Po dość wyrównanej pierwszej kwarcie z niewielkim wskazaniem na Miami, podopieczni Erika Spoelstry przeżyli zapaść i byli w ostatnich 30 minutach gry gorsi od swoich rywali praktycznie w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła. Dobry mecz przerodził się w blow-out, a Milwaukee po raz drugi w tym sezonie wygrało z Heat. Tym razem przerwali także 3-meczową serię porażek, wygrywając 109-85.
Miami meczem z Milwaukee rozpoczęło 5-meczową serię wyjazdową. W jej trakcie czekają ich pojedynki w Memphis, Phoenix, Denver i Utah. Był to dla nich także pierwszy mecz bez Luola Denga, który tym samym dołączył do puli kontuzjowanych graczy, w której byli już Norris Cole i Chris Andersen. Bucks wchodzili w mecz z trzema porażkami z rzędu, ale z pamięcią o wygranym pierwszym pojedynku między tymi dwoma drużynami. Wtedy jednak, w składzie Heat brakowało Dwyane’a Wade’a.
Bucks zaliczyli udany początek meczu, szybko włączając do gry wszystkich swoich zawodników. Obie drużyny jednak szybko zaczęły popełniać niewymuszone straty, co skutkowało w szybkim tempie gry i nieustannym bieganiu od kosza do kosza. Po uspokojeniu sytuacji na parkiecie, Heat zaczęło grać głównie izolacjami Chrisa Bosha i Wade’a, jednak ze zmiennym skutkiem. Prowadzenie na tym etapie gry zmieniało się właściwie co posiadanie. Dobry start meczu zaliczył „Flash”, który szybko uzbierał 10 „oczek”. Po drugiej stronie efektywność w wejściach pod kosz pokazywał Jabari Parker, który wykorzystywał niskie ustawienie Miami z Joshem McRobertsem i Justinem Hamiltonem. Po wejściu Shabazza Napiera, Heat zaczęli grać koszykówkę „in-and-out”, co dało im parę trójek, ale także kilka niepotrzebnych strat, które w kontrach wykorzystywali Parker i Giannis Antetokounmpo. Obaj członkowie podstawowego backcourtu Bucks, a więc O.J. Mayo i Brandon Knight szybko złapali dwa faule i usiedli na ławce rezerwowych. Brak prowadzących grę był widoczny w liczbie strat, których gospodarze mieli aż 7. Bucks byli także powyżej limitu fauli i dość łatwo pozwalali Heat dostawać się na linię rzutów wolnych. Po pierwszej kwarcie, Heat prowadzili 5 punktami, mając 9 asyst przy 11 celnych próbach z gry.
Na początku drugiej odsłony, Chris Bosh dał Heat 11-punktowe prowadzenie, ale to był skończyła się dobra gra Heat w tym spotkaniu. Cierpliwi Bucks systematycznie odrabiali straty, grając dobrze po obu stronach parkietu i na pierwszym timeoucie przegrywali już tylko różnicą 5 „oczek”. Chaotyczną grę i złą serię Miami przerwał dopiero Dwyane Wade. W tym fragmencie spotkania znacznie poprawiła się obrona Kozłów, która wymuszała straty na rywalach, bądź stwarzała ciężkie pozycje do rzutów. Dało im to dużo szans z kontrataku, które w tym meczu wykorzystywali. Niedługo potem wyszli na pierwsze prowadzenie od początku pierwszej kwarty. Ofensywa Heat ograniczała się do gry 1-na-1, co na dłuższym dystansie nie mogło dać efektów. Jeśli już wymieniali kilka podań, to robili to w tak wolnym tempie, że podopieczni Jasona Kidda spokojnie zdążali z pomocą. Jedynym jasnym punktem w układance Miami był Dwyane Wade, który w pierwszej połowie zdobył 21 punktów. Jego udziałem było też 10 z ostatnich 14 punktów Heat w drugiej kwarcie, po której goście przegrywali 54-50. Na tablicach, Milwaukee miażdżyło Heat 22-11.
Brandon Knight przez nieuwagę zaliczył szybko swój czwarty faul i ponownie udał się na ławkę rezerwowych. Moment przewagi wykorzystali Heat, którzy na chwilę wyszli na prowadzenie, lecz ich dość leniwe powroty do obrony wykorzystywał do bólu młody i wybiegany zespół Milwaukee. Bucks powiększali także swoją przewagę w zbiórkach. Jason Kidd postanowił postawić Giannisa Antetokounmpo w obronie przeciwo Dwyane’owi Wade’owi, aby ten swoim wzrostem powstrzymał rozpędzonego „Flasha”. W dużym stopniu udało mu się to. Milwaukee nie dość, że odzyskało przewagę, to wymuszali na Heat faule, które postawiły ich w bonusie na 6 minut przed końcem trzeciej kwarty. Tak jak w pierwszej części meczu, Milwaukee świetnie wykorzystywało przewagę wzrostu, co było widać nie tylko na tablicach, ale także w podkoszowej ofensywie gości z południowej Florydy, która praktycznie nie istniała. Dobre zawody przy wymuszonej absencji Knighta grał Jerryd Bayless, zdobywca 11 punktów w trzeciej ćwiartce. Mimo wszystkich problemów, Miami ponownie udało się odzyskać minimalne prowadzenie, jednak Bucks fantastycznie odpowiedzieli serią punktową 13-2, która dała im 9 „oczek” przewagi przed ostatnią kwartą. Po trzeciej odsłonie meczu, Milwaukee rzucało 54% z gry i prowadziło w zbiórkach 30-14.
Kozły nie zwolniły ani na chwilę tempa gry, powiększając różnicę w czwartej części meczu, nie tylko na tablicy wyników, ale także w poziomie gry. Chris Bosh nie miał swojego dnia i pudłował rzut za rzutem, nawet w najprostszych sytuacjach pod koszem. Erik Spoelstra wziął time-out przy 14-punktowym prowadzeniu Milwaukee, ale rozpędzeni niczym Pendolino gracze Jasona Kidda nic sobie z tego nie zrobili. Rolę Baylessa przejął w tej kwarcie Kendall Marshall, trafiając trójki z dziewiątego metra i świetnie rozgrywając piłkę. Trener Heat brał kolejne przerwy na żądanie, ale to po prostu nie był dzień na zwycięstwo Miami. Wade i Chalmers prowadzili w tym czasie grę Heat zdecydowanie zbyt wolno, co na pewno nie dawało gościom więcej energii. Niedoświadczeni Bucks zachowywali się w drugiej połowie jak weterani, cierpliwie utrzymując, a nawet powiększając różnicę punktową i kontrolując tempo meczu. Przewaga Bucks rosła aż do ostatniej syreny.
Miami Heat zostali zdemolowani na tablicach (20-45) i w punktach z ławki rezerwowych (18-60). Milwaukee popełniło niewiarygodną wręcz przy takim wyniku liczbę 24 strat, których Miami kompletnie nie wykorzystywało. Heat przegrali trzeci mecz z rzędu.
Miami Heat (9-10) – Milwaukee Bucks (11-10) 85:109
(30:25, 20:29, 21:26, 14:29)
Heat: Wade 28 (10/18, 8 as.), Bosh 21 (9/23, 6 zb.), Chalmers 9 (6 as., 6 stl.), Granger 7, Ennis 7, Napier 6, Hamilton 3, McRoberts 2, Williams 2
Bucks: Marshall 20 (7/8), Middleton 14 (6 zb.), Antetokounmpo 14 (7 zb.), Parker 14, Knight 13 (5 zb.), Bayless 12 (5 as.), Dudley 8, Sanders 6 (6 zb.), Pachulia 4 (8 zb.), Mayo 4, Wolters 0
Nic, tylko sie rozplakac! Gra Heat miala wygladac z kazdym meczem co raz to lepiej a jest fatalnie. Tylko Wade i Bosh graja systematycznie. Pat, potrzebujemy transferow po 15/12!
Nie ma co sie oszukiwac ze jest slabo… Wade, Bosh i czesto ostatnio ale nie zawsze Chalmers. I cisza… a przeciez nie tak to mialo wygladac. Slabo poki co spisuje sie Deng i to tez jest powod porazek. To powinien byc zespol walczacy o pozycje 1-3 tymczasem jest jak jest. Dobrze ze po kontuzji wraca Granger, mam nadzieje ze juz nie bedzie go meczyc i zacznie w miare regularnie grac na swoim poziomie. Zastanawia mnie ruch z tym Whiteside’em ktory niby jest a go nie ma. Tutaj po 15.12 trzeba sciagac przyzwoitego centra, rezygnowac z min. Hamiltona, Cole’a i zaczac konkretnie dzialac bo lada moment moze byc problem z walka o PO. Go Heat!!!!
„rozpędzeni niczym Pendolino gracze Jasona Kidda” nie wiem czy to komplement czy przeciwnie =P
kidd robi świetną robote w bucks. 2 połowa sezonu nets to nie była przypadkowa…