BULLS (16-9)– KNICKS (5-23) 103:97 (30:20, 22:25, 21:29, 30:23)
Bez odpoczywającego Derricka Rose’a ale już z wracającym do gry i zaliczającym air balla z rzutów wolnych – Joakimem Noahem – Bulls trudzili się w starciu z NY Knicks. Gospodarze tylko w pierwszej kwarcie wyraźnie dominowali i za sprawą grającego najlepszy mecz w karierze – Jimmy’ego Butlera – odnieśli 16 zwycięstwo w sezonie. Knicks musieli sobie radzić bez kontuzjowanych Carmelo Anthony’ego oraz JR Smitha i praktycznie byli bez większej odpowiedzi na wyniki Butlera. Jimmy w 44 minuty zanotował 35 pkt (rekord kariery przy 11/22 z gry) – 7as – 5zb – 4 przech. Do swojej lepszej formy, po dwóch nieudanych wyjazdowych spotkaniach powrócił Pau Gasol, trafiający 8 z 15 rzutów i kończący mecz z 20 oczkami. Największą jednak bronią Chicago pozostawały rzuty dystansowe, słabo broniących na obwodzie rywali. Butler trafił 4 trójki, trzy dorzucił Aaron Brooks (18pkt), a po dwie zaliczyli Nikola Mirotić (13pkt) i Kirk Hinrich (8pkt) – efekt Bulls trafili 12 z 23 rzutów za trzy i dwa razy więcej niż ich przeciwnicy. To właśnie Hinrich, Brooks i Butler trafili trzy z rzędu próby zza łuku, w końcówce czwartej kwarty, kiedy ich rywale zbliżali się do remisu. Z drugiej strony próbował kontratakować Tim Hardaway Jr, ale jego 23pkt i 8/19 z gry nie wystarczyło do wygranej. Knicks przegrali trzeci mecz z rzędu.
PKT: Butler 35, Gasol 20, Brooks 18 oraz Hardaway Jr. 23 Stoudemire 16, Aldrich 13+10zb
ROCKETS (19-6) – PELICANS (13-12) 90:99 (22:21, 17:25, 29:19, 22:34)
James Harden trafił 8 z 23 rzutów i to nie on tym razem był bohaterem meczu z udziałem Rakiet. Brodacz wprawdzie mógł liczyć na dublet z 17pkt i 13zb Dwighta Howarda, ale to również nie center Houston okazał się kluczowym graczem spotkania. Anthony Davis błyszczał najbardziej i prowadził Pelikany do niespodziewanej dość wygranej w Toyota Center. „One Brew” zdobył 30 pkt przy 10 celnych z 17 rzutów z gry i zebrał 14 piłek przy 5 blokach na rywalach. Poczynaniami kolegów udanie kierował Jrue Holiday, autor 16pkt i 10as, a obaj starterzy otrzymali mocne wsparcie z ławki od Ryana Andersona (16) i Dante Cunninghama (15). Ekipa Monty’ego Williamsa zatrzymała gospodarzy na 38% rzutów z gry oraz poradziła sobie z Trevorem Arizą (4/12) i Donatasem Motiejunasem (4/13) – nie radzącymi sobie z obrońcami Pels. Rockets prowadzili 73-72 w początkowej fazie czwartej odsłony, ale 5 punktów z rzędu Andersona i naprzemienne akcje Davisa oraz Holiday’a wypracowały gościom przewagę, której nie stracili do końca meczu. Ostatnią kwartę wygrali oni 12 oczkami.
PKT: Harden 21, Howard 17+13zb, Ariza 10 oraz Davis 30+14zb, Anderson 16, Holiday 16+10as, Cunningham 15
KINGS (11-15) – BUCKS (14-13) 107:108 (29:25, 25:32, 27:24, 26:27)
Powrót DeMarcusa Cousinsa nie pomógł Kings. Bestia zanotował 27 oczek, ale to goście z Milwaukee dominowali w pomalowanym , zdobywając 48 punktów (przy 26 gospodarzy). DMC spudłował ostatni rzut meczu, który mógł przynieść Purpurowym wygraną, mogącą poprawić ich osłabione morale. Wcześniej Kuzyn dał się ograć Zazy Pachulii a Gruzin zebrał piłkę w ataku i był faulowany przez środkowego Kings. Bez czekającego na zabieg Jabari Parkera, ale z lepiej trafiającym Jaredem Dudley’em (7/10 z gry) goście wyrwali zwycięstwo w Kalifornii. To właśnie obwód Bucks okazał się kluczem do wygranej nr 14, a wspomniany Dudley oraz Brandon Knight (20), OJ Mayo (19) i Jeryd Bayless (17) trafili 13 z 25 trójek Kozłów. Do dyspozycji kolegów dobrze dopasował się Kendall Marshall, który w 18 minut trafił dwie trójki i rozdał 6 asyst. Ekipa przegrywającego drugi mecz – Tyrone’a Corbina – mogła tym razem liczyć na wszechstronność Rudy’ego Gay’a (20pkt-9zb-6as). Bolączką Kings było 21 strat…
PKT: Cousins 27+11zb, McLemore 22, Gay 20 – Knight 20, Mayo 19, Dudley 19, Bayless 17
WARRIORS (22-3) – THUNDER (12-14) 114:109 (32:40, 33:23, 29:26, 20:20)
Nie ukrywajmy, iż większość z nas nastawiała się na wielkie widowisko w Oakland, a fani Thunder liczyli, że ich pupile doprowadzą Warriors do drugiej z rzędu przegranej. Wszystko to było możliwe, gdyby nie kontuzja Kevina Duranta z drugiej kwarty. Durantlula (10-13 z gry!) skręcił kostkę, po 18 minutach swojego występu, kiedy na koncie miał już 30 oczek! OKC prowadzili wielki atak, prowadząc po pierwszej kwarcie 40-32, ale w drugiej odsłonie miejscowi wyrówanali stan rywalizacji. W dalszej fazie meczu, prowadzeni przez Stepha Curry’ego gospodarze (34pkt i 5 trójek) bazowali też na grze w pobliżu obręczy i kolejne akcje Draymonda Greena (16) i Mareesse’a Speightsa (10) przynosiły przewagę w pomalowanym (52-36). Bohaterem końcówki meczu okazał się Steph Curry, rzucając z półdystansu oraz trafiając po wejściu na kosz. Niestety w ostatnich minutach zawiódł Russell Westbrook (33) , trafiając trzy ostatnie rzuty tylko w obręcz.
PKT: Curry 34, Thompson 19, Green 16 oraz Westbrook 33, Durant 30, Ibaka 12
PER-36 = 60 pkt. Aha… Zapewne tyle by nie zdobył ale powalczyłby o najlepszy indywidualny wynik w NBA w tym sezonie.
Byki może i mają zdecydowanie lepszy skład niż w tamtym roku jednak ciągle nie są dobrze zgrani więc prawie non stop męczą sie ze słabiakami. Nie chodzi mi o ten mecz ale o ogólny obraz drużyny. W ataku często nie mają pomysłu na grę więc albo idą na hurra albo podają do Gasola i czekają aż ten się przepchnie bliżej kosza i rzuci hakiem. W obronie również nie są zgrani.
Gasol natomiast jest miękki. Nie raz widziałem jak zamiast postawić opór cofał sie aż przeciwnik podszedł bliżej kosza i niepilnowany trafił. Ale to i tak upgrade w stosunku do Booza. Chociaż by ze względu na zasięg ramion czyli zbiórki i bloki.
Czy oni się kiedyś zgrają jak np grizzlies czy warriors? Wydaje mi sie że będzie ciężko i przynajmniej w tym sezonie nie mają co liczyć na finał.
Nie mają liczyć na finał bo? Kto na Wschodzie jest od nich na tyle lepszy, żeby ich pewnie pobić 4 razy?Cavaliers? Raptors? Wizards czy Hawks? Moim zdaniem najtrudniejsi dla nich będą Wizards ze względu na silnych podkoszowych, ale reszta sprawą otwartą.
Piszesz o zgraniu, ale nie zauważasz, że w ciągu półtora sezonu odeszli Deng, Boozer, Augustin, a doszli Gasol, McDermott, Brooks, Mirotić czy przede wszystkim Rose wokół, którego kręci się cała gra Bulls.
Grizzlies przez ostatnie 4-5 sezonów dodali C. Lee, Cartera i lekko rotowali podkoszowymi. Jedyny ich w miarę znaczący ruch to oddanie R. Gay’a. Podobnie w Warriors gdzie trzon Curry, Thompson, Bogut, Lee, Barnes gra ze sobą 3 sezon, a tacy gracze jak Igoudala czy Green to świetnie dobrani gracze pod koncepcję gry Warriors.
Nie lubię oceniania gry po 1/4 sezonu zwłaszcza w kontekście play-off. Na dzień dzisiejszy Bulls wyglądają solidnie i tyle, lecz potencjał mają ogromny. Oczekujesz zgrania po 25 meczach sezonu + miesiącu przygotowań? Bulls mają bardzo silny skład, a ich zaletą zawsze był kolektyw. Chyba nie muszę przypomnieć jak wyglądał poprzedni sezon? Po oddaniu Denga wszyscy zapowiadali tankowanie, a gdyby nie zabrakło im pary i trochę mięsa w PO mogli by przejść Wizards, ale w 6 nie da się tego zrobić.
Gdzie Rose opuścił kilka spotkań, kolejne kilka Taj i pauza spotkała Noaha. W międzyczasie jakieś trzy opuszczone Gasola. Zgranie jeszcze nie jest ich atutem a Gasol z Noahem grali ledwie co. Realnie patrząc Thibs zawsze ma hossę z drużynami w miesiącach – styczeń i luty. McDermott out na 6 tygodni.
Potencjał mają faktycznie spory i nie zamierzam temu zaprzeczać.
Jednak potencjał to tylko potencjał. Mają potencjał by miec większa skutecznośc a przy Tibsie mają potencjał by dobrze bronić. Jednak potencjał to tylko potencjał. Na tym poziomie liczą się drobnostki. Drużyna ze zdecydowanie niższym potencjałem ale dobrze dobrana i zgrana może spokojnie pokonać silniejszą. Nie wystarczy tylko mieć dobrych zawodników. A przy takim składzie nie można sie zasłaniać kontuzjami.
Do 19 stycznia mają 3 mecze z WAS i po 1 z ATL, TOR oraz CLE. Wtedy będziemy wiedzieć ciut więcej.
ps. Wiem ze marudzę. A dzieje sie tak bo widzę sporo prostych rzeczy które już dawno trener powinien naprostować.
Ariza po podpisaniu nowego kontraktu zdecydowanie obniżył loty. Jak patrzę na jego statystyki celnych rzutów to najczęściej pojawia się cyfra 4.
Chłopak jest od innych rzeczy, robi więcej niż się po nim spodziewano. Tam Harden ma punktowac a Howard dobijać. Porażka nie jest jakims wielkim zaskoczeniem. Grali b-2-b po cięzkim spotkaniu z Denver (dogrywka) Harden znów ceglił – jednak gdy nie ma w okolicach 45% a Houston zmęczone można kalkulować porazkę.
Bodaj 35% skuteczności ma. Na miejscu trenera ograniczył bym go w tym względzie dopóki nie zaprezentuje sie lepiej na treningach. Niech rzucają ci co maja lepsza skuteczność.
Bulls Thibsa sprzed 3-4 lat byli zupelnie inni niz obecnie. Tam ķoncentrowalismy sie na Rosie i czterech do bolu solidnych obroncach. Teraz Rose zostal jednym z wielu, team bardzo wyrownany ale obrona szwankuje. Wg mnie tamte Byki byly lepsze co nie znaczy ze te nie zajda wyzej (Fshut;) oczywiscie pomijam ew. kontuzje.