Czwarty dzień NBA. Kilka większych lub mniejszych niespodzianek i świetny mecz w Chicago będący prawdopodobnie zapowiedzią Finałów Konferencji Wschodniej. Tytułowy bohater jako pierwszy zawodnik w tym sezonie rzucił 40 punktów. Dobra, lecimy z tematem.
MEMPHIS GRIZZLIES 97:89 INDIANA PACERS
– Grizzlies dopiero po raz trzeci w swojej historii zaczęli sezon od dwóch zwycięstw. Co ciekawe, wcześniej udało im się to w pierwszym i ostatnim sezonie w Vancouver (1995/96 i 2000/01). Już dziś grają w Charlotte i jeśli wygrają – pierwszy raz będą mieli 3-0.
– W Indianie Niedźwiedzie przegrały drugą kwartę 22:34, by w kolejnej zwyciężyć 33:14. To się nazywa odpowiedź. Zach Randolph rzucił wtedy połowę ze swoich 22 punktów, prawie tyle samo co cała drużyna Indiany. Miał także 13 zbiórek. Marc Gasol dodał 20 punktów i 6 zbiórek. W drugim meczu z rzędu obaj panowie mieli min. po 20 punktów na koncie. Taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy. To nie jedyny historyczny wyczyn związany z Randolphem – stał się on pierwszym graczem Grizzlies, który zaczął sezon od dwóch występów na poziomie 20/10.
– Dla Indiany najwięcej punktów zdobył Chris Copeland (16 pkt, 5-14 FG). Donald Sloan w pierwszym meczu miał 16/10/6, dziś zanotował 12 punktów, 5 zbiórek i 7 asyst. Halo, fantasy?
– To siódmy kolejny mecz Indiana-Memphis, w którym żadna z drużyn nie wyszła ze 100 punktów. W trakcie tej serii tylko raz zdarzyło się, by obie ekipy przekroczyły próg 90 punktów. Takie to są zespoły.
CLEVELAND CAVALIERS 114:108 CHICAGO BULLS OT
– Mecz dwóch najlepszych drużyn Konferencji Wschodniej z pewnością nie zawiódł. Come-back za come-back – Cavaliers przez większość meczu prowadzili, ale to Bulls mieli 5 punktów przewagi na 47 sekund do końca czwartek kwarty i wydawało się, że Cavs znów przegrają. Nic z tego. Jakimś cudem (2+1 Irvinga) doprowadzili do dogrywki, a tam LeBron James zadbał o resztę. Tak w ogóle to dobrze, że Cleveland i Chicago grają w jednej dywizji. Wiedzieliście, że ostatni Finał Wschodu z udziałem dwóch drużyn z tej samej dywizji miał miejsce w 2007 roku? Wtedy Cavaliers wygrali w sześciu meczach z Pistons.
– James zdobył 36 punktów (najwięcej przeciwko Bulls od 2008 roku), miał też 8 zbiórek, 4 asysty i 4 przechwyty. Można powiedzieć, że rozpoczął sezon w dobrym stylu, a w poprzednim meczu z Knicks ochrona nie wyłapała kibica biegającego po parkiecie w jego koszulce. A tak poważnie – przeciwko Nowemu Jorkowi LeBron wjeżdżał pod kosz tylko 4 razy (8 pkt), a dziś podjął aż 18 takich prób na 16 punktów. Cavaliers potrzebowali jego agresywnej gry do kosza, wszak po przerwie trafili tylko 2 z 20 rzutów spoza pomalowanego (0-8 3pt). Sam LeBron też nie uniknął tego „wirusa” nieskuteczności, w czwartej kwarcie i dogrywce trafił tylko 3 z 11 rzutów. Na szczęście dla gości dwa celne rzuty zostawił sobie na początek dogrywki, w której zdobył aż 8 pierwszych punktów dla Cavs.
– Kyrie Irving zdobył 23 punkty (6-17 FG, 10-10 FT), Kevin Love zanotował 16 punktów i 16 zbiórek (5-17 FG, pierwszy gracz Cavs z min. 13 zbiórkami w dwóch pierwszych meczach od 1986 roku i Brada Daugherty’ego), natomiast Tristan Thompson dokonał czegoś zdecydowanie niezwykłego – miał 16 punktów i 13 zbiórek, w tym 12 na atakowanej tablicy. Wyrównał tym samym rekord klubu w liczbie ofensywnych zbiórek i dzieli go teraz wraz z Michaelem Cagem (1996), Zydrunasem Ilgauskasem (2005, 2006) i Andersonem Varejao (2012). Tak dużo zbiórek w ataku to jedno, ale fakt, że Thompson miał przy tym tylko jedną zbiórkę w obronie, jest jeszcze bardziej wyjątkowy. W historii NBA tylko dwóch graczy notowało min. 12 zebranych piłek w ataku przy nie więcej niż jednej w obronie – Popeye Jones (1994) i Zydrunas Ilgauskas (2005). NBA liczy zbiórki w ataku od 1973 roku.
– Trzej rozgrywający Bulls zdobyli dziś łącznie 51 punktów. Po 20 mieli Derrick Rose (kontuzja kostki, 25 minut) i Kirk Hinrich (7-11 FG i trzy wielkie rzuty w czwartej kwarcie, z rzędu!), a 11 dołożył Aaron Brooks. Mike Dunleavy niepozornie prawie zaliczył triple-double (14 pkt, 9 zb, 8 ast), Pau Gasol także coś kombinował w tym kierunku (15 pkt, 9 zb, 6 blk), choć Bulls bardziej przydałaby się jego skuteczność (6-18 FG). Sześć bloków to jego najlepszy wynik od 2009 roku.
PHILADELPHIA 6-76ERS 81:93 MILWAUKEE BUCKS
– Sixers nie zdobyli ani jednego punktu w ciągu ostatnich 8 minut i 21 sekund tego meczu. Tak tylko mówię, jakby ktoś miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości.. To kolejny sezon, w którym Philly pomoże swoim rywalom w poprawieniu wielu rekordów – Bucks po raz pierwszy w swojej historii zatrzymali rywala (tak to nazwijmy) w czwartej kwarcie na tylko 7 punktach. Dla Szóstek jest to najgorszy wynik w ostatniej odsłonie, siedem punktów (szczęśliwa liczba, ale bez przesady) rzucili także w 2012 roku w meczu z Raptors.
– Najlepszym strzelcem 76ers był Hollis Thompson, który zdobył 15 punktów. Nerlens Noel zaliczył pierwsze double-double w swojej dwumeczowej karierze (14 pkt, 10 zb, 7-11 FG). Mam nadzieję, że Philadelphia wyciągnie wobec nich odpowiednie konsekwencje. Tony Wroten miał 14 punktów (4-11 FG, 6-11 FT), 6 asyst i 8 strat (rekord kariery).
– Jabari Parker zdobył 11 punktów i 10 zbiórek. Larry Sanders miał 8 punktów (4-12 FG), 15 zbiórek i 4 bloki, a Brandon Knight zanotował 13 punktów (2-8 FG), 7 zbiórek i 8 asyst. Najlepiej spisał się OJ Mayo, u którego kroi się kolejny dobry start sezonu (w pierwszym meczu 17 pkt, 6-10 FG). Poprzedni rozpoczął od pięciokrotnego przekroczenia progu 20 punktów w 9 pierwszych meczach, ale nawet nie to miałem na myśli – pamiętacie może początek sezonu 2012/13, gdy Mayo – jeszcze jako gracz Dallas – w 13 pierwszych meczach notował średnio 22.2 punktów i aż 56,8% skuteczności z dystansu? Dziś OJ miał 25 punktów przy 8-13 z gry i 5-7 za trzy w 28 minut. W całym poprzednim sezonie próg 25 oczek przekroczył tylko cztery razy.
SAN ANTONIO SPURS 89:94 PHOENIX SUNS
– Suns są pierwszą drużyną, która pokonała w tym sezonie obrońców tytułu, wobec tego to do nich należy teraz pas mistrzowski. Coś takiego robiłem już w poprzednim sezonie, ale teraz zdecydowałem się na włączenie tego punktu na stałe jako kolejnej z tych różnych, dziwnych rzeczy na końcu każdego wydania (mam nadzieję, że będzie tego jeszcze więcej, macie jakieś pomysły?).
– To był bardzo słaby mecz Spurs, tylko 41% skuteczności z gry i 8-25 za trzy, z wyjątkiem Tony’ego Parkera (19 pkt, 6 ast) i Tima Duncana (16 pkt, 9 zb) nie wyglądało to najlepiej, MVP Finałów Kawhi Leonard zarzucił 6 punktów i 8 zbiórek (0-5 FG, ale za to +13 w 23 minuty), Danny Green trafił tylko raz (oczywiście za trzy), czego i tak zazdrości mu Manu Ginobili (0-5 FG). Spurs stracili 15-punktową przewagę, nie potrafiąc poradzić sobie z ustawieniem Phoenix z trzema rozgrywającymi. Suns kończyli mecz z Isaiahem Thomasem (przede wszystkim), Goranem Dragiciem i Erikiem Bledsoe w piątce.
– Gdy Thomas trafił do Phoenix, mówiło się, że niekoniecznie był to najlepszy ruch, bowiem zamiast znaleźć sobie drużynę z wakatem na pozycji rozgrywającego, najniższy i najniżej wybrany w Drafcie gracz w NBA będzie musiał rywalizować o minuty nie z jednym, a z dwoma nominalnymi point-guardami. Co się okazało? Thomas odnalazł się w Phoenix niemalże z miejsca, a dziś miał więcej punktów niż Dragić i Bledsoe razem wzięci. Zdobył 23 punkty (10-17 FG, 29 min), Dragić miał 10 (4-10 FG), a Bledsoe 12 (3-15 FG). Zmień swój typ najlepszego rezerwowego sezonu z Jamala Crawforda póki czas (nawet jeśli ten zagrał dzisiaj dobrze).
– W pierwszym meczu świetnie spisał się Marcus, dziś lepszy był Markieff (20 pkt, 11 zb). Generalnie jeden bardzo dobry M. Morris na mecz wystarczy. Alex Len wreszcie się pokazał, zaliczył nawet pierwsze double-double w karierze (10 pkt, 11 zb – oba rekordy kariery).
– Po trzech kwartach Spurs prowadzili 71:67, ale ostatecznie nie wygrali. W całym poprzednim sezonie przegrali tylko jeden z 53 meczów, w których przystępowali do czwartej kwarty z prowadzeniem. 98,1% zwycięstw w takich spotkaniach to najlepszy wynik drużyny w jednym sezonie od Bulls 1995/96 i ich 64-1.
PORTLAND TRAIL BLAZERS 94:103 SACRAMENTO KINGS
– Największa niespodzianka tej nocy. Wszyscy spodziewali się łatwego zwycięstwa Blazers, tymczasem Rudy Gay zdobył aż 40 punktów (oczko od rekordu kariery) i wybił gościom z głów myśli o wygranej. Skrzydłowy Sacramento trafił 13 z 19 rzutów z gry i 11 z 13 osobistych, zbierając też 8 piłek. Gay jako pierwszy zawodnik w tym sezonie osiągnął barierę 40 punktów. Podobnej sztuki dokonał wcześniej tylko jeden zawodnik Kings – Oscar Robertson w sezonie 1967/68. Ostatnim graczem Sacto, który zanotował 40/8 przy równie wysokiej skuteczności z gry, był Wayman Tisdale w 1993 roku.
– Mało brakowało, a Gay zdobyłby tyle samo punktów co obaj najlepsi gracze Portland – LaMarcus Aldridge (22 pkt, 7-18 FG) i Damian Lillard (20 pkt, 7 zb, 4-13 FG). Blazers nie powinni przegrywać takich meczów, zwłaszcza, że przed nimi spotkania z Warriors, Cavaliers, Mavericks i Clippers. Ich pech, że trafili na taki dobry dzień Gaya (tu byłoby pewnie coś innego, gdybym nie obiecał sobie, że nie będę robił sobie głupich żartów z jego nazwiska).
– Po 17 punktów dla Kings zdobyli DeMarcus Cousins (6-16 FG) i Darren Collison (8 zb, 8 ast).
LOS ANGELES CLIPPERS 118:111 LOS ANGELES LAKERS
– Wszyscy spodziewali się blow-outu, tymczasem Clippers wygrali ten mecz po strasznych męczarniach, nawet przy fantastycznym występie Blake’a Griffina (39 pkt, 11-12 FT, 13-23 FG, 7 zb, 4 ast). W pierwszym meczu w takich samych okolicznościach pokonali Oklahomę, która ledwo zebrała ekipę do grania. 2-0 jest, plan zrealizowany, ale jednak jest jakiś niedosyt – zwłaszcza, że ich preseason również nie należał do najlepszych (2-6). Chris Paul miał 12 punktów (2-9 FG) i 10 asyst, JJ Redick rzucił 15, ale tylko dzięki osobistym (8-8 FT, po dwóch meczach jest 2-13 za trzy). Dobrze spisali się Jamal Crawford (22 pkt, 5 ast, 27 min) i DeAndre Jordan (11 pkt, 13 zb, 5-5 FG), ale Lakers nie byli jeszcze tak blisko wygranej, jak dziś.
– Tylko jeden gracz Clippers zdobył po 1984 roku (Orwell przenosiny Clipps do Los Angeles) więcej punktów przeciwko Lakers niż dziś Griffin. To Dominique Wilkins, który w 1994 roku rzucił Jeziorowcom 42 punkty.
– Liczcie mecze, w których Kobe Bryant (21 pkt, 7 ast) nie był najlepszym strzelcem Lakers: jeden. Jordan Hill zanotował 23 punkty i 5 zbiórek (10-15 FG). Jeremy Lin dodał 17 punktów i 9 asyst, Ed Davis znów spisał się naprawdę dobrze (10 pkt, 6 zb) i po trzech meczach ma średnie 11.7 punkta, 7 zbiórek i 70% z gry w 25 minut. Lakers trafili dziś aż 51,2% rzutów z gry i oddali nawet 20 rzutów za trzy (siedem celnych). Się porobiło.
– Lakers zaczęli sezon od 0-3 po raz czwarty od przenosin do LA. Ciekawostka? W każdym z trzech poprzednich przypadków mimo tak słabego startu robili play-offy. Hmm..
Najlepsi
punkty: Gay (40)
zbiórki: Love (16)
asysty: Paul (10)
przechwyty: T. Allen (5)
bloki: Henson, P. Gasol (6)
straty: Wroten (8)
3pt: Mayo (5)
FT: Gay, Griffin (11)
minuty: James (41:40)
Enbiejowy typer: 4/6 (w sezonie 22/26)
Zachód vs. Wschód: 4-0 (hehe)
Pas mistrzowski: Phoenix Suns