron i inni ida raczej w strone skutecznosci niz stylu (nie to, ze stylu nie maja) – moze i lepiej dla nich.
„…moim zdaniem i w latach 1998-2002 byl lepszym in-game dunkerem”.
To tak jakby powiedzieć, że Mutombo był stabilniejszy na nogach od O’Neal’a:)
Chyba, że chodzi o grę MJ w WAS (2001-2003, 38-39 lat), to wtedy tak:)
Pomijając obronę KB, zespołowość, asysty i kreowanie gry, inne przepisy (brak możliwości łapania i rzucania zawodnikiem itd) Kobasowi, po prostu brakowało ze 25 cm wyskoku, aby dominować tak jak Jordan.
O kwestii skuteczności i charakteru, przez grzeczność nie wspominając.
W tym przypadku, określenie „prawie jak MJ” jest wyczerpujące, ale to „prawie” jest dość spore.
o co chodzi z tymi przepisami w tym z łapaniem i rzucaniem przeciwników :D?
Zgadzam się z sow’em. MJ był lepszy od KB w każdym elemencie gry. Niech nikt nie mówi, że Kobas za 3 lepiej od niego rzucał, bo to nie prawda (taki sam procent mają zza łuku). Posłuchajcie Jacksona co mówi na ich temat. Określił Kobasa uncoachable jeśli się nie mylę, a z Mikiem byli jak bracia. Już nie mówię nawet o osiągnięciach, w których Jordan bije Kobasa na głowę…
@Sow – chodzilo mi oczywiscie o porownanie obu w ich najlepszych latach. Jordan powalil na konkursie wsadow. Ale porownujac setki in-game wsadow – Kobe moim zdaniem przez pare lat trzaskal lepsze. I tyle. Reszty nie ma co komentowac, bo to subiektywne opinie.
MJ w osiagnieciach 'bije na glowe’ to moze Paula Pierce’a albo Dwighta Howarda, a nie Kobe’ego. Raczej uzylbym (o ile nie mialbym zamiaru manipulowac faktami oczywiscie albo wykazywac sie ignoranctwem) stwierdzenia 'nieco lepsze osiagniecia’.
11 mvp do 3 mvp
10 tytułów króla strzelców do 2
Duncan ma lepsze osiągi od Kobasa.
Wg mnie te porównania Kobe przegrał wcale nie przez brak możliwości fizycznych. Wcale nie przez to, że ciężko go trenować i się nie słuchał. Wcale nie. Wg mnie przegrał przez to, że w ogóle postanowił się „ścigać”. Zanim to wyjaśnię to coś przypomnę…
Jordan rywalizował długo z Birdem i Celtami. Także z Bad Boyz i na czele Thomas. Potem też Magic z Lakersami. Także Barkley, Wilkins, Ewing, Miller, czy na końcu Stockton i Malone. Co wyróżnia te wszystkie postacie? To byli rywale z PARKIETU. Żadnemu z nich nie chodziło o to by przeskoczyć Russella, KAJ, Chamberlaina, Robertsona czy Dr J. Wiadomo, że zawsze gdzieś te porównania były. Ale głównie porównuj się z rywalami z parkietu i wygrywaj rywalizację z nimi.
Co Kobe zrobił? Czy raczej na co się godził? Na całą karierę porównań do MJ. Wiadomo, że dążenie do najlepszych to dobra cecha, ale w pewnym momencie powinien tę „rywalizację” odpuścić i skupić się na rywalach, z którymi przyszło mu walczyć. Podoba mi się podejście Duncana, podoba Duranta. Robią swoje, rywalizują o miano najlepszych tu i teraz, a nie w historii. Duncan cichaczem dobił do piątego pierścionka, a także fakt jak zmienił grę (Magic to był Showtime, MJ swoją grą zmienił całe pokolenia koszykarskie), a Duncan? Przykład cichego, spokojnego i świadomego swoich ograniczeń gracza, który bez oklasków, wiwatów, pięknych wsadów i widowisk wszedł do TOP10 w historii. Wielu się to może nie mieścić w głowie, ale w erze post-jordanowskiej bliżej pozycji (nie mówię stylu gry) do MJ jest Duncan, a za chwilę będzie James niż był Kobe. Durant też może za kilka lat zacząć grać w „tej lidze” najlepszych.
Duncan jest najbardziej dominującym graczem od czasu ostatniego 3 peatu Bulls. Zaraz za nim jest Kobe. Tylko dominacja Kobe’go przypomina trochę MJ – rozbite na dwa razy z kilkuletnią przerwą. Duncan za to jest dominatorem, bo razem z Popem zbudowali na 15 lat (!) drużynę, która rokrocznie jest w gronie ścisłych faworytów do pierścieni. To wielki i niespotykany wyczyn. Dlatego Duncan>Bryant.
I jeszcze jedno – w 2005/6 roku Wade’a też porównywano do MJ’a. Tutaj też widziano podobieństwa do poruszania się, do stylu gry Mike’a. I raz na jakiś czas pojawia się postać, którą do najlepszego się będzie porównywać. Taki gracz powinien natychmiast to odrzucić i skupić się na sobie. Przebicie kariery MJ’a jest praktycznie niemożliwe. Ale jest absolutnie niemożliwe jak ktoś pozwoli sobie na ciągle porównania do niego. Chcesz go przebić? Graj 15 lat jak najlepiej w kosza, a potem usiądź do stołu, weź osiągnięcia Jordana i swoje i wtedy zacznij liczyć w czym jesteś lepszy, a w czym gorszy. W ten sposób masz największe szanse. Porównując się z nim skazujesz się na porażkę. I to na starcie. Głównie w oczach kibiców i fachowców.
„Duncan jest najbardziej dominującym graczem od czasu ostatniego 3 peatu Bulls. Zaraz za nim jest Kobe”
????
Sprawdź może statystyki finałów 2000-2002 i zobacz kto tam dominował….
…i nosił ksywe DOMINATOR:-)
Jordan był fenomenalnym graczem, najlepszym w historii, ale jestem ciekaw ile miałby dziś miśków gdyby trafil do Cavs czy innej pipidówy bez wsparcia
No to teraz powiedz jaką siłą byli wówczas Bulls wybierając Jordana, a jaką siłę stanowili po jego wyborze ? I sam sobie odpowiesz.
Raczej jaka sile stanowili po dodaniu Pippena, Jacksona, Harpera itp. Zbudowali solidna ekipe. Jordan od razu zmienil druzyne, to fakt, ale LBJ przeciez Cavs zabral do finalu w 2007-ym. Zatem obaj nie zaczeli wygrywac pierscieni dopoki nie otoczyli sie przyszlymi HoF’ami.
no ale jaka drużyna w historii i jaki lider drużyny bez wsparcia zdobył mistrzostwo? więc tutaj w tej kwestii Kobas też był przy Shaqu, LBJ potrzebował Wade’a a Magic miał Kareema lub odwrotnie i tak jest do dziś bo czy Spurs zdobyli by mistrza gdyby był tylko Parker?
liczy się drużyna i bez podstawnie w całej historii nie było lepszej od Bullsów (72-10) i to właśnie dzieki całej drużynie, liderowanej przez MJ’a – teraz HoF stają się gracze którzy w tej drużynie grali – myślicie że wszyscy stali by się nimi gdyby nie grali z MJ’em?
Moim zdaniem grę obu, czyli „Air” i Kobego, można porównywać, ale już cech mentalnych nie za bardzo. Oglądałem jakiś czas temu świetny dokument o tym momencie, gdy Jordan grał w BASEBALL. Wielki JORDAN, bożyszcze tłumów, postanowił jeździć autobusikiem z gośćmi, których nazwiska w baseballu znali najwięksi fani tego sportu, choć mógł jeździć własnym z wszystkimi wygodami. Facet pracował jak wół, nigdy się nie wywyższał, nie narzekał – tak mówili ludzie z jego ekipy. W tym filmie dokumentalnym zrozumiałem jak ważna w sporcie jest mentalność, cechy charakteru a Jordan właśnie to posiadał. Gdy trafił na Jacksona te jego cechy zostały odpowiednio wyeksponowane przez wybitnego w zakresie psychologii trenera. Niestety jak dla mnie Kobe pozostał na etapie Jordana ze środka lat 80. w kwestii mentalnej, charakterologicznej. Jordan zrobił krok do przodu w tej kwestii i z tego powodu mówi się o nim, jako o najwybitniejszym zawodniku w historii NBA. Kobe natomiast to po prostu zawodnik co najwyżej wybitny.
Natomiast tytułów w NBA i osiągnięć indywidualnych nie porównuję nigdy, bo to niewiele znaczy. Czasem w pewnych sportach ktoś trafi na dobry czas i robi wyniki, bo ma słabych rywali a inny trafia na bardzo trudny czas, z wieloma wybitnymi graczami i nie osiąga takich wyników.
Jordan to gracz, który zmieniał zawodników z którymi grał w zespole w lepszych graczy, zawodników którzy poszliby za nim w ogień, Kobe już tego nie umie.
jest takie porównanie Jordana i Dr. J ?
Bryant to egoista. Na moje nie musi wychodzić na boisko. Nie będę po nim płakał.
Kopiował zagrania MJa bo tak bardzo chciał nim być :)
Ale nigdy nie będzie MJ, bo MJ jest tylko jeden, jedyny – NAJLEPSZY!.
i wygrał z kosmitami :D
Jak Kobe przyszedł do NBA to od razu go spece kreowali na następcę Jordana lub na drugiego Jordana. W tej kwestii to nie zazdrościłem mu pozycji bo cały czas był porównywany. Jeżeli chodzi o jego grę to cały okres od ’96 roku tak gdzieś do 2010 po prostu go nie trawiłem. Pyszałkowaty, egoista no i właśnie kopiował trochę MJa. A nawet bardzo kopiował. Jednak 2-3 lata temu jak zacząłem się przyglądać co Kobe zrobił przez te kilkanaście lat to pokiwałem z uznaniem głową. Chociaż dalej jakoś go nie uwielbiam to jednak po cichu liczę, że, mojego ulubionego do tej pory MJa, prześcignie na liście strzelców. A zdobycie 1 miejsca na liście strzelców playoffs to już by był fantastyczny wynik. Taka ciekawa dwuznaczność. Nie lubiłem go ale po cichu kibicuję, tym bardziej, że zaczyna mu brakować zdrowia. No i bądźmy szczerzy: póki Kobe będzie grał to będziemy na własne oczy oglądać człowieka, który pod koniec lat ’90 przejął od Jordana pałeczkę i jak pokazał nieźle mu to do tej pory wychodziło.
Ja poproszę o wypłacenie stosownych praw autorskich :)
To ja jakiś czas temu nazwałem Kobiego KOPIĄ MISTRZA. Woy jak cytujesz, to proszę o przypisy*
Cholernie nie lubię tych porównań, bo to całkiem dwóch różnych ludzi. Nie patrzcie nigdy na wyrywkowe zagrywki, tylko na całe mecze w wykonaniu tych dwóch panów, a zrozumiecie. Kobi to indywidualista o wybujałym ego. Musi być najlepszy na boisku, choćby zespół przegrywał. Jordan, to był chorobliwie ambitny lider zespołu. Całkiem inna osobowość. Nikogo nie udawał, nie potrzebował porównań, sukces zespołu był dla niego najważniejszy. Nie potrzebował poklasku i sam dla siebie był najlepszym motywatorem. Pracował nad każdym elementem swojej gry – obroną i grą zespołową również.
Oglądanie gry takich mistrzów i liderów jak Magic, Bird, Olajuwon, Thomas czy Jordan zawsze sprawia mi przyjemność. Niesamowite mecze Jordana przeciwko NYK w PO mogę oglądać bez końca. Jordan był wybitny pod każdym względem, pod oboma koszami. Podobnie Magica, który w jednym meczu potrafił grać jako PG, SG, SF lub PF zależnie od tego czego potrzebował jego zespół. Olajuwona, który będąc starszym, mniejszym i słabszym (fizycznie) graczem potrafił ośmieszać najlepszych centrów w historii ligi (Ewinga, Robinsona, O”Neila). W finałach!!! Thomasa, który ze skręconą kostką wrócił na boisko, bo potrzebował go zespół i w jednej kwarcie wrzucił 23 punkty w finałach przeciwko LA ’88. Obok nich można teraz postawić Duncana.
Kobi ma niesamowite osiągnięcia i statystyki. Statystycznie jest pewnie w TOP 10 NBA. Jednym z najbardziej efektownie grających zawodników w historii NBA. Doprowadził styl gry Jordana do perfekcji. Niektórzy twierdzą, że jako SG grał nawet lepiej niż Jordan. Jest najdroższym nie grającym zawodnikiem w historii NBA, najlepszym mimikiem w historii NBA, gwiazdorem, celebrytą… kopią mistrza.
dwóch prawdopodobnie najlepszych graczy na swojej pozycji w histori ma podobne zagrania? Och nie co za szok!;)
Kobe jest wspaniałym graczem, na pewno top 10 w historii. Ale jednak to MJ jest najlepszym graczem w historii.
Swoją drogą jakbym filmował swoje zagrania to pewnie też minutową kompilację dałoby się złożyć i mógłbym np porównywać się do Hakeema:P
na zakończenie filmu masz ze trzy inne składki KB vs MJ , jedna ok 8:30 minuty
Sorry panowie ale to jest takie pieprzenie. MJ też się skarżył ale to jest tak bardzo w jego stylu że aż mnie nie dziwi. Kobas zawsze był zapatrzony, to był zawsze jego idol więc trudno się czepiać. Chłopak i tak swoje zrobił, osiągnął wiele. Myślę że dało by się takie zestawienia zrobić wielu różnym zawodnikom i rozpętać podobną burzę.
Przecież sam MJ odpowiedział w wywiadzie, trochę półżartem, na pytanie z kim z aktualnych graczy mógłby przegrać 1vs1 w swoim Prime Time: „Myślę, że z Kobe bo on skopiował wszystkie moje zagrania :)”
Potrafić skopiować zagrania MJa i dodać swoje własne to już świadczy jakim świetnym zawodnikiem jest Kobe.
Kopia czy nie, ruchy mial fantastyczne za mlodu (Mamba). Ponadto Kobe jest lepszym shooterem z dystansu moim zdaniem i w latach 1998-2002 byl lepszym in-game dunkerem. Z kolei MJ mial lepsza skutecznosc w karierze, co jest chyba wazniejsze nawet. Ale to co najbardziej uwielbiam w Kobe’em to to, ze jest on ostatnim (razem z Carterem i T-Mac’iem) z tej old schoolowej szkoly Dr J. w ktorej poza skutecznoscia liczyl sie SHOW! Ogladanie meczy Bryant’a z jego mlodych lat to przyjemnosc dla oka, bo facet byl showmanem i dlatego zapelnial sale w calych Stanach. Dzis LeBron i inni ida raczej w strone skutecznosci niz stylu (nie to, ze stylu nie maja) – moze i lepiej dla nich.
„…moim zdaniem i w latach 1998-2002 byl lepszym in-game dunkerem”.
To tak jakby powiedzieć, że Mutombo był stabilniejszy na nogach od O’Neal’a:)
Chyba, że chodzi o grę MJ w WAS (2001-2003, 38-39 lat), to wtedy tak:)
Pomijając obronę KB, zespołowość, asysty i kreowanie gry, inne przepisy (brak możliwości łapania i rzucania zawodnikiem itd) Kobasowi, po prostu brakowało ze 25 cm wyskoku, aby dominować tak jak Jordan.
O kwestii skuteczności i charakteru, przez grzeczność nie wspominając.
W tym przypadku, określenie „prawie jak MJ” jest wyczerpujące, ale to „prawie” jest dość spore.
o co chodzi z tymi przepisami w tym z łapaniem i rzucaniem przeciwników :D?
Zgadzam się z sow’em. MJ był lepszy od KB w każdym elemencie gry. Niech nikt nie mówi, że Kobas za 3 lepiej od niego rzucał, bo to nie prawda (taki sam procent mają zza łuku). Posłuchajcie Jacksona co mówi na ich temat. Określił Kobasa uncoachable jeśli się nie mylę, a z Mikiem byli jak bracia. Już nie mówię nawet o osiągnięciach, w których Jordan bije Kobasa na głowę…
@Sow – chodzilo mi oczywiscie o porownanie obu w ich najlepszych latach. Jordan powalil na konkursie wsadow. Ale porownujac setki in-game wsadow – Kobe moim zdaniem przez pare lat trzaskal lepsze. I tyle. Reszty nie ma co komentowac, bo to subiektywne opinie.
MJ w osiagnieciach 'bije na glowe’ to moze Paula Pierce’a albo Dwighta Howarda, a nie Kobe’ego. Raczej uzylbym (o ile nie mialbym zamiaru manipulowac faktami oczywiscie albo wykazywac sie ignoranctwem) stwierdzenia 'nieco lepsze osiagniecia’.
11 mvp do 3 mvp
10 tytułów króla strzelców do 2
Duncan ma lepsze osiągi od Kobasa.
Wg mnie te porównania Kobe przegrał wcale nie przez brak możliwości fizycznych. Wcale nie przez to, że ciężko go trenować i się nie słuchał. Wcale nie. Wg mnie przegrał przez to, że w ogóle postanowił się „ścigać”. Zanim to wyjaśnię to coś przypomnę…
Jordan rywalizował długo z Birdem i Celtami. Także z Bad Boyz i na czele Thomas. Potem też Magic z Lakersami. Także Barkley, Wilkins, Ewing, Miller, czy na końcu Stockton i Malone. Co wyróżnia te wszystkie postacie? To byli rywale z PARKIETU. Żadnemu z nich nie chodziło o to by przeskoczyć Russella, KAJ, Chamberlaina, Robertsona czy Dr J. Wiadomo, że zawsze gdzieś te porównania były. Ale głównie porównuj się z rywalami z parkietu i wygrywaj rywalizację z nimi.
Co Kobe zrobił? Czy raczej na co się godził? Na całą karierę porównań do MJ. Wiadomo, że dążenie do najlepszych to dobra cecha, ale w pewnym momencie powinien tę „rywalizację” odpuścić i skupić się na rywalach, z którymi przyszło mu walczyć. Podoba mi się podejście Duncana, podoba Duranta. Robią swoje, rywalizują o miano najlepszych tu i teraz, a nie w historii. Duncan cichaczem dobił do piątego pierścionka, a także fakt jak zmienił grę (Magic to był Showtime, MJ swoją grą zmienił całe pokolenia koszykarskie), a Duncan? Przykład cichego, spokojnego i świadomego swoich ograniczeń gracza, który bez oklasków, wiwatów, pięknych wsadów i widowisk wszedł do TOP10 w historii. Wielu się to może nie mieścić w głowie, ale w erze post-jordanowskiej bliżej pozycji (nie mówię stylu gry) do MJ jest Duncan, a za chwilę będzie James niż był Kobe. Durant też może za kilka lat zacząć grać w „tej lidze” najlepszych.
Duncan jest najbardziej dominującym graczem od czasu ostatniego 3 peatu Bulls. Zaraz za nim jest Kobe. Tylko dominacja Kobe’go przypomina trochę MJ – rozbite na dwa razy z kilkuletnią przerwą. Duncan za to jest dominatorem, bo razem z Popem zbudowali na 15 lat (!) drużynę, która rokrocznie jest w gronie ścisłych faworytów do pierścieni. To wielki i niespotykany wyczyn. Dlatego Duncan>Bryant.
I jeszcze jedno – w 2005/6 roku Wade’a też porównywano do MJ’a. Tutaj też widziano podobieństwa do poruszania się, do stylu gry Mike’a. I raz na jakiś czas pojawia się postać, którą do najlepszego się będzie porównywać. Taki gracz powinien natychmiast to odrzucić i skupić się na sobie. Przebicie kariery MJ’a jest praktycznie niemożliwe. Ale jest absolutnie niemożliwe jak ktoś pozwoli sobie na ciągle porównania do niego. Chcesz go przebić? Graj 15 lat jak najlepiej w kosza, a potem usiądź do stołu, weź osiągnięcia Jordana i swoje i wtedy zacznij liczyć w czym jesteś lepszy, a w czym gorszy. W ten sposób masz największe szanse. Porównując się z nim skazujesz się na porażkę. I to na starcie. Głównie w oczach kibiców i fachowców.
„Duncan jest najbardziej dominującym graczem od czasu ostatniego 3 peatu Bulls. Zaraz za nim jest Kobe”
????
Sprawdź może statystyki finałów 2000-2002 i zobacz kto tam dominował….
…i nosił ksywe DOMINATOR:-)
Jordan był fenomenalnym graczem, najlepszym w historii, ale jestem ciekaw ile miałby dziś miśków gdyby trafil do Cavs czy innej pipidówy bez wsparcia
No to teraz powiedz jaką siłą byli wówczas Bulls wybierając Jordana, a jaką siłę stanowili po jego wyborze ? I sam sobie odpowiesz.
Raczej jaka sile stanowili po dodaniu Pippena, Jacksona, Harpera itp. Zbudowali solidna ekipe. Jordan od razu zmienil druzyne, to fakt, ale LBJ przeciez Cavs zabral do finalu w 2007-ym. Zatem obaj nie zaczeli wygrywac pierscieni dopoki nie otoczyli sie przyszlymi HoF’ami.
no ale jaka drużyna w historii i jaki lider drużyny bez wsparcia zdobył mistrzostwo? więc tutaj w tej kwestii Kobas też był przy Shaqu, LBJ potrzebował Wade’a a Magic miał Kareema lub odwrotnie i tak jest do dziś bo czy Spurs zdobyli by mistrza gdyby był tylko Parker?
liczy się drużyna i bez podstawnie w całej historii nie było lepszej od Bullsów (72-10) i to właśnie dzieki całej drużynie, liderowanej przez MJ’a – teraz HoF stają się gracze którzy w tej drużynie grali – myślicie że wszyscy stali by się nimi gdyby nie grali z MJ’em?
Moim zdaniem grę obu, czyli „Air” i Kobego, można porównywać, ale już cech mentalnych nie za bardzo. Oglądałem jakiś czas temu świetny dokument o tym momencie, gdy Jordan grał w BASEBALL. Wielki JORDAN, bożyszcze tłumów, postanowił jeździć autobusikiem z gośćmi, których nazwiska w baseballu znali najwięksi fani tego sportu, choć mógł jeździć własnym z wszystkimi wygodami. Facet pracował jak wół, nigdy się nie wywyższał, nie narzekał – tak mówili ludzie z jego ekipy. W tym filmie dokumentalnym zrozumiałem jak ważna w sporcie jest mentalność, cechy charakteru a Jordan właśnie to posiadał. Gdy trafił na Jacksona te jego cechy zostały odpowiednio wyeksponowane przez wybitnego w zakresie psychologii trenera. Niestety jak dla mnie Kobe pozostał na etapie Jordana ze środka lat 80. w kwestii mentalnej, charakterologicznej. Jordan zrobił krok do przodu w tej kwestii i z tego powodu mówi się o nim, jako o najwybitniejszym zawodniku w historii NBA. Kobe natomiast to po prostu zawodnik co najwyżej wybitny.
Natomiast tytułów w NBA i osiągnięć indywidualnych nie porównuję nigdy, bo to niewiele znaczy. Czasem w pewnych sportach ktoś trafi na dobry czas i robi wyniki, bo ma słabych rywali a inny trafia na bardzo trudny czas, z wieloma wybitnymi graczami i nie osiąga takich wyników.
Jordan to gracz, który zmieniał zawodników z którymi grał w zespole w lepszych graczy, zawodników którzy poszliby za nim w ogień, Kobe już tego nie umie.
jest takie porównanie Jordana i Dr. J ?
Bryant to egoista. Na moje nie musi wychodzić na boisko. Nie będę po nim płakał.
Kopiował zagrania MJa bo tak bardzo chciał nim być :)
Ale nigdy nie będzie MJ, bo MJ jest tylko jeden, jedyny – NAJLEPSZY!.
i wygrał z kosmitami :D
Jak Kobe przyszedł do NBA to od razu go spece kreowali na następcę Jordana lub na drugiego Jordana. W tej kwestii to nie zazdrościłem mu pozycji bo cały czas był porównywany. Jeżeli chodzi o jego grę to cały okres od ’96 roku tak gdzieś do 2010 po prostu go nie trawiłem. Pyszałkowaty, egoista no i właśnie kopiował trochę MJa. A nawet bardzo kopiował. Jednak 2-3 lata temu jak zacząłem się przyglądać co Kobe zrobił przez te kilkanaście lat to pokiwałem z uznaniem głową. Chociaż dalej jakoś go nie uwielbiam to jednak po cichu liczę, że, mojego ulubionego do tej pory MJa, prześcignie na liście strzelców. A zdobycie 1 miejsca na liście strzelców playoffs to już by był fantastyczny wynik. Taka ciekawa dwuznaczność. Nie lubiłem go ale po cichu kibicuję, tym bardziej, że zaczyna mu brakować zdrowia. No i bądźmy szczerzy: póki Kobe będzie grał to będziemy na własne oczy oglądać człowieka, który pod koniec lat ’90 przejął od Jordana pałeczkę i jak pokazał nieźle mu to do tej pory wychodziło.
Ja poproszę o wypłacenie stosownych praw autorskich :)
To ja jakiś czas temu nazwałem Kobiego KOPIĄ MISTRZA. Woy jak cytujesz, to proszę o przypisy*
Cholernie nie lubię tych porównań, bo to całkiem dwóch różnych ludzi. Nie patrzcie nigdy na wyrywkowe zagrywki, tylko na całe mecze w wykonaniu tych dwóch panów, a zrozumiecie. Kobi to indywidualista o wybujałym ego. Musi być najlepszy na boisku, choćby zespół przegrywał. Jordan, to był chorobliwie ambitny lider zespołu. Całkiem inna osobowość. Nikogo nie udawał, nie potrzebował porównań, sukces zespołu był dla niego najważniejszy. Nie potrzebował poklasku i sam dla siebie był najlepszym motywatorem. Pracował nad każdym elementem swojej gry – obroną i grą zespołową również.
Oglądanie gry takich mistrzów i liderów jak Magic, Bird, Olajuwon, Thomas czy Jordan zawsze sprawia mi przyjemność. Niesamowite mecze Jordana przeciwko NYK w PO mogę oglądać bez końca. Jordan był wybitny pod każdym względem, pod oboma koszami. Podobnie Magica, który w jednym meczu potrafił grać jako PG, SG, SF lub PF zależnie od tego czego potrzebował jego zespół. Olajuwona, który będąc starszym, mniejszym i słabszym (fizycznie) graczem potrafił ośmieszać najlepszych centrów w historii ligi (Ewinga, Robinsona, O”Neila). W finałach!!! Thomasa, który ze skręconą kostką wrócił na boisko, bo potrzebował go zespół i w jednej kwarcie wrzucił 23 punkty w finałach przeciwko LA ’88. Obok nich można teraz postawić Duncana.
Kobi ma niesamowite osiągnięcia i statystyki. Statystycznie jest pewnie w TOP 10 NBA. Jednym z najbardziej efektownie grających zawodników w historii NBA. Doprowadził styl gry Jordana do perfekcji. Niektórzy twierdzą, że jako SG grał nawet lepiej niż Jordan. Jest najdroższym nie grającym zawodnikiem w historii NBA, najlepszym mimikiem w historii NBA, gwiazdorem, celebrytą… kopią mistrza.