1. Nowy MVP w lidze, James i Durant poza konkurencją. Kto zgarnie tytuł dla najbardziej wartościowego?
Łukasz Siemański: Steeeeeepheeeeeeen Cuuuuuuuurryyyyyyyy. Wypowiedziane głosem spikera z Oracle Arena. Curry jest pełnoprawnym liderem najlepszych w lidze Warriors i gra wszechstronniej niż w poprzednim sezonie, a niektóre jego zagrania sprawiają, że musimy zbierać szczęki z podłogi. Steph nie zdobywa już tylu punktów, ale świetnie dowodzi grą Wojowników na parkiecie i bierze ciężar gry na swoje barki, gdy trzeba. Do tego zaczął bronić na wysokim poziomie, co było jednym z jego głównych problemów w ostatnich latach. Jedynym, który mógłby mu zagrozić jest James Harden, ale Rockets mają za słaby bilans w porównaniu do Warriors.
Lordam: Dawno rywalizacja o tytuł MVP nie była tak ciekawa i głosy nie były, aż w takim stopniu rozłożone na kilku kandydatów. Powiedzmy sobie szczerze póki co o miano MVP rywalizują James Harden i Stephen Curry. Moim zdaniem póki co rozgrywający Warriors jest kroczek przed brodaczem. W moim mniemaniu Durant jeszcze włączy się do rywalizacji, ale tytułu MVP nie zdobędzie.
Woy: Steph Curry, za nim James Harden i na trzecim miejscu Marc Gasol. Do czołówki puka też Kyle Lowry. Faworytem mimo wszystko dzięki najlepszemu rekordowi zespołu w lidze i świetnym statystykom jest Wojownik. Curry gra sezon życia i dopisuje mu zdrowie. Dziś to najmłodszy rekordzista w ilości pierwszych celnego 1000. rzutów za trzy punkty.
Paweł Mocek: Stephen Curry. Golden State Warriors są w tym momencie sezonu najlepsi w całej lidze i nie zanosi się, by to się szybko zmieniło. Curry stał się zdecydowanie najważniejszym ogniwem zespołu Steve’a Kerra, nie tylko w ataku, gdzie męczy broniących go rywali, którzy muszą go być najdalej kilkadziesiąt centymetrów od niego, by nie dostać „trójki w twarz”. Wychowanek uczelni Davidson jest w tym sezonie także prawdziwym liderem w defensywie. Gdy brakuje go na parkiecie, Wojownicy tracą o 8.3punktów więcej na 100 posiadań. Jego skuteczność rzutów za trzy punkty zmalała nieco w porównaniu do ostatniego sezonu (z 42.4% na 38.8%), lecz odchodzi do na dalszy plan, kiedy widzimy w jakiej dyspozycji znajduje się jego zespół, szczególnie, że reszta statystyk wydaje się być nienaganna – 23.0 punktów, 8.2 asyst, 4.2 zbiórek i 1.7 przechwytów, a do tego blisko 50% skuteczność z gry. Wszystko to robi w niewiele ponad 33 minuty gry, więc możemy sobie tylko wyobrazić, co by było, gdyby grał tyle co choćby LeBron James
2. Kto trenerem roku? Bundeholzer czy Kerr??
Łukasz Siemański: Steve Kerr. Odmienił grę Warriors w porównaniu do poprzedniego sezonu, kiedy to Wojownicy opierali się głównie na umiejętnościach strzelckich Curry’ego i Thompsona, a także prostej grze w pick’n’rollach. Teraz gra w ataku wygląda zupełnie inaczej, stawia na ruch piłki i opiera się na grze zespołowej, jest na nią zdecydowanie większy pomysł. Ogromny plus Kerrowi należy się też za kontynuowanie rozwoju Draymonda Greena oraz za znalezienie miejsca dla Harrisona Barnesa czy Marreesse’a Speightsa.
Lordam: Mike Bundeholzer zrobił z Atlanty przeciętnie grającą, a kapitalnie wygrywającą drużynę. Kiedy się na nich patrzy nie widać w ich grze niczego specjalnego. Widać rękę trenera niczym u Popa. Największą siłą Hawks jest drużyna. Pamiętajmy, że przez kilka spotkań pauzował Jeff Teaque, a mimo to gra w żadnym stopniu nie ucierpiała i to jest ich największą siłą.
Woy: Mike Budenholzer. Nie ma mocniejszego faworyta dzisiaj. Jeśli ktoś przewidziałby przed sezonem, że Hawks będą mieć drugi bilans za Warriors , to nazwano by go heretykiem. Budenholzer imponuje mi prowadzeniem zespołu, posłuchem u graczy, systemowym graniem, wprowadzaniem kolejnych i wartościowych graczy, wydobywaniem maksymalnych możliwość niemal z każdego gracza i przy tym pracą nad rozwojem Jeffa Teague’a, DeMarra Carrolla oraz Mike’a Scotta.
Paweł Mocek: Mike Budenholzer. Golden State Warriors są lepszym zespołem niż Hawks i grają w lepszej konferencji, jednak mimo wszystko nagroda należy się bardziej trenerowi Jastrzębi. Spójrzmy tylko na pierwsze piątkę Atlanty. Teague-Korver-Carroll-Millsap-Horford, z ławki ponad 10 minut na mecz gra każdy zawodnik z trójki: Pero Antić, Kent Bazemore, Mike Scott. W ubiegłym sezonie ta drużyna nie potrafiła wygrać w pierwszej rundzie playoffów z Indianą, w barwach której grał wtedy ten gorszy z Royów Hibbertów, choć mieli do tego kilka okazji. W tym są na czele konferencji wschodniej, z każdymdniem zbliżając się do liderujących w całej lidze Warriors i Trail Blazers, a w swojej konferencji dystansując takie zespoły jak Chicago, Toronto, czy Washington (o Cleveland nie wspominam z wiadomych powodów). Trener Budenholzer znalazł sposób na funkcjonowanie tej drużyny, w której widać już zresztą „ojcowską” rękę Gregga Popovicha. Jeśli ktoś mi powie, że Atlanta ma łatwiejszych rywali to przypominam: w spotkaniach z rywalami z Zachodu, Jastrzębie są mocni na wyjazdach pokonali m.in. Houston, Dallas, Portland i LA Clippers.
3. Jimmy Butler to murowany faworyt do MIP , prawda czy fałsz?
Łukasz Siemański: Prawda. Chociaż jestem wielkim fanem talentu Draymonda Greena, to rozwój gry Butlera jest dla mnie na tyle imponujący, że Green nie ma w moich oczach prawa do zabrania tej nagrody Jimmy’emu. Butler przepracował lato na siłowni, jest silniejszy i wykorzystuje to grając fizycznie w post, a także mnóstwo biega i bardzo inteligentnie korzysta z zasłon, poprawił też rzut. Do tego nie spadł z poziomem swojej defensywy.
Lordam: Niestety bądź stety ale nie ma godnego rywala. Mój kandydat do MIP Tobias Harris gra świetnie, lecz nie tak by zagrozić Jimmy’emu. Butler jest kapitalny, a w dodatku trzeba pamiętać, że im wyżej jesteś tym trudniej się poprawić, a Butler zrobił przeskok niczym w siedmiomilowych butach.
Woy: TAK – prawda, nie ma mocniejszego kandydata po MIP niż Jimmy Butler. Wyróżnię Tobiasa Harrisa, Draymonda Greena , ale pierwsze miejsce oddaję coraz wszechstronniejszemu skrzydłowemu, a także lepszemu niż w poprzednich latach, strzelcowi. Praktycznie jego postęp jest tak wyraźny , iż za chwilę zaliczy swój pierwszy All Star Game i to też będzie wybór trenerów. Po sezonie ma podpisać nową umowę na ok 16 mln USD rocznie. Finansowo , to wielki postęp gracza!
Paweł Mocek: Prawda. W składzie Bulls rewelacyjnie odnalazł się Pau Gasol, gra tam przecież także „Defensive Player of the Year” w postaci Joakima Noaha, a swój kolejny powrót zaliczył Derrick Rose. Mimo tego wszystkiego, to o Jimmym Butlerze mówi się w kontekście wyścigu po statuetkę MVP, a także to jemu wręczono nagrodę dla najlepszego zawodnika konferencji wschodniej w listopadzie. Tom Thibodeau doskonale wie, kto jest najważniejszym graczem w jego zespole, o czym świadczy m.in. średnia minut (40.0 MPG), która jednak niewiele wzrosła w porównaniu do ubiegłego sezonu (38.7). To właśnie tacy zawodnicy powinni być synonimem „MIP”, a więc nagrody dla zawodnika, którego postęp najbardziej widoczny jest na parkiecie, a nie dla tego, który dostaje więcej szans, bo gra w słabszym zespole niż dotychczas. Butler polepszył się właściwie w każdym elemencie sportowego rzemiosła, o czym świadczą statystyki i postawa całego zespołu Byków. Jest to efektem nie tylko koszykarskiej dojrzałościw tak młodym wieku, ale przede wszystkim tytanicznej pracy wykonywanej latem na treningach. Tylkow ten sposób mógł poprawić swoje statystyki rzutowe – z 39.7% skuteczności z gry na 48.1%, także z linii rzutów wolnych – z 76.9% na 83.4%. W „crunch time” odpowiedzialność za losy drużyny nie spoczywa już także tylko na barkach Derricka Rose’a. W Wietrznym Mieście pojawił się nowy szeryf.
4. Komu nalezy przyznać DPOY?
Łukasz Siemański: Andrew Bogut. Tylko, że facet nie gra i rozegra za mało meczów żeby tę nagrodę zgarnąć. W związku z tym stawiam na Tima Duncana. Już ponad 38 lat na karku i w dalszym ciągu średnio 2 bloki na mecz, a Timmy robi to praktycznie nie odrywając się od parkietu. Brak atletyzmu nadrabia świetnym ustawianiem się, zawsze jest na miejscu gdy trzeba zrotować i pomóc bronić penetracje. Inna sprawa, że Duncan już kilkukrotnie zasługiwał na nagrodę, a i tak nigdy jej nie dostał. Należy mu się jak psu buda i ten sezon to idealna okazja na oddanie statuetki w jego ręce.
Lordam: Najlepszym defensorem zostanie prawdopodobnie Marc Gasol bądź Anthony Davis. Moim zdaniem najlepszym i najrówniejszym defensorem jest kolega klubowy Marca Tony Allen. Nie uświadczysz w jego grze 3 bloków i przechwytów co mecz, jednak ogrom pracy jaką wykonuje zazwyczaj na najlepszych obrońcach/skrzydłowych ligi jest niesamowity. To w głównej mierze Allen odpowiada za kapitalną defensywę Grizzlies. Oczywiście wiem, że Allen tej nagrody nie uświadczy.
Woy: Jak na razie nie mam jednego faworyta, a wysoko ustawiam zdolności do gry w obronie i kierowanie defensywą Marca Gasola z Grizzlies oraz Tima Duncana ze Spurs. Oni obaj mają u mnie najwyższe notowania. Niestety zagubił się i nieco przez kontuzję stracił Joakim Noah. Czy ktoś pamięta nazwisko Hibbert?
Paweł Mocek: Draymond Green. Defensywa Golden State Warriors jest najlepszą w całej lidze i jest tak dobra jakozespół, że trudno wyróżnić tu tylko jednego gracza. Jeżeli nie kontuzje, to moglibyście w tym miejscu usłyszeć np. nazwisko Andrew Boguta. To jednak Draymond Green oferuje Steve’owi Kerrowi wszechstronność w obronie, która bardzo wyraźnie działa na powodzenie całej drużyny. Ma najlepszy (oprócz Boguta i Davida Lee) Defensive Rating w całym zespole (93.6), który skacze powyżej 100, gdy nie ma go na boisku. Dokłada do tego solidne 7.0 defensywnych zbiórek, 1.5 przechwytu i 1.5 bloku na mecz. Czego chcieć więcej od skrzydłowego, który potrafi także bronić pozycje od „2” do „4”.
5. Mój najlepszy rezerwowy to…?
Łukasz Siemański: Lou Williams. W przeliczeniu na 36 minut zdobywa średnio 22.3 punktów. W Toronto stworzono świetną ławkę rezerwowych, jedną z lepszych w lidze, podczas gdy jeszcze w zeszłym sezonie wyglądała ona co najwyżej średnio. Lou wnosi do gry Raptors mnóstwo pozytywnej energii, a jego serie trafionych rzutów już nie raz pozwalały jego drużynie odjeżdżać rywalom bądź też zamykać mecze.
Lordam: Taj Gibson 11,6 pkt i 7,2 zb to wyniki Gibsona, lecz najwięcej daje w aspektach niewymiernych, czyli wpływie na defensywę. Już w poprzednich dwóch sezonach grał świetnie i ocierał się o tę nagrodę, lecz teraz nie widzę dla niego godnego rywala do miana 6th-mana
Woy: Najdziwniejsza z nagród, gdyż nigdy do końca nie wiemy czym przy wyborze będą się kierować wybierający. Oczywiście ważna jest liczba meczów w roli zmiennika, a przed rokiem kontuzja Erica Bledsoe pokrzyżowała szansę na odebranie wyróżnienia Geraldowi Greenowi. W tym sezonie Green ma solidnego kontrkandydata – Isaiahę Thomasa z Phoenix Suns. Bardzo dobrze w rolę zmiennika wciela się O.J. Mayo w Bucks i nie przeszkadza mu to w zdobywaniu wielu punktów. W Chicago spadła rola Taja Gibsona , natomiast w Raptors kapitalnie jako zmiennik sprawdza się Lou Williams. Nadal świetnie swoją funkcję wypełnia Manu Ginobili. Cichym bohaterem wśród rezerwowych jest natomiast Rasual Butler, zdobywający po 10 oczek na mecz i trafiający na 47% zza łuku. Pamiętajmy w końcu, że liczy się cały sezon i dlatego dziś , z racji blisko 40 rozegranych spotkań przez drużynę, brakuje mi pewnego faworyta. Gdybym miał dziś wybierać postawiłbym między Lou Williamsem a Manu Ginobili.
Paweł Mocek: Isaiah Thomas. Zawodnik, który ma dużo większy potencjał niż na ławkę rezerwowych i często narzeka, że powinien występować w podstawowym składzie kosztem któregoś ze swoich równie dobrych kolegów. Sądząc po jego wynikach, należy się spodziewać, że gdyby grał tyle co oni, to miałbybardzo podobne, jeśli nie lepsze statystyki. 14.6 punktów, 3.9 asyst, 2.4 zbiórek na skuteczności 42.4%z gry i 39.3% za trzy punkty w niewiele ponad 24 minuty gry jest naprawdę bardzo solidnym wynikem.Kiedy odpoczywał ze względu na kontuzję, Phoenix byli 3-5, za to z nim w składzie są 17-11. Z nim na boisku, Słońca odnotowują zdecydowanie lepszą efektywność ofensywną (o 4.4 punktów więcej na 100 posiadań), ale również defensywną (o 1.5 punktu traconego mniej na 100 posiadań).
Nie uzasadniam, bo koledzy napewno zrobili to lepiej:-) :
1. Harden=Curry
2. Budenholzer
3. Draymond
4. Davis
5. Gibson,lub…Kaman:)