Przy dopingu największych gwiazd Houston Rockets (Hakeem Olajuwon, Clyde Drexler, Rudy Tomjanovich, Yao Ming, Tracy McGrady, Elvin Hayes, Moses Malone, Ralph Sampson, Steve Francis i Calvin Murphy przyglądali się pojedynkowi) toczył się pojedynek czołowych drużyn Zachodu i Wschodu. W Toyota Center – podczas jednego z najlepszych spotkań sezonu zasadniczego – emocje sięgnęły zenitu – zwłaszcza podczas czwartej kwarty i dogrywki. W nich ciężar gry na swoje barki próbowali grać gorący kandydaci do miana MVP sezonu – James Harden i LeBron James. Cavs do spotkania z Rockets mieli 16 wygranych w 19 ostatnich meczach, od powrotu po kontuzji Jamesa. Rockets z kolei zwyciężyli w 4 meczach z rzędu i pragnęli przedłużyć swoją serię, zwłaszcza, iż po stronie gości zabrakło kontuzjowanego Kyrie Irvinga.
Kiedy przez ostatnie dwa sezony NBA.tv prezentowała nam koszykarskie uczty w niedzielny wieczór, to w tym sezonie jakoś ciężko było znaleźć dwa mecze z rzędu, które w mocny sposób cieszyłyby oko niedzielnego kibica. Słabsza forma – często ustawianych w niedzielę Lakers, Knicks, Pacers czy Heat zostawia w tym sezonie wiele do życzenie – ale wczoraj dostaliśmy dwa z rzędu mecze (przed Rockets z Cavs, można było śledzić Bulls z Clippers), które przypomniały nam, iż do play off zostało kilka tygodni.
Goście próbowali przebić defensywę Rockets największą w sezonie i podczas pierwszej połowy, ilością rzutów za trzy punkty (12/40 w całym meczu!). 15 rzutów za trzy punkty nie przynosiło efektów w postaci prowadzenia, to gospodarze dzięki zbalansowanemu atakowi i wyższej skuteczności kontrolowali przebieg wydarzeń na własnym parkiecie. Obok najlepszego zawodnika meczu, Jamesa Hardena (33 pkt, 8 zb , 5 as) wyróżniali się podkoszowi z Houston – Terence Jones (19 pkt i 7 zb) oraz Donatas Motiejunas (16 pkt) – obaj jednak nie trafiali spod kosza podczas końcówki finałowej odsłony oraz dogrywki. Ważne trafienia, zwłaszcza dystansowe, zadawał przyjezdnym Pat Beverley (12 pkt, 5 as, 5 zb) , który korzystał z absencji Irvinga , mając więcej swobody przy kryjącym go Matthew Dellavedovie. Goście w głównej mierze polegali – czasami zbyt bardzo – na LeBronie Jamesie (autorze 37 pkt, 8 zb, 4 as, 3 blk oraz 15/35 z gry) – który chybił 7 z 9 rzutów z gry podczas kluczowych minut meczu i skorzystał tylko z jednego osobistego przy 4 ostatnich próbach. James w całym meczu trafił tylko 3 z 11 osobistych. Niestety należytego wsparcia liderowi nie dał J.R. Smith, notujący kolejne słabe spotkanie od transferu z Knicks. Wczoraj JR był tylko na poziomie 3 trafień przy 13 próbach (i 1/8 za trzy). W ważnych momentach , przy pogoni za gospodarzami, trafiał seryjnie zza łuku Kevin Love (21 pkt i 8 zb), ale w najważniejszych minutach dogrywki nie potrafił on przebić się w strefie podkoszowej gospodarzy i pudłował spod obręczy.
Niechlubnym bohaterem meczu został James, który oprócz przestrzelonych osobistych w dogrywce i na potencjalne zwyciestwo, nie popisał się przy kolejnych próbach penetracji pod kosz. LBJ rozegrał najgorsze spotkanie w karierze, pudłując 11 prób rzutów spod kosza. Dodatkowo w pomalowanym jego skuteczność wynosiła 7/18. James był „łapany” na faule ofensywne, z których sędziowie odgwizdali tylko 2. LeBron od połowy trzeciej odsłony nie radził sobie z emocjami i dawał się prowokować graczom rywala, po czym pudłował rzuty oddawane na siłę lub pod presją czasu. Dodatkowo „ścierał się” z Hardenem , który odpowiadał byłemu, 4-krotnemu MVP ligi, udanymi akcjami czy kolejnymi wymuszeniami fauli (Harden 15 ze swoich 33 pkt zdobył po osobistych). Dla gwiazdy Cavs był to też pierwszy mecz w karierze, kiedy w decydujących momentach meczu spudłował więcej niż 1 próbę rzutu na remis lub zwycięstwo, doliczając do tego również osobiste.
Co ciekawe, najlepszym momentem gry Cavs był okres kilku minut bez LeBrona Jamesa, kiedy skuteczną pogoń Kawalerii za Rakietami poprowadzili Tristan Thompson (skuteczny spod kosza i przy ofensywnych zbiórkach – 14 pkt i 19 zb) oraz James Jones (seria dwóch trójek). Natomiast, kiedy na parkiecie znów pojawił się LBJ, gra Cavs momentami przypominała uderzenie głową w mur obronny gospodarzy.
James Harden, który na moment został niechlubnym bohaterem meczu przy próbie kopnięcia w krocze LeBrona Jamesa, wyglądał na prawdziwego MVP tego spotkania. Brodacz nie bał się podejmować pojedynków jeden na jeden przeciwko Królowi oraz skutecznie nabierał kolejnych obrońców Cavs na swoje seryjnie, wykonywane zwody. Harden zaliczył 12 penetracji w pomalowane, przy czym 60 % z nich gościło w koszu rywala. Dodatkowo zdobył przy nich 16 punktów. Kto wie czy wygrany bezpośredni pojedynek z MVP sezonu 2012/13 nie przyczyni do się do zdobycia największego, indywidualnego osiągnięcia przez lidera Rockets?
Wynik: Houston Rockets – Cleveland Cavaliers 105:103 po dogrywce (29:26, 21:21, 32:27, 16:24, d1. 7:5)
Punkty: Harden 33, Jones 19, Motiejunas 16 oraz James 37, Love 21, Thompson 14+19zb
Wie ktoś kiedy ma wrócić D. Howard ?
Harden powinien wylecieć z boiska za kopniecie LBJ. Rozumiem twardą walkę ale to na co sędziowie w tym meczu pozwalali Hardenowi i te gwizdanie na jego korzyść przewinień których nie ma to kpina. Nie kibicuje specjalnie LBJ, ale to takie zachowania jak Hardena czy Beverleya powinny być traktowane ostro a nie okazywanie emocji po efektownym wsadzie.
Ciekawe, bo oprócz tej jednej akcji z kopnięciem, którą zakwalifikowano jako flagrant( i dobrze dla widowiska) nie wydaje mi się, żeby ktoś gwizdał na jego korzyść, to raczej obrona Cavs była bezradna, wobec jego wejść pod kosz. Stąd tyle wolnych, zamienionych na punkty. Co do Beverleya i paru innych stykowych sytuacji- zwykła, twarda walka, LBJ ( a szczególnie Mozgov) też nie byli święci. Warto podkreślić dobrą grę w obronie Hardena, szczególnie w pojedynkach z LeBronem i vice versa. Bardzo dobry, twardy mecz.
Za sytuację Beverley vs Lebron to przede wszystkim powinien wylecieć James. Harden także za te kopnięcie powinien wylecieć.
Do tego Lebronowi wczoraj bardzo często ofensywne faule nie były gwizdane, plus te „trzymanie” za ręke Hardena. Tutaj sytuacja była klarowna faul Lebrona.
Bardzo lubię jak są spiny. Chyba najlepszy mecz w sezonie jaki oglądałem.
Najgorszy mecz w karierze? Serio? Pudlowal, bo musiał oddawać mnóstwo rzutów i dobrze, że to robił. 37 + 8 + 4 + 3. To nie mógł być najgorszy mecz w karierze kogokolwiek, bez względu na skuteczność.
Przeczytaj to raz jeszcze, może drugi i ze zrozumieniem i w odniesieniu do statystyk, które są przeciwko LeBronowi. IMO kozłowanie przez 20 sekund na 9 metrze i skakanie z łuku na łuk to trochę za mało jak na MVP ligi. Dalej trójka na siłę, przez ręce. Nie uważasz? Zwłaszcza, kiedy nie gra się z kolegami, nie obsługuje podaniami, a górę nad graczem biorą emocje i własne ego. Btw. Mecz miał na talerzu , na widelcu i trzeba było tylko trafiać te osobiste…Sorry, ale od gwiazdy #1 ligi wymaga się trafień w najważniejszych momentach oraz najprostszych akcjach.
„Niechlubnym bohaterem meczu został James, który oprócz przestrzelonych osobistych w dogrywce i na potencjalne zwyciestwo, nie popisał się przy kolejnych próbach penetracji pod kosz. LBJ rozegrał najgorsze spotkanie w karierze, pudłując 11 prób rzutów spod kosza. Dodatkowo w pomalowanym jego skuteczność wynosiła 7/18. James był „łapany” na faule ofensywne, z których sędziowie odgwizdali tylko 2. LeBron od połowy trzeciej odsłony nie radził sobie z emocjami i dawał się prowokować graczom rywala, po czym pudłował rzuty oddawane na siłę lub pod presją czasu”.
Gdyby trafił te wolne wszyscy pialiby z zachwytu nad jego umiejętnościami. Owszem mógł zagrać bardziej zespołowo, ale dostanie się na linie w decydującej akcji meczu to chyba dobre zagranie, prawda? Wyobraźmy sobie, że James trafia te ostatnie wolne, a wcześniej wolne po flagrancie Hardena. Wtedy mecz Hardena byłby „najgorszy w sezonie”? Nie przesadzajmy, obaj zagrali bardzo dobre spotkanie. Momenty obrony James’a na Hardenie, miodzio :)
Nic dodać, nic ująć
@Behemot w koszykówce nie ma gdyby … gdyby trafił, gdyby nie spudłował tylu prób, zaraz dojdziemy, że gdyby się nie gotował i gdyby podawał. Gdyby te wszystkie 'gdyby’ weszłyby w życie, to wynik byłby inny a my oglądalibyśmy inny mecz.
Podkreślę, ponownie, James zagrał najgorsze spotkanie w sezonie jeśli spojrzymy na osobiste i nieskuteczność z pomalowanego. Za kilka dni nikt nie będzie pamiętał, że obronił jedną czy dwie akcje przeciwko Hardenowi lub sprzedał efektowną czapę.
NBA dzieli się na wygranych i przegranych, a po wczoraj LBJ jest przegrany w pojedynku po MVP. Koszykarski świat ujrzał Jamesa nie radzącego sobie z emocjami i UWAGA – nie ufającego kolegom (!), a to dobry znak dla rywali, przed najważniejszą fazą sezonu.
Dlatego też fani Hardena tryumfują. LeBron ma kilka spotkań na zmianę gry i również David Blatt ma sporo do myślenia.
Z drugiej strony, Rockets zaparkowali autobus w pomalowanym i LeBron nie dał rady do przepchnąć:-)
Zgadzam się z Woyem. Jestem wielkim fanem talentu LBJa, ale to co wyprawiał w tym meczu woła o pomstę do nieba. Rozumiem można mieć gorszy dzień rzutowy, ale nie trafiać osobistych? 3/11 FT WTF? Do tego bezsensowne klepanie gały przez większość akcji, co skutkowało forsowaniem rzutów. Ruch piłki był całkowicie zabity. Niestety ale muszę przyznać, że jak siedział na ławie to lepiej to Cavs szło. Mógł odkupić się jakby trafił te dwa osobiste, a on nawet 1 nie trafił…
Nie jestem fanem Rockets, ale chyba zacznę. Chłopaki mają ikrę!
Sędziowanie wołało o pomstę, Lebron prosił się o drugiego technicznego w trzeciej kwarcie, nie odgwizdano mu dwóch fauli w ofensywie i tego karygodnego w defensywie w ostatniej akcji z Hardenem, gdzie go przytrzymywał na oczach sędziów, połowy hali i milionów przed telewizorami, laptopami i telefonami :P
Na całe szczęście był happy end…
w iv kwarcie Harden nie zrobił absolutnie nic , bawił się w izolacje z LBJ , którego nie był w stanie minąć, żył na lini rzutów wolnych, kopał po jajach, łapał hakiem…. i tylko koszmar na linii Jamesa pozwolił im wygrać . Mecz był niesamowity. Cavs już chyba są gotowi. Aha i co to jest podanie talerzowe ???? ostatnio ulubiony zwrot – wiecie kogo
Harden rzucił 4 z ostatnich 6 punktów m.in. po penetracji mijając LeBrona na 98-95. Jak na mój gust to najważniejsze akcje czwartej kwarty.
Dish pass to ogólnie używane pojęcie przez Amerykanów od dobrych kilku lat. Chodzi o zagranie jedną ręką , otwierające drogę do kosza koledze.
Naprawdę Harden nie zrobił absolutnie nic?? Od stanu 92-95 również?:)
Kandydat do miana MVP nie może rzucać wolnych na poziomie 3/11 i tu nie ma żadnej dyskusji – kompromitacja (Deandre Jordan rzucał wczoraj lepiej od niego) Nie wiem czemu ten mecz zamienił się w coś w stylu „LeBron kontra reszta świata” brakowała konkretnej wizji gry, wejścia pod kosz przewidywalne do bólu. Aż prosiło się o zagranie kilku akcji pick & roll. Jedyne za co można pochwalić Jamesa to gra obronna. Przytaczasz Woy jedno dobre minięcie Hardena przy Lebronie. Nie podkreśliłeś jednak kilku bardzo dobrych zastopowań ofensywnych brodacza przez lidera Cavs w momencie przejęcie przez niego krycia na Hardenie (nie wspomnę o wcześniejszych dwóch czapach, jakie otrzymał od Jamesa). Harden robił to co umiał najlepiej, czyli wymuszał faule, a że z trafianiem rzutów wolnych nie ma większych problemów to można go uznać za zwycięzce tego pojedynku. W ogóle to grę psychologiczną wygrali zawodnicy z Teksasu, którzy skutecznie podpalali Lebrona. Mecz jednak mało atrakcyjny dla oka – dużo chaosu i twardej walki często niezgodnej z przepisami.
„Przytaczasz Woy jedno dobre minięcie Hardena przy Lebronie. Nie podkreśliłeś jednak kilku bardzo dobrych zastopowań ofensywnych brodacza przez lidera Cavs w momencie przejęcie przez niego krycia na Hardenie”
ODPOWIEDŹ z KOMENTARZA do którego chyba się odnosisz : „Harden rzucił 4 z ostatnich 6 punktów m.in. po penetracji mijając LeBrona na 98-95. Jak na mój gust to najważniejsze akcje czwartej kwarty.”
Pytanie, kto był bardziej „clutch” ? Jakbym chciał analizować cały mecz to oczywiście, że LeBron się spisywał dobrze przy Hardenie. Ale w jednej ważnej akcji po prostu splątał nogi LBJ’a i zapunktował po minięciu. Niestety w bardzo prestiżowym pojedynku , przy zamyśle MVP sezonu, górą okazał się Harden. Co ważne James Harden nie „samicował” tak bardzo i jakoś lepiej dzielił się piłką.
Co należy podkreślić, gra Cavs siadła z powrotem na boisko Jamesa. Z kolei gra Rockets wróciła do lepszej przy powrocie na parkiet Brodacza. (Śmiem twierdzić, że gdyby walka toczyła się w Europie, nie w realiach NBA, Blatt mógłby zaryzykować końcówkę meczu bez swojego lidera – > potrafił tak prowadzić swoje drużyny, że w przypadku słabej formy rzutowej lidera, rozgrywał końcówki bez asa atutowego).
Dish pass muszę zapamiętać, mecze oglądam tylko na C+, a w szkole to mnie jeszcze rosyjskim karmili -77r. Co do od oceny Hardena jest to moja subiektywna opinia występu w iv kwarcie.Każdy z nas ma swoich idoli i nasze opinie mogą być trochę spaczone, ale ja tak to zapamiętałem. O ile LBJ jest często krytykowany za siłowy styl gry, o tyle wymuszanie fauli przez Hardena robi się bardzo niesmaczne, bo przecież potrafi grać finezyjnie.
To nie wina Hardena, że mu gwizdają tylko wina władz, że zamienili ligę w balet dla cipek. Przepraszam, ale tak to wygląda. Brodacz po prostu wykorzystuje błędy w systemie, a że rzuca blisko 90% wolnych, to jest to dla niego opłacalne. James mecz wczoraj przegrał. Podpalił się, był wkurzony, ambicja mu szalała. Co do kopnięcia Hardena. Tez mi wielkie rzeczy ok, flagrant, ale nierzadko widzimy jak zawodnicy się popycahją czy startują do siebie ze łbami. Za to jest 1 dach a nie eject. Dlatego kara zasłuzona. Dostanie pewnie jeszcze parę dolcow po kieszeni i po sprawie. Mecz nie był zbyt piękny, razily mnie straty, ale był reklamą zbliżających się PO i fajnie że Houston takie spotkanie ma na plusie. Pozdro
ogladam prawie codziennie mecze NBA , houston jak narazie widzialem wszystkie i uwazam ze to byl jeden z najlepszych meczy w tym sezonie. Twarda walka, emocje to jest to co tygryski lubia najbardziej ;) . Ewidentnie bylo widac ze Lebron nie panoowal nad emocjami , probowal na sile pokazac ze w tym meczu to on rzadzi a nie Harden a brodacz juz nie pierwszy raz pokazal ze jest clutch i wkoncowkach mozna na niego liczyc.Co do Howarda bo ktos tam pytal to z tego co wyczytalem to nie ma zadnego terminu powrotu DH12. chyba jakos w tygodniu czeka go rezonans.
Czytam tak niektóre wypowiedzi odnośnie tego meczu (nie tylko na tej stronie) i aż własnym oczom nie wierzę. Harden powinien wylecieć za kopniaka, James powinien wylecieć za sytuację z Beverlym… Widzę, że wiele osób zapomniała juz na czym polega prawdziwa koszykówka. Tu trzeba mieć „cojones” Rakiety wyprowadziły Jamesa z równowagi. Beverly, Brewer, Harden mieli go zdenerwować ito zrobili. Chłopak nie utrzymał ciśnienia co było widać całą 4 kwartę. Nie jest to przypadek jeśli popatrzy się na to kto jest trenerem Rockets. McHale sam nie był swiętoszkiem i trash talking miał opanowany na dość wysokim poziomie. Rakiety mają w ekipie kilku gości, którzy potrafią zdenerwować i to nie tylko słowem.
Sytuacja z kopniakiem? zwykły flagrant faul i gramy dalej – widziałem w życiu gorsze faule. To nie jest WNBA. Gramy po męsku i o wysoką stawkę. kto nie wytrzymuje przegrywa.
Rakiety w tym meczu pokazały charakter, Cavs całkowity jego brak – widziałem tylko w crunch timie obgryzającego paznokcie Jamesa krzyczącego, że chce pokonać tych Skur****.
na koniec taki miły przerywnik :) https://www.youtube.com/watch?v=6XNqYf03Qk0
też nie rozumiem tego płaczu o wyrzucenie tego czy tamtego. Niby dużo osób tęskni za NBA z lat 90, kiedy gra była twarda, ale jak przychodzi co do czego to nagle krzyk, że powinien być ktoś wyrzucony.
Co do samego sędziowania – widziałem tylko drugą połowę, ale jak dla mnie było w porządku. To że LBJ i Harden mogli liczyć na kilka „gwiazdorskich” gwizdków chyba nikogo nie powinno dziwić. Tak było od zawsze i tak dalej będzie, że gwiazdom można trochę więcej. Śmiać mi się chciało tylko z sytuacji kiedy LBJ z Hardenem szarpali się pod rękę i sędzia stojący dwa metry od nich i widzący wszystko bardzo dokładnie nie odważył się zagwizdać. Moim zdaniem akurat wtedy powinnni gwizdnąć faul na Hardenie – przynajmniej za drugą część tej sytuacji kiedy Harden ewidentnie próbował wyciągnąć rękę spod LBJ, ale tamten go nie puszczał.
Co do samego krycia Jamesa na Hardenie było niezłe, ale też dlatego, że cały zespół widać było dostał instrukcje, żeby zacieśniać obronę kiedy Harden wchodzi w kozioł. Efektem tego było kilka podań brodacza które powinny zakończyć się punktami (jeśli dobrze pamiętam 2xJones i 1xMotejunas przestrzelili dość proste rzuty spod kosza). Ale trzeba przyznać, że LBJ był jedynym graczem Cavs który był w stanie ustać przed Hardenem – jakakolwiek zmiana w kryciu skutkowała minięciem i najczęściej punktami.
Dla mnie cichym bohaterem był Ariza który pokazał jak powinno się kryć Jamesa – praktycznie cały czas na kontakcie, nie zostawiał mu nawet kilku centymetrów przez co King nie mógł się rozpędzać jak zwykle. Czepialscy mogą powiedzieć, że Ariza powinien po kilku akcjach wylecieć z boiska bo często stosował przynajmniej chwilami hand checking – pomagało mu to utrzymać się między koszem, a LBJ. Niby James swoje z nadwyżką rzucił, ale myślę, że dawno się tak nie namęczył w ataku jak w tym meczu. Czego kulminacją były nie trafione osobiste. Ktoś zwrócił uwagę z jaką rezygnacją na twarzy rzucał drugiego osobistego pod koniec? Jak dla mnie to, że nie trafiał to jedno, każdemu mogło się zdarzyć. Ale czy ktoś widział, żeby Bird, MJ, Kobe czy inni najwięksi dali po sobie poznać, że nie są pewni swojego rzutu? Nawet jeśli byli w całym meczu 5/25 to w końcówce rzucali z pewnością siebie jakby byli co najmniej 20/25 w meczu. Rezygnacji nigdy nie było po nich widać. No ale to już pewnie temat na osobny artykuł
Jak lubię Brona, tak przyznam, że grał w tym meczu kompetne dno. Pal licho z tymi osobistymi,ale cała jego gra wyglądała jak nieudolne popisy gry ulicznej bez jakiejkolwiek taktyki i zamysłu. Może chciał indywidualnymi akcjami pokazać, że to on a nie choćby Harden zasługuje na MVP – a wyszło zupelnie przeciwnie. Mimo, że Houston grają cefektowną koszykówkę – ja mam jakąś niechęć do nich (głównie przez Beverleya i Howarda).
Zgadzam sie z Woyem. Lebron mimo 37 pkt wygladal wczoraj slabiutko. Forsowal gre pod siebie, ktora z kazda chwila wygladala gorzej. O tym ze nie wytrzymal nerwowo tego meczu, swiadcza wlasnie jego osobiste. 3/11 swiadczy o tym, ze presja byla ogromna. „Krol” chcial sam zjesc Rakiete, ale ta stanela mu w gardle i jeszcze dlugo po tym bedzie mial zgage. Jeszcze krotka ocena Cavs. Sa z kazdym dniem co raz mocniejsi, ale za duzo tam indywidualizmu, za malo wyrobnikow (tylko Tristan i Timo mi imponuja) i za malo gry zespolowej.