Spotkanie z Nuggets było dla Czarodziei szansą na 4 kolejne zwycięstwo, a dla Nene okazją do powrotu po kontuzji. Brazylijczyk rozegrał 18 minut. Jak się okazało spotkanie było łatwiejsze, niż wszyscy mogli przypuszczać, ale o tym przeczytacie poniżej.
Spotkanie rozpoczęło się bardzo nerwowo. Trzy straty w 5 akcjach zanotowali gracze Wizards, a skuteczna gra Nuggets dała im prowadzenie 8:2. Dwa szybkie faule złapał Timofey Mozgov i wszedł za niego JJ Hickson. Cztery punkty na swoim koncie szybko złapał Marcin Gortat. Bardzo dobrze prezentował się Wilson Chandler i Nuggets powoli zaczęli obejmować prowadzenie do momentu kiedy 3 trójki w 47 sekund trafił Bradley Beal! Był to pokaz siły Czarodziei. Szybki kontratak i umiejętne rozciąganie gry skutkowało prowadzeniem 24:21. Kapitalny blok w kontrze zaliczył John Wall (pewnie w top10). Kapitalną akcję na 10 sekund przed końcem kwarty zanotował Ty Lawson, który w izolacji minął Otto Portera i oddał do Hicksona, który wsadem zakończył akcję nad Kevinem Seraphinem wymuszając przy tym rzut wolny. Po pierwszej kwarcie Wizards prowadzili z Nuggets 30 do 28.
Druga kwarta rozpoczęła się od 6 punktów superrezerwowego Rasuala Butlera, który trafiał nawet fadeaway’e przy podwojeniu! Dwa bloki dostali od Nene i Seraphina podkoszowi Samorodków i na tablicach był wynik 38:30 dla Wizards, a trener Brian Shaw poprosił o czas. 5 punktów w tym fragmencie gry zdobył Nate Robinson na co trójką odpowiedział Buuuuutler! Opanowanie i twarda gra w pomalowanym podkoszowych Wizards to było za dużo dla graczy Nuggets, którzy nie mogli sobie poradzić z defensywą Czarodziei. Jak zwykle klasą samą dla siebie był Andre Miller obsługując kolegów podaniami. 4 punkty z rzędu zdobył Humphries i Wizards mieli 12 punktów przewagi. I mamy kolejne 2 punkty Krisa! Ależ gra Wizards, kapitalna penetracja Walla zwód i oddanie do Seraphina, który potężnym wsadem kończy akcję, następnie dosłownie 10 sekund później Wall przechwytuję piłkę i oddaje w kontrze do faulowanej Humphriesa, który wykorzystał obydwa osobiste. Kontra i podanie Walla kończy Gortat wymuszając przy tym osobisty, który zamienia na punkt, a Wizards maja już 20 pkt przewagi.
Ostatnią akcję dostał Paul Pierce, a jego niecelny rzut przypadkiem zebrał Humphries i wymusił dwa osobiste z czego udało mu się wykorzystać jednego. Wizards po pierwszje połowie prowadzili 65 do 46!
Trzecia kwarta zaczęła się od popisów Marcina, świetna asysta do Humphriesa, fadeaway z linii osobistych oraz dwa trafione wolne po zbiórce w ataku w ciągu dwóch minut. Trójkę ponownie trafił Beal. Po niecelnym rzucie Marcina trójkę trafił Chandler. Świetnie ponownie zachował się Gortat, który po zbiórce w ataku odegrał do Pierca, który był faulowany i następnie trafił 2 wolne. Kolejną trójkę trafił Wilson, dla którego był to 10 z rzędu punkt dla drużyny gości. 5 punktów z rzędu rzucił Wall w tym trójkę po świetnym oddaniu piłki w post up przez Gortat. Ostatnie minuty trzeciej kwarty to duża nerwówka z obu stron. Marcin spudłował kolejne 2 rzuty, ale po p&p skończył celnie z półdystansu notując swój 15 punkt.
Ostatnia kwarta po za kilkoma efektownym akcjami Seraphina i McGee nie wiele wniosła do przebiegu całego spotkania, generalnie nic dziwnego skoro Wizards utrzymywali ciągle +/- 20 punktów przewagi.
Pisałem ten fragment podczas trwania 4 kwarty, ale to co potem zobaczyłem musiało zostać uwiecznione.
Wizards zaczęli miażdżyć Nuggets, a Andre Miller nie miał litości dla swoich byłych kolegów i rzucał kolejne alley-oopy przez pół boiska do Portera i Butlera. Naprawdę fragment pięknej gry Wizards. Na zegarze było 6 minut do końca, a Wizards mieli 31 punktów przewagi i 32 asysty! Na boisko weszli nawet Temple i Blair, a ja przełączyłem się na Hornets i Cavs.
Obserwacje:
Wizards zaczęli nerwowo, ale ich umiejętność dzielenia się piłką jest niesamowita, podkreślali to nawet komentatorzy, że w ich grze widać najpierw zamysł podania, a potem dopiero rzutu. Wall naprawdę staje się liderem tej drużyny. W dzisiejszym meczu poświęcał się notując mniejszą ilość rzutów kosztem kolejnych podań, po których koledzy zdobywali punkty. Marcin Gortat był klasą samą w sobie. Zaczął od dwóch strat, ale potem grał jak profesor nie podpalając się. Czarodzieje posiadają jeden z najszerszych i najbardziej kompletnych składów całej ligi. Coraz mniej czasu jest dla Goodena (pewnie Wittman i tak go odkurzy), a Dejuan Blair i Garreth Temple przyspawali się do ławki.
W Nuggets na plus Wilson Chandler i Ty Lawson. Samorodki mieli ogromne problemy w defensywie z mobilnymi graczami Wizards. Skład teoretycznie mają mocny i wyrównany, jednak czegoś im brakuje. Kolejne przeciętne, wręcz słabe spotkanie Kennetha Farieda.
Dla Wizards było to 13 zwycięstwo, a teraz szykują się do dwóch spotkań z Celtics i jednego z Magic i mają szansę na fantastyczny bilans 18-5!
Dzięki za uwagę.
Ps zwróćcie uwagę na statystyki Wizards
15 minut 7 asyst. Całkiem spoko :D