„Boost zmienia wszystko” – takim hasłem Derrick Rose i Damian Lillard reklamują nowe modele butów koszykarskich, w których za amortyzację odpowiada właśnie ta nowa i poniekąd rewolucyjna pianka Adidasa. Ale czy rzeczywiście Boost zmienia wszystko ? O tym możecie przeczytać poniżej w recenzji najnowszych Crazy Light Boost…
Przyczepność w Crazy Light Boost jest, ujmując to w jednym słowie, niekonsekwentna. Na jednych parkietach otrzymujemy bardzo dobrą trakcję, na innych ślizgamy się jak na lodowisku. Nie ma stanu pośredniego – albo jest wyśmienicie, albo jest bardzo źle. Wzór trakcyjny jest tak skonstruowany, że jeśli grasz na zakurzonym boisku, to natychmiast się zapycha. Ponadto na podeszwie Crazy Light Boost zastosowano bardzo klejącą gumę. O ile jest to pozytywna cecha na czystym parkiecie, to na zakurzonym, ta guma staje się twoim wrogiem. Wystarczy piętnaście minut gry i cała podeszwa jest oklejona, każdą możliwą drobinką kurzu. Przykleja się tak mocno, że nawet przecieranie ręką za dużo nie daje. Byłem bardzo zaskoczony tym, że Crazy Light Boost całkiem nieźle sprawują się na boiskach zewnętrznych – nie wiem, czy to zasługa szorstkości asfaltu i tartanu, ale było dużo lepiej niż na zakurzonych parkietach. Znaczącym minusem w grze na zewnątrz były kamyczki, które bardzo skutecznie blokowały wzór – poza tym trakcja na asfalcie i tartanie była solidna. Jednak gra w Crazy Light Boost na czystym parkiecie to sama przyjemność – buty wręcz „kleją się” do parkietu i trzeba się bardzo postarać, żeby się poślizgnąć. Jeśli grasz na czystych parkietach (takich które są nie tylko regularnie myte, ale również raz na rok albo dwa cyklinowane) to Crazy Light Boost nie będą sprawiać żadnych problemów.
Przyczepność na czystym parkiecie 9,5/10; na zakurzonym parkiecie 4/10; na „zewnątrz” 8/10
Od kilku lat Adidas wyspecjalizował się w produkcji minimalistycznych rozwiązań amortyzacyjnych – ważniejsze od absorpcji wstrząsów było czucie boiska. Jednak Adidas zaszedł tak daleko, że coraz więcej zawodników wybierało modele innych marek, ponieważ buty Adidasa nie zapewniały im wystarczającej ochrony przed wstrząsami. W Crazy Light Boost, projektanci Adidasa postawili na kompromis pomiędzy czuciem boiska, a ochroną przed wstrząsami. Pod piętą umieszczono całkiem sporą ilość nowej pianki Boost, natomiast w przedniej części buta za amortyzację odpowiada cienka warstwa pianki Eva. Taki zestaw miał być idealnym połączeniem, ale nie jest. Moim zdaniem Boost jest najlepszą pianką amortyzacyjną – jest miękka i naprawdę oddaje energię (Nike, Reebok i Under Armour – uczcie się). Niestety w Crazy Light Boost został umieszczony w złym miejscu. Został umieszczony pod piętą, aby odciążyć stawy podczas lądowania. Nawet jeśli rzeczywiście działa, to jest to zupełnie nieodczuwalne i te wszystkie hasła typu „Boost zmienia wszystko” nic nie znaczą. Gdyby umieszczono Boost z przodu, komfort użytkowania byłby dużo wyższy. Zamiast tego mamy dosyć cienką warstwę pianki Eva. Jedni ją lubią, inni nienawidzą – mnie nie przeszkadza, ale zdecydowanie wolałbym Boost. Ogólnie rzecz biorąc nie jest źle – czucie boiska jest fantastyczne, stopy nie są aż tak zmęczone, jak można byłby spodziewać się po Eva (chyba rzeczywiście, Boost coś daje). Mnie osobiście boli nie wykorzystany potencjał pianki Boost. Reklamy Adidasa wytworzyły u mnie „głód”, którego Crazy Light Boost nie były w stanie zaspokoić.
Amortyzacja – 7,5/10
Crazy Light Boost, podobnie jak CrazyQuick 2, nie mają otworów wentylacyjnych, więc „wentylacji” jako takiej nie ma. Jednak całe wnętrze buta i język zostały wytworzone przy pomocy materiału termoaktywnego Techfit. Wchłania on pot i ogranicza tarcie, poprzez co ogranicza nagrzewanie stopy w bucie. Mimo braku przepływu powietrza w Crazy Light Boost, stopa nie „pływa” w pocie. Dla mnie jedynym problemem, było przegrzewanie – mniej więcej po godzinie wewnątrz buta jest naprawdę gorąco i trzeba zrobić przerwę w grze i zdjąć buty przynajmniej na 15 minut.
Wentylacja – 8/10
Jak na lekki but stworzony dla zawodników grających na pozycji 1-3, Crazy Light Boost są bardzo stabilne i bezpieczne. Jest to głównie zasługa świetnego dopasowania – cholewka doskonale oplata stopę i nie pozwala jej na przesuwanie się. Warty wspomnienia jest również Stableframe – jest to nowa technologia Adidasa, znana bardziej z biegówek. Midsole jest tak skonstruowany, że stopa nie spoczywa na nim, tylko kilka milimetrów w nim. Dzięki temu ryzyko skręcenia kostki jest niższe, ponieważ trudniej jest wysunąć na bok stopę z buta. Stableframe jest bardzo dobrze uzupełniany przez płytkę usztywniającą – nie jest to jednak zwykła płytka – jest to płytka X-Bar, która stabilizuje nie tylko śródstopie, ale również piętę i przód stopy, dzięki długim ramionom sięgającym prawie do końca buta. Całości dopełnia standardowy klips na piętę oraz bardzo solidne płaskie sznurówki – dzięki nim można ciaśniej zawiązać but bez bolesnego ucisku. W Crazy Light Boost, każdy niezależnie od pozycji, będzie czuł się bezpiecznie.
Stabilność – 9,5/10
Jak wcześniej wspomniałem Crazy Light Boost doskonale dopasowują się do stopy. Jest to w dużej mierze zasługa materiału, z którego skonstruowano cholewkę. Cholewka to mesh pokryty plastikową siatką. Dzięki temu cholewka jest bardzo miękka – ma się wrażenie jakby grało się nie w bucie, ale w grubych skarpetkach. Żaden ruch stopy nie jest ograniczony. Ponadto, dzięki plastikowej siatce, mesh nie rozciąga się i zapewnia doskonałe dopasowanie. Po grze w Crazy Light Boost, ciężko jest przyzwyczaić się do normalnej plastikowej cholewki (np. takiej jak w Hyperdunk 2014).
Dopasowanie – 10/10
Crazy Light Boost są bardzo dobrze wykonane – śladów kleju lub nierównych szwów można szukać ze świeczką. Niczego nie można zarzucić również materiałom – są to plastiki wysokiej jakości i na pewno wytrzymają wiele. Osobiście sugerowałbym unikać szorstkich nawierzchni typu asfalt, lub tartan – cholewka z meshu może szybko rozerwać się. Jeśli przypomnę sobie modele, które wcześniej testowałem (D Rose 4,5 oraz CrazyQuick 2), to z przyjemnością zauważyłem znaczącą poprawę jakości wykonania – Crazy Light Boost to najlepiej wykonane buty koszykarskie Adidasa jakie widziałem.
Jakość Materiałów – 9/10
Mam bardzo mieszane uczucia w stosunku do Crazy Light Boost. Z jednej strony bardzo podoba mi się fantastyczne dopasowanie oraz uczucie bezpieczeństwa, które zapewnia Stableframe. Z drugiej strony nie podoba mi się to, że wzór trakcyjny działa tylko w określonych warunkach a także nierówna amortyzacja. Jednak po głębszym zastanowieniu, doszedłem do wniosku, że poza linią D Rose, Crazy Light Boost to najlepszy model koszykarski stworzony przez Adidasa. Zdecydowanie polecam szybkim i zwrotnym rozgrywającym, lubiącym mieć stuprocentowe czucie boiska. Zdecydowanie nie polecam tego modelu osobom z nadwagą lub tym, które nękają kontuzje stawów – poczekałbym na D Rose 5 lub wybrał coś innego z większą ilością amortyzacji. Mam jeszcze jedną radę dotyczącą kupna Crazy Light Boost – są one trochę krótsze niż powinny. Mnie osobiście, aż tak bardzo to nie przeszkadzało, ale jeśli masz szeroką stopę, lub lubisz ciasne dopasowanie to sugerowałbym wizytę w sklepie i uprzednie przymierzenie.
Przyczepność na czystym boisku 9/10, na zakurzonym boisku 4/10, na „zewnątrz” 8/10
Amortyzacja – 7,5/10
Wentylacja – 8/10
Stabilność – 9,5/10
Dopasowanie – 10/10
Jakość Materiałów – 9/10
Ocena końcowa – 8,5/10
Witam Ciebie mam pytanie, słyszałeś moze jak sprawuja sie albo testowales Jordany future?
Nie sprawują się – jest to model zaprojektowany do noszenia na ulicy, a nie do gry w koszykówkę. O ile amortyzacja i trakcja byłaby w porządku, to przez miękką cholewkę granie w future jest proszeniem się o kontuzję.
Kurcze, już kupiłem jutro przyjdą :(
Dzięki, kurcze za późno zapytałem jutro przyjdą :(
a jak nowe Irvingi?