Do starcia najlepszych silnych skrzydłowych doszło w Nowym Orleanie, gdzie Anthony Davis i jego New Orleans Pelicans mierzyli się z Portland Trail Blazers LaMarcusa Aldridge’a. Dla Blazers miała to być okazja do kolejnego pewnego zwycięstwa, a dla Pelicans szansa na sprawienie niespodzianki. Jak się okazało to goście ostatecznie cieszyli się ze zwycięstwa.
Kapitalnie spotkanie rozpoczął najlepszy silny skrzydłowy ligi LaMarcus Aldridge. Już po 4 minutach Blazers prowadzili 12:4, a 9 punktów zdobył Aldridge m.in. trafiając fadeaway’e. Klasa sama w sobie. W jednej z pierwszych akcji zablokował świetnie Anthony’ego Davisa, a wcześniej kapitalnie przechwycił piłkę. Mimo wielu zbiórek w ataku Pelikany nie potrafiły przekuć tego na punkty. Kontrę świetnie skończył Tyreke Evans po czym mieliśmy na parkiecie kilka minut chaosu. Po zbiórce w ataku Freelanda trener Byron Scott Terry Stotts poprosił o czas. Szybkie punkty Lillarda i Holiday’a, a potem mieliśmy akcję, w której gracze Portland pięciokrotnie ponawiali swoją akcję i w końcu zdobyli punkty. Po kolejnej dobrej akcji w obronie Chrisa Kamana Blazers wyprowadzili kontrę, a proste layupa zmarnował Steve Blake, lecz na posterunku był Aldridge, który zebrał piłkę odegrał do Blake’a, który z prawego rogu posłał trójkę. Monty Williams poprosił o czas przy przewadze Blazers 23 do 8. Akcję 2+1 zanotował Daviś na co odpowiedział Nicolas Batum dwoma prostymi Layupami. Trójka z rogu Crabbe’a, przekręciła licznik Blazers na 30 punktów. Ostatnie akcje to punkty Aldridge’a + osobiste Austina Riversa.
Z początkiem drugiej kwarty kolejną trójkę spudłował Matthews na co odpowiedział Josh Salmons. Kapitalny alley-oop zakończył Thomas Roooobinson! Bestia. W końcu trafił zza łuku Matthews po dwóch osobistych Ryana Andersona. Kolejny p&r zakończony przez Robinsona, następnie kontra Riversa i kolejna trójka Matthewsa! Blazers prowadzą 44 do 23! Czas dla Pelicans. Trójkę trafił Anderson, a prawdopodobnie kolejną akcję w top10 nocy zapewnił sobie następnym alleyoopem Robinson. W kolejnych akcjach po dwie skuteczne akcje rozegrali Anderson i Kaman. Na 6 minut przed końcem pierwszej połowy Blazers prowadzili 50 do 34. Akcję 2+1 na Robinsonie świetnym spinem zaliczył Anderson, który miał już na koncie po tej akcji 12 punktów. Na punkty wracającego Aldridge’a odpowiedział ponownie Anderson. Świetny przechwyt Batuma, który zakończył delikatnym wsadem (po krokach?). Ostatnie minuty drugiej połowy były bardzo nerwowe. Rivers trafił 4 osobiste, a Portland świetnie dzieliło się piłką w ataku. Druga odsłona zakończyła się wynikiem 62:44 dla Blazers. Razem z pierwszą połową zakończyła się moja przygoda z tym meczem, gdyż przełączyłem się na mecz Mavericks vs Spurs i debiut Rajona Rondo. Mam nadzieję, że mi wybaczycie, ale sądzę, że nic więcej się w tym meczu nie wydarzy, więc będę ją oglądał tylko kątem oka:).
Druga odsłona to dalsza dominacja Blazers głównie za sprawą duetu Lillard & Aldridge. Pelicans kompletnie nie radzili sobie ze świetną mobilnością na pozycjach graczy Portland. Anthony Davis w dalszym ciągu nie mógł sobie poradzić z mobilnym LaMarcusem, a bez niego ofensywa Pelicans jest kompletnie nieskuteczna. 30 punktów różnicy to naprawdę blamaż drużyny Monty’ego Williamsa.
Na ostatnie minuty trener Blazers oddelegował nawet głębokich rezerwowych jak chociażby C.J. McColluma czy Willa Bartona.
Dzięki za uwagę!
Powie ni ktoś co jest z Robinem Lopezem? Kontuzjowany czy co?
Połamal się, 5 tygodni przerwy
Dwa złamania w prawej dłoni, może być nawet 7 tygodni przerwy.
Dzięki bardzo, jakoś mi to prędzej umknęło.
o Bryant cieni, Davis cieni a o Hibbercie to już nie warto wspominać.
Bryant tylko 4 punkty! Hibbert aż zero.
Nikt się nie nabrał na O’Brayanta. :-(