Do inauguracyjnego spotkania 69 sezonu NBA doszło w AT&T Center gdzie miejscowi San Antonio Spurs mierzyli się z Dallas Mavericks. Spotkanie było idealnym preludium do całego sezonu NBA, który zeszłej nocy się rozpoczął. Nerwowość, emocje oraz inteligentna gra obu zespołów dały powody do zadowolenia z tego meczu.
W spotkaniu nie wystąpili MVP zeszłorocznych finałów Kawhi Leonard i Thiago Splitter. Ich miejsce zajęli Matt Bonner, Marco Bellineli oraz broda Grega Popovicha. Spotkanie rozpoczęło się od kilku nerwowych, niecelnych rzutów obu zespołów. Po dwóch minutach pierwsze punkty zdobyli Danny Green oraz Monta Ellis. Następnie znamienne słowa wypowiedzieli komentatorzy; „welcome to Dallas” po wsadzie Chandlera Parsonsa powitały go oficjalnie w Mavericks. Oglądanie gry obu zespołów sprawiało naprawdę ogromną przyjemność. Kolejne extra-passy graczy Spurs były kolejnymi kawałeczkami dobrego ciasta. Świetnie wypracowaną trójkę z prawego rogu trafił Tony Parker i wyprowadził Spurs na prowadzenie 7 do 6. Grę Spurs prowadził rezerwowy Manu Ginobili, który już w pierwszej połowie rozrzucił 3 piłki do kolegów. Wizja gry Manu jest ciągle imponująca. Kolejne zbiórki na swoim koncie notował Tyson Chandler. Widać było ogromną energię mistrza NBA z sezonu 2011, lecz brak mu jeszcze ogrania, dokładności i cierpliwości w akcjach ofensywnych. Kilka pudeł zaliczył Ellis, a pierwszą kwartę zakończył Nowitzki na sekundę przed jej końcem.
Po kilku minutach drugiej kwarty 5 punktów z rzędu w tym po świetnej akcji 2+1 zanotował Jae Crowder. Drugi unit wpuszczony przez Ricka Carlislie bardzo dobrze spisywał się na boisku. Grali twardo w obronie. Dwie trójki z rzędu trafili Mavs, a konkretnie JameerNelson i Richard Jefferson i prowadzili 37:32. Kolejne piłki po nietrafionych rzutach trafiały na zmianę do Chandlera oraz Tima Duncana. Końcówka kwarty należała w końcu do Ellisa, który zdobył w niej 8 punktów trafiając m.in. za 3 punkty oraz floaterem. Kwarta zakończyła się trzema nerwowymi akcjami, z których żadna nie znalazła drogi do kosza.
Druga połowa rozpoczęła się od punktów Ellisa, następnie skuteczną akcję 2+1 zagrał Parker, po których akcję Mavs kapitalnym alley-oopem zakończył Chandler. Dwie kapitalne akcje, w których kolejne penetracje graczy Spurs kończyły się oddaniem na obwód i celnymi trójkami poirytowały graczy Mavericks. Technika załapał Chandler, dla którego był to 4 faul i musiał usiąść na ławce. Faul w ataku na Duncanie zanotował Nowitzki. Dodatkowo po ukazaniu nadmiernych emocji sędziowie poczęstowali go kolejnym dla Mavs faulem technicznym. Punkty z pod kosza oraz rzut hakiem Duncana wyprowadziły Spurs na minimalne prowadzenie. W końcu sprawę w swoje ręce wziął Dirk i rzucił szybkie 4 punkty po rzutach osobistych i rzucie z okolic linii osobistych z przed twarzy Greena. Cała trzecia kwarta to kwintesencja gry Spurs z ostatnich finałów. Kreowanie pozycji rzutowych partnerom, inteligencja i celne trójki robiły swoje. Analogiczną akcję jak na początku pierwszej kwarty z prawego rogu rzutem za 3 punkty zakończył Parker. Po kilkudziesięciu sekundach na kilka chwil przed końcem akcji po penetracji oddał piłkę do Ginobiliego, który rzutem równo z syreną z 8 metrów zdobył kolejne 3 punkty. Grę Mavericks ciągnął w miarę skuteczny Ellis. Kwartę rzutem na 3 sekundy przed końcem zakończył Argentyńczyk, nie robiąc sobie nic z obrony Crowdera.
Czwarta kwarta rozpoczęła się ponownie od pokazu siły Manu. Argentyńczyk trafił trudną trójkę z przed nosa Chandlera. Nerwowa gra Mavs była wodą na młyn dla Spurs, którzy trafili kolejną trójkę (Boris Diaw). Na boisku pojawił się Nowitzki i trafił od razu swój rzut z odchylenia oraz 2 osobiste dając Mavs chwilę wytchnienia i tylko 5 punktów straty. Trójką po asyście Diawa trafił po akcji C&S Bellineli. Czwarty faul złapał Nowitzki, 2 punkty hakiem zdobył TD, a pierwszą celną trójkę zapisał na swoim koncie Harris. Kolejne punkty Duncana na Chandlerze dały Spurs 5 punktów przewagi. Nastały nerwowe minuty, kolejne nietrafione rzuty obydwóch zespołów, straty zatrzymały na chwilę wynik, aż do momentu rzutu zza łuku Greena i prowadzenia Spurs 96:89. Swoje rzuty trafili Chandler, Nowitzki i 2 osobiste trafił Ellis i mieliśmy remis. Akcję wybronili Mavs, z półdystansu trafił Dirk na co trójką odpowiedział Parker. Spurs prowadzili punktem i była minuta do końca. Nerwową akcję przeprowadzili Mavs i piłkę dostali Spurs. Akcję nieskutecznie zakończył Manu i Mavericks mieli 24 sekundy na swoją akcję. Akcja przechodziła przez kilku graczy, którzy mogli ją zakończyć. Zarówno Nowitzki jak i Harris mogli zakończyć akcję rzutem, ten ostatni zdecydował się na oddanie piłki do Parsonsa, który niecelną trójką zaprzepaścił nadzieję Mavericks.
Spurs 101:100 Mavericks (24:26, 21:27, 31:20, 25:27)
Starterzy:
Spurs: Parker, Green, Bellineli, Duncan, Bonner
Mavericks: Nelson, Ellis, Parsons, Nowitzki, Chandler
Najlepsi zawodnicy:
Spurs: Ginobili 20 pkt, Parker 23 pkt, Duncan 14 pkt, 13 zb
Mavericks: Nowitzki 18 pkt, Ellis 26 pkt, Chandler 8 pkt, 10 zb
Parker już ratuje… no cóż. Gratulacje mistrzowie.
Mam wrażenie, że do momentu dwóch fauli technicznych sędziowie baaaaardzo pobłażali Spurs. W końcu gdy Chandler i Dirk im coś mocnego wygarnął zaczęli zauważać przewinienia gospodarzy. Akurat nie uważam, że Chandler nie faulował. On gra na takim kontakcie, że większość jego zagrań jest na pograniczu faulu. Można gwizdnąć, albo nie. Natomiast Dirka non stop ktoś trzymał tak, że musiał się wyrywać, aby w ogóle walczyć o pozycję w low czy high post. Dlatego się w końcu wk… i wygarnął co o tym myśli. Od tego momentu jakoś dziwnie zaczął się dostawać na linię. Czasem takie coś działa na sędziów jak kubeł zimnej wody. Dzięki temu mieliśmy bardzo fajną, uczciwą, a przy tym wyrównaną końcówkę, bo przez trzy kwarty stronniczość była ewidentna.
Ogólnie Suprs uratowała niesamowita skuteczność za trzy Parkera, a ostatnie dwie akcje Mavs rozegrali bardzo przeciętnie. Spodziewałem się, że będą grać na Dirka, bo w 4 kwarcie był w gazie, albo przynajmniej jakąś izolację na Ellisa, po której zawsze jest jakieś 45% trafień. Tymczasem postawili na Parsonsa, który cały mecz grał słabo w ataku (w obronie mi się podobał).
No i zdecydowanie bardziej mi się podobali Mavs z Harrisem niż z Nelsonem, ale to może być tylko wrażenie, bo w +/- Nelson był lepszy.
Ciekawy początek sezonu.
Parsons zagrał słabo ale zakładam że jeszcze się ogra. Ogólnie Mavs maja fajna ekipę i powinni być groźni dla każdego.
Spurs tradycyjnie pokazują że skład mają szeroki i nawet bez MVP finałów dają radę. Chciałbym zobaczyć więcej gry Baynes’a na centrze, ciekawy jestem jego osiągów gdyby dostawał około 30 minut w meczu. Diaw chyba w wakacje trochę kg złapał a w jego przypadku mam wrażenie że byłoby lepiej gdyby jednak kilka zrzucił. Co dziwi, to rotacja Popa w tym meczu, tylko 9 zawodników.
Rotacja tylko 9 zawodników trzeba dodać do tego 3 zawodników nieobecnych i byłoby 12;) a ta 3 co ichw roosterze zastępowała to nie są jacyś wybitni gracze;) no może w przyszłości Anderson ale na razie jest zielony:D
Tercet Spurs pokazał latka lecą, ale my starzejemy się wolniej.Pop mając do dyspozycji Leonarda,Millsa,Splittera mógłby skończyć emocje wcześniej.W Dallas podobała mi się gra pary Ellis,Nowitzki szukają się na boisku na plus Harris, który myśle będzie walczył o s5. Parsons nie wyszedł mu mecz ,ale pierwsze koty z płoty.
Bardzo dobry, zacięty mecz, Big3 wciąż jest wielkie i odnoszę wrażenie, że jeśli będą tylko chcieli to Timmy może mieć więcej pierścieni niż MJ. Do tego Dirk wciąż jest Wunder Dirkiem. Weterani wciąż pokazują młodym, że jakby szybko nie biegali i jak wysoko nie skakali to żeby być na topie potrzeba czegoś więcej. A najlepsze w tym wszystkim, że to dopiero początek…