Jeśli jesteś kibicem Lakers, tak jak ja już od dobrych kilkunastu lat, to przygotuj się, że ten sezon, podobnie jak poprzedni, nie będzie należał do najlepszych. Nie łudź się, że Jeziorowcy będą walczyć o najwyższe cele. Nie łudź się, że będą nawet walczyć o play offy. W Los Angeles zwyczajnie nie mają tyle talentu w składzie, by się o to postarać i nie pomoże im w tym nawet powrót po kontuzji, wyglądającego całkiem nieźle w preseason, Kobego Bryanta. W Mieście Aniołów nastąpiła zmiana warty. W tej chwili tą lepszą drużyną w LA są Clippers, co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia.
Sezon 2013/14
To nie był dobry sezon dla Los Angeles Lakers. Latem 2013 roku zawodnik, który miał stanowić o ich przyszłości w kolejnych latach przeniósł swoje talenty do Teksasu, a żywa legenda organizacji była w trakcie rehabilitacji po zerwaniu ścięgna Achillesa w lewej nodze.
W międzyczasie Mitch Kupchak dokopotował do składu zawodników niechcianych w innych klubach i na niskich kontraktach, ale pasujących do stylu gry preferowanego przez ówczesnego trenera Mike’a D’Antoniego i w LA po cichu liczyli na sprawienie niespodzianki, jaką miałoby być awans do play offów.
I co ciekawe, na początku sezonu Jeziorowcy spisywali się całkiem nieźle, biorąc pod uwagę to, czego się po nich spodziewano i jeszcze 6 grudnia mieli na koncie więcej zwycięstw (10) niż porażek (9). Zaraz po tym do gry po kontuzji wrócił Bryant, ale niestety po 6 kolejnych spotkaniach, w trakcie których Lakers zanotowali bilans 2-4, doznał kolejnego urazu – pęknięcia kości piszczelowej w prawej nodze i nie wrócił już na parkiet do końca rozgrywek.
Co prawda drużynie z Miasta Aniołów udało się przywrócić dodatni bilans, ale trwało to tylko moment, ponieważ zaraz potem na przełomie grudnia, stycznia i początku lutego wygrali tylko 3 z 22 kolejnych meczów i było już po sezonie, który okazał się być też ostatnim D’Antoniego na ławce trenerskiej Jeziorowców, ponieważ po jego zakończeniu Mike zrezygnował z posady trenera.
Wspominając poprzednie rozgrywki nie można również zapomnieć o tym, że w ich trakcie Bryant podpisał z zespołem przedłużenie obowiązującego kontraktu na kolejne dwa lata, w czasie których na jego konto wpłynie 48,5 mln dolarów. I choć uwielbiam Kobego, jest jednym z moich ulubionych zawodników w historii tej gry, a jego koszulka, która dostałem w prezencie na urodziny od moich przyjaciół wisi nad moim łóżkiem, tak nie mogę zrozumieć dlaczego management drużyny zaoferował tak duże pieniądze graczowi, który był w tamtym momencie po najcięższej kontuzji w karierze i to jeszcze zanim ten wybiegł na boisko.
Wiem, że Bryant to żywa legenda Lakers i być może chcieli mu okazać szacunek za to wszystko, co zrobił dla tej organizacji w przeciągu ostatnich kilkunastu lat, ale to zdecydowanie za dużo, w stosunku do tego, co może dawać Kobe na parkiecie.
Co więcej, czy sam Bryant nie mógł wziąć mniej pieniędzy, by Jeziorowcy mogli się wzmocnić w czasie tegorocznego lata i zapewnić mu takie wsparcie, które pozwoliłoby mu walczyć o ten upragniony szósty tytuł? Czy nie mógł podpisać kontraktu, podobnego do tych, na które przystali swego czasu Tim Duncan i Kevin Garnett, czyli ok. 10 mln dolarów za sezon? Nawet te 15 mln nie wyglądałoby jeszcze tak źle, ale 24 za dwa kolejne sezony? To zdecydowanie za dużo.
I tak wiem, że te pieniądze i tak się Lakers zwrócą, ale podpisując tak dużą umowę Black Mamba zapchał Jeziorowcom miejsce w cap space, ograniczając nieco ich ruchy na rynku wolnych agentów.
Jak inaczej byśmy to wszystko teraz oceniali, gdyby sam Kobe powiedział, że weźmie mniej tego lata, tylko po to, żeby w Los Angeles mogli już pozyskać kogoś, kto za te dwa lata przejmie po nim schedę lidera zespołu?
Jak inaczej w tym momencie moglibyśmy oceniać szanse Jeziorowców na zawieszenie pod kopułą kolejnego mistrzowskiego baneru?
Jak inaczej ocenialibyśmy wreszcie samego Kobego, który swoje już przecież w karierze zarobił, jako tego, który poświęcił się dla dobra drużyny? Jako tego, który myśli o jej przyszłości? Jako tego, który odłożył swoje ego na bok? Jako tego, który jest gotów oddać rolę pierwszych skrzypiec w drodze po kolejny tytuł?
Myślę jednak, że taki jest jednak urok Bryanta i bez tego Kobe nie byłby po prostu Kobem. Jednia go za to kochają. Inni nienawidzą. Do której grupy ja się zaliczam? Raczej do tej pierwszej, niemniej potrafię spojrzeć na to wszystko z dystansem i za kilka, kilkanaście lat od dziś, kiedy będę akurat wspominał ten okres w historii Lakers zawsze będę się zastanawiał „A gdyby…”
Off season
Przyszli: Keith Appling (nie wybrany w drafcie), Carlos Boozer (Chicago Bulls), Jabari Brown (nie wybrany w drafcie), Wayne Ellington (Dallas Mavericks), Jeremy Lin (Houston Rockets), Ronnie Price (Orlando Magic), Roscoe Smith (nie wybrany w drafcie), Jeremy Tyler (New York Knicks)
Odeszli: Kent Bazemore (Atlanta Hawks). Steve Blake (Portland Trail Blazers), MarShon Brooks (Emporio Armani Milano/Włochy), Jordan Farmar (Los Angeles Clippers), Pau Gasol (Chicago Bulls), Chris Kaman (Portland Trail Blazers), Kendall Marshall (Milwaukee Bucks), Jodie Meeks (Detroit Pistons)
Draft 2014: Julius Randle (nr 7) Jordan Clarkson (nr 46)
Wymiany: – pozyskanie Jeremy Lina razem z pickiem w pierwszej rundzie draftu 2015 z Houston Rockets w zamian za prawa do Sergei Lishhouka;
– pozyskanie Jordana Clarksona wybranego w drafcie 2014 przez Washington Wizards
Lakers wiązali duże nadzieje z tegorocznym offseason. Przede wszystkim dlatego, że mieli dużo wolnego miejsca w salary cap i liczyli, że uda im się pozyskać drugą gwiazdę, która mogłaby grać obok Kobego Bryanta. Tak przy okazji gdyby nie to, że w trakcie sezonu 2013/14 podpisali z nim tak duże przedłużenie obowiązującego kontraktu tych środków mogłoby być jeszcze więcej i Jeziorowcy mieliby miejsce nawet na dwa maksymalne kontrakty.
Tak się jednak nie stało i w budżecie było miejsce na tylko jedną taką umowę, którą zaproponowali Carmelo Anthony’emu. Nic z tego. Ten jednak zdecydował się pozostać w Knicks, choć podobno Lakers do końca liczyli się w gronie drużyn, z którymi Melo gotów był się związać nową umową.
W tym momencie Jeziorowcy przeszli nawet nie do planu B, a raczej do planu C. Dlaczego? Bo czy inaczej można nazwać brak jakichkolwiek poważnych wzmocnień? Po pierwsze do Chicago Bulls odszedł Pau Gasol, którego nawet nie starano się specjalnie zatrzymać. Na ofertę Detroit Pistons przystał Jodie Meeks, po sąsiedzku do Clippers przeniósł się Jordan Farmar, w Portland Trail Blazers wylądował Chris Kaman, a MarShonowi Brooksowi nie zaproponowano nawet kontraktu i ten podpisał kontrakt z włoskim Emporio Armani Milano. Do tego zwolniono Kendalla Marshalla, którego z listy waivers przechwycili Milwaukee Bucks, a jeszcze wcześniej zrezygnowano z uczynienia Kenta Bazemore’a zastrzeżonym wolnym agentem i ten podpisał nowy kontrakt z Atlantą Hawks.
W międzyczasie Lakers udało się wyciągnąć z Houston Rockets Jeremy’ego Lina razem z wyborem w pierwszej rundzie draftu w 2015 roku i to tylko dlatego, że ci chcieli zrobić miejsce w cap space, by zaoferować kontrakt Chrisowi Boshowi. Do tego do Los Angeles trafił Carlos Boozer, który został amnestionowany przez Chicago Bulls oraz udało się pozyskać pod kosz Eda Davisa. Podpisano również ponowne kontrakty z Xavierem Henrym, Jordanem Hillem, Wesley’em Johnsonem, Ryanem Kellym oraz Nickiem Youngiem.
Nie są to jakieś super wzmocnienia i trochę dziwi mnie, że nie spróbowano przechwycić któregoś z zastrzeżonych wolnych agentów. Wszystkie te ruchy miały zapewnić jednak Jeziorowcom elastyczność finansową w kolejnych latach. Dlatego też można powiedzieć, że największym wzmocnieniem przed tegorocznym sezonem jest powrót do gry Bryanta. Trzeba jednak tu i tak postawić znak zapytania, ponieważ ten jest po dwóch kontuzjach i pomimo tego, że fizycznie prezentuje się całkiem nieźle w czasie preseason, nie można być w 100 proc. pewnym, jeśli chodzi o jego zdrowie.
Skład zespołu
Nr | Imię i nazwisko | Poz. | Wiek | Wzrost | Waga | Uczelnia | Zarobki |
1 | Keith Appling | G | 22 | 185 | 84 | Michigan State | $507,336 |
5 | Carlos Boozer | F | 33 | 206 | 121 | Duke | $3,251,000* |
15 | Jabari Brown | G | 21 | 196 | 97 | Missouri | $ |
24 | Kobe Bryant | G | 36 | 198 | 93 | Lower Merion HS (PA) | $23,500,000 |
6 | Jordan Clarkson | G | 22 | 196 | 85 | Missouri | $507,336 |
21 | Ed Davis | F | 25 | 208 | 102 | North Carolina | $981,084 |
2 | Wayne Ellington | G | 26 | 193 | 91 | North Carolina | $1,063,384 |
7 | Xavier Henry | G | 23 | 198 | 100 | Kansas | $1,082,000 |
27 | Jordan Hill | F/C | 27 | 208 | 107 | Arizona | $9,000,000 |
11 | Wesley Johnson | F | 27 | 201 | 98 | Syracuse | $981,084 |
4 | Ryan Kelly | F | 23 | 211 | 104 | Duke | $1,650,000 |
17 | Jeremy Lin | G | 26 | 191 | 91 | Harvard | $8,374,646 |
10 | Steve Nash | G | 40 | 191 | 81 | Santa Clara | $9,701,000 |
9 | Ronnie Price | G | 31 | 198 | 86 | Utah Valley | $1,316,809 |
30 | Julius Randle | F | 19 | 206 | 113 | Kentucky | $2,997,360 |
50 | Robert Sacre | C | 25 | 213 | 118 | Gonzaga | $915,243 |
14 | Roscoe Smith | F | 23 | 203 | 98 | UNLV | $ |
3 | Jeremy Tyler | F/C | 23 | 208 | 113 | San Diego HS (CA) | $948,163 |
0 | Nick Young | G/F | 29 | 201 | 95 | Southern California | $4,994,420 |
Rotacja
PG – Steve Nash, Jeremy Lin, Jordan Clarkson, Ronnie Price
SG – Kobe Bryant, Xavier Henry, Wayne Ellington
SF – Wesley Johnson, Nick Young
PF – Carlos Boozer, Julius Randle, Ed Davis, Ryan Kelly
C – Jordan Hill, Robert Sacre
Lakers mają w tym momencie 19 zawodników w składzie. Z tej grupy tylko 15 może zostać zgłoszonych do rozgrywek, co oznacza, że czterech z nich opuści skład Jeziorowców przed sezonem. Niemal na 100 proc. będzie to czwórka: Keith Appling, Jabari Brown, Roscoe Smith i Jeremy Tyler, którzy dołączyli do zespołu na czas obozu treningowego.
Na pozycji pierwszego rozgrywającego wpisałem Steve’a Nasha i to z nim w pierwszej piątce Jeziorowcy zaczynali spotkania w preseason. Niemniej jego ostatnie problemy z plecami mogą oznaczać, że starterem na tej pozycji będzie pewnie Jeremy Lin i jeśli Kanadyjczyk dalej będzie kontuzjowany rolę rezerwowej dwójki przejmie pewnie bardzo dobry podczas Ligi Letniej Jordan Clarkson, który może okazać się bardzo przydatnym role-playerem. W obwodzie jest jeszcze Ronnie Price, który co prawda ma niegwarantowany kontrakt, ale wobec kłopotów Nasha ze zdrowiem powinien załapać się do składu na przyszły sezon.
Na dwójce wychodzić będzie nie kto inny jak Kobe Bryant. W związku z tym, że dalej nie zdolny do gry jest Xavier Henry rezerwową dwójką zostanie pewnie Wayne Ellington, który podobnie jak Price również ma niegwarantowaną umowę.
Na pozycji niskiego skrzydłowego rola startera przypadnie Wesley’owi Johnsonowi. Pierwszym zmiennikiem byłby na ten moment Nick Young, jednak ten podczas preseason zerwał ścięgno w prawym kciuku, przez co opuści pierwszy miesiąc rozgrywek. Oznacza to, że minuty gry na trójce dostanie pewnie debiutant Julius Randle i pewnie trochę czasu na tej pozycji spędzi też Bryant.
W wyjściowym składzie jako silny skrzydłowy wychodzić będzie przechwycony przez Lakers po amnestii Carlos Boozer. Za nim z ławki powinien wychodzić Randle, ale wobec urazu Younga debiutant może grać więcej na trójce i rolę zmiennika Boozera przejmie pewnie Ed Davis. Swoje minuty powinien dostać też Ryan Kelly.
Na centrze w piątce zobaczymy Jordana Hilla, a minuty gry na tej pozycji dostaną również Davis i Robert Sacre.
Sztab trenerski
Trener: Byron Scott
Asystenci: Paul Pressey, Jim Eyen, Mark Madsen, Larry Lewis
Lakers dość długo zwlekali z zatrudnieniem nowego trenera. Przez media przewijały się różne nazwiska, aż w końcu pod koniec lipca zdecydowali się podpisać kontrakt z Byronem Scottem.
Czy to dobry wybór? Nazwałbym go bezpiecznym. Scott to były zawodnik Jeziorowców, w których występował w latach 1983-93 i z którymi zdobył trzy tytuły mistrzowskie. Ponadto w swoim ostatnim sezonie w karierze w NBA wrócił na rok do LA i co ciekawe był to także pierwszy sezon Kobego Bryanta w lidze.
Pierwszym trenerem jest od 2000 roku, kiedy to samodzielnie objął New Jersey Nets (wcześniej przez dwa lata pracował jako asystent w Sacramento Kings) i z którymi dwukrotnie udało mu się awansować do wielkiego finału. Następnie objął posadę w New Orleans Hornets, by potem przez trzy lata trenować Cleveland Cavaliers, których objął chwilę przed tym zanim LeBron James przeniósł swoje talenty na Florydę.
Jedynie z Cavs nic nie osiągnął. W czasie tych trzech sezonów nie zanotował z drużyną spodziewanych postępów i to pomimo tego, że Cleveland wylosowali nr 1 w drafcie w 2011 roku (naprawdę mają niebywałe szczęście do tych „jedynek”), wybierając w nim Kyrie Irvinga.
Nie jestem jakimś wielkim fanem tego ruchu. Fakt, Scott to solidny trener, ale kiedy na rynku wolny był jeszcze ktoś taki jak Stan Van Gudny to powinno się zrobić wszystko, by go pozyskać. Tutaj mam wrażenie, że głównym kryterium była akceptacja Bryanta i każdy inny trener, który nie spodobałby się Kobemu z miejsca byłby na straconej pozycji. Scott na swoje szczęście miał poparcie lidera Jeziorowców od momentu, kiedy tylko ten starał się o posadę trenera w zespole z Los Angeles.
Jak będą grać Lakers pod Scottem? Ten już zapowiedział, że będzie chciał poprawić ich defensywę, ale nie sądzę by mu się to specjalnie udało. Po pierwsze dlatego, że w tej drużynie nie ma do tego odpowiednich zawodników, a po drugie jego ostatni zespół, czyli Cavs, pod jego wodzą przez trzy kolejne lata byli w piątce najgorszych drużyn pod względem efektywności defensywnej. Choć trzeba mu też oddać, że w tym czasie Cleveland również nie dysponowało dobrymi defensorami.
W ataku nie powinno być specjalnych problemów, ponieważ tutaj Scott ma duże pole manewru. Jest kim grać, choć nieco niepokojące jest to, że w czasie preseason Lakers oddają tak mało rzutów za trzy punkty i jest to pomysł samego Scotta. W pierwszych czterech przedsezonowych spotkaniach było to tylko 29 prób z gry. To zdecydowanie za mało, biorąc pod uwagę obowiązujące w tej chwili trendy i to, że z każdym rokiem zespoły oddają średnio tych rzutów coraz więcej. Lakers wydają się iść w drugą stronę. Nie tędy droga. To w trakcie sezonu musi się zmienić. Nie mówię, żeby Jeziorowcy rzucali non stop zza łuku, ale średnio 7 prób na mecz, w czasie gdy średnia ligowa w zeszłym sezonie wyniosła 21,5. To dosyć niepokojące i mam nadzieję, że trakcie sezonu regularnego to się zmieni.
Na co mogą liczyć Lakers
Skrajni optymiści, management drużyny, trener i sam Kobe Bryant powiedzą wam pewnie, o ile już tego gdzieś nie zrobili, że celem na ten sezon dla Lakers są play offy. Nie wierzcie im. Uwielbiam ten klub, kibicuję mu już od 1999 roku, ale Jeziorowcy nie mają jakichkolwiek szans, by na koniec rozgrywek znaleźć się w pierwszej ósemce na tym silnym Zachodzie.
Co więc powinno być ich celem na ten sezon? To, żeby Bryant zdobył 593 punkty, by awansować na 3 miejsce najlepiej punktujących zawodników w historii i wyprzedzić na tej liście Sami-Wiecie-Kogo.
To, by Julius Randle był spokojnie wprowadzany do ligi, miał dobry pierwszy sezon, dostawał spore minuty gry i uczył się NBA.
I wreszcie chyba najważniejsze. Żeby zająć jak najniższe miejsce w lidze i zachować swój wybór w drafcie, który jest chroniony tylko w top5 w 2015 roku. W 2016 i 2017 już tylko w top3, natomiast w 2018 jest już niezastrzeżony. To efekt pozyskania Steve’a Nasha w ramach sign-and-trade latem 2012 roku. Ten wysoki pick na pewno przydałby się Lakers w dalszej przebudowie, a może w ewentualnej wymianie, dzięki której latem za rok udałoby im się pozyskać jakiegoś All Stara.
Podsumowanie
Czego życzę sobie po tym sezonie w wykonaniu Lakers? Przede wszystkim, żeby Bryant był zdrowy, bo historia powrotów graczy po zerwaniu Achillesa w tym wieku nie nastraja zbyt optymistycznie. Żeby Randle dobrze wszedł do ligi i stał się solidnym zawodnikiem Jeziorowców na lata. Żeby zachowali swój pick w pierwszej rundzie draftu, oprócz tego, który pozyskali razem z Linem od Rocekts, co na pewno pomoże im w ich dalszej przebudowie. I żeby raz na jakiś czas zapewnili nam dobre, emocjonujące spotkanie, które poderwie nas o tej wczesnej, porannej porze, w czasie której obserwujemy zmagania najlepszej koszykarskiej ligi na świecie. 13-14 miejsce w Konferencji Zachodniej. To mój typ na ten sezon dla Los Angeles Lakers.
„Jeśli Jeziorowcom nie uda się zachować teraz tego wyboru, to później może być im o niego jeszcze trudniej, ponieważ jest on zastrzeżony jedynie w top3 w 2016 i 2017 roku i niezastrzeżony w 2018.”
To zdanie chyba nie ma sensu. Jeśli nie zachowają teraz wyboru tzn. że w przyszłych latach jest już zawsze Lakers. Jeśli zachowają wybór w tym roku, to wtedy możemy mówić, że „to później może być im o niego jeszcze trudniej, ponieważ jest on zastrzeżony jedynie w top3 w 2016 i 2017 roku i niezastrzeżony w 2018”
Racja. Teraz jak to przeanalizowałem raz jeszcze to zdanie rzeczywiście nie miało sensu. Już poprawione. Dzięki za czujność :)
zgadzam sie i chyba barzdiej 14 miejsce niż 13, przyjmując że najsłabsze zespoły to Utah, LAL i Wilki – to jednak Wilki maja wiecej do zaoferowania, choc to mlody zespoł
Lakers dokonali jednego z najbardziej niezrozumiałych ruchów podczas tego offseasonu. Kompletnie nie potrafię zrozumieć dlaczego ściągnięto Boozera, w sezonie, który z miejsca można uznać za stracony i zabierając tym samym minuty rozwijającemu się Randle’owi czy nawet Davisowi, który może zwyczajnie odpalić.
ja myślę Rafał , że w przypadku jakiegoś transferu podczas RS mogą zechcieć użyć Boozera w wymianie, jako dodatek. Wydaje się też, że chcieli kogoś bardziej doświadczonego obok Randle’a.
Niestety Boozer jest „nie do ruszenia” w tym roku ( amnestionowany- wylicytowany – musi doczłapać do końca kontraktu – CBA). Podzielam opinię Rafała. Tym bardziej, że Davis to bardzo ciekawy zawodnik (chyba jedyny obrońca w obecnych LAL), z dużym pechem, jeżeli chodzi o poprzednie drużyny.
Po co LAL Boozer, wie tylko Mitchell Kupchak i niemiecki rynek koszulek.
Po co LAL Lin, wie tylko Mitchell Kupchak i chiński rynek koszulek itd (tak wiem pick z HR):)
Sorry za Booza (nie sprawdziłem), ale Lin zejdzie po sezonie. Akurat tutaj pomagali Rockets i dostali pierwszorundowy pick.