Golden State Warriors pokonali na własnym parkiecie drużynę Los Angeles Lakers 127:104. Gospodarzy do zwycięstwa poprowadził Klay Thompson, który zaliczył rekord kariery zdobywając 41 punktów. Tym samym jego drużyna rozpoczęła nowy sezon od dwóch wygranych. Po drugiej stronie tabeli są Lakers z bilansem 0:4.
Klay Thompson nie mógł znaleźć lepszego sposobu, by świętować podpisanie swojego nowego, lukratywnego kontraktu na 70 milionów dolarów. Chyba tej nocy miał wiele samozaparcia, by pokazać, że wart jest takiej sumy.
– Nie będę kłamać, że to wielki wyczyn – powiedział po meczu Thompson. – To coś, na co będę patrzeć następnego dnia i powiem, że to było cool – dodał.
Obwodowy Warriors przeciwko Lakers trafił 14 rzutów na 18 oddanych, z czego 5 na 7 miał za trzy. To niewątpliwie była jego wielka noc. Równie świetne statystyki miał Stephen Curry, który zakończył spotkanie z 31 punktami i 10 asystami.
– To było jak wschodząca gwiazda na tej pozycji. Przecież grał przeciwko zawodnikowi, który był tutaj najlepszy przez ostatnie 15 lat. Fajnie było to oglądać – stwierdził szkoleniowiec Golden State Warriors, Steve Kerr mówiąc o rywalizacji Thompsona z Kobe Bryantem.
Wspomniany Bryant w trzeciej kwarcie meczu zdobył 19 ze swoich 28 punktów sprawiając, że Lakers na chwilę odzyskali nadzieję na końcowy sukces. Marzenia te jednak prysły w ostatniej odsłonie meczu, kiedy to Klay Thompson zatrzymał go na jednym punkcie.
Tym samym Lakers są 0-4 na starcie pierwszy raz od sezonu 1957/58, kiedy jeszcze ich organizacja była zlokalizowana w Minneapolis.
– Musimy pozostać na swoim kursie. Nadal mamy wiele rzeczy do poprawienia, ale idziemy w dobrym kierunku – mówił Bryant, który chyba jednak trochę zaklina rzeczywistość i do końca nie widzi słabego potencjału swoich kolegów.
Dodatkowo problemem w Lakers jest plaga kontuzji. Wystarczy przypomnieć, że z całego sezonu wyłączony jest Steve Nash (problemy z plecami), Julius Randle (złamana noga), Nick Young ciągle nie jest gotowy do gry po kontuzji kciuka, podobnie jak Ryan Kelly (prawe ścięgno udowe).
Na słowa uznania w zespole gości zasłużył Jordan Hill, zdobywca 23 punktów i pięciu zbiórek. To on wraz z Bryantem naprzemiennie starali się trzymać swoją drużynę w grze.
Ciekawostki:
– Harrison Barnes zaliczył 15 punktów i 4 zbiórki drugi mecz z rzędu rozpoczynając w pierwszej piątce na pozycji niskiego skrzydłowego zamiast Andre Iguodali. Ten drugi wchodząc z ławki miał 9 punktów, 6 asyst i 4 zbiórki.
– Poprzedni rekord punktowy Thompsona wynosił 38 oczek i został ustanowiony w zeszłym sezonie na własnym parkiecie w meczu przeciwko… Lakers.
– To był dopiero drugi raz, kiedy w jednym meczu Klay Thompson i Stephen Curry mieli powyżej 30 punktów.
***
Los Angeles Lakers – Golden State Warriors 104:127 (35:29, 20:32, 31:32, 18:34)
Los Angeles Lakers: K. Bryant 28 (pkt.), J. Hill 23, W. Johnson 15, E. Davis 13, C. Boozer 9, J. Lin 6, R. Sacre 4, J. Clarkson 3, W. Ellington 2, R. Price 1, X. Henry 0
Golden State Warriors: K. Thompson 41 (pkt.), S. Curry 31 (10 as.), H. Barnes 15, D. Green 9, L. Barbosa 9, A. Iguodala 9, A. Bogut 6, F. Ezeli 3, M. Speights 2, S. Livingston 2, J. Holiday 0
W pierwszym zdaniu jest błąd. GSW grali u siebie.
Ja jako kibic Lakers cieszę się z porażki bo dzięki temu jest bliżej obrony picku (chroniony w top5).
Dzięki za czujność. Nie wiem, co mi się wkręciło, że mecz był w LA
Jest z czego się cieszyć że drużyna gra wielkie nic i tak będzie przez najbliższe lata a draft wiele nie pomoże
@hades
A co według Ciebie jest lepsze: najgorszy bilans w lidze i największe szanse na #1 czy może bilans +/- 12 drużyny konferencji i strata picku? Sory ale ja wolę dostać pick w TOP5 niż nie mieć tego picku i nie mieć również PO (bo chyba tylko głupcy w to wierzą).
Lakersi idą na rekord :)
Brawo Warriors, oby ten rok był przełomowy.