Kobe Bryant. Nazwisko wywołujące dziś tak sprzeczne emocje, że trudno się już połapać o co w tym chodzi. Umieszczając go w swoim subiektywnym rankingu jako najlepszego rzucającego obrońcę w lidze wywołałem lawinę nienawiści. Bo Bryant się skończył! Bo jest stary! Za dużo dostaje kasy! Nie pokazuje nic! Rzuca byle jak i nie wraca się do defensywy.
Okej. Przejdźmy do faktów. Kobe wrócił po dwóch ciężkich kontuzjach. Zastał skład, który nie może marzyć o zgraniu. Przed kontuzją ścięgna Achillesa piątka Lakers wyglądała tak: Nash, Bryant, Ron Artest (tak wiem, że wtedy już nazywał samego siebie Metta World Peace), Pau Gasol i Dwight Howard. Sezon później przyszła kolejna kontuzja i zaledwie 6 spotkań w sezonie zasadniczym. Ze zdrowym Black Mambą wyjściowa piątka Jeziorowców wyglądała następująco: Blake, Bryant, Johnson, Gasol, Sacre. Zaczęły się rozgrywki 14/15 i S5 LAL znów wygląda inaczej: Lin, Bryant, Johnson, Boozer, Hill. Pamiętajmy też, że zespół prowadziło od sezonu 12/13 do chwili obecnej 4 trenerów. Mike Brown, Bernie Bickerstaff, Mike D’Antoni i teraz Byron Scott. W tym czasie Lakers mieli sześciu rozgrywających, którzy wychodzili w podstawowym składzie. Wynika z tego bardzo prosty wniosek. Brak stabilizacji.
Kobe wrócił do zespołu, który nie jest zgrany, kontuzje spowodowały, że Nash i Randle nie zagrają cały sezon, a na Younga trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Lakers są rozbici od środka i to ma wpływ na ich postawę. Także na to jak gra Kobe. To, że oddaje średnio 24,4 próby na mecz nie jest przypadkiem. Bo z kim ma podzielić się ciężarem zdobywania punktów? Boozerem, który notuje z każdym sezonem coraz gorsze wyniki, a swoje najlepsze lata pamięta gdy grał w barwach Jazz? Linem, który miał dobry miesiąc gry w barwach Knicks? A może Wes Johnson, który nigdy nie przekroczył średniej 10 pkt na mecz w sezonie? Brak Younga i Nasha sprawił, że LAL nie mają drugiej opcji w ataku. Kobe jest opcją nr 1 i 2. Dobrze wie, że nie ma nikogo innego kto pociągnie zespół w ofensywie. Dlatego forsuje sporo rzutów co nie jest dobre, ale niestety konieczne, gdy nie ma się nikogo kto może cię wesprzeć w ataku.
Nikt o dziwo nie zwraca uwagi na to, że Bryant wrócił dużo lepszy niż w ubiegłym sezonie. Widać jak mocno nad sobą pracował. Skupia się na nim całe zło, choć są zawodnicy, którzy mają dużo gorszy start. Jak choćby Kyrie Irving, który ma w Cavs znakomite wsparcie i wydawałoby się, że może w pełni wykorzystywać swoje nieprzeciętne umiejętności? Na razie notuje skuteczność na poziomie 34,7%, notuje 12 pkt na mecz 5 ast przy średnio 3 stratach. O tym jednak nikt nie wspomina. Bryant stał się łatwym celem. I łatwo się go krytykuje gdy Lakersom nie idzie. Ale zwalanie całej winy na niego jest krzywdzące i bezsensowne. Ekipa z Miasta Aniołów ma wielkiego pecha do kontuzji. Ich skład zmieniał się ostatnimi czasy zbyt często, by można było mówić o jakimkolwiek zgraniu.
Ciekawi mnie także inna rzecz. Nie zwraca się uwagi na to, że Kobe w tym sezonie utrzymuje skuteczność przy rzutach z gry, za trzy i wolnych na poziomie 40/30/70. A mówimy o 36-letnim weteranie, który ostatni raz mecz na ławce rezerwowych rozpoczął w sezonie 03/04. Jest po dwóch ciężkich kontuzjach. A i tak jest w stanie zdobywać masę punktów co też świadczy o jednej rzeczy. Trudno jest go powstrzymać. Na ten moment ma drugą średnią punktową w lidze. Rzuca za dużo, ale przecież robił to zawsze. Zresztą te 24 próby na mecz to i tak nie jest jego rekord. W sezonie 05/06 (rozegrał wtedy 80 spotkań) oddawał średnio w każdym 27,2 próby! Lakers tamten sezon zakończyli z bilansem 45-37. Ich podstawowy skład wyglądał natomiast tak: Smush Parker, Bryant, Odom, Cook, Brown (tak, ten Kwame Brown). Na ławce rezerwowych zasiadali Chris Mihm, Sasha Vujacic, Luke Walton, Jim Jackson czy Laron Profit. Sam Kobe tamten sezon zakończył ze średnią 35,4 pkt na mecz na skuteczności 45% z gry, 34,7% za trzy i 85% z linii rzutów wolnych. Po pierwszych 20 spotkaniach mieli bilans 10-10.
Historia lubi się powtarzać. Patrząc na same nazwiska, Lakers mają dziś lepszych zawodników. Ale brak zgrania, wiek Black Mamby i to, że tak słabo zaczęli sezon nie pomaga im. Wątpliwe, by nagle z ekipy losowo dobranych gości stali się maszyną do wygrywania. Wielu wątpi, że będą nawet w stanie zwyciężyć w 20 meczach. Mimo wszystko warto jednak dać Lakers czas. I nie zwalać całej winy na Bryanta. Choć on i tak zapewne ma do tego podejście w stylu NaS’a w kawałku „Hate me now”
Kolejna pieśń chwalebna na cześć Kobiego Bryanta. Przypominam, że jego drużyna jest 0:5 a o to, że nie ma z kim grać wynika z faktu, że najbardziej lubi grać z pieniędzmi. Kobie wielkim zawodnikiem był i jest i nikt mu tego nie zabierze. Znowu wysoko punktuje, choć trzeba zauważyć że w dniu dzisiejszym jego gra opiera się na taktyce „chybił-trafił”. Szkoda, że argumentu o braku partnerów do gry nie skonfrontowano z bardzo niską liczbą asyst Bryanta na przestrzeni rozegranych do tej pory spotkań (w ostatnim meczu z Phoenix Koby asystował zaledwie raz przy 69 punktach reszty drużyny). To, że teoretycznie nie ma z kim grać to jedno, ale trzeba też chcieć grać z tymi zawodnikami, którzy są na parkiecie. Nikt chyba nie jest w stanie mnie przekonać, że interes Lakersów jest dla Kobiego najważniejszy. Dlatego szacunek będę miał tylko i wyłącznie do jego rekordów i statystyk nie zaś do samego zawodnika.
Karol, wiesz jaki jest problem większości Polaków? Nie szanują siebie,drugiej strony,nie ma dla nich autorytetów ani szacunku do ludzi sukcesu. Dla mnie jest tak,my tu gadu-gadu o Lewandowskim,Tusku czy Kubicy s każdy z nas byłby wniebowziety będąc w ich butach. Być idolem sporej części koszykarskiego świata? Dla mnie bezcenne! Być porównywanym do Jordana?? Pewnie spełnienie marzeń Kobego,również zarobkowe. Dla porównania często osoby z zagranicy bardziej doceniają Polaków na pozycji niż my ich samych.W końcu koniec kariery Jordana i ostatni rok był bardzo słaby m.in.przez kontuzję i mało kto o tym pamięta. Jak dla mnie Kobe zasługuje na szacunek za dwie rzeczy, powrót po poważnej kontuzji achillesa (mało kto z tym wygrał) oraz ma chęć gry i motywację do bicia rekordów. Ilu przed nim miało szansę? Dlatego też jest wyjątkowy. A mmógłby sobie siedzieć i sączyć tequillę na plaży przy Malibu…
nie ma sie co podniecać przygłupimi hajterami. Większość z nich to zaślepieni nastolatkowie w większości fanboje Lebrona. Z jednej strony widzą kocią zwinność i miękką kiść a z drugiej klocowatego tarana i ich skręca. Nie wspominają ze ten sam Lebron gra taki piach ze az w rowie swędzi.
„Umieszczając go w swoim subiektywnym rankingu jako najlepszego rzucającego obrońcę w lidze wywołałem lawinę nienawiści. Bo Bryant się skończył! Bo jest stary! Za dużo dostaje kasy!” Jestem cholernie uczulony na słowa Hate (hejter, nienawidzić). Ludzie w dzisiejszych czasach mają bardzo prostą metodę na odpieranie ataków nawet merytorycznych mówić ’ e to tylko hejterzy’. Niestety podobnie jest i z Kobe’m i umiejscowieniem go wg. Ciebie na 1 miejscu. Nikt nie podważa, że Kobe to jedyny normalny gracz w Lakers, nikt nie podważa, że jest powiedzmy w 20 najlepszych graczy w lidze obecnie, nikt nie podważa, że jest w 5 najlepszych rzucających obrońców ligi, ba jeżeli miałbym dać komuś piłkę w końcówce meczu dałbym ją właśnie Bryantowi. Chodzi o coś innego. Każdy widzi, że Kobe się meczy w tym klubie, ale męczą się też ludzie, którzy z nim współpracują. Ten gość ma manię wygrywania, ale też chce być ciągle na piedestale i w ostatnich sezonach te dwie cechy zaczynają się ze sobą kłócić. Kobe chce wygrywać, ale ciągle chce być alpha-dogiem Lakersów. Kontrakt dostał jaki dostał, ale jeżeli zdecydowałby się na obniżenie go o 10 mln dolarów to myślicie, że jakiś all-star zdecydowałby się pójść do Lakers? Wątpie, jedynie gracze pokroju Arizy, Denga czyli gracze o nieprzeciętnym tak jak Kobe etosie pracy zdecydowaliby się może grać z Kobem. Bryant stał się niewolnikiem swojego ego i nie jest to hejtem. Cechy, które wyniosły go na sam szczyt, uczyniły go przez lata najlepszym koszykarzem ligi nie pozwalają mu teraz na bycie partnerem dla innych zawodników i nie chodzi tu o ilość asyst czy podań do kolegów, ale o bycie mentorem dla kompanów. Oczywiście może dla takiego Marcusa Smarta gościa o irracjonalnej pewności siebie, bezczelności w defensywie Kobe byłby idealnym mentorem i wyciągnąłby z niego wszystko co najlepsze.
No właśnie odnośnie bycia mentorem to Kobe raczej nigdy nim nie będzie, Kobe przez całą swoją karierę prowadził raczej coaching (szkolenie swoich kompanów, jeśli trzeba było frustrował ich, nie pozwalał o sobie zapomnieć), a niżeli był mentorem (wsparciem dla partnerów, kimś kto nakieruje na odpowiednią drogę).
Dlatego nie lubię słowa hejtować, bo jest ono bardzo łatwym narzędziem umożliwiającym odparcie ataków, choćby one były bardzo merytoryczne. To jest irytujące. To tak jakby nauczyciele mówili do ucznia „Dżony masz same 1 i 2, nie zdasz do następnej klasy”, a on by ich wyśmiewał i mówił wśród kolegów „pieprzeni hejterzy”. Niestety taka sama sytuacja, w dzisiejszych czasach nie można kogoś skrytykować, gdyż automatycznie stajesz się hejterem.
A czyim „fanbojem” ty jesteś? Z twojej wypowiedzi niewiele wynika chociaż pewnie jakiś zamysł był. Pisz po bardziej po polsku żeby cię można było zrozumieć. Pozdro!
żaden inny zawodnik nie wzbudza tylu emocji co właśnie Kobe. :) Autor podaje zdrowe argumenty tylko, że w polsce jest 90% ludzi którzy nie trawią Kobusa i w tym jest problem. Możesz mówić co chcesz i tak każdy wie, ze Kobe to „dno” a LeBron’iasty gość.
Kobe nr 1 na tej pozycji bez dwóch zdań i 2 za Jordanem(jeszcze) :D
Aha. Już wiem. Powinienem to napisać jako odpowiedź do użytkownika wade. Wtedy nie byłoby zamieszania. Ale teraz to już dupa zbita Wąski.
Świetnie lordam to ująłeś. Jak się nie ma kontrargumentu na argumenty to najlepiej użyć słowa hejt bo to jest broń do odparcia każdej rzeczowej dyskusji.
Nie zgodzę się z ostatnim zdaniem artykułu, chociaż rozumiem w czym rzecz. Rozwiązanie jest proste. Jeżeli ktoś na sensowne argumenty za, odpowiada: jesteś „fanbojem” a na krytykę: jesteś „hejterem”, to znaczy że albo on sam nie ma żadnych argumentów albo rzeczywiście ma 12 lat i pierwsze pryszcze pod nosem.
Nie lubię Kobasa i nic tego nie zmieni, choć mam do niego szacunek za to czego dokonał. Nie mam 12 lat, anie pierwszych pryszczy. Patrze na to zestawienie,:
SG:
1. Kobe Bryant
2. Dwyane Wade
3. Klay Thompson
4. Bradley Beal
5. James Harden
Myślę o początku sezonu i mnie to nie razi – bo na dzień dzisiejszy kto z tych ludzi jest od niego wyraźnie lepszy??? Patrząc na dokonania z tego sezonu????Może tylko rozmyślał bym o Hardenie, bo Rockets maja dobrą passę, ale inni? Lepsi indywidualnie???
Kobas gra dobrze, po Lakersach nie można się spodziewać lepszych wyników – raz nowy skład – potrzeba czasu na zgranie, dwa to raczej nie jest cudowne zestawienie. Nawet przed sezonem nie wyglądało dobrze, a bez Nasha, Younga i Randlea to już kaplica.
Nie byłem pewien (i nadal nie jestem) jak będzie wyglądało zdrowie Bryanta, ale na dziś nie ma sensu czepiać się gościa który gra z takimi a nie innymi zawodnikami. To, że w dużej mierze sam jest sobie winien jak ten skład wygląda to już inny temat.
1. to ze sam sobie jest po czesci winien ze ma taki a nie inny sklad jest bardzo wazna czesc skladowa tego tematu, wszak jednym z argumentow jest ze biedak nie ma z kim grac.
oczywiscie ze sklad lakersow to nie tylko „zasluga” KB, ale duza cagielke tego dodal, jak duza mozna dyskutowac – wysoki kontrakt, ego…
kto jest od niego wyraznie lepszy?
chyba nie ogladales warriors
klay nn kobem zrobil rekord kariery przy genialnej skutecznosci, w nastepnym meczu z blazers decydujacy kosz, co owocowalo tytulem Gracza Tygodnia
Harden 27,2pkt na mecz i bilans 5:0
tylko z kim gra Klay i Harden, kto im podaje, kto tworzy grę, kto straszy punktowaniem – Kobe ma zdecydowanie trudniejsze zadanie, wszystko skupia się na nim.
Kobi się nie skończył, Kobi wrócił. Muszę odszczekać, bo sam pisałem, że po takiej kontuzji może nie wrócić do swoich możliwości strzeleckich. Myliłem się.
Jest wolniejszy, ostrożniejszy, ale znowu znakomicie punktuje… jest jednym z najlepszych strzelców w historii tej ligi. Nie chodzi tylko o statystyki, choć one za nim przemawiają, ale przede wszystkim za to, że ofensywnie jest niemal strzelcem doskonałym. Ofensywnie SG chyba w historii nie było lepszego. Doceniam go, ale niestety nie jestem jego bezkrytycznym miłośnikiem, więc jestem skazany na bycie hejterem. Pośredniej opcji nie ma!!!
Nie da się ukryć, że Lordam poruszył bardzo ważną sprawę.
Kobi jest pełen sprzeczności. Jak lider zespołu (zawsze podkreśla, że to jest jego zespół) może być tak destrukcyjny dla zespołu? Jak facet o takim potencjale i doświadczeniu może tak słabo grać w grę zespołową. Jak facet, który w dużej mierze zbudował swoją legendę na imitacji Jordana może być takim jego przeciwieństwem w szatni? Kobi jest jednym z najgorszych liderów drużyn w historii i tylko głupiec może temu zaprzeczyć. Tych sprzeczności jest wiele. Dlatego Kobi nie pozostaje Nam obojętny. Pewnie wielu z Was ma odczucie, że środowisko koszykarskie dzieli się na tych, co ślepo kochają Kobiego i jego talent oraz na tych co widzą obiektywnie jego wady jako członka zespołu. Oni są Hejterami.
Zaraz przeczytam, że ja nim jestem.
Kobi jest jednym z najbogatszych sportowców na świecie, zarabia gigantyczne pieniądze na reklamach, a kontrakt z klubem jest tylko ułamkiem jego dochodów. A mimo to ma gigantyczny kontrakt w skali ligi. Przez swoją chciwość sam skazuje się na grę w słabym zespole, bo salary cup nie jest z gumy. Kontrakt Kobiego odbiera możliwość rozwoju drużynie. Pewnie narażam się teraz na falę hejtu, ale napiszę to: Lakers wrócą do gry dopiero wtedy, gdy Kobi się skończy.
Wszystko pięknie ale Bryant zarabia mnóstwo kasy przez co blokuje kontrakty potencjalnych wzmocnień Lakers z tego bierze się 0-5.Ja nie hejtuje Kobe bo mimo wieku nagina to fakt ale umieścić go nr1 SG to trzeba być zaślepionym fanem Bryanta albo hmm sami się domyślcie.
Jak dla mnie to jest problem z legendami. Kobe legendą NBA jest i z tym nikt nie jest w stanie polemizować. Jednak ta legenda jako koszykarz powoli się kończy. Wstawienie Kobe’ego na 1 SG w lidze jest po prostu przesadą. Ktoś pisze, że Harden czy Thompson mają z kim grać, ale czy ktoś coś takiego napisałby o Kobe’m 5 lat temu ? Nie sądzę. Na takiej zasadzie to Barkley był lepszy od Malone’a, bo Karl miał zawsze z kim grać a Barkley nie miał. Innymi słowy Kobe gra dobrze. Kobe gra nad podziw dobrze jak na powrót po takiej kontuzji, ale na SG są już od niego lepsi. Zawsze można przecież odwrócić sytuację i zapytać, ile punktów zdobywałby Harden gdyby grał w beznadziejnej ekipie, gdzie sam musiałby ciągnąć cały wynik i nie musiałby się martwić, że ktoś płacze, że ma za mało piłek.
Kobe był wielki i jest 36 lat na karku a w tym wieku juz Jordan rok na emeryturce był a on grał i będzie grać jeszcze z 2 sezony on już zrobił swoje w tej lidze 5 tytółów mistrzowskich 2 razy MVP finałów MVP sezonu 2 razy król strzelców 15 wyborów do meczu gwiazd 4 razy MVP meczów gwiazd czego chcieć więcej od zawodnika grającego na SG? Mi się wydaje że idzie po jak największą ilość punktów w historii a ma kogo jeszcze gonić. To jest ten okres w karierze aby zejść z parkietu z dumą i po zakończeniu kariery zobaczyć jak własny nr 24 wędruje pod halę Staples Center.