HORNETS (13-24) – PELICANS (17-18) 98:94 (20:27, 21:21, 26:22, 31:24)
Z jednej strony Hornets prowadzeni przez niezmorodowanego w ostatnich potyczkach Kembę Walkera (31pkt i 12/24 z gry) , z drugiej strony zaliczający kolejne double-double Anthony Davis (32pkt i 12zb) i Pelicans. Davis zaliczył 6 DD w ostatnich 7 meczach. Bez leczących kontuzje Ala Jeffersona i Lance’a Stephensona to właśnie Walker poprowadził gospodarzy do trzeciej z rzędu wygranej i dzięki jego akcji na 1.4 sek przed końcem meczu podopieczni Steve’a Clifforda zanotowali 13 wygraną w sezonie , tym razem nad wyżej notowanym rywalem. Wśród miejscowych solidne zawody z trzecim DD w ostatnich 4 spotkaniach zaliczył Michael Kidd-Gilchrist (13pkt i 12zb). Uwaga, Hornets/Bobcats notują bilans 11-3, kiedy Kemba przekracza granicę 30 pkt. W ostatnich trzech meczach Walker robi to regularnie!
Strzelcy: Walker 31, Henderson 16, Kidd-Gilchrist 13+12zb, Roberts 10 oraz Davis 32+12zb, Holiday 16, Gordon 16, Evans 10
CAVALIERS (19-17) – ROCKETS (24-11) 93:105 (23:26, 25:23, 26:24, 19:32)
Jeszcze bez pozyskanych Imana Shumperta (przerwa z kontuzją w tle na 2/3 tygodnie) i Timo Mozgova, ale z JR Smithem (0/5 z gry) Kawalerzyści , mimo świetnego występu Kyrie Irvinga (38 pkt i 15/26 z gry), nie zdołali zdominować rywala podczas finałowej i najważniejszej odsłony. W niej prowadzeni przez tercet Howard-Harden-Smith goście wykazali się lepszą obroną oraz zaprezentowali skuteczniejszy atak. Howard zaliczył duże double-double z 17pkt i 19zb a Smith popisał się tym razem skutecznością na poziomie 7/10 z gry. Rockets zdobyli 19 punktów tzw. drugiej szansy. Natomiast Kevin Love nie trafił żadnej z prób powyżej 5 metra od kosza (10 pudeł) i zakończył mecz z 7/19 z gry (17pkt/16zb).
Strzelcy: Irving 38, Love 17+16zb, Thompson 11 oraz Harden 21, Howard 17+19zb, Smith 16, Ariza 13, Brewer 12, Motiejunas 10
SIXERS (5-29) – BUCKS (19-18) 77:97 (11:27, 28:26, 21:24, 17:20)
Bardzo jednostronne spotkanie odbyło się w Filadelfii, gdzie po pierwszej kwarcie było już praktycznie wiadomo, kto zwycięży. Jeszcze wczoraj Clippers próbowali przechwycić z Sixers (na szczęście dla drużyny nieskutecznie) Tony’ego Wrotena, ale minionej nocy wyraźnie ex obrońcy Grizzlies nie szło (4/19). Przy 1/13 z gry Michaela-Cartera Williamsa oraz 1/11 Roberta Covingtona ciężko było Szóstkom walczyć na równym poziomie. 30% z gry i tylko 2 celne trójki Sixers…Bucks wygrali piąty z rzędu mecz na wyjeździe, ale w tym samym czasie przegrali 4 z rzędu u siebie.
Strzelcy: McDaniels 14, Noel 13, Wroten 12, Sampson 11 oraz Middleton 18, Knight 18, Mayo 15, Bayless 12, Pachulia 11+12zb
WIZARDS (24-11) – KNICKS (5-33) 101:91 (30:21, 23:20, 24:26, 24:24)
Swój niechlubny klubowy rekord śrubują nowojorscy Knicks. Minionej nocy podopieczni drugiego najgorszego w historii ligi trenera debiutanta (Derek Fisher właśnie sięga dna i dogania innego najgorszego trenera debiutanta Billa Hanzilka, który w sezonie 1997-98 wygrywał na poziomie 13.4 % – Fisher notuje 13.5 %) przegrali 13 kolejny mecz. Ponadto Knicks po raz szósty z rzędu przegrali dwucyforowo. Wizards dzięki duetowi John Wall (18pkt) – Nene Hilario (20pkt) kontrolowali grę od pierwszej kwarty. Marcin Gortat zapisał na koncie dublet z 12 pkt i 11 zb. Pamiętajcie by zagłosować jeszcze na naszego środkowego (wystarczy codziennie na facebooku lub twitterze wrzucać hasło MarcinGortat #NBABallot. Do końca głosowania zostały niecałe 2 tygodnie.
Strzelcy: Nene 20, Wall 18, Butler 14, Gortat 12+11zb, Beal 12 oraz Calderon 17, Smith 13, Wear 11, Aldrich 11, Larkin 10
HAWKS (27-8) – GRIZZLIES (25-10) 96:86 (23:19, 26:25, 21:15, 26:27)
Jeff Teague z 25 oczkami poprowadził Jastrzębie do szóstej z rzędu wygranej, jak również 9 z rzędu wygranej w rywalizacji tylko z zachodnimi drużynami. Teague notuje najwyższe w karierze średnie – punktów 17.4 oraz skuteczności 48.2% (mając PER na poziomie 22.4). Mocne podwaliny pod wygraną nad czołową ekipą Zachodu dała praca w obronie gospodarzy oraz rekordowe od 1998 roku – 17 przechwytów. Co ciekawe, bilans 27-8 jest najlepszym w historii występów drużyny w Atlancie, jeśli liczymy pierwsze 35 spotkań sezonu. Wydaje się, że podopieczni Mike’a Budenholzera są na najlepszej drodze by poprawić największą sumę zwycięstw w trakcie jednego sezonu, która wynosi 63 mecze. Wracając do Teague’a, w każdym z 6 ostatnich wygranych spotkań zaliczył on 20 pkt. Jak na razie rozgrywający prowadzi w notowaniach na gracza miesiąca stycznia (być może w poniedziałek zostanie on graczem tygodnia na Wschodzie?). Bolączką Grizzlies jest ogromna luka na pozycji numer 4 i po raz kolejny ani John Leuer (4pkt) ani Jarnell Stokes (0pkt) nie potrafią zastąpić świetnego , ale kontuzjowanego weterana. Grizzlies w Phillips Arenie trafili tylko 5 z 17 trójek i dali sobie wrzucić 13 – przy 52% skuteczności zza łuku rywala.
Strzelcy: Teague 25, Korver 14, Antić 13, Horford 12, Millsap 11 oraz Conley 17, Gasol 16, Prince 12
NETS (16-19) – CELTICS (12-21) 81:89 (25:19, 14:21, 23:29, 19:20)
Celtowie znaleźli sposób na budzących się Nets. W meczu w którym na pierwszym planie zostawała 40% skuteczność (bądź jej brak) z obu stron, wygrali ci, którzy stracili mniej piłek. Tylko 6 zgub Zielonych pozwoliło im wygrać na wyjeździe i sprawić małą niespodziankę. Głównymi autorami zwycięstwa przyjezdnych okazali się Avery Bradley (21) i Tyler Zeller (18). Siatkom nie pomógł kolejny solidny występ Masona Plumlee (7x double double , 16pkt/12zb). C’s przerwali serię trzech porażek.
Strzelcy: Johnson 17, Plumlee 16+12zb, Jack 15, Garnett 10 oraz Bradley 21, Zeller 18
BULLS (25-11) – JAZZ (13-23) 77:97 (16:22, 16:14, 19:27, 26:34)
3/15 z gry Derricka Rose. 0/5 Kirka Hinricha oraz 3/11 z gry Aarona Brooksa nie dało Bulls szans na wygranie konfrontacji z Jazz-menami. Niespodziewanie goście ze stanu Utah zdominowali II połowę meczu w United Center. Ich momentum przypadło na czwartą kwartę, w której to goście zdobyli 34 oczka, wygrywając odsłonę 8-punktami. Quinn Snyder znalazł też receptę na świetnego w ostatnich meczach Paua Gasola. Hiszpan, podobnie jak podczas konfrontacji z Mistrzostw świata i meczu Hiszpanii z Francją, znalazł godnego siebie stopera w osobie Rudy’ego Goberta (11pkt-14zb-5blk). Ponadto bezbarwny występ Joakima Noaha (1 pkt i 0/3 z gry) otworzył szansę na pokazanie się Derrickowi Favorsowi (20pkt i 11zb). Jazz z 13 swoich wygranych spotkań, 7 wygrali na wyjeździe.
Strzelcy: Butler 16+11zb, Gibson 15, Gasol 13, Brooks 12 oraz Favors 20+11zb, Hayward 18, Burke 17, Exum 15, Gobert 11+14zb
A OKC póki co 0-2 od transferu Diona. Wejdą do play off?
Rose ma 28 z 110 w ostatnich 6 meczach i tym razem Chicago nie wygrało bo koledzy nie pomogli.
Chyba nie ma sie co pastwić nad tym Derrickiem. Po prostu powinien dostać 2 mecze wolnego aby potrenować celność. W takiej dyspozycji jest drużynie niepotrzebny.
Problem w tym czy Thibs ma na tyle jaj co by dać Roseowi do zrozumienia, że gra słabo i nie jest w takiej formie potrzebny drużynie. Odnoszę wrażenie, że to Rose mówi trenerowi ile ma rzucać i ktorą opcją ma być w ataku. Nie ukrywam, że w tym sezonie w Bulls to Thibs jest dla mnie największym zawodem a nie Rose, bo mając duże pole manewru znów zajeżdża pierwszą piątkę i zapewne znów to się odbije w PO, a do tego slabo reaguje na wydarzenia na boisku za twardo trzymając się ustalonej wcześniej rotacji
Nie tylko Rose zagrał tak słabo inni też dostosowane do poziomu jego
Pierwszy raz od bardzo dawna oglądałem całe spotkanie Hawks i jestem pod wielkim wrażeniem, nawet ich aktualny bilans do tej pory nie robił na mnie wrażenia,bospodziewałem się że to tylko chwilowe i zaraz wrócą do przeciętności, ale oglądając ich grę widać, że tam jest wszystko na swoim miejscu. Faktycznie w PO jest ciężko bez super-stara ale top 3 wschodu i półfinał konferencji a może i finał jest do osiągnięcia.
Ps.nawet kibiców w hali jakby więcej i dobrze bo ich gra na to zasługuje.
SAS też nie mają super stara a mistrz ich.
Behemot: a Pop się nie liczy? :)
W Atlancie mają klona ;)
Otóż to, w SAS największą gwiazdą jest Gregg Popovich. Znakomity trener, ale też świetny psycholog. Angażuje zawodników pod kątem potrzeb drużyny, ma nosa, wszyscy muszą pracować na maxa. Gwiazdą jest drużyna, nie zawodnik.