Do ciekawego spotkania doszło w hali Verizon Center, gdzie miejscowi Washington Wizards wygrali z Detroit Pistons 91 do 89. Było to trzecie zwycięstwo graczy z Waszyngtonu i pierwsza porażka Tłoków
Mecz z Wizards był dla Grega Monroe powrotem do gry w parze z Andre Drummondem na pozycji silnego skrzydłowego. Już po kilku minutach Andre miał na swoim koncie 6 punktów. Dobrą kwartę rozgrywał Kentavious Caldwell – Pope, który trafił 3 z 6 rzutów w ciągu pierwszych 12 minut. Gra była bardzo szarpana, Marcin Gortat po pierwszej kwarcie miał na swoim koncie 5 zbiórek (2 w ataku), 2 punkty i 1 przechwyt. Druga kwarta to skuteczna gra duetu Andre Miller – Kevin Seraphin. Generał Andre po raz kolejny udowodnił, że nawet ledwo poruszając się po parkiecie swoją wizją, wyobraźnią oraz umiejętnością kreowania pozycji partnerom potrafi dać cegiełkę do końcowego sukcesu zespołu. Kolejny szybki faul złapał Drummond, który już po 2 kwarcie miał 4 przewinienia na swoim koncie, stąd też jego skuteczna gra musiała być przerwana i Stan Van Gundy ściągnął go na ławkę. Bardzo dobrą skuteczność w akcjach catch & shoot prezentowali gracze Pistons. Raz za razem Caldwell-Pope, Cartier Martin i Kyle Singler dziurawili kosz rywali. Bardzo ładny blok po penetracji D.J. Augustina zanotował Marcin Gortat. Druga kwarta zakończyła się wynikiem 47:51 dla graczy z Waszyngtonu.
Druga połowa to wreszcie dobra, skuteczna gra Marcina w ataku, zanotował 9 punktów, rzucając z lewej rogu 90*, wymuszając faule po dobrych akcjach tyłem do kosza i celnie wykorzystując rzuty wolne. Ponownie zanotował świetny blok, jego ofarią został Hasheem Thabeet. W międzyczasie zapisał na swoim koncie 2 zbiórki w ofensywie. Kolejną irytującą akcję rozegrał John Wall, który próbując wymusić faul oddał szarpany rzut z około 6 metrów. O ile w pierwszej kwarcie w podobny sposób udało mu się wymusić wolne, o tyle teraz sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości. Po raz kolejny dobre akcje Grega Monroe i Andre Drummonda utrzymywały Pistons w grze. Po jednej z akcji Dre zanotował 5 faul i został odesłany na ławkę. Ciekawie wyglądała współpraca Marcina z Francuzem Kevinem Seraphinem. Widać duży potencjał w podkoszowym Trójkolorowych. Trzecia kwarta zakończyła się prowadzeniem Wizards 72-68.
Na ostatnią kwartę trener Randy Wittman delegował piątkę rezerwowych. Gra po obu stronach była bardzo szarpana, świetnie na ofensywnej desce spisywali się po stronie Wizards Otto Porter i Dejuan Blair, którzy wspomagali Seraphina w pomalowanym. 4 kwarta jak i cały mecz był popisem gry Andre Millera, mimo 38 lat wciąż jest graczem o olbrzymim przeglądzie pola, wydaje się, że będzie on kluczem do skutecznej gry Wizards podczas nadchodzącego sezonu. Opanowanie, kontrola tempa oraz chirurgiczna precyzja parokrotnie ratowała Wizards w tym meczu. Na 16 sekund przed końcem meczu Pistons prowadzili 89:88. Wtedy piłkę w swoje ręce wziął Miller, cierpliwie czekał i spenetrował pod kosz, gdzie świetnie obsłużył dobrze tego dnia dysponowanego Seraphina, który zakończył akcję mocnym wsadem. Pistons mieli 5.7 sekundy na rozegranie akcji i 1 punkt straty do Czarodziei. Piłkę z boku pod kosz dostał Monroe, który próbował się wbić pod kosz i zakończyć akcję lewą ręką, dobrze spisał się Seraphin, który przeszkodził mu w skutecznej akcji (Monroe przerzucił obręcz), piłkę zebrał Blair i został sfaulowany. Wykorzystał jeden rzut osobisty. Nie mając czasu i jedną sekundę piłkę dostał Augustin, który równo z końcową syreną rzucił przez całe boisko, jak się okazało niecelnie. Mecz zakończył się wynikiem 91:89 dla Wizards.
Okiem autora:
Przede wszystkim cieszy twarda gra w pomalowanym Wizards. Pomimo gry naprzeciw świetnym zbierającym (Monroe, Drummond, Smith) wygrali wyraźnie walkę na tablicach w stosunku 46:36. Nieoceniony jest wkład Andre Millera, ciekawe spotkanie rozegrali Otto Porter i Xavier Silas. Lekko speszony był Glen Rice Jr. Po stronie Pistons standardowo brylowali Greg Monroe i Andre Drummond. Moim zdaniem tak powinna wyglądać para podkoszowych Tłoków. Na miejscu SVG umówiłbym się na kawę z Gregiem i podpisał z nim nowy kontrakt i albo pogonił Smitha, albo ustawił go jako 6th-mana. Po raz kolejny ciekawe spotkanie rozegrał Caldwell-Pope, bardzo dobrze radzi sobie w akcjach catch & shoot.
Marcin Gortat w moim mniemaniu jest w świetnej formie pod względem fizycznym. W każdym z przedsezonowych meczów, które widziałem biegał najszybciej do kontry, poprawił pracę nóg, wydaje się, że jest jeszcze szybszy, silniejszy niż przed rokiem. Bardzo dobrze zbiera, co jest efektem inteligentnego ustawiania się w pomalowanym, co nawet podkreślali komentatorzy. Jednak największą prace Gortat robi w obronie, jest jednym z niewielu centrów w lidze, który potrafi nadążyć za graczem kozłującym w akcjach P&R. Praca nóg, mobilność i umiejętność pomocy wydają się nieocenione. Parokrotnie komentatorzy podkreślali wkład Marcina w defensywę Wizards.
Starterzy:
Wizards: John Wall, Glen Rice Jr , Paul Pierce, Nene, Marcin Gortat
Pistons: Brandon Jennings, Kentavious Caldwell-Pope, Caron Butler, Greg Monroe, Andre Drummond
Najlepsi zawodnicy:
Wizards: Marcin Gortat (11 pkt, 11 zb, 2 blk), Andre Miller (11 as, 4 zb), Kevin Seraphin (14 pkt, 8zb)
Pistons: Andre Drummon (21pkt (9-9fg) , 7zb), Greg Monroe (17 pkt, 10 zb) Kentavious Caldwell – Pope (12 pkt)