Cześć, dawno mnie tu nie było. Powodem mojej rzadszej aktywności jest oczywiście brak czasu (DNP – życie), którego przyczyną jest wiele różnych rzeczy. Postanowiłem zmienić trochę formułę „Ciekawostek”, które będą miały swój główny temat. Dzięki temu planuję pisać więcej artykułów, zamiast jednego dużego dziennie, który ostatecznie pojawiał się najczęściej już w nocy. Poza tym myślę, że to dobry ruch, bo uwierzcie mi, że są takie mecze, dla których naprawdę ciężko jest znaleźć coś ciekawego i o tym napisać. Zamiast tego wolę – płynne przejście – poświęcić więcej uwagi najlepszemu zawodnikowi 2015 roku, przynajmniej do tej pory. Kemba Walker i ja zapraszamy.
Hornets pokonali właśnie Knicks w Madison Square Garden 110:82, ale to był jeszcze większy blow-out, niż wskazuje na to wynik. Po trzech kwartach gospodarze mieli tylko 44 punkty na koncie przy 89 Hornets i mało brakowało, a w samej czwartej odsłonie wyrównaliby swój dorobek z 36 poprzednich minut (38:21). Gdyby goście do końca utrzymali 45-punktową przewagę, jaką mieli po trzech kwartach, odnieśliby drugie najwyższe zwycięstwo w swojej historii. Ich rekord to +52 z 1992 roku. Jedyny mój komentarz na temat Knicks, którzy przegrali po raz 15. z rzędu, to „(*)”, tyle wystarczy.
Dla Szerszeni było to już piąte zwycięstwo z rzędu. Dłuższe serie w całej NBA mają tylko Hawks i Warriors, najlepsze drużyny obu konferencji. Dodajmy jeszcze, że Hornets wygrywają mimo absencji Ala Jeffersona i Lance’a Stephensona (choć w przypadku tego drugiego słowo „mimo” mógłbym zastąpić „dzięki”). Nie ulega wątpliwości, kto za tym wszystkim stoi. Kemba Walker w trakcie tej świetnej passy Charlotte zdobywał kolejno 30, 33, 31, 29 i dziś 28 punktów. Ten ostatni wynik byłby zdecydowanie lepszy, ale z oczywistych powodów Walker grał tylko 28 minut. Do przerwy rzucił aż 20 punktów i gdyby dostał więcej czasu, pewnie kontynuowałby swoją świetną grę dla bardzo dobrej skuteczności (8-13 FG, 4-7 3pt, +36), ale ja też nie miałbym serca dobijać Knicks. Tu jeszcze jedna mała ciekawostka – w dzisiejszym meczu Walker miał tylko jedną asystę, co w tym sezonie zdarzyło mu się wcześniej tylko raz – 2 listopada, także w Nowym Jorku. Wtedy jednak to Knicks wygrali i mieli bilans 2-1. Od tamtej pory przegrali 34 z 37 meczów, 25 z 26 ostatnich.
Wrócmy jednak do naszego bohatera. Walker w pięciu ostatnich meczach notuje takie oto średnie: 30.2 punktów, 6 zbiórek, 4.8 asyst przy 1.6 straty na prawie 50% skuteczności z gry. Nawet nieźle, co? Nigdy wcześniej nie udało mu się zdobyć 30 punktów w trzech, 29 w czterech i 28 w pięciu kolejnych meczach. Co do tego ostatniego – w tym sezonie tylko Russell Westbrook zanotował dłuższą serię (9). Walker wyrównał właśnie rekord klubu w tej kategorii – pięć kolejnych spotkań z min. 28 punktami miał także Glen Rice w 1997 roku.
Ciekawostka: w przedostatnim meczu Hornets przeciwko Toronto poza Walkerem świetnie spisał się także drugi guard, Gerald Henderson, który miał 31 punktów. To dopiero piąty przypadek, gdy duet startujących obrońców Charlotte (Bobcats/Hornets) zdobył w jednym meczu przynajmniej 60 punktów, w tym drugi autorstwa tej dwójki. Walker i Henderson zrobili to także w marcu 2013 roku przeciwko Orlando, rzucając po 34 punkty. Trzy pozostałe duety, które dokonały tej sztuki, to Stephen Jackson-DJ Augustin (2010), Baron Davis-Lee Nailon (2002) i Eddie Jones-David Wesley (2000).
Nie wspomniałem jeszcze o jednym – w trzecim meczu serii Charlotte Walker trafił swojego trzeciego game-winnera w tym sezonie. Dwa poprzednie wygrały dla Hornets mecze z Bucks na otwarcie sezonu i z… Knicks na początku grudnia. Nie wiem, gdzie to sprawdzić, ale stawiam, że w tym sezonie Walker ma najwięcej game-winnerów w całej lidze.
Jeśli Walker zostanie Graczem Tygodnia, a myślę, że zostanie, uda mu się to po raz drugi w karierze. Podobne wyróżnienie otrzymał w lutym zeszłego roku.
Tak długa seria zwycięstw Charlotte (pierwsza taka od 2010 roku) sprawia, że Szerszenie włączają się w walkę o play-offs na Wschodzie. Do ósmych Miami Heat tracą już tylko 1,5 meczu. O dwa ostatnie miejsca gwarantujące udział w PO powalczą Nets, Heat, Pacers, Hornets, zaraz wpadną jeszcze Pistons bo już idą. Tu też będzie ciekawie, kto by pomyślał!
Piszcie śmiało „Kemba Walker #NBABallot”, nawet jeśli w głosowaniu nie ma większych szans.
Poprzednia forma była dużo ciekawsza, ale rozumiem, że bardzo, bardzo absorbująca. I tak wielki szacun za to co i jak robisz. Pozdrawiam
Pełna zgoda ze słowami poprzednika. Gratuluję „ciekawostek” i życzę więcej czasu;-)