Indiana Pacers przystępowali do spotkania z Cleveland Cavaliers bez kontuzjowanego Roya Hibberta, ale za to już z Davidem Westem, który zagrał swój drugi mecz w tym sezonie. W barwach drużyny Ohio zabrakło także ważnego wysokiego gracza, a więc Andersona Varejao, ale jak się później okazało, nie miało to większego znaczenia. Kevin Love, Kyrie Irving i LeBron James zdobyli razem 71 punktów, dominując w drugiej połowie, a Cleveland Cavaliers odnieśli trzecie zwycięstwo z rzędu, spokojnie pokonując Indianę 109-97.
Gospodarze rozpoczęli spotkanie z przytupem, grając bardzo szybką, odważną koszykówkę. Fantastycznie w ofensywie spisywał się Kevin Love, który zdobył 9 z pierwszych 13 punktów Cavaliers. Do świetnego ataku doszła jeszcze agresywna obrona, z której poszło wiele udanych kontrataków, kończonych przez LeBrona Jamesa bądź Shawna Mariona. Na nic zdały się dwie przerwy brane przez Franka Vogela, bowiem Cavs w pewnym momencie prowadzili 19 punktami. Dziwne załamanie przyszło po timeoucie Davida Blatta. Pacers błyskawicznie zaczęli odrabiać straty, szukając w ataku głównie Davida Westa, z którym nie radził sobie Kevin Love. Przez 8 kolejnych posiadań Cleveland nie zdobyło ani jednego punktu, a nawet jeśli Pacers nie trafiali, to Ian Mahinmi lub West zbierali piłkę na atakowanej tablicy. Pod koniec pierwszej kwarty z 19-punktowej przewagi zostało zaledwie 6 „oczek”. Na koniec, rzut z półdystansu trafił LeBron James, co zakończyło fatalną serię Cavs, a także pierwszą kwartę, w której Love zdobył aż 16 z 29 punktów gospodarzy.
Trener Blatt na początku drugiej odsłony meczu wprowadził bardzo niski skład, co zaowocowało absolutną dominacją podkoszowych Pacers. Na obwodzie jednak, obrona Cavaliers radziła sobie całkiem nieźle, a Kyrie Irving pod nieobecność LeBrona prowadził ataki tak, że Cleveland odzyskało dwucyfrową przewagę. Za Davida Westa wszedł Luis Scola, który szybko dał się we znaki Cavs po obu stronach parkietu. Irving wciąż spisywał się dobrze, ale jego koledzy nie pomagali mu w utrzymaniu przewagi, a Indiana ponownie zbliżyła się niebezpiecznie, tym razem na 5 punktów. Po powrocie podstawowych zawodników, obie drużyny poszły na szybką wymianę ciosów, z czego bardziej skorzystali jednak goście. David West dość łatwo przechodził w pole trzech sekund, albo trafiał z półdystansu, co zaowocowało zaledwie 1-punktową różnicą na tablicy wyników, ale ponownie przed syreną końcową trafił LeBron James. Tym razem z faulem, jednak nie wykorzystał rzutu wolnego, przez co Cavs schodzili na przerwę z 3-punktowym zapasem.
Cavaliers wyszli na drugą połowę z ogromnymi pokładami energii, ponownie próbując agresywnej defensywy i zdecydowanego podwajania pod koniec akcji rzutowych Pacers. Zaliczyli serię punktową 9-2, a potem szybko powiększali przewagę. Indiana zaczęła bardzo się gubić w ataku, właściwie nie mając otwartych pozycji. Kyrie Irving i LeBron James bardzo efektywnie podzielili pomiędzy siebie zadania w rozgrywaniu akcji, co zaowocowało 13-punktowym prowadzeniem po 3 minutach trzeciej kwarty. David West szybko złapał swój 4. faul, a Frank Vogel podjął decyzję o posadzeniu go na ławce rezerwowych. Bez niego, ofensywa Pacers praktycznie nie istniała, a w obronie nie było dużo lepiej. LeBron James po dość przeciętnym starcie (8 punktów w pierwszej połowie, skuteczność 4/11) przejął inicjatywę i do bólu wykorzystywał każdy błąd w obronie Indiany. Praktycznie cały czas grając 1-na-1 zdobył w tej kwarcie 11 „oczek”, włączając także w akcje świetnie punktującego Love’a. Do końca trzeciej kwarty, James kontrolował przebieg gry, powiększając różnicę ponownie do 19 punktów.
Ostatnia część meczu to już popis Kyriego Irvinga, który jako jedyny z „Wielkiej Trójki” pozostał na parkiecie. Pozbawieni już wiary Pacers nie potrafili go zatrzymać w żaden możliwy sposób, a w przypływie frustracji zaczęli oddawać wymuszone rzuty przez ręce, a także stracili przewagę pod koszem, gdzie brylować zaczął Tristan Thompson. W efekcie, przy 20-punktowym prowadzeniu gospodarzy na 6 minut przed końcem spotkania obaj trenerzy opróżnili ławki rezerwowych.
Bardzo dobra dziś obrona Cavaliers zatrzymała Pacers na przeciętnej skuteczności 39% z gry. Po raz pierwszy w tym sezonie trzej zawodnicy Cavs mieli 10+ zbiórek: Tristan Thompson (11), Kevin Love (10) i Kyrie Irving (10), który dołożył do tej nietypowej dla rozgrywającego statystyki jeszcze bardziej nietypowe 3 bloki. Cleveland zostają teraz w Ohio, by we wtorek na własnym parkiecie podjąć Milwaukee Bucks, a Indiana kontynuuje swoją serię wyjazdową na zachodzie, gdzie zmierzą się kolejno z Phoenix, Portland i Sacramento.
Indiana Pacers (7-10) – Cleveland Cavaliers (8-7) 97:109
(21:29, 28:23, 22:35, 26:22)
Pacers: West 14 (6 zb.), Hill 13, Copeland 11, Scola 10 (5 zb.), Allen 10 (8 zb.), Stuckey 9, Watson 8, Mahinmi 7, Miles 6, Rudez 4, Whittington 3, Sloan 2
Cavaliers: Love 28 (10 zb.), Irving 24 (10 zb., 5 as.), James 19 (7 as.), Thompson 13 (11 zb.), Marion 9, Waiters 5, Harris 5, Cherry 2, Amundson 2, Kirk 2
Wbrew temu co mówiono Cavs mogą bronić! Tylko żeby się starali jak w ostatnich 3 meczach,wtedy to działa. Owszem to tylko Pacers,ale jest coraz lepiej!
„Wielka Trójka” pokazała miejsce w szyku, „drugiej piątce Indiany” i ma już jedną wygraną więcej :).
cavs gra piach a i tak piszą, piszecie o nich najwiecej ;)
To trochę takie onetowe? Sporo jest ciekawszych tematów.
Piszą o nich bo grają nie tak jak się wszyscy spodziewali, albo gorzej niż zakładano. Więc jest co analizować i nad czym się zastanawiać. Choćby to, czy jest to już jakieś przełamanie, czy tylko pojedynczy sukces – jest o czym pisać.