[13-20] Denver Nuggets 101 – 106 Chicago Bulls [23-10]
Nuggets dużo lepiej weszli w to spotkanie i narzucili rywalom bardzo mocne tempo. Zdobyli 19 punktów z kontry w pierwszej połowie i dominowali na tablicach. Wilson Chandler miał 16 „oczek” w pierwszych 24 minutach, a Bryłki prowadziły 53-42. Byki cierpiały przez swoją nieskuteczność, powtarzającą się już trzeci mecz z rzędu.
W drugiej połowie Bulls się spięli, zdobyli łącznie 64 punkty, po 17 mieli Butler i Rose. Trzecią ćwiartkę Byki wygrały 35-21 i objęły po niej prowadzenie 77-74. Kluczowa dla losów spotkania była seria punktowa między piątą a siódmą minutą czwartej kwarty. Bulls zdobyli 8 punktów z rzędu i wyszli na 5-punktowe prowadzenie. Ważne rzuty trafiał Derrick Rose, który przez cały wieczór miał problemy ze zdobywaniem punktów. Derrick zamroził spotkanie trafiając jumper po step-backu na 24.2 sekundy przed końcem.
Bulls zablokowali aż 18 rzutów rywali w całym meczu, i prawie każdego z nich co najmniej 2 razy. Jedynym, który się uchował był Gary Harris. Career high 9 bloków miał Pau Gasol, który był bardzo blisko triple-double, do 9 czap dołożył 17 punktów i 9 zbiórek. 18 bloków w meczu to najlepszy wynik jakiejkolwiek drużyny w tym sezonie, wcześniej 17 czap zanotowali Pelicans w spotkaniu z Magic na otwarcie sezonu. Jest to też rekord organizacji, wcześniej wynosił 16 bloków z meczu przeciwko Cavs w sezonie 2011/12.
Derrick Rose zanotował solidne zawody, miał 17 punktów i 8 asyst, a świetnym występem znowu popisał się Jimmy Butler – 26 punktów, 8 zbiórek, 8 asyst, 2 przechwyty. Wyróżnić należy też wracającego po kontuzji i 5-meczowej przerwie Kirka Hinricha (10 punktów, 4/4 z gry) i Aarona Brooksa (12 punktów, 4 zbiórki).
Nuggets dostali bardzo dobre występy od Wilsona Chandlera (22 punkty), Kennetha Farieda (18 punktów, 19 zbiórek), Arrona Afflalo (19 punktów) i Ty’a Lawsona (20 punktów, 7 zbiórek, 7 asyst). Pochwalić należy też Jusufa Nurkica, notującego swoje pierwsze double-double w karierze – 10 punktów, 10 zbiórek, 3 bloki w 21 minut. Fatalnie zagrał za to powracający po Chicago, dawny ulubieniec miejscowych kibiców – Nate Robinson. Fani Bulls przywitali go owacją na stojąco. Nate w tym spotkaniu spudłował wszystkie 7 rzutów z gry i nie zdobył punktów.
Dla Bryłek była to piąta porażka w ostatnich sześciu meczach, jedyne zwycięstwo odnieśli przeciwko fatalnym Timberwolves. Nuggets grają w kratkę, dzisiaj zaprezentowali się dobrze. Energią nawiązywali do sezonu 2012/13, biegali w kontrach i atakowali ofensywną tablicę. Kenneth Faried zagrał tak jak lubimy i zebrał 7 piłek w ofensywie, a Nuggets mieli łącznie 27 punktów z kontry i 52 z pomalowanego.
[14-19] Sacramento Kings 110 – 107 Minnesota Timberwolves [5-26]
Kings zagrali dużo lepiej niż wczoraj w Bostonie, ale to że męczyli się z Timberwolves chluby im nie przynosi. Sacramento wciąż nie potrafi odnaleźć swojej dobrej obrony z początku sezonu i atmosfera w drużynie ma się psuć, a zawodnikom nie podoba się zatrudnienie Ty’a Corbina do końca sezonu. Dzisiaj znowu było widać nieco brak pomysłu na grę w ataku, ale rzuty im siedziały i to wystarczyło.
Rudy Gay miał 21 punktów, 6 zbiórek, 5 asyst, 4 przechwyty i 8 strat, Derrick Williams rozpoczął mecz w pierwszej piątce i zdobył przeciwko swojej byłej drużynie 17 „oczek”. DeMarcus Cousins był spokojny z 19 punktami, 7 zbiórkami, 4 asystami i 2 blokami, Ben McLemore dorzucił 14, a Darren Collison 21 i 6 asyst. Kings trafiali ze skutecznością 54.1% z gry.
Kolejny świetny mecz rozegrał Andrew Wiggins, autor 27 punktów, 9 zbiórek i 4 przechwytów. Wiggins nie boi się atakować kosza w ostatnim czasie, udaje mu się przedzierać w izolacjach, gra o wiele agresywniej i pewniej, a co za tym idzie – lepiej. Dzisiaj trafił 8/10 swoich rzutów przy obręczy i trzykrotnie udało mu się dostać na linię osobistych, w tym raz trafił z faulem. Miał też 5 ofensywnych zbiórek.
Oprócz niego na wyróżnienie zasłużyli Shabazz Muhammad (15 punktów, 5 zbiórek), Gorgui Dieng (15 punktów, 10 zbiórek, w tym 7 w ataku), Troy Daniels (11 punktów, 3/7 za trzy w 12 minut) i Mo Williams (8 punktów, 8 asyst). Dla Wilków była to już dziesiąta porażka z rzędu. Ostatni raz zwyciężyli 10 grudnia, przeciwko Trail Blazers. Pierwsza dobra perspektywa na kolejne zwycięstwo to sobotni mecz z Jazz u siebie.