O wczesnej porze, jak na standardy NBA, zebrali się kibice przed telewizorami i w Madison Square Garden, aby śledzić poczynania New York Knicks i Denver Nuggets. Obie ekipy w tym sezonie nie błyszczą, mówiąc delikatnie. Nuggets w tym sezonie o Playoffs mogą pewnie zapomnieć, ale fani z Wielkiego Jabłka po sezonie przerwy chcą znów znaleźć się w czołowej ósemce. W niedzielę udało im się pokonać Denver 109:98 głównie dzięki znakomitej drugiej kwarcie, kiedy to goście oddali jeden celny rzut z gry.
Knicks rozpoczęli to spotkanie z jedną zmianą w wyjściowej piątce. J.R. Smith zajął miejsce Imana Shumperta, który zmaga się z urazem biodra. Ta zmiana okazała się być strzałem w dziesiątkę, bo Smith do spółki z Carmelo Anthony’m poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa. Pierwsza kwarta wskazywała jednak coś zupełnie innego, gdyż to zawodnicy Denver świetnie weszli w mecz, a szczególnie Arron Afflalo, który w pierwszej odsłonie pojedynku trafił cztery rzuty z dystansu na pięć prób. Ogólnie w tym elemencie Nuggets mieli skuteczność 6/9, co w połączeniu z dobrą grą Mozgova i Farieda pod koszem dawało odpowiednie zbilansowanie. Melo Anthony źle rozpoczął te zawody i już w pierwszej kwarcie zanotował trzy straty, więc grę „ciągnął” J.R. Smith. Pod koniec gospodarze zdołali odrobić kilka punktów straty i mieliśmy remis 31:31.
O drugiej kwarcie nie można napisać zbyt wiele, ale na pewno przejdzie ona do historii Nuggets, jeśli nie całej ligi. Goście przez 12 minut mieli skuteczność 1/16 z gry, a ostatnie punkty z akcji zdobyli dopiero równo z syreną obwieszczającą koniec pierwszej połowy. Ofensywa Denver po prostu nie istniała, więc gracze z Nowego Jorku mogli spokojnie uzyskać bezpieczne prowadzenie. Anthony włączył killer mode i razem ze Smithem zdobyli łącznie 32 punkty przez dwie kwarty. Prowadzenie do przerwy 62:39 nie pozostawiało złudzeń.
Podopieczni Briana Shawa nie mogli tego dnia zagrać gorzej w ataku, więc po przerwie zaprezentowali się znacznie lepiej. Sygnał do odrabiania strat dał rozgrywający Nuggets, Ty Lawson, który kilkukrotnie trafił z dystansu, a także obsługiwał podaniami swoich kolegów z zespołu. Goście wygrali trzecią część meczu jedenastoma punktami i wynik 86:74 na korzyść gospodarzy już nie wyglądał tak tragicznie. Na szczęście dla Knicks w składzie był Carmelo Anthony, który zagrał na dobrej skuteczności (10/14 z gry), przede wszystkim grał mądrze, podejmował dobre decyzje i był agresywny pod obiema tablicami.
Napór Denver trwał w najlepsze. Po tym jak Darrell Arthur trafił z dystansu, a Nate Robinson zaliczył akcję 2+1 w serca kibiców Nuggets zaczęła tlić się nadzieja na odwrócenie losów spotkania. Przewaga stopniała do 9 punktów, ale za chwilę akcją trzypunktową popisał się solenizant, Amare Stoudemire, a na pięć i pół minuty przed końcem Anthony trafił z dystansu. Prowadzenie znów wzrosło do 17 punktów i było pewne, że Knicks nie dadzą sobie wydrzeć tego zwycięstwa. Wygrana 109:93 dzięki kapitalnej drugiej kwarcie na pewno ucieszyła kibiców zgromadzonych w Madison Square Garden. Jest to jednak kropla w morzu potrzeb, ponieważ bilans 3-8 nie zasługuje na pochwałę dla Dereka Fishera i jego zawodników. Tylko Anthony i Smith mieli podwójne zdobycze punktowe. Na słabe Denver to wystarczyło, ale tak można wygrywać pojedyncze spotkania. Na razie gracze z Nowego Jorku nie tworzą ekipy na miarę Playoffs.
New York Knicks (3-8) – Denver Nuggets (2-7) 109:93
(31:31, 31:8, 24:35, 23:19)
Knicks: Anthony 28 (9 zb.), J.R. Smith 28, Stoudemire 9, Acy 8 (8 zb.), Dalembert 8 (8 zb.), Larkin 7, J. Smith 6, Hardaway Jr. 6, Prigioni 5, Wear 4
Nuggets: Afflalo 18, Lawson 17 (9 as.), Faried 16 (9 zb.), Chandler 11, Arthur 10, Mozgov 8, Galinari 5, Robinson 5, McGee 2, Gee 1
NY jest słabe ten sezon będzie słaby i ja nie widze Fishera jako trenera nie wiem co Phil chce osiągnać ale dla mnie pół drużyny nie będzie za rok bo to nie ma sensu kompletnie. Denver ma fajną pakę tylko trener nie za bardzo
Kolejny formumowy 11-krotny mistrz, podważający Phila Jacksona … Ręce opadają.
Ciężko się ogląda takie mecze. Jakbym oglądał jakiś przedsezonowy sparing.
Zero jakiegoś zespołowego grania. W NYK jest tylko chimeryczny Melo i długo nic.
No nie, jest jeszcze chimeryczny Smith i chimeryczny Amar’e