Nie było 20 punktów, ani 10 zbiórek przy powrocie Kevina Garnetta do Minnesoty. Była natomiast pełna moblizacja zespołu i wielkie zaangażowanie w grę, zwłaszcza podczas drugiej połowy starcia Wolves z Wizards, w której gospodarze uzyskali 20-punktowe prowadzenie. Srogi rewanż Wilków, za pierwszą porażkę z Czarodziejami, stał się faktem (97-77).
Z Garnettem w składzie miejscowi zatrzymali Wizards na poziomie 37% skuteczności z gry, wygrali zbiórkę 53-43 i przede wszystkim wymusili 19 strat na rywalach. Sam Kevin udanie blokował Nene czy Drew Goodena, zapisując obok dwóch bloków na swoim koncie, również 5 pkt i 8 zb.
Podczas 19 minutowego debiutu KG dostał owację na stojąco a każde z jego udanych zagrań było kwitowane najgłośniejszym aplauzem. Co ciekawe Garnett znów pouczał swoich kolegów i jak podczas treningu miał swoje uwagi do gry Nikoli Pekovića ;-) Dla podopiecznych Flipa Saundersa było to dopiero 13 zwycięstwo w rozgrywkach. Przed nimi jeszcze 26 spotkań.
Legenda pełną gębą – dostał nawet własną lodówkę z izotonikami ;)
Pierwszy raz na Lini rzutów. Od razu MVP
Oglądałem na żywo. Śliczne przywitanie mu zgotowali :)
Wiedziałem, że będzie pięknie, dlatego postawiłem na Minnestotę !
Świetna sprawa oglądać legendę wreszcie w „swoim” klubie !
Całą drużyna zyska.