HORNETS (4-12) – BLAZERS (12-3) 97:105
Steve Clifford zaczyna czuć gorące krzesło. Jego Hornets coraz bardziej przypominają Bobcats sprzed dwóch sezonów. Ponadto letnie ruchy transferowe wcale nie poprawiły gry Szerszeni/Rysiów (Lance Stephenson 4/11 z gry, Marvin Williams już tylko 10 min i bez punktów oraz Jason Maxiell z 7-mioma bezproduktywnymi minutami). Atak Hornets znów opierał się na Alu Jeffersonie (21/14) oraz dość niespodziwanie na rezerwowym, Brianie Robertsie (24pkt). Jednak , uwaga nawet super zagrana druga kwarta meczu przeciwko Blazers (30-17) nie dała miejscowym wygranej…
Blazers mimo słabiutkiego dnia LaMarcusa Aldridge’a (3/18 z gry!) potrafili zdominować trzecie 12 minut, wygrywając je 34-20 i wrócili z dalekiej podróży. Chris Kaman (12/7) i Robin Lopez (15/10) radzili sobie pod deskami, natomiast na obwodzie rządził Wes Matthews (zdobywca 28pkt i 10/15 z gry). Gracze z Portland trafili 12 z 27 trójek rozstrzeliwując defensywę gospodarzy, a 10 trójek trafił duet Lillard(4)-Matthews(6). 6 z 19 rzutów trafił tylko Kemba Walker i znów nie pomógł swojej drużynie w przerwaniu złej serii, 7 z rzędu porażek. Dla przeciwwagi przyjezdni wygrali w 9 kolejnym spotkaniu i obok Rockets i Grizzlies są najlepsi na Zachodzie.
Punkty: Matthews 28, Lillard 22, Lopez 15+10zb, Kaman 12 oraz Roberts 24, Jefferson 21+14zb, Henderson i Walker po 15
CAVS (7-7) – WIZARDS (9-5) 113:87
Znów nie powiodło się drużynie Marcina Gortata (12pkt i 2zb) i już na starcie przygody w Cleveland Wizards mieli 13 punktów straty do rywala (18-31). LeBron James flirtował z TD (29pkt-10zb-8as) a Kevin Love rozegrał drugie najlepsze spotkanie od przeprowadzki na Wschód (21pkt). Kawaleria udanie kontrolowała przebieg wydarzeń na parkiecie w Quicken Loans Arena i uciekała Czarodziejom podczas trzeciej kwarty. Tym samym solidnie pracowała na rewanż z nawiązką, za poprzednią i zeszłotygodniową porażkę (ze świetnym występem Johna Walla). Tym razem Wall okazał się bezbarwny, z 6pkt-7as-5stratami i do jego poziomu dopasował się Kris Humphries (1/7 z gry). Wizards trafiali na 46 % z gry (52% mieli Cavs) oraz stracili też 8 piłek więcej od gospodarzy (18-10). Momentum meczu okazała się ostatnia odsłona, wygrana przez graczy Davida Blatta 32-20.
Punkty: James 29+10zb, Love 21, Irving 18, Waiters 15 oraz Butler 23, Pierce 15, Gortat 12
MAGIC (6-11) – WARRIORS (12-2) 96:111
Klimat Florydy sprzyja Stephenowi Curry i minionej nocy, po udanej wyprawie do Miami, znów błyszczał, w Orlando. Stefek był „on fire” i zaaplikował rywalom 6 z 8 wykonywanych trójek, kompletnie deklasując Victora Oladipo (4/17). Curry zanotował 28 pkt a przy nim 3 z 4 wykonywanych trójek dorzucił Andre Iguodala. Warriors wrzucając Magii 12 trójek, dwukrotnie więcej koszy trafili z dalekiego dystansu, a najlepiej im szło na przestrzeni drugiej i trzeciej kwarty, kiedy to odjechali rywalom nawet na 27 oczek! Magicy w swojej hali trafiali na 41% i po trzech kwartach leżeli na deskach Amway Center. Warriors zdobyli Florydę! (być może Steph Curry powinien poprosić sterników zespołu o przenosiny klubu w ten rejon USA?).
Punkty: Curry 28, Barnes 16, Livingston 15 oraz Harris 16, Payton 13, B. Gordon 13
SIXERS (0-15) – NETS (6-8) 91:99
Mimo dominacji gości w pierwszej odsłonie (19:32) to Sixers zdołali wrócić do gry w kolejnych kwartach. Joe Johnson (8/12 z gry) i Brook Lopez (9/12 z gry) punktowali ale już inni ich koledzy (Teletović 2/11 , Williams 4/10) mieli problemy ze skutecznością i pozwalali na zbyt wiele KJ McDanielsowi (14pkt) oraz Tony’emu Wrotenowi (18pkt i 10as). Dodatkowo akcje – trójka Michaela Cartera – Williamsa (jedyny celny rzut z gry obrońcy) oraz Nerlensa Noela (wsad a po chwili alley oop) dały Szóstkom krótkie prowadzenie 74:72 i szykowała nam się sensacja. Jednak w końcówce kwarty do głosu doszli weterani Nets i za sprawą zimnej głowy i żelaznych nerwów Kevina Garnetta oraz Derona Williamsa Siatki dowiozły wygraną do mety. Nets zagrali niedobrze w ataku , tracąc aż 24 piłki oraz przegrały walkę o punkty w pomalowanym 34:42. Sixers przegrali po raz 15 w sezonie i przy następnej porażce wylądują z najgorszym bilansem czy startem w historii…
Punkty: Johnson 21, Lopez, 19, Williams 17 , Anderson 12 oraz Wroten 18+10as, McDaniels 18, Thompson 14, Simms 12
MAVS (11-5) – KNICKS (4-12) 109:102 po dogrywce
Absencja Carmelo Anthony’ego nie osłabiła Knicks na tyle, by zespół nowojorski nie zdołał nawiązać równej walki z Mistrzami z 2011 roku. Dirk Nowitzki i Chandler Parsons aż 16-krotnie próbowali trafić do kosza zza łuku, a obaj trafili tylko po jednej próbie! Nawet zbiórkowy rekord sezonu Tysona Chandlera – 25 – nie dał gospodarzom pojedynku łatwej wygranej. Co ciekawe, za zbiórki po stronie Knicks mocniej zabrali się ex gracze Mavs, Calderon (10) i Dalemebert (13) i to dzięki nim wynik spotkania ważył się do samego końca. Jose Calderon szykował zemstę na swoim byłym pracodawcy , bowiem aż 7-krotnie trafił zza łuku (przy 9 próbach), przy czym Knicks zanotowali 14/28 za trzy. Wraz z Dalembertem zanotowali po double-double (pierwszy 21pkt i 10zb, drugi 13pkt i 13zb) ale to Tyson Chandler cieszył się ze zwycięstwa w dogrywce meczu (25zb i 17pkt). Najpierw jump shot JR Smitha załatwił gościom dodatkowe 5 minut gry. W dogrywce efektowne zagrania Tysona Chandlera oraz wysoka nieskuteczność Knicks oraz straty Calderona dały Mavs 11 wygraną w sezonie.
Punkty: Calderon 21+10zb, JR Smith 15, Dalembert 13+13zb, Larkin 12 oraz Nowitzki 30, Chandler 17+25zb, Parsons 13
HAWKS (7-6) – RAPTORS (13-2) 115:126
W meczu z cyklu „zapomnijmy o obronie” znów wyszła zespołowość Raptors oraz nos trenerski Dwayne’a Casey. Najpierw zaatakował DeMar DeRozan trafiając wszystkie 5 pierwszych rzutów i kończąc pierwszą kwartę z 14 pkt. Następnie, opiekun Drapieżców – który wyrasta nam na pierwszego kandydata do COY – wyczuł świetny dzień Greivisa Vasqueza, a ten w 16 minut gry odwdzięczył się trenerowi 21 pkt oraz 8/12 z gry (część punktów zdobywał w II kwarcie, a ważniejsze w finałowej kwarcie). Wcale nie gorzej, przeciwko swoim kolegom zagrał Lou Williams, który po nagrodzie Gracza Tygodnia, zaliczył 22 oczka również przyczyniając się do przewagi gości. Obaj obrońcy wspomogli słabiej dysponowanego Kyle’a Lowry (3/12). Lou trafił 4 trójki i dzięki niemu Raps trafili 14 z 29 rzutów zza łuku. Hawks nie mogli wiele wskórać mimo kolejnego solidnego występu Jeffa Teague’a (24pkt i 12as) czy Ala Horforda (23pkt i 9zb). W ostatnich 12 minutach przyjezdni zagrali nieco mocniej w obronie i zatrzymali strzelców rywala oraz skorzystali z siły podkoszowej obu Johnsonów, Amira i Jamesa. Podsumowując, nie muszę za bardzo przypominać, że Raps grają najlepszy start rozgrywek od początku istnienia w NBA, czyli dokładnie od 20 lat.
Punkty: DeRozan 27, Williams 22, Vasquez 21, Lowry 14+13as oraz Teague 24+12as, Horford 23, Korver 19, Carroll 14.
@ Sixers przegrali po raz 15 w sezonie i przy następnej porażce wylądują z najgorszym bilansem czy startem w historii…
A teraz czekają ich mecze z DAL oraz SAS … czyli rekord mają w garści.
ja bardzo chciałbym 0-82… serio – za takie tankowanie taki wstyd im sie nalezy
A to nie 0-18 happens?
Napisałem o ich rekordzie,natomiast wczoraj w telegramie też o Nets wspomniałem. Rzeczywiście najgorszy w NBA to 0-18 i kibice z torbami na głowie w Newark,New Jersey.
Rezende-a nie ich mają! Byle jedynki w drafcie nie mieli… Choć top 3 i zapewne Stanleya … (zabrakło mi nazwiska) to mają,bo celują pewnie w niego niż w Okafora. Pozytyw że za 2-3 lata gdy wróci Saric,dojdzie ktoś mocny z draftu za te frajerskie sezony to Phila powinna namieszać. A teraz? Wstyd. Żenada.
Oby Curry się nigdzie nie ruszał! On czuje się swietnie na florydzie w trykocie wojowników :)