Portland Trail Blazers – Denver Nuggets 105:103 (23:31, 27:25, 28:29, 27:18)
Nuggets nie mogli znaleźć jakiejkolwiek odpowiedzi na LaMarcusa Aldridge’a, a ten poprowadził Blazers do 11 zwycięstwa w ostatnich 12 spotkaniach.
Decydujące o wygranej punkty nie zdobył jednak skrzydłowy Portland, ale to on przy nich asystował. Na 4,3 sekundy do końca meczu piłkę za linii końcowej wprowadzał Nicolas Batum. Ta trafiła do Aldridge’a, który od razu oddał ją znajdującemu się pod koszem Robinowi Lopezowi, a ten prostym lay upem umieści ją w koszu i wyprowadził gości na 2-punktowe prowadzenie.
Nuggets mieli jeszcze trochę ponad sekundę na doprowadzenie do dogrywki lub wygranie meczu, ale ostatecznie rzut zza łuku z lewej strony Danillo Gallinariego nawet nie doleciał do obręczy.
39 punktów dla Blazers zdobył Aldridge, trafiając 16 z 30 rzutów i to on utrzymał przyjezdnych w tym meczu w pierwszej połowie. 17 oczek dodał Damian Lillard, 15 Wesley Matthews, 11 Robin Lopez, a 13 z ławki Steve Blake.
Dla Denver najwięcej rzucił Ty Lawson – 24 oczka, rozdając do tego 13 asyst. Po 18 punktów dołożyli Arron Afflalo i Wilson Chandler, a 11 J.J. Hickson.
Indiana Pacers – Phoenix Suns 99:116 (28:26, 28:28, 23:29, 20:33)
Tylko w pierwszej połowie Pacers byli równorzędnym przeciwnikiem dla Suns i prowadzili minimalnie po pierwszych 24 minutach. Trzecią kwartę gospodarze zaczęli jednak od runu 10-3 i objęli prowadzenie, którego nie oddali już do końca spotkania i już do końca kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie.
Indianie nie pomógł powrót do gry po kontuzji kostki Roy’a Hibberta, który w całym meczu zdobył 15 punktów i zebrał 10 piłek. 10 dodał David West, 14 C.J. Watson, 10 Chris Copeland, a najlepszym strzelcem gości był C.J. Miles z 17 oczkami na koncie.
Najlepszy tego dnia na boisku i tak był Goran Dragic, który rzucił najlepsze w sezonie 34 punkty, z czego 22 w pierwszej połowie. Słoweńca wspierał drugi obrońca Suns – Eric Bledsoe, który zanotował 27 oczek, z czego 21 w drugich 24 minutach gry. Po 15 dołożyli Markieff Morris i Gerald Green.
Toronto Raptors – Sacramento Kings 117:109 (31:22, 26:33, 35:28, 25:26)
Oba zespoły były pozbawione swoich dwóch kluczowych zawodników, Raptors DeMara DeRozana, z kolei w szeregach Kings zabrakło DeMarcusa Cousinsa.
Goście, a w zasadzie Terrence Ross (15 punktów w pierwszej kwarcie) zaczęli bardzo dobrze to spotkanie. Z czasem jednak miejscowi zaczęli odrabiać straty i po dwóch kwartach tracili tylko dwa oczka do rywali.
Drug połowa była bardzo podobna do pierwszej. Toronto cały czas prowadziło, a zawodnicy Sacramento cały czas gonili wynik, ale w końcówce zawsze czegoś brakowało i nie potrafili zbliżyć się na mniej niż 4 oczka. Zwycięstwo gości przypieczętował nie kto inny jak Kyle Lowry, trafiając daggera w izolacji na niecałą minutę do końca spotkania.
Rozgrywający Raptors rzucił w całym meczu 27 oczek i rozdał 13 asyst. 20 punktów dodał Ross, 19 James Johnson, 15 Jonas Valanciunas, a po 12 Reivis Vasquez i Patrick Patterson.
Dla Kings najlepiej punktował Ben McLemore – 21 oczek. 20 dołożył Rudy Gay, 18 Derrick Williams, 15 Ramon Sessions, a 10 Reggie Evans.
Orlando Magic – Golden State Warriors 97:98 (25:24, 21:32, 29:17, 22:25)
Jeszcze na 4 minuty przed końcem meczu Warriors przegrywali 9 punktami i wydawało się, że ich seria wygranych spotkań z rzędu zatrzyma się na 10 meczach. Od czego ma się jednak najlepiej rzucający za trzy backcourt w lidze?
Najpierw Stephen Curry, a następnie dwa razy Klay Thompson przymierzyli cenie zza łuku i doprowadzili do remisu. Na 40 sekund do końca spotkania Tobias Harris wyprowadził Magic na dwupunktowe prowadzenie. Następnie Curry podał trochę za mocno na alley-oop do Boguta i ten zderzył się z obręczą.
Magic mogli w tym momencie przypieczętować swoją wygraną, ale Elfrid Payton spudłował przy próbie wejścia pod kosz, piłka trafiła do Curry’ego, Warriors nie poprosili o przerwę na żądanie, a Steph pognał na kosz.
Miał naprzeciwko siebie Harrisa, zwiódł go lekkim balansem ciała i trafił za trzy, wyprowadzając gospodarzy na prowadzenie na trochę ponad dwie sekundy do końca meczu.
Magic mieli jeszcze trochę czasu, ale przeprowadzenie zwycięskiej akcji, ale Draymond Green przeciął podanie do Harrisa i było po meczu.
Curry zdobył dla Warriors 22 punkty, 20 dodał Thompson, 14 Harrison Barnes, 12 Marreese Speights, a 11 Green.
Dla Orlando najwięcej rzucił Victor Oladipo – 27 oczek. 21 dołożył Kyle O’Quinn, 17 Tobias Harris, a 10 Evan Fournier.
Johnson z Raptors to raczej James, a nie Joe :P
Joe Jonson gra w Toronto?
Takiego nazwiska to nie ma w całej NBA.może w NHL znajdziesz jakiegoś Szweda?
Beka:D