Dziś w Nowym Jorku odbyło się spotkanie Boards of Governors właścicieli klubów NBA, a jego głównym tematem było głosowanie na temat zmian w loterii draftu, które miałby już nastąpić od przyszłego roku.
Do tej pory system naboru do ligi zakładał, że drużyna, która na koniec sezonu osiągnęła najgorszy bilans w lidze miała 25 proc. szans na wylosowanie nr 1 i nie mogła spaść w loterii niżej niż czwarta pozycja.
Biorąc jednak pod uwagę ostatni „problem”, którym jest tankowanie, władze ligi zamierzały wprowadzić zmiany w tej kwestii. Cel był dość prosty. Sprawić, by tzw. celowe przegrywanie, którego celem jest uzyskanie jak największej ilości piłeczek w loterii nie był tak opłacalne, jak w tym momencie.
Jak miałby wyglądać nowy rozkład szans na wylosowanie jedynki w drafcie. Doskonale pokazuje to tabela.
Jak doskonale widać system spłaszczył się dość mocno u góry/dołu tabeli, w zależności jak na to spojrzymy i wystarczy teraz zająć czwarte miejsce od końca, by mieć tyle samo szans na „jedynkę” co najgorsza drużyna ligi.
Od początku nie podobał mi się ten pomysł i uważam go za zwyczajnie głupi. Dlaczego? Bo władze ligi chyba nie do końca go przemyślały i chcą dokonać zmian tylko dla samego dokonania zmian. A głównym motorem napędowym była tu drużyna Philadelphii 76ers, która w tym momencie nie myśli wcale o wygrywaniu, a właśnie o tym, by przegrać jak najwięcej spotkań, co ma ostatecznie pozwolić im uzyskać jak najwyższy wybór w drafcie.
I co? Sixers naprawdę zrobili coś złego? Nie, bo grają według zasad, które działały wcześniej przez 21 kolejnych lat. Czy jest w tym coś złego, że Philly chce się odbudować poprzez draft? Nie. Skoro mogą sobie pomóc na wylosowanie „jedynki” to co w tym złego. Tak działają te reguły i nie powinno się zwyczajnie ich zmieniać w trakcie gry.
Wiele osób zarzuca Sixers, że rok temu zrobili wymianę, w której pozyskali kontuzjowanego zawodnika, tylko po to, żeby być słabszym. I co z tego? Ten kontuzjowany zawodnik, zanim doznał urazu był typowany do nr 1. Władze klubu po prostu podjęły decyzję o przebudowie i kiedy pojawiła się okazja na pozyskanie perspektywicznego gracza to z niej skorzystali dodatkowo otrzymując jeszcze wybór w drafcie w następnym roku. Świetny ruch.
Poza tym i tak nie byli aż tak słabi, bo mieli w składzie kilku dobrych zawodników. Pozbyli się ich w trakcie sezonu, bo zwyczajnie nie byli oni częścią ich planów na kolejne lata, a że przy tym dodatkowo się osłabili, żeby mieć większe szanse na nr 1 w drafcie, to tylko plus dla nich. Czy zrobili coś złego? Nie, postąpili zgodnie z obowiązującymi regułami. Poza tym i tak nie zajęli ostatniego miejsca w lidze, a jeszcze spadli w loterii, bo inny zespół miał więcej szczęścia i ich przeskoczył.
Zarzuca się też Sixers, że ci wybrali w tym roku w naborze kontuzjowanego zawodnika, żeby być słabszym. I co z tego? Gdyby nie ta kontuzja to Joel Embiid poszedłby pewnie z numerem pierwszym i wtedy nikt nic by Philly nie zarzucał, bo do nich trafiłby Jabrai Parker albo Andrew Wiggins. Dlatego, że Embiid był kontuzjowany to mieli go odpuścić? Nie. To gracz, który za kilka lat może być najlepszym z klasy 2014, ale może też okazać się kompletnym niewypałem. To ryzyko, które podjął GM Sam Hinkie i nie możemy go za to winić.
Kolejnym argumentem jest to, że Sixers nie podpisywali tego lata kontraktów z wolnymi agentami? To też źle? To lepiej wydawać kasę na graczy, którzy będą zabierać minuty i blokować rozwój twoich młodych zawodników? Wolę dawać im szansę na zbieranie doświadczenia i patrzeć na ich rozwój, niż mieć w składzie koszykarzy, którzy nie będą częścią przyszłości tej organizacji. A tak w ogóle kto z topowych wolnych agentów chciałby tam teraz pójść do tego młodego, nieopierzonego składu?
Ponadto, czy ktoś we władzach NBA, pomyślał co z zastrzeżonymi numerami w drafcie? Jeśli pick jest np. zastrzeżony w top 3, to poprzez takie spłaszczenie szans w naborze zespół, który ma ten wybór w swoim posiadaniu ma co prawda więcej szans na nr 1, ale też więcej, że wypadnie poza ten top3. I straci wtedy swój zastrzeżony wybór na korzyść innej drużyny, a którą dokonał wymiany.
Jeśli już władze ligi chcą to zrobić, to niech wprowadzają zmiany, ale nie od przyszłego sezonu, a kilka sezonów naprzód. Zresztą nawet wtedy i tak nie jestem za zmianami w loterii, bo ile razy w ciągu ostatnich 21 lat zespół z najgorszym bilansem wylosował nr 1. Trzy. Tylko trzy razy. Tak więc doskonale widać, że ostatnie miejsce w lidze wcale nie daje żadnych gwarancji wylosowania „jedynki”, a i przecież wtedy nie ma pewności, czy gracz na którego się postawiło nie okaże się bustem, np. Kwame Brown czy też Michael Olowokandi.
Do zmian w drafcie ostatecznie jednak nie dojdzie. Przynajmniej nie w najbliższym sezonie. By je wprowadzić potrzebnych było zgody 23 z 30 właścicieli, o czym poinformował Adrian Wojanorwski z Yahoo! Spots.
The NBA draft lottery reform has been voted down at Board of Governors meeting, league sources tell Yahoo Sports. System stays.
— Adrian Wojnarowski (@WojYahooNBA) październik 22, 2014
Nie udało się jednak zebrać takiej liczby, choć jeszcze przed kilkoma dniami głośno przeciwko zmianom wypowiadali się tylko Sixers. Dopiero na początku tygodnia do tego grona dołączyli Thunder, a GM Oklahomy Sam Pesti powiedział, że te spłaszczenie szans na „jedynkę” spowoduje, że przewaga zespołów z większych rynków nad tymi z mniejszych jeszcze się powiększy, pozwalając im uzyskać jeszcze lepszy dostęp na najbardziej utalentowanych młodych zawodników. Ostatecznie przeciwko zmianom opowiedziało się 13 klubów, co jest lekką niespodzianką, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze wczoraj wydawało się, że nowy projekt przejdzie.
Here were the 13 „No” votes, sources told Yahoo: PHX, PHL, OKC, NO, DET, MIA, MIL, San Antonio, Utah, Wash, ATL, CHA and Chicago.
— Adrian Wojnarowski (@WojYahooNBA) październik 22, 2014
Twenty-four hours ago, passage of draft lottery reform was considered a sure-thing. NBA was confident it had 23 teams. Then It fell apart.
— Adrian Wojnarowski (@WojYahooNBA) październik 22, 2014
This turned unbelievably fast. Some ownership sources literally 36 hours ago anticipated a 29-1 or 28-2 vote for reform.
— Zach Lowe (@ZachLowe_NBA) październik 22, 2014
To pewnie jednak nie koniec prób NBA przez zmianami w drafcie. Możemy być pewni, że przed nami jeszcze kolejne takie głosowanie i biorąc po uwagę, że władze ligi chcą skończyć z celowym przegrywanie do jakiejś większej lub mniejszej rewolucji wkrótce dojdzie. Oby nie.
Czyli znowu Cleveland wygrywa.
Obecny system staje sie zly, bo zespoly maja co raz lepszych analitykow i maja doskonale plany przyszlosciowe. W zwiazku z tym moze sie znowu zdarzyc ze kilka teamow na raz tankuje a jak wiadomo nikt tego nie bedzie chcial ogladac i spadnie prestiz ligi a co za tym idzie kasa. System wiec bedzie zmieniony, tylko pytanie czy nie na gorszy. Mi osobiscie nie podoba sie, ze tylko 3 zespoly sa losowane a reszta idzie jak leci. Powinny byc losowane wszystkie 14. A moze nawet 30? Z tym ze mistrz z procentem ok. 0.0001 ale zawsze bylby jakis dreszczyk emocji :-)
zmiany są potrzebne, ale nie wiem czy w takiej formie byłoby to dobre rozwiązanie. Może najwyższe szanse na nr 1 powinny mieć zespoły które miały najwięcej zwycięstw ale nie weszły do PO. Zdaję sobie sprawę, że zaraz ktoś powie czemu wzmacniać najlepsze z najgorszych zespołów. Przecież takie PHX i tak jest jak się okazało dość mocne i niewiele brakło im do awansu. Ale dzięki temu rozwiązaniu nawet te gorsze teamy miałby o co walczyć i wygrywać spotkania. Mniej meczów o pietruszkę. Oczywiście mogłoby dojść do sytuacji, gdzie zespół z 8 miejsca celowo przegrywa. Skoro na mistrza i tak szanse są minimalne to lepiej wrócić za rok będąc wzmocnionym jakimś wysokim nr. Czy jest to dobre rozwiązanie sam nie wiem. Ale pewnie ograniczyłoby możliwości manipulowania. A co dla mnie ważniejsze cwaniactwo(w stylu phl obecnie) by zostało mocno ograniczone. Kiedyś tak mała ilość zwycięstw to był wstyd – teraz powód do chwały bo mamy szansę na nr 1? Osobiście mnie to brzydzi.
Czy PHL łamie jakieś reguły tankując kolejny sezon? Oczywiście nie. Wykorzystuje po prostu lukę jaka jest w systemie. Jednak pojawia się pytanie co z wizerunkiem ligi gdzie podobno grają tylko najlepsi. A tymczasem w 76ers grają tacy, którzy prawdopodobnie w Eurolidze mieliby problemy, żeby być średnimi graczami.
Nie wiem czemu autor próbuje tłumaczyć GM philly. Gdzie tu jakaś moralność? O tym że zespoły tankują było wiadomo od dawna, ale oni robią to w tak bezczelny sposób, że gdybym był ich kibicem czułbym się urażony, że próbuje się ze mnie zrobić idiotę i wciska pod szyldem NBA drużynę, która miałaby problemy żeby wygrywać w D-league. Smutne jest to, że może im się to udać i np za rok wybierają jakiegoś strzelca na SG, ściągają Sarica z europy i mają pierwszą piątkę MCW- wysoki pick z draftu – Saric – Noel – Embid. Jeśli rozwiną się zgodnie z najdziejami to za dwa trzy lata będą mega silni.
Tylko czy o to chodzi w NBA. Where amazing happens?
Ja się z Dawidem częściowo nie zgadzam. Zawsze myślałem, że draft wspiera tankowanie, a najbardziej poszkodowane są drużyny z miejsc 8-14, które są za słabe na play-offy, za dobre na najsłabsze 5 miejsc. To nie jest normalne, że aby być lepszym i wyrwać się z okolic walki o 8 miejsce Bucks musieli zaliczyć totalne dno. Czyli idea dla małych rynków jest taka – musisz zaliczyć żałosny sezon, aby mieć szansę wypłynąć, bo FA nie chcą grać w Milwaukee, Charlotte czy Minneapolis nawet jak ich przepłacisz. Mają więc odpady trzeciej kategorii i jedyną opcją pozostaje draft. Zgadzam się z Dawidem w części, że akurat ta propozycja wydaje się niedopracowana. Może lepiej poczekać na nieco lepszą. Zmiana jednak jest potrzebna. Gdyby draft był bardziej płaski i wybierano np. 5 lub 6 numerów, a nie tylko 3, szansa dla drużyn z miejsc 8-14 wzrosłaby drastycznie. Co więcej znacznie bardziej wzrosłyby ceny 1 rundowych wyborów w wymianach. To też mogłoby grać na korzyść słabszych teamów. Dla mnie przykład 76ers jest żenujący na tyle, że jakieś zmiany powinny być wprowadzone.
Przypomnę tylko, że celem Bucks w poprzednim sezonie była walka o play offy. Jednak kontuzje na początku sezonu czołowych graczy, a także fakt, że skład nie należał do najlepszych zweryfikowały ich oczekiwania i dopiero w trakcie rozgrywek zdecydowano o przebudowie.
„Czyli idea dla małych rynków jest taka – musisz zaliczyć żałosny sezon, aby mieć szansę wypłynąć, bo FA nie chcą grać w Milwaukee, Charlotte czy Minneapolis nawet jak ich przepłacisz.” – no niestety taką mamy rzeczywistość w tej lidze.
Dla drużyn z mniejszych rynków draft to często jedyna droga, by osiągnąć coś więcej w NBA. Dlatego też część z nich podejmuje decyzje o tankowaniu, by wybrać w naborze zawodnika, który może stać się ich franchise playerem i stanowić o sile zespołu na lata.
Bucks nie chcieli tankować, ale po początku sezonu, kiedy byli 2-13 co w tej lidze idzie robić? Zerknij sobie na to kogo wtedy nie było. W zasadzie tylko Sandersa. Nie wyszedł im początek rozgrywek i to się zdarza nawet lepszym drużynom (koronny przykład to Nets). Nawet na Wschód bilans w granicy 50% to był dla nich maks i przy 2-13 było już pewne, że play-offów nie będzie. Mnie interesuje co się dzieje dalej. Odchodzi Butler, kolejni zawodnicy są kontuzjowani. Nikomu nie zależy. Nie wiem kiedy zapadła decyzja nad sprzedażą organizacji, ale faktycznie system nie zostawia wyboru. Bucks musieli wykorzystać sytuację, że 11 razy z rzędu dostali baty i decyzja o tankowaniu zapadła najprawdopodobniej już w ostatnich dniach listopada! Dla mnie to jest chore, że przy słabym starcie nikomu już nie opłaca się walczyć. Tacy Celtics zaczęli za dobrze (w połowie grudnia mięli 12-14) i potem mimo masakrycznego tankowania wylądowali dopiero z 6 numerem. Wniosek – system doprowadza do paradoksu, że aby walczyć z takimi 76ers o 1 miejsce w rozstawieniu, decyzję o tankowaniu trzeba będzie podejmować już nie w styczniu, czy lutym i już nawet nie w grudniu, ale PRZED SEZONEM. Czy o to nam chodzi? Dla mnie to jakaś straszna pomyłka. Nie mam pretensji do poszczególnych managmentów, bo oni wykorzystują jedynie obowiązujące reguły, które prowadzą prostą drogą do patologii.
Zawsze bylem głownie kibicem pilki noznej,aczkolwiek kosza, własciwie NBA lubialem poogladac od czasu do czasu nie zaglebiajac sie w to wszystko i z biegiem lat jak dowiedzialem sie jak funkcjonuje draft bylem przekonany ze to jakis zart,pomylka.
Idea kazdego sportu jest walka i dawanie z siebie wszystkiego,nawet bedac na straconej pozycji i chyba tylko w USA ktos mogl wymyslic cos tak durnego,aby premiowane było oddawanie meczu,w kazdym innym sporcie,za cos takiego można jeszcze otrzymac kare
Mysłe,że kazde rozwiazanie podawane juz w tym watku bylo by ardziej sprawiedliwe i z duchem sportu niz to oficjalne
To nie jest takie proste. Ta liga ma zupełnie inną specyfikę niż znana nam z Europy. Po pierwsze jest zamknięta, po drugie nie ma 2 i 3ciej ligi, czyli nie ma gdzie spaść, ani skąd awansować, do tego zwłaszcza teraz jest szalenie wrażliwa na wielkość rynku, w którym gra dany zespół. Bez takiego systemu co roku o mistrza biliby się Lakers, Chicago, Houston, Boston i NY. Mnie pomysł z draftem się podoba. Jest się czym emocjonować, nawet po sezonie lub gdy Twoja ekipa już odpadła.
Hm jeszcze kilka minut temu chciałem pisać o podejściu, które premiowało by teamy walczące o playoffy, starające się, miejsca 9-10. Im dłużej się nad tym zastanawiam, to dochodzę do wniosku, że przykładamy do draftu zbyt dużą wagę. Zwłaszcza do tego Picku nr. 1. Liga oczywiście napędza to wszystko, tworząc sobie dodatkowe widowisko pozwalające zainkasować kolejne pieniądze, ale spójrzmy na to, że istnieje przecież wielu graczy, przyszłych czy też już wybranych HallOfFame, którzy wybierani byli gdzieś w 2 rundach. Teamy poświęcają ogromne środki na wybór idealny, sam gracz jednak niewiele zmienia. Musi on tworzyć synergię z organizacją (nie tylko kolegami z parkietu, ale i całym zapleczem). Nie sztuką jest wrzucić diament w kompostownik, tyle, że wtedy nie zabłyśnie.