Często słyszę opinie ludzi nielubiących sportu, że kwoty jakie płaci się profesjonalnym koszykarzom są ogromne. Temat wraca jak bumerang przy okazji każdej informacji w ogólnopolskich mediach, o tym ile zarabiają sportowcy. Oczywiście zainteresowanie cyferkami na koncie sportowców wróciło, gdy Marcin Gortat podpisał nową umowę z Washington Wizards. Świat koszykarski poruszyła wiadomość o tym ile pieniędzy dostał Kobe Bryant. Jednak mało kto zdaje sobie sprawę jak to wszystko naprawdę funkcjonuje.
Skupmy się na koszykarzach. W końcu to portal o ukochanym baskecie. Zastanawiałeś się czytelniku kiedyś jak wygląda droga do NBA? Ile trzeba poświęcić, by znaleźć się w wąskim gronie tych, którzy występują w najlepszej lidze świata? Naszą planetę zamieszkuje ponad 7 miliardów ludzi. W samych Stanach Zjednoczonych mamy ponad miliard mieszkańców. W NBA grać może maksymalnie ok. pół tysiąca osób. Niewiele. Zważywszy na to jak wielka jest rywalizacja o to, by dostać szansę w jakimkolwiek klubie w National Basketball Association, trzeba naprawdę ogromnej ambicji, samodyscypliny i nie lada umiejętności. Nie jest tak, że wystarczy zacząć w młodym wieku uganiać się za piłką. Jeśli chcecie grać w najlepszej lidze świata, przeciwko najlepszym koszykarzom, sami musicie dążyć do perfekcji. I ta droga zaczyna się już, gdy jesteście bardzo młodzi.
Większość przyszłych zawodników zaczyna poważne treningi w wieku 10-12 lat. Już wtedy w ich umysłach panuje przekonanie, że jeśli chcą spełnić swe marzenia o grze w NBA, to muszą ciężko pracować już wtedy. Nie ma sytuacji, w której mogą odpuścić trening, bo wolą zostać w domu i pograć na konsoli czy komputerze. Gdy reszta dzieciaków idzie bawić się z rówieśnikami, młody adept koszykarskiego rzemiosła idzie na trening. Doskonałym przykładem tego jak wielka ambicja i etyka pracy potrzebna jest już w tak młodym wieku pokazuje przykład wielu graczy. Ostatnio w internecie można było obejrzeć ten film:
Widoczny na nim Julian Newman ma ledwie 12 lat, ale jedno jest pewne. Jeśli nie zaprzestanie pracy nad sobą, to już za jakieś 7-8 lat usłyszymy o nim w kontekście gry w NBA. I tak to wygląda u większości. Nie wystarczy sam talent. Na nim nie pociągniesz daleko. Bo dziś tak samo utalentowanych osób jak Ty są tysiące. Dlatego w bardzo młodym wieku trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: jaką drogą chcę podążać? Trzeba być pewnym tego, że chce się poświęcić swój wolny czas, kontakty towarzyskie i luzacki styl życia na cel marzenia, którym jest dojście do NBA. Każdy przez to przechodzi. I nie jest tak, że im zachodzi się wyżej, tym jest łatwiej. Wręcz przeciwnie. Jeśli wydaje się Wam, że znalezienie się w składzie ekipy z najlepszej ligi świata to szczyt marzeń, szybko z niego spadniecie. A właściwie to runiecie z prędkością światła. Wielokrotnie w wywiadach obecnych graczy usłyszycie zdanie: „Myślałem, że trenowałem ciężko. Dopiero będąc w NBA dowiedziałem się jak bardzo się myliłem.”. Bo gdy już dojdziecie do pewnego etapu to nie ma drogi odwrotu. Dopiero tak naprawdę wtedy zaczyna się prawdziwy rollercoster.
Wydawać mogłoby się, że przecież już tak wiele poświęciliście. Zamiast randek, zabawy, chodzenia na imprezy i leniuchowania ciągle ćwiczyliście i trenowaliście. Jesteście w NBA i jak to? Ma być ciężej? To nie jest liga dla słabych osób. Zarówno pod względem fizycznym, jak i przede wszystkim psychicznym. Aby to zrozumieć wystarczy spojrzeć na sylwetki graczy gdy przychodzą do NBA i jak rozwijają się w trakcie kariery. Bo gra w lidze to ciągłe rozwijanie się. Nawet jeśli wydaje Ci się, że mając te 210 cm wzrostu i wagę na poziomie 120 kg, będziesz dominować pod koszem to jesteś w błędzie. Sama waga na niewiele się zda. Twoje ciało musi mieć jak najlepszy procent tkanki tłuszczowej. Przewyższysz go to masz problem. Liczy się tkanka mięśniowa. Dlatego tak wielu graczy obecnie stara się odpowiednio dobrać swoją wagę do pozycji na której grają. Anthony Davis nabiera kilogramów, które zamienia w czystą masę mięśniową, by jeszcze lepiej dominować pod koszem. LeBron James i Carmelo Anthony schudli, by być ich motoryka była jeszcze lepsza.
Nie masz też możliwości, by sobie pozwolić na przerwę. Odpuścisz raz, to nie będzie dla Ciebie zlitowania. Tutaj warto przytoczyć przykład Maćka Lampe. O łodzianinie mówiono jak dużym potencjałem dysponuje. Jednak brak silnej psychiki, kompletne zagubienie się w nocnym życiu Nowego Jorku. To wszystko miało wpływ na to, że zamiast się rozwijać, od wielu lat gra w Europie. Nie ważne jaki masz talent. Jeśli nie poprzez go dobrą grą w każdym meczu i nie będziesz zapieprzać na treningach, wszystko to pryśnie równie szybko co bańka mydlana. A nie jesteś jedynym graczem na daną pozycję. Na Twoje potknięcie czeka kolega z zespołu. Jeśli tylko zauważy, że się obijasz, to jeszcze mocniej zacznie pracować, by zabrać Twoje minuty w meczu. Wiem, że zaraz podacie przykład Dennisa Rodmana, który przecież kochał imprezować, czy Charlesa Barkleya, którego równie wielką pasją co koszykówka jest jedzenie. Ale oni nie szli drogą na skróty. Obydwaj ciężko pracowali na każdym treningu i grali na maksimum umiejętności w każdym spotkaniu. Dzięki temu byli tak istotnymi graczami w swych drużynach.
Oprócz codziennej, niezwyklej ciężkiej pracy na treningach dochodzi też radzenie sobie ze stresem. Jesteś obserwowany z każdej strony. Nie tylko przez sztab szkoleniowy, ale i kibiców. Dziennikarze nie zostawią na Tobie suchej nitki jeśli zobaczą, że się nie starasz. Masz do rozegrania 82 mecze w sezonie zasadniczym, a potem Play-Offy. I nie myśl, że gdy nastanie urlop to możesz robić jedno wielkie nic. Odpoczynek musi być porządny, ale w głowie masz świadomość, że musisz dbać o siebie. Że jeśli wrócisz z nadwagą to będziesz musiał cholernie ciężko pracować, by wrócić do formy. Dlatego najlepsi z najlepszych zawsze dbają o siebie 24 godzinę na dobę. Zobaczcie Derricka Rose’a i Kobe Bryanta. Obydwaj stracili mnóstwo czasu z powodu kontuzji. Teraz wracają. Czy mają nadwagę? Czy są w kiepskiej formie fizycznej? Nie! Rose wygląda tak jakby grał przez ten cały czas. Bryant zdobywa punkty jak natchniony. Bo nawet gdy jesteś kontuzjowany to musisz wciąż nad sobą pracować. Twoje życie składa się z ogromnie ciężkiej pracy nad sobą. Wszystko po to, by wiedzieć, że zasługuje się na wysoki kontrakt.
Oczywiście, jeśli jesteś minimalistą to możesz sobie pomyśleć: jeden sezon wart te 1,5 – 2 mln dolarów to nie byle co. Owszem. Ale jeśli będziesz zapieprzać, to możesz zarabiać znacznie więcej. Nie licz, że będziesz kolejnym LeBronem, który dostał prawie stumilionowy kontrakt zanim jeszcze wszedł na parkiet NBA. Poza tym James już w szkole średniej pokazywał, że wart jest każdych pieniędzy. I potem udowadniał to z każdym sezonem. Droga jaką musisz przejść jest wyboista, pełna pokus i łatwo z niej zboczyć. 3/4 zawodników, którzy kończą karierę zostają bankrutami. Bo nie umieją sobie poradzić odpowiednio w życiu. To kolejna ciężka sprawa. Bo zarabiając miliony łatwo się poczuć królem świata. Stać Cię na wszystko i możesz żyć jak król. Ale co potem? Jeśli źle zarządzasz swoimi finansami, otaczasz się nieodpowiednimi ludźmi, to stracić wszystko możesz w bardzo szybkim czasie. Antoine Walker czy Allan Iverson są tego świetnymi przykładami.
Jak więc wygląda Twoje życie? Treningi, podróże, mecze. Treningi, po których możesz potrzebować podania tlenu. Po których będziesz wymiotować i życzyć głęboko w sercu sobie tego, by Cię ktoś dobił. W domu będziesz gościem, bo czeka Cię wiele podróży. W tygodniu będziesz grać po 3-4 mecze. Więcej czasu poświęcisz na przemieszczanie się pomiędzy kolejnymi miastami. Samolot będzie Twoim domem. Będziesz musiał nauczyć się jak sobie radzić z ogromnym stresem. Regenerować swe ciało w bardzo krótkim czasie. I niejednokrotnie będziesz chciał to wszystko zostawić. Chcesz być wśród najlepszych? Musisz poświęcić się temu całkowicie. Inaczej przepadniesz. A Twoja kariera nie będzie trwać wiecznie. Przy dobrych wiatrach pograsz około dwunastu sezonów. Jeśli oczywiście dopisze Ci zdrowie, które przy profesjonalnym uprawianiu sportu wystawione jest na przeogromne obciążenia. Będziesz czuć ogromny ból. Twoje ciało będzie starzeć się szybciej jeśli po końcu kariery je zaniedbasz.
Dla tych 12 lat gry poświęcasz połowę swego życia. Zaczynasz treningi w wieku 8-10 lat. Karierę kończysz gdy masz 38-40 jeśli sprzyja Ci szczęście. Stawiasz na jedną rzecz. Od rana do wieczora musisz być skupiony. Podporządkować temu absolutnie wszystko. Będą na Ciebie czekać różni ludzie, którzy z miłą chęcią dobiorą się do Twojej sławy i kasy. Nie będziesz mógł ufać wszystkim, których spotkasz. Paparazzi będą Cię fotografować gdzie tylko popadnie. Więc czy gracze NBA rzeczywiście zarabiają zbyt dużo?
Odpowiedź jest prosta. Oczywiście, że nie. Jeśli myślicie, że powinni dostawać mniej to spójrzcie też na to od strony czystego marketingu. Wiemy już, że za sprzedaż praw telewizyjnych NBA dostanie 2,4 mld za każdy z sezonów przez najbliższe 10 lat. Kluby zarabiają ogromne pieniądze na sprzedaży biletów i pamiątek. Bo gracze NBA to również w pewien sposób towar na sprzedaż. Dziwicie się, że Kobe dostał tyle kasy? Pomyślcie ile na nim przez te wszystkie lata zarobili Lakers. Każdy kij ma dwa końce. I uwierzcie mi, że kluby jak i cała liga wcale źle na tym nie wychodzą. No i przede wszystkim jedna sprawa. Gracze NBA to najlepsi w swym fachu. Jeśli byłbyś najlepszym księgowym, który zapewniałby swojej firmie tak wielkie przychody jak koszykarze swym klubom, to na pewno zarabiałbyś ogromne pieniądze.
Sprawa jest prosta. Zarabiają tyle, bo są najlepsi w tym co robią, generują ogromne przychody i zapewniają niesamowite emocje. Kibice chcą płacić za oglądanie ich. Bo sport daje nam emocje. Sprawia, że chcemy przeżywać każdy mecz minuta po minucie. Jest popyt i jest podaż. Proste prawda? A jeśli tak gryzie Was, że koszykarze NBA tyle zarabiają to spróbujcie jeden miesiąc żyć tak jak oni. Jeśli wytrzymacie choć jeden trening na takich obciążeniach to będzie cud. Dlatego zanim zaczniecie narzekać i wylewać żółć, że Gortat ma ogromną kasę od Wizards, że Kobe jest stary i nie zasłużył, to po prostu raz jeszcze dokładnie przeczytajcie to co pisałem.
Zapraszam na swój fanpage na FB: NBA wg Kubosława
Miliard ludzi w USA? Chyba miałeś na myśli dwa kontynenty amerykańskie?:)
To oczywiście mały chochlik w tak pracochłonnym materiale.
Chyba mu się stany z Chinami pomyliły ale to taki mały szczegół ;)
Allen Iverson grał świetnie i utrzymał się w lidze długo mimo jego maksymy „”How the hell can I make my teammates better by practicing?!”, więc on raczej aż tak ciężko nie trenował ;). Fakt, że pogubił się po zakończeniu kariery jest faktem z tego, że niektórym zawodnikom trochę odbija od nadmiaru gotówki to inny temat. Zresztą pozasportowych przygód zawodników NBA jest masa od tych śmiesznych po te tragiczne.
„Czy gracze NBA zasługują na tak duże pieniądze?”
Każdy zasluguje na tyle, ile ktoś jest w stanie mu zaplacić.
Jako zawodnicy NBA oczywiście zaslugują na taką forsę ale wszyscy wiemy dlaczego mogą tyle zarabiać. Liczy się oglądalność i to ile na niej można zarobić. Piłkarze czy futboliści zarabiają podobnie właśnie dzięki popularności swojej dyscypliny(choć NFL głównie w USA) a nie tylko dlatego,
że ciężko trenują. Przecież siatkarze czy pływacy to też nie są jakimiś ogórkami z ulicy, tylko ludźmi utalentowanymi(choć nie to jest wyznacznikiem) i ciężko pracującymi nad sobą i swoimi umiejętnościami.
I dochodzimy na czym, to wszystko polega chodzi mi o sport. Dzięki nam, oglądającym ich zmagania
(oczywiście z wielką przyjemnością) mogą sobie żyć na takim poziomie jakim żyją.
Ale bez tego wszystkiego tzn. wielkiego show, TV, nie było by wielkich pieniędzy z reklam czy sponsorów i zostało by tylko granie dla samego siebie i „normalna” praca.
„Bo zarabiając miliony łatwo się poczuć królem świata.”
Nie wiem czy jest to powód dla którego mieli by zarabiać jeszcze więcej.
Czy zajmowanie się swoimi finansami z głową, to taka wielka umiejętność? Jak ktoś jest głupi i wszystko przebaluje to jest tam jakimś „nadczłowiekiem” i naprawdę zasługuje na grube mln?
Tak wiem nie to jest głównym zamysłem tego artykułu ale nie mogę tego przemilczeć, bo sam chciałbym mieć takie problemy jaki sobie dzisiaj samochód kupić czy za ile kupić alkoholu.
Z tymi paparazzi to też lekka przesada, bo wiedzieli na co się piszą. Mogli przecież grać gdzieś na drugim końcu świata bez żadnego zbędnego rozgłosu.
Podsumowując jako koszykarze Najlepszej Koszykarskiej Ligi świata zasługują na ten hajs, bo ich pracodawcy się nieźle na nich obławiają(wszyscy sportowcy z najlepszych lig) ale jako ludzie zdecydowanie nie zasługują. Bo gdzie tu porównywać facet biegającego z piłką do strażaka ratującego dziecko z płonącego budynku lub lekarza przeszczepiającego serce.
Tragikomizmem z okazji tego felietonu zalatuje news o tym,że Nash opuści sezon.Powodem jest kontuzja pleców,a jeśli konkretnie przez te walizy to jego kontrakt staje się jednym z najgorszych błędów w historii tego sportu.Zresztą nawet gdyby kontuzja miała inne podłoże..
Dla mnie oczywistym jest że koszykarze zarabiają zbyt dużo. Ich pensje są tak wysokie tylko dlatego że rynek je tak wywindował. Jest mnóstwo dyscyplin gdzie zawodnicy pracują równie ciężko albo nawet ciężej, a zarabiają mniej tylko dlatego że nie budzą porównywalnego zainteresowania. Niech obecni zawodnicy podziękują specjalistom od marketingu z lat 80/90 ub. wieku, bo to wtedy NBA na naszych oczach stawała się ekskluzywnym produktem o zasięgu globalnym. Niech podziękują Jordanowi bo do dzisiaj większość osób na naszej planecie słysząc to nazwisko myśli sobie Jordan = NBA, to ta liga nadludzi where amazing happens :-) Nic dziwnego że telewizje, kibice czy sponsorzy płacą duże pieniądze żeby mieć dostęp do tak pięknie opakowanego towaru z jeszcze piękniejszymi tradycjami. Ale to jest temat rzeka, bo to samo można powiedzieć o futbolu i innych dyscyplinach gdzie gracze zarabiają przez tydzień tyle ile zwykły szarak przez kilka lat. Nikt mi nie wmówi że to jest normalne. Nienawidzę skrajności dlatego tak uważam.
Elwood wg ciebie to własciciele powinni zarabiać wiecej? no jasne wszyscy ci miliarderzy niech robia większe kokosy a muzina niech biega i skacze za 5% dochodów ligi.
Skoro TV płaca ,skoro kibice kupuja karnety za grube $ ,to zawodnicy maja dostawać swoja dole jaka by ona nie była, pytanie jest czy koszykarze z ławy czyli ten12-15 w teamie którzy graja za minimum czyli niecały milion – podatek – prowizja dla agenta czyli zostaje poł bańki , czy oni nie powinni dostawać jednak więcej kosztem Carmelo LBJ-a czy innego Kobasa który za granie i tak ma na waciki ,a kosi szmal z reklam.
Przyznaję że trochę nieprecyzyjnie się wypowiedziałem. Chodzi mi o to, że generalnie zbyt duże pieniądze są wpompowane w produkt o nazwie NBA. Wysokość wynagrodzeń zawodników jest tego wypadkową. Np. telewizja zamiast 2,4 mld mogłaby dawać np. 0,5 mld za sezon. Przecież to też są olbrzymie kwoty na które pozwolić sobie może tylko kilka dyscyplin sportowych na świecie. Oczywiście przychody właścicieli, pracowników i zawodników byłyby wtedy proporcjonalnie mniejsze ale największe gwiazdy wciąż zarabiałyby olbrzymie pieniądze pozwalające na wystawne życie i tak naprawdę nikt nie mógłby mieć pretensji bo wszystko weryfikowałby rynek. Rzecz jasna sytuacja przeze mnie opisana jest czysto hipotetyczna, nikt nie będzie się cofał wstecz i o ile nie przydarzy się jakiś nieoczekiwany kryzys to nakłady na ligę będą tylko rosły. Dla mnie jest to sytuacja o tyle patologiczna że byle grajki zarabiają teraz o wiele więcej niż megagwiazdy z dawnych lat i to nawet po uwzględnieniu inflacji ;-) Tak jak wspomniałem liga jest teraz pięknie opakowanym towarem ale ten proces trwał kilka dekad i obecni zawodnicy mogą mówić o wielkim szczęściu że trafili tu właśnie teraz, a nie gdy NBA nie była jeszcze tak prężnie marketingowo działającym tworem.
Księgowy nie zapewnia przychodów firmie.
głupia sprawa. Najpierw napisałeś o kontekście 60baniek Gortata a następnie o nauce gry od małego.
Co do ciężkiej pracy to w prawie każdym sporcie tak jest a mimo wszystko nie zarabia sie takich pieniędzy.
Na szczęście w ostatnich zdaniach nawiązałeś do wartości medialnej. Bo prawda jest taka że liczy się przede wszystkim ilość fanów danej dyscypliny. To od ich liczby zaczyna się liczyć przychody danej dyscypliny a od tych dochodów płacę dla zawodników.
Także większość art jest niestety o rzeczy mało wpływającej na ilość pieniędzy w kontrakcie zawodnika.
Okropne pierdolamento. Jak już ktoś napisał, najpierw o 60 bańkach Gortata, a potem o ciężkiej pracy od dziecka. Potencjał na artykuł fajny ale niestety panie redaktorze skopałeś to.
Raczej bym się zgodził z krytycznymi komentarzami niż z twierdzeniem autora. Rzeczywiście jest trochę niekonsekwencji w wywodzie w artykule, za długo by o tym pisać.
Jedna kwestia ważna: pada stwierdzenie, że każdy kij ma dwa końce. Tekst pokazuje tylko jeden jego koniec. Może tekst numer 2 byłby o tym drugim końcu kija? Podpowiedzi są w komentarzach. Pozdrawiam.
Jak oni duża zarabiają to co dopiero zawodnicy z MLB tam to jest masakra
Czesc właśnie dodalem http://www.enbiej.pl do swoich ulubionych, strona ciekawa, ale musze ci powiedzieć, że jest slabo widoczna w wyszukiwarkach. Zasługuje na lepsze pozycje w google. Jest coś co ci się napewno przyda, poszukaj sobie w google – niezbędnik dla każdego webmastera – dzieki temu wypozycjonujesz swoj blog w google, a oprocz tego Jest tam opisany bardzo ciekawy sposób na zarabianie w sieci