WIZARDS (9-4) – HAWKS (7-5) 102:106
Fatalany mecz dla stołecznej drużyny, team Marcina Gortata (12pkt,11zb i 4/10 z gry) stracił aż 27 piłek w konfrontacji z Jastrzębiami i przez większość spotkania gonił rywala. Aż trzynaście zgub piłki odnotowali John Wall (7) i Bradley Beal (6). Goście z Atlanty polegali na Jeffie Teague’u (28pkt) i Paulu Millsapie (17pkt i 11zb) oraz dostali wsparcie od zmienników – Shelvina Macka (14pkt i 5as) oraz Mike’a Scotta (17pkt i 8zb). Wizards nie mogli w tym spotkaniu liczyć na narzekającego na uraz stopy Brazylijczyka Nene. Jego miejsce próbował zająć Kris Humphries, ale ostatecznie nie był on wsparciem w ataku dla frontcourtu gospodarzy (2/7 i 10zb). Wydawało się, że stołeczni próbują przenieść ciężar zdobywania punktów na obwód, ale skuteczność Paula Pierce’a (6/16) oraz Bradley’a Beala (4/14) nie należała do najwyższych w sezonie. Nawet double-double Johna Walla (21pkt/13as) nie uratowało zespołu Polaka i Hawks zanotowali 6 wygraną w ostanich 8 spotkaniach; i też szalona pogoń w ostatnich minutach czwartej kwarty i trójki Rasuala Butlera (2x), Paula Pierce’a (1x) i Drew Goodena (1x) nie pozwoliły przechylić zwycięstwa na korzyść ekipy trenera Wittmana. Ostatnia kwarta była z gatunku „zapomnijmy o obronie” z wynikiem 39-35 dla Wiz’s.
Najlepsi strzelcy: Wall 21+13as, Pierce 14, Beal 13, Gortat 12+11zb oraz Teague 28, Millsap 17, Scott 17
HEAT (8-7) – WARRIORS (11-2) 97:114
Pomimo, że to gospodarze weszli świetnie w mecz, wygrywając pierwszą odsłonę 36-31 to goście ostatecznie mogli się cieszyć z ósmej z rzędu wygranej. Żar od drugiej kwarty tracił kontrolę nad spotkaniem, a ostatecznie w finałowej odsłonie złapał zadyszkę i zabrakło mu paliwa na skuteczny finisz (23-11 dla gości w IV kw). 26 pkt (+9zb) Chrisa Bosha oraz 16 oczek Luola Denga okazały się zbyt małą bronią w starciu przeciwko Splash Brothers (64 pkt). Bohaterem meczu okazał się Steph Curry , autor 8 trafień zza łuku przy 11 wykonywanych, zdobywca 40 pkt. Heat nie pomogli nastawieni na dużą liczbę rzutów – przy absencji Dwyane’a Wade’a – Norris Cole (1/8) i Mario Chalmers (4/17). Uwaga, Warriors trafiali na 57% z pola gry, natomiast Heat tylko na 38%.
Najlepsi strzelec: Bosh 26, Deng 16, Chalmers 14 oraz Curry 40, Thompson 24, Barnes 12
BUCKS (8-7) – PISTONS (3-11) 98:86
Kryzys w Detroit się pogłębia i praktycznie nic się nie zmienia na lepsze przy kadencji Stana Van Gundy’ego. Nawet najgorszy mecz w karierze Giannisa A. (1/13) nie pozwolił Tłokom na przełamanie złej passy. Andre Drummond (23pkt/10zb) zagrał najlepsze spotkanie od ponad tygodnia i też nie pomógł drużynie. Być może wpływ na końcowy wynik miała słaba forma rzutowa Josha Smitha, który tym razem zawodził na lini (2/10 z osobistych). W grze bardzo słabo wypadli strzelcy Van Gundy’ego – Ketavious Caldwell-Pope (2/9) oraz Kyle Singler (3/10) . Kozły z kolei mogły liczyć na bardzo dobry występ Brandona Knighta , autora 20 pkt i 8 as oraz zryw podczas trzeciej kwarty (30-19) który zagwarantował im ostateczną wygraną. Jason Kidd znów używał dwóch piątek graczy, a jego rezerwowi zaaplikowali przeciwnikom 36 oczek. Ciekawostka, przed meczem gromkimi brawami został przywitany ex gracz Bucks, Michael Redd. Natomiast SVG pozostawił na ławce przez cały mecz Brandona Jenningsa i grał większość spotkania DJ Augustinem (4/11 z gry). Mała dygresja, w Detroit konieczne są zmiany, bowiem jak długo można grać trzema wysokimi zawodnikami i nie łączącymi back courtu z front courtem obwowdowymi? Statystyka meczu, to liczba zbiórek, 50-36 dla Bucks. Ersan Ilyasova, Jabari Parker, Larry Sanders zaliczyli po 9 odskoków.
Najlepsi strzelcy: Knight 20, Mayo 17, Parker 14 oraz Drummond 23+10zb, Monroe 15, Smith 11+10zb
PELICANS – KINGS (9-5) 89:99
Królom udał się rewanż za zeszłotygodniową porażkę z Pelikanami. Kuzynowi udało się zatrzymać Anthony’ego Davisa na poziomie 4 celnych rzutów z gry przy 12 próbach. DMC zanotował 22pkt,12zb i 5as prowadząc Kings do 9 wygranej w sezonie. Mimo absencji Darrena Collisona ciężar rozgrywania piłki nieźle udźwignął Ramon Sessions (15pkt i 6as). Większy wpływ na grę Królów miał też wracający do wysokiej dyspozycji Omri Casspi; Izraleczyk pomógł w budowaniu przewagi podczas 3 i 4 kwarty, kiedy m.in. trafiał 9 z 14 rzutów z gry (22pkt). Gospodarze grający bez narzekającego na uraz barku Erica Gordona, próbowali opierać grę na duecie Tyreke Evans (22pkt,7zb,5as) oraz Ryanie Andersonie (20pkt i 7/14 z gry) ale przy rosnących stratach w czwartej kwarcie i skutecznych rzutach Sessionsa i Casspiego nie byli w stanie znacząco zniwelować strat do rywali (którzy na 2 minuty przed końcem prowadzili już 97-83). Bolączką Pels była skuteczność, 41% z pola oraz 3/17 zza łuku…
Najlepsi strzelcy: Evans 22, Anderson 20, Davis 14 oraz Casspi 22, Cousins 22, Sessions 15
NUGGETS (7-7) – BULLS (9-6) 114:109
Samorodki na fali wznoszącej! Po kryzysie ani śladu – ekipa Briana Shawa wróciła do gry o play off na Zachodzie. Nuggets wygrali 6 z ostatnich 7 spotkań i pewnie zanotują niemały skok w Power Rankingach. Dla tych, którzy oglądali muszę potwierdzić, wynik dla Bulls lepszy od gry. A zaczęło się od kolejnej kontuzji ścięgna Derricka Rose’a, który po udanym meczu w Salt Lake City naciągnął ścięgno i rozegrał tylko 10 minut. Wydaje się, że gracz Bulls powinien zrobić sobie 2-3 tygodniową przerwę i zaleczyć wszystkie mniejsze urazy by nie doszło do większej tragedii!
Pod nieobecność Rose’a ciężar ofensywny na swoje barki wrzucili – świetny Jimmy Butler (32pkt i 9zb) i solidny Pau Gasol (22pkt i 11zb). Jednak to nie oni a duet Ty Lawson (20pkt i 12as) – Kenneth Faried (12pkt i 9zb) robili różnicę na parkiecie Pepsi Center, gdzie Bulls nie wygrali od 7 spotkań. Być może wkładu Farieda nie widać , kiedy patrzymy na statystyki, ale jego energia, efektowne i dynamiczne akcje w ataku (wsady budzące halę do życia) oraz obronie (zbiórki w ferworze walki) dawały Samorodkom więcej niż możemy/mlogliśmy sobie wyobrazić.
Bulls na 42% z gry, przy 4/12 Aarona Brooksa, 1/5 Nikoli Mirotića oraz bez pauzującego Joakima Noaha. Nuggets na 50% za 2 i 3 pkt , przy sześciu zawodnikach z double-figures.
Na 5 minut przed końcem miejscowi mieli już 16 oczek zaliczki (85-101) ale zryw Byków trafienia Gasola, Butlera i Brooksa w 4:30 minuty pozwoliły na mały powrót do gry o zwycięstwo. N 8 sekund przed końcem potyczki Ty Lawson trafił sprzed nosa Kirka Hinricha (4/10 z gry i 8 asyst przy 4 stratach) i za chwilę dołożył 1 z 2 rzutów wolnych. Dla Ty’a było to drugie z rzędu spotkanie z double-double (20pkt i 12as po 18pkt i 16as).
Najlepsi strzelcy: Lawson 20+12as, Afflalo 19, Gallinari 15 oraz Butler 32, Gasol 22+11zb, Dunleavy 17
Ja wiem, że Rose był najmłodszym MVP w historii itd. itd. ale ja bym na miejscu Bulls oparł przyszłość na Jimmim Butlerze a nie na Rosie… Butler już zamienia się w nowego Paula George’a, za to Rose przypomina jak żywo Brandona Roy’a. Ech pomyśleć, że został wybrany z 30 numerem w drafcie i zaczynał jak defensor-pitbull. Teraz jak okrzepł (i walczy o kontrakt) okazuje się, że może regularnie walić po 20 pkt dodając do tego elitarną obronę.
Inna sprawa jest też taka, że Rose przez swoje kontuzje stał się w sumie przeciętnym graczem. Przeciętne sa jego cyfry, przeciętny wpływ na grę drużyny (w sensie efektu). Nie uśmiercam go jako gwiazdy ale w tym momencie żyje bardziej jego chicagowska legendka, oprószona MVP i świetną grą. Problem jest również taki, że Chicago czekało od Jordana na zawodnika porywającego tłumy. Ben Gordon czy Elton Brand to nie byl ten kaliber popularności, Rose był nadzieją i jutrzenką kolejnych mistrzostw. Był. Osobiście uważam, że nie osiągnie już poziomu z sezonu MVP. Głównie przez psychikę. Jak widziałem te melodramatyczne filmiki z jego rehabilitacji i reklamy odnośnie powrotu to powiedziałem sobie, że pewnie G.. z tego będzie. Za bardzo to wszystko kręci się wokół niego, za dużo w tym Emo. Pozdrawiam fanów Derricka i liczę, mam nadzieję, że się mylę.
Pamiętam,że w poprzednim sezonie Nuggets również przeplatali serie porażek i zwycięstw. Za chwilę będzie następna seria porażek;-) Dodając do tego inną serię -listopadowąTrailblazers,oraz siłę Zachodu,,mam wrażenie deja vu. Pewnie jakby poszukać,inne analogie również się znajdą. Będzie ciekawie w tym sezonie
@Majecha zabrakło tylko zdania o Jay Williamsie…
O rany, nawet już o nim zapomniałem…Jak już odświeżyłeś mi pamięć to dalej nie rozumiem po co on w ogóle wsiadał na motor?