Sześć spotkań za nami, a wśród nich takie wydarzenia jak zawieszenie „16stki” pod kopułą hali w Sacramento, granica 15 tysięcy punktów przekroczona przez Kevina Duranta – drugiego najmłodszego w historii po LeBronie Jamesie, porażka Warriors w hitowym starcie na szczycie Zachodu oraz powrót Tysona Chandlera do Wielkiego Jabłka. Będzie też o flu-game Dwayne’a Wade’a – zaczynamy – z małym opóźnieniem.
WIZARDS (18-6) – WOLVES (5-19) 109:95 (27:16, 19:20, 28:33, 35:26)
John Wall najpierw odebrał laur za Gracza Tygodnia a potem popisał się wyrównaniem rekordu asyst z tego sezonu – z meczu przeciwko Celtics – 17as. To był tydzień Jana Ściany, o którym wspomnieliśmy w naszym Tygodniku, a ten mecz znów był jego popisem na poziomie 21/17. Gospodarze wygrali pierwszą kwartę 11 oczkami i taką samą różnicą zwyciężyli w czwartej. Nawet absencja (bolący palec u nogi) Paula Pierce’a nie przeszkodził ekipie Randy’ego Wittmana w odniesieniu 5 wygranej w serii. Wizards otrzymali mocne wsparcie o swojego wyróżniającego się zmiennika – Rasuala Butlera. Ras trafił 4 z 5 trójek i zakończył mecz jako najskuteczniejszy gracz Wiz’s (23 oczka). Nasz Marcin Gortat ścierał się Gorgui Diengiem i trafił 7 z 12 rzutów (15pkt), zbierając 5 piłek. Dieng zakończył mecz z DD na poziomie 12/12. Stołeczni imponowali skutecznością na poziomie 50% oraz za trzy – 58% (10/17). Wilki z kolei bez kontuzjowanego Kevina Martina wyglądają biednie na dystansie tym razem trafili 3-krotnie przy 8 próbach. Uwaga, kolejny udany mecz zagrał Shabazz Muhammad (9/17 z gry i 21 pkt). Info dla fanów T’Wolves – Ronny Turiaf ze względu na uraz biodra musi przejść operację i opuści cały sezon!
PKT: Butler 23, Wall 21+17as, Gortat 15, Nene 11, Beal 10, Porter 10, Seraphin 10 oraz Young 29, Muhammad 21, Dieng 12+12zb
NETS (10-13) – HEAT (12-13) 91:95 (25:33, 20:22, 21:21, 25:19)
Dwayne Wade zawsze naśladował Michaela Jordana, który z kolei był od dawien dawna jego idolem. Tym razem Flash znów nawiązał do MJ’a nie tylko swoim rzutem z odchylenia, ale również czymś co nazywamy „flu game”. Nadal bez kontuzjowanego (uraz łydki) Chrisa Bosha i z walczącym z bólami żołądka D-Wadem Heat rozegrali najlepsze pierwsze 12 minut tego sezonu. Podopieczni Erika Spoelstry odbyli pierwszy trening na Brooklynie bez swojego lidera, ale na mecz ten rzucający obrońca był już gotowy i trafił 14 z 28 rzutów. O wiele lepiej niż w starciu Bulls wypadli rezerwowi z Florydy, notujący łącznie 35 oczek i wypadający lepiej niż tacy strzelcy jak Mirza Teletović i Bojan Bogdanović (9 pkt przy 10 rzutach). Ogólnie pierwsza piątka Nets nie dostała należytego wsparcia od zmienników (Jarrett Jack miał 1/6) i nawet najlepszy występ w sezonie Masona Plumlee (21pkt i 9zb) nie pomógł goniącym przez cały mecz gospodarzom. Swoją drogą – 39% Siatek – we własnej hali? Nie wygląda to najlepiej…
PKT: Plumleee 21, Johnson 16, Williams 15+11as, Karasev 11 oraz Wade 28, Deng 18, Napier 11, Williams 10, Chalmers 10
GRIZZLIES (20-4) – WARRIORS (21-3) 105:98 (24:30, 33:19, 23:20, 25:29)
Wojownicy mocno rozpoczęli spotkanie, ale to Grizzlies przejęli kontrolę od drugiej kwarty i finiszowali z wiktorią w tle. Przede wszystkim gracze Dave’a Joergera zatrzymali Stepha Curry – ukłon w stronę Mike’a Conley’a – na poziomie jednego celnego rzutu zza łuku przy 10 próbach! Stephen i koledzy gonili przez większość czwartej odsłony, ale dwie z rzędu niecelne trójki Kury nie pozwoliły gościom na dogonienie Niedźwiedzi. Nawet rekord sezonu – 11 – bloków Wojowników i osobisty rekord czap Draymonda Greena (5 + 10zb) nie uratował serii Steve’a Kerra (który i tak jest najlepszym trenerem debiutantem w historii!). GSW wyraźnie zabrakło kontuzjowanego (kolano) Andrew Boguta, który opuści kilka kolejnych spotkań. Marc Gasol robił różnicę , zaliczając 24pkt i 7zb, a dzielnie sekundował mu Z-Bo (autor 17pkt i 10zb oraz 8/12 z gry!). Graczom z Oakland brakowało też skuteczności przy osobie Draymonda Greena, 2/11, który po udanym meczu w Chicago (7 trójek i 31pkt) gra bardzo nierówno. Rekordowa i nowa najlepsza seria GSW zatrzymała się na 16 wygranych.
PKT: Gasol 24, Conley 17, Randolph 17+10zb, Carter 16, Leuer 11 oraz Thompson 22, Curry 19, Iguodala 18, Livingston 12, Barnes 11
PELICANS (12-12) – JAZZ (6-19) 119:111 (20:26, 33:30, 25:33, 41:22)
W Nowym Orleanie znów panował huragan! Nie inaczej można nazwać zryw gospodarzy, w finałowych 12 minutach, kiedy to od stanu 78-90 do gry wyraźnie włączyli się Ryan Anderson (trzy trójki w ostatnich minutach a łącznie 6 w meczu) oraz Austin Rivers (trójka i 2+1). Następnie ekipa Monty’ego Williamsa przy remisowym wyniku przesunęła ciężar zdobywania punktów na Anthony’ego Davisa, który z kolei jak na kandydata do MVP przystało – dobitką, lay upem i w końcu slam dunkiem załatwił miejscowym 12 wygraną w sezonie. Obrona Jazz była niczym ser szwajcarski , tracąc w przeciągu kwarty 41 oczek , przy okazji dając sobie zabrać końcową wygraną. Pels zagrali spotkanie na poziomie 59% rzutów z gry a w dodatku trafili 8 z 16 trójek. Jazz-meni trafili aż 68 punktów z pomalowanego i mimo wszystko musieli uznać wyższość gospodarzy.
PKT: Davis 31, Anderson 28, Evans 19, Rivers 12, Asik 10 oraz Kanter 29, Hayward 17, Burks 16, Burke 16, Evans 12, Booker 10
KNICKS (5-22) – MAVERICKS (18-8) 87:107 (24:36, 20:18, 24:27, 19:26)
Tyson Chandler wrócił do NY City ale to nie on , a defensywa Knicks – właściwie jej brak – zdecydowały o prostej/łatwej wygranej gości. Po solidnym wejściu w mecz rasowych strzelców Ricka Carlisle (Nowitzki, Ellis i Parsons) to rezerwowi przejęli ofensywę przyjezdnych i prowadzili wygrany bój w dalszej części meczu. Zespół „trójkątnego” Dereka znów nie miał atutów w starciu z kolejnym rywalem. 1/6 z gry Jose Calderona i 5/17 z gry Tima Hardaway’a Jr to nie był dobry znak dla Melo Anthony’ego, który jako jedyny z Knicks wyglądał na godnego dla Mavs rywala. Melo zakończył mecz z 11 celnymi rzutami przy 23 próbach , ale zmuszony był przełknąć 11 porażkę w MSG.
PKT: Anthony 26, Hardaway 14, Smith 10, Stoudemire 10 oraz Nowitzki 16, Ellis 14, Parsons 13, Harris 11, Barea 10
KINGS (11-14) – THUNDER (12-13) 92:104 (20:34, 34:27, 17:20, 21:23)
Thunder wygrali 7 mecz z rzędu i znów prym na parkiecie wiódł Russell Westbrook. Russ zanotował 32 pkt i 7as, popisując się efektownym wsadem goszczącym w Top10 minionej nocy. Kevin Durant zanotował 15-tysięczny punkt w NBA i przy swoich 26 oczkach potwierdził powrót do najwyższej formy. Obaj bohaterowe Thunder zepsuli show Peji Stojakovica, który mógł się cieszyć z zastrzeżenia jego koszulki z numerem „16”. Królowie przegrali pierwszy mecz pod Ty’em Corbinem oraz nadal czekają na powroty Omri Casspi oraz DeMarcusa Cousinsa.
PKT: Gay 22, Landry 14, Sessions 11, McLemore 10 – Westbrook 32, Durant 26, Collison 10
Btw. Ktoś trafił maxa w typerze?
Ja trafiłem ;)
GRATKI, mi zabrakło Grizzlies.
Ja również;)
Durant może być chyba kolejnym, który przekroczy 30 tys. pkt Możliwości ku temu myślę ma. Jeśli chodzi o typera przestrzeliłem niestety nets. Wczoraj przy typowaniu łamałem się między nimi a miami i w efekcie wybrałem, ale źle, a mógł być maksik :-)
Panowie: Ściana i Zachodni strumyk naprawdę imponują.
Jeśli pan „rzeczka” nadal będzie tak grał to spodziewam sie go w następnym rankingu MVP nie tylko w pierwszej 10 ale i co najmniej na 5 miejscu. Jednak to nie będzie łatwe gdyż następni rywale sa naprawdę mocni (kolejno): GSW, LAL, NOP, POR, SAS. Trzy wygrane w tych 5 meczach to juz będzie coś.
ps. Jakiś czas temu czytałem bodaj o tym że żadna drużyna z tak niską średnią nie zdołała awansować do playoffów. A ja wiedziałem że OKC się jeszcze uda. Kluczem będzie wygrana z Pels.
Przez Nets nie wszedł mi max.
Mi też…
A byłby drugi dzień z rzędu…