Mimo plagi kontuzji z obu stron Thunder i Trail Blazers stworzyli bardzo ciekawe widowisko. Głównym starciem okazał się pojedynek rozgrywających. 40 punktów, 8 celnych trójek i 11 asyst zafundował przeciwnikom Damian Lillard. Z drugiej strony nie zawiódł Russel Westbrook, który również zaliczył 40 oczek, 10 asyst, 6 zbiórek i 3 przechwyty.
Thunder rozpoczęli bardzo dobrze. Od początku pierwszej kwarty udało im się znacznie ograniczyć poczynania gości i wyjść na 5-punktowe prowadzenie. Trail Blazers weszli w mecz dość ospale. W drugiej kwarcie Thunder pozwolili jednak rozpędzić się Lillardowi. Nie zapowiadało się, że zaraz zobaczymy jego show. Rozgrywający drużyny z Portland zaczął sypać trójki jak na strzelnicy. W ciągu niespełna 9 minut zaliczył aż 4 udane próby. W drugiej kwarcie zdobył 19 punktów i Thunder nie mieli na niego żadnego sposobu, szczególnie że inni strzelcy dystansowi drużyny z Portland też trafiali zza łuku (Matthews i Blake). Do przerwy goście wygrywali 54-43.
W drugiej połowie Thunder postanowili podwajać Lillarda co przyniosło piorunujący rezultat. Damian nie zdobył nawet punktu w trzeciej kwarcie, a OKC w zasadzie do połowy czwartej kwarty totalnie zdominowało widowisko. Na 5:54 do końca gospodarze wyszli na 11-punktowe prowadzenie (89-78). Ta przewaga utrzymywał się jeszcze kilka minut. Pozostaje zagadką jak można oddać taką zaliczkę w nieco ponad 3 minuty, ale stało się. Pierwszym zwiastunem była udana akcja 2+1 Aldridge’a, ale gdy dunk zaliczył Ibaka wydawało się, że jest po meczu. Dramat Thunder rozpoczął się od wątpliwego przewinienia Westbrooka na Lillardzie na 1:33 do końca regulaminowego czasu gry. Z decyzją sędziów nie mógł pogodzić się Westbrook i dostał technika. Po trzech osobistych Lillarda wciąż było 95-88 dla OKC. Jednak po stracie Morrowa w następnej akcji trójkę trafił Lillard i zaczęła się nerwówka. Na 6.2 sekundy do końca przy stanie 93-97 dla Thunder na linię rzutów wolnych powędrował Aldridge. LaMarcus trafił oba rzuty, a w odpowiedzi Westbrook spudłował raz dając tym samym szansę Trail Blazers na przeprowadzenie ostatniej akcji. Od czega ma się Lillarda? Wszyscy wiedzieli, że piłka trafi do niego, a i tak Damian dostał bardzo podobną pozycję do tej z serii z Rockets, co oczywiście wykorzystał z zimną krwią trafiając po raz 7 tego dnia zza linii 7,24 m.
W dogrywce goście z Portland nie pozostawili złudzeń kto tego dnia jest lepszy. Najpierw Aldridge zagrał kolejną akcję 2+1, a potem 5 punktów z rzędu rzucił świetny tego dnia Wes Matthews. Próbował poderwać kolegów Westbrook, ale na 2:05 ósmą trójkę trafił Lillard co mocno ostudziło gospodarzy. W dodatku po 6 przewinieniu opuścił parkiet Westbrook i atak Thunder totalnie się załamał. Ostatecznie emocjonującej końcówki nie oglądaliśmy. Drużyna Terrry’ego Stottsa wygrała 115-111.
Najlepsi w poszczególnych zespołach:
Lillard 40 (8/12 za trzy), Aldridge 25 (ale skuteczność słaba 9/28), Matthews 22 (5/8 za trzy)
Westbrook 40 (16/34), Jackson 21, Ibaka 16 (i 4 bloki)
Dam to specjalista od Clutch shoots i Clutuch Timów bezapelacyjnie chyba nikt lepiej tego nie robi w całej Nba:)
Wiadomo, że to zrobi, ale i tak wszyscy jesteśmy zawsze zaskoczeni. Gość nie ma układu nerwowego, a jego krew została chyba zamrożona w ciekłym azocie.
identyczna akcja jak z Rockets.. ;-)
A jednak – znów trafił!!! ;-) Wczoraj ktoś wywołał wilka z lasu:P
„Curry bardziej clutch”:)
Tak całkiem serio to zarówno Curry jak i Lillard są cholernie mocni. Ja jednak brałbym Lillarda, gdyż gość robi piorunujące wrażenie.
Westbrook po raz kolejny trzyma Thunder w grze, baaa… po raz kolejny jego zespół jest bliski zwycięstwa, ale w samej końcówce przegrywa, a Russ ostatnimi akcjami nieco przekreśla swój dobry występ. Nie jest to w żadnym wypadku hejt na niego, to raczej dowód, że Durant jest im pilnie potrzebny. Nawet nie po to żeby ładować te 25-30pkt/mecz, ale żeby zamykać spotkania w sytuacji gdy obrona rywali skupia się na Russelu (co się do cholery znowu dzieje z Perrym Jonesem, znów zgubił gdzieś cojones?). Swoją drogą ciekawe czy zobaczymy Kevina w święta i nie mam tu na myśli pewnego filmu, który rok w rok leci w tv :D
Fakty są takie, że OKC znów przegrywa, a Suns chyba się otrząsnęli i nie dają d**y na prawo i lewo.
Powrót Dragica zrobił swoje ale brawa dla Bledsoe za – drugie po Clippers – TD.
Kopara mi opadł gdy wstałem z rana i zobaczyłem wynik. Wyłączając komputer było 2 min do końca meczu i 10 pkt przewagi Oklahomy. Zresztą Miami i Golden State tez się nie popisali.