10 dzień MŚ w Hiszpanii – sensacja goni sensację

Serbia – Brazylia 84:56 (21:17, 16:15, 29:12, 18:12)

MTSerbowie przegrali z Brazylią swoje spotkanie grupowe i to nie podopieczni Sashy Djordjevića byli faworytami starcia z Canarinhos. Z drugiej strony każdy kolejny mecz Mistrzostw świata czy Europy rządzi się swoimi prawami i w meczach o stawkę jedni się bardziej mobilizują, innych z kolei łapie większa trema, kiedy gra idzie o wyższą stawkę. Jeśli śledzicie występy Serbów co najmniej od polskiego Eurobasketu w 2009 roku to z pewnością analizując ich skład sądzicie ,że większość z nich zna się jak „łyse konie” a mecze o stawkę są czymś na co większość kadrowiczów z Serbii czeka latami. Nie inaczej było w konfrontacji z Brazylią, która w tak imponującym stylu rozprawiła się przecież z Argentyną.

Był to mecz po którym z pewnością wróci temat gry w NBA najlepszego europejskiego combo-obrońcy Milosa Teodosića. Playmaker Serbii nie grał do dziś jakiś rewelacyjnych Mistrzostw a jego forma jak i dyspozycja całego zespołu trenera Djordjevića pozostawiała więcej lub mniej do życzenia. Mimo wszystko spotkanie z Grecją było tym dotychczas najlepszym w ich wykonaniu, swego rodzaju sensacją, w której udało im się ograć niepokonaną drużynę, wskakując do ćwierćfinału.

O ile 1/8 i mecz z Helladą to był popis Bogdana Bogdanovića, o tyle konfrontacja z reprezentantem Ameryki Południowej stała się show Milosa Teodosića. PG Serbii był niczym w transie – jak za najlepszych lat inny wielki gracz z tego samego kraju – Dejan Bodiroga – który również jak Teodosić nie powąchał parkietów NBA (bo nie chciał…). Milos już do przerwy pokazał swój kunszt, swoje leadership i zaaplikował rywalom 16 oczek.

Kluczem do sukcesu teamu z Bałkanów była jednak fantastyczna defensywa i praca zespołowa. Agresywne krycie na obwodzie, bez wolnego miejsca dla najgroźniejszych strzelców rywali czyli Neto,Garcia,Barbosa (wszyscy skończyli mecz poniżej 50% skuteczności) , następie przekazywanie krycia, czy w miarę potrzeby podwojenia i nie raz wykorzystywanie elementu zaskoczenia. Brazylia tylko w jednej kwarcie przekroczyła pułap 15 punktów, mając w drugiej połowie tylko 24 zdobyte oczka! Ich celność stała się koszmarem Rubena Magnano – 33% z gry i 33% za trzy pkt.

Serbowie tymczasem notowali 50% skuteczności z gry, 59% za dwa punkty i popełnili tylko 6 strat. Cytując klasyka „PERFECT GAME”. Trzecia kwarta była tą kropką nad „i” i wielką puentą serbskiej reprezentacji (29:12).

Serbia: Teodosic 23, Bogdanovic 12, Krstic 10, Raduljica 10, Markovic 9, Bjelica 8, Kalinic 5, Stimac 4, Bircevic 3, Katic 0, Jovic 0, Simonovic 0.

Brazylia: Vieira 12, Varejao 12, Garcia 8, Neto 6, Barbosa 5, Huertas 4, Nene 4, Splitter 3, Hettsheimer 2, Giovannoni 0, Taylor 0, Machado 0.

Hiszpania – Francja 52:65 (15:15, 13:20, 15:7, 9:23)

9f64a86fffd6Podopieczni Vince’a Colleta bez respektu podeszli do pojedynku z gospodarzami. Aktualni Mistrzowie Europy już w pierwszej kwarcie zaserwowali hiszpańskiej publiczności odrobinę sensacji, wychodząc na szybkie prowadzenie, 11:2. Spora w tym zasługa Mistrza NBA ze Spurs Borisa Diawa, który pod nieobecność Tony’ego Parkera i Joakima Noaha pełni rolę mentalnego przywódcy drużyny.

Kolejne minuty pierwszej odsłony to powolne wybudzanie się z nieskuteczności podopiecznych Juana Orengi. W końcu po pierwszych nieudanych próbach trafił Navarro, a coraz więcej piłek pod kosz dostawał Pau Gasol. Kiedy gra się wyrównała to na starcie drugiej odsłony trener Collett postawił na zawodnika Utah Jazz – Rudy’ego Goberta. Jak się najpierw okazało to stał on się dostarczycielem punktów dla Francji (szybkie 4 w 2kw), a następnie, w kluczowej fazie meczu popisywał się zbiórkami (13) i blokami (2). Pięć oczek z rzędu Mickaela Gelabale oraz faul przy trzypunktowej próbie na Nicolasie Batumie (w drugiej połowie skrzydłowy Blazers po raz drugi wymusił na swoim obrońcy trzy osobiste) pozwoliły Les Bleus na utrzymanie 7-punktowej zaliczki przed przerwą.

Trzecia kwarta rozpoczęła się udanie dla miejscowych, a dwa trafienia Gasola znów zbliżyły obie ekipy (34-35). Na szczęście dla gości odpowiednio szybko reagował ich trener, posyłając do gry Antoine’a Diota oraz Evana Fourniera. Ten pierwszy bardzo udanie poczynał sobie w defensywie, a ten drugi przerwał niemoc francuską przy zdobywaniu punktów i popisał się wejściem na kosz czy trafieniem z półdystansu.

Warto podkreślić, iż emocji nie brakowało a po faulu Paua Gasola na Florancie Pietrusie doszło do przepychanek z udziałem Pietrusa czy Gelabale. Obie drużyny skupiły się głównie na obronie, zwłaszcza Francuzi , którzy nie dawali czystych pozycji rzutowych obwodowym La Roji czy kapitalnie zastawiali strefę podkoszową z pełnym wykorzystaniem Goberta (13zb w 23 min). Przez moment wydawało się, że przyparci do muru Trójkolorowi – przegrają to spotkanie zgodnie z oczekiwaniami większości publiczności. Mistrzowie Europy rzucili w trzeciej kwarcie tylko 7 punktów.

Najpierw trafienie Gelabale, dalej cztery punkty Foruniera i w końcu przechwyty i bloki pary Diaw-Gobert kompletnie zatrzymały hiszpańskie atuty i tercet M.Gasol-P.Gasol-S.Ibaka. Niespodziewanie to Francja zdominowała zbiórkę (50-28) , głównie za sprawą Lavergne’a (10zb) i Goberta (13zb). Solidna obrona, blokowanie możliwości rzutowych z jednej i drugiej strony oraz świetnie rozpracowanie przeciwnika dały nam niespodziewanych bohaterów końcówki. Największym z nich okazał się Thomas Huertel, ogrywający Ricky’ego Rubio (Hiszpan domagał się faulu w ataku, na wysokości połowy po czym Huertel popędził niepilnowany i oddał rzut z półdystansu) , następnie penetrujący skutecznie pod rękoma podkoszowych rywala, w końcu trafiającego trójkę na wynik 60-52. Jeśli dodamy do tych faktów liczbę dziewięciu rzuconych punktów przez Hiszpanię w czwartej kwarcie to ujrzymy główne przyczyny porażki faworytów turnieju. Oczywiście swoje zrobił też Boris Diaw, który nie omieszkał przy stanie 53-50 popisać się udaną akcją na kosz, przy asyście wysokich rywali. I tak oto pozbawiona największych gwiazd Francja ograła murowanego kandydata do finału MŚ 2014.

Hiszpania: P. Gasol 17, J. Navarro 10, R. Fernandez 6, J. Calderon 5, S. Llull 5, R. Rubio 4, M. Gasol 3, S. Ibaka 2, S. Rodriguez 0.

Francja: B. Diaw 15, T. Heurtel 13, M. Gelabale 9, N. Batum 9, R. Gobert 5, J. Lauvergne 4, A. Diot 4, E. Fournier 4, F. Pietrus 2, E. Jackson 0.

Półfinały: USA – LITWA i SERBIA – FRANCJA

Komentarze do wpisu: “10 dzień MŚ w Hiszpanii – sensacja goni sensację

    1. Też myślisz że Francja?

      Usa z Francuzami pomęczy się (mam nadzieję ). Usa jednak pod koszem ma dwóch super zawodników

  1. a ja widzę w finale Serbię… to co grają w meczach o stawke to kosmos…. bogdanovic trafia obojętnie z jakiej pozycji, a teodosic to klasa sama w sobie :)

  2. i Hiszpanski balon pękł :) Podobnie będzie w siatkówce z polskim :)

  3. Ja rozumiem, że na MŚ gra się inaczej niż w NBA, ale Nene 4, Splitter 3, R. Rubio 4, M. Gasol 3, S. Ibaka 2 ??? Przecież to są znaczące nazwiska w NBA. WTF? Takie występy to wstyd. Z Hiszpanów się cieszę, były nawet głosy, że „właśnie teraz” bo USA przysłało młody team a tu jest kwiat generacji i to w formie, a tymczasem Francja bez dwóch największych gwiazd (Parker, Noah) utarła im nosa i to już w 1/4. Tak trzymać!

  4. Szacunek dla Francji. Może być ciekawy mecz z Serbią i szanse oceniam 50/50, nawet z lekką przewagą dla Serbów bo oni mogą a nie muszą, natomiast Francuzi jako mistrzowie Europy są pod pewną presją oczekiwań.
    Tak czy inaczej nie liczyłbym na niespodziankę i to USA po raz kolejny powinni zgarnąć złoty medal, przewaga kondycyjna, atletyzmu i dynamiki nad resztą jest jednak duża. Takie imprezy pokazują też dlaczego tak ciężko zaistnieć w NBA, jak niesamowicie trzeba byc przygotowanym wydajnościowo żeby grać 82 spotkania RS plus dla części mecze PO.

  5. To co wyprawiał wczoraj w obronie Gobert było REWELACYJNE. Gasol dostał taką czapę w czwartej kwarcie. Męczył się z każdym punktem, a był praktycznie jedyną sensowną opcją Hiszpanów. W ogóle nie było potrzeby podwajania, a Hiszpanie forsowali kontestowane trójki z katastrofalną skutecznością. Ja nie rozumiem jak Ibaka, Pau i Marc mogli tak przegrać deskę?! Francuzi na tablicy ich po prostu zniszczyli. Podejrzewam, że gdyby była seria do 3 zwycięstw Hiszpanie by wygrali, bo tak słaby mecz całej drużyny nie zdarza się dwa razy. Szkoda, bo myślałem, że są w stanie nawiązać walkę z USA, a teraz Krzyżewski już może się cieszyć ze złota.

  6. Ciekaw jestem czy Orenga utrzyma posadę. Nie przekonał mnie na tym turnieju, był takim anty-Krzyżewskim, coach K ma gwiazdy, ale zawsze stara się im przypominać o szacunku do rywala, który nie położy się sam na parkiecie, motywować ich. Orenga zaś na wczorajszej konferencji przed meczem zamiast mówić o rywalach to już dumał o tym, ile to Hiszpanie mogą wygrać na igrzyskach w Rio. Przez cały turniej sprawiał wrażenie, jakby myślał „ok, mam braci Gasol, Ibake, Navarro, oni sami wygrają mi medal”, do tego zupełnie nie wykorzystywał głębi składu ekipy, nawet w meczu totalnie o nic w grupie z Serbią starterzy grali po prawie 30min (pamiętam zdziwienie komentatora, jak Pau wrócił na boisko w 4q przy dwucyfrowej przewadze, po co? to wie tylko Orenga). Wczoraj również zawiódł na całej linii, ilekroć go pokazywali to stał i gapił sie na wydarzenia na parkiecie, aż mi się nasuwało porównanie z żyjącymi przy linii coachami z NBA czy chociażby z Pablo Laso. Do tego widząc, że nie idzie nie próbował nic zmieniać, trzymał Marca, choć totalnie mu nie szło, nie szło patrzeć na tak gającą Hiszpanię. Bili głową w mur i tyle.

    Aha, no i Serbia. Bravo, bravo, bravissimo!!! Milos klasa sama w sobie, patrząc na jego grę i to co wyprawiał Huertas (kilka świetnych asyst, trochę mało rzucał), zastanawiałem się czemu ich nie ma w NBA, a jest tam ceglastoporty Ricky… Cóż, świat jest dziwny

    1. Cosmo , Orengi nie powinni było być z kadrą już po Słowenii 2013. Już przy poprzednim Eurobaskecie się gubił.

  7. szkoda, na pięć meczów Francuzi wygraliby z Hiszpanami raz
    szkoda nie dlatego, że kibicuje Hiszpanom, ale dlatego że to jedyna ekipa, która ma papiery na rywalizacje z USA

Comments are closed.