Na początek, w imieniu całej redakcji, życzę wszystkim Paniom oglądającym NBA i czytającym naszego bloga wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet. Z okazji tego dnia, wasza ulubiona liga przygotowała kilka niespodzianek, a ja zostałem wybrany, żeby Wam te niespodzianki zaprezentować.
[44-18] Memphis Grizzlies 89 – 95 New Orleans Pelicans [34-29]
Bardziej niż sensacja był to typowy mecz dla Southwest Division, w którym wszystko może się zdarzyć. Do przerwy wszystko układało się idealnie po myśli Grizzlies, którzy prowadzili 50-38, a ich przewaga wynosiła w pewnym momencie meczu nawet 18 „oczek”. Pelicans odbili się w trzeciej ćwiartce, którą wygrali 33-17. Anthony Davis i Omer Asik zdominowali rywali w obronie, a duet Randolph – Gasol zdobył razem tylko 17 punktów na skuteczności 5/17 z gry. Pels wygrali na tablicach (41-39) i w pomalowanym (42-40).
W pierwszej kwarcie gospodarze popełnili aż 9 strat, tyle samo ile przez resztę spotkania. W drugiej połowie Evans i Gordon dużo spokojniej penetrowali i dogrywali do Anthony’ego Davisa lub sami kończyli pod koszem. Na uwagę zasługuje też Quincy Pondexter, który rozdał 7 asyst i często znajdował kolegów na wolnych pozycjach. Dzięki tej wygranej Pelicans mają już tyle wygranych ile mieli w całym poprzednim sezonie. Wciąż są na dziewiątym miejscu na zachodzie, ale od ósmej Oklahomy dzieli ich tylko 0.5 meczu.
Najlepsi: Jeff Green (20 punktów, 4 zbiórki), Mike Conley (17 punktów, 4 zbiórki), Marc Gasol (8 punktów, 7 zbiórek, 6 asyst, 5 bloków, 3 przechwyty) – Anthony Davis (23 punktów, 10 zbiórek, 5 bloków), Tyreke Evans (26 punktów, 7 asyst, 3 przechwyty), Eric Gordon (16 punktów, 6 asyst)
[33-31] Phoenix Suns 79 – 89 Cleveland Cavaliers [40-25]
Cavs w trzeciej kwarcie prowadzili nawet 32 punktami. Suns rzucali na skuteczności 35.7% z gry, a 27 ze swoich 79 punktów zdobyli w czwartej kwarcie, gdy było już po meczu. LeBron James grał spore fragmenty meczu bez opaski i zrównał się z Markiem Price’em w asystach rozdanych w barwach Cavaliers. Obaj zawodnicy rozdali 4206 asyst jako Kawalerzyści. Dzięki tej wygranej, Cavs awansowali na trzecie miejsce w konferencji wschodniej.
Najlepsi: Markieff Morris (16 punktów, 4 zbiórki), Brandon Knight (10 punktów, 5 asyst) – LeBron James (17 punktów, 6 zbiórek, 8 asyst), Tristan Thompson (15 punktów, 12 zbiórek), Timofey Mozgov (19 punktów)
[21-40] Sacramento Kings 109 [OT] 114 Miami Heat [28-34]
Kings prowadzili już 16 punktami w drugiej kwarcie, ale później comeback Heat poprowadzili Dwyane Wade i Tyler Johnson. Gospodarze doprowadzili do dogrywki, w której Wade zdobył 10 punktów. Kings ostatnie dwie minuty spotkania grali bez DeMarcusa Cousinsa, który spadł za faule, a wcześniej dominował mecz. W barwach Heat zabrakło Hassana Whiteside’a, w jego miejscu pojawił się Chris Andersen, który nie miał szans przeciwko bestii z Sacramento. Kings wygrali na tablicach 46-34.
Heat dzięki wygranej wrócili do ósemki i mają taki sam bilans jak siódma Indiana. Na dziewiątym miejscu czają się Hornets. Ta trójka zaczęła odjeżdżać pozostałym, Boston i Brooklyn mają dwa mecze straty do ósmego miejsca, a Pistons już 4.5.
Najlepsi: DeMarcus Cousins (27 punktów, 17 zbiórek), Rudy Gay (27 punktów, 8 zbiórek, 5 asyst), Ben McLemore (20 punktów) – Dwyane Wade (28 punktów), Tyler Johnson (24 punktów, 6 zbiórek, 6 asyst), Michael Beasley (18 punktów, 7 zbiórek)
[28-34] Indiana Pacers 92 – 86 New York Knicks [12-49]
Mecz bez historii, chyba że za taką uznamy 21 „oczek” Andrei Bargnaniego. Włoch stał się pierwszą opcją, co automatycznie dyskwalifikuje Knicks z miana drużyny NBA, ale trzeba mu oddać że ostatnio prezentuje się całkiem nieźle, a tym razem pomęczył Roya Hibberta swoją grą na dystansie i półdystansie. Pacers rzucali ze skutecznością 38% z gry, a Knicks 38.5%. Dla Indiany była to piąta wygrana z rzędu.
Najlepsi: George Hill (15 punktów, 5 zbiórek), David West (14 punktów, 11 zbiórek), Rodney Stuckey (17 punktów, 4 asysty) – Andrea Bargnani (21 punktów, 5 zbiórek), Alexey Shved (15 punktów, 5 zbiórek)
[49-13] Atlanta Hawks 84 – 92 Philadelphia 76ers [14-49]
Hawks wyszli na ten mecz w piątce Teague – Jenkins – Bazemore – Horford – Muscala i dali odpocząć Korverowi, Carrollowi, Millsapowi i Anticowi. Krótsi o kilku ważnych graczy Hawks przegrali w Philly i dali się zdominować ich defensywie. Hawks nie mieli gracza, który rzucałby na skuteczności wyższej niż 50%, a Al Horford i Jeff Teague zostali ograniczeni przez fantastyczną grę w obronie Nerlensa Noela.
76ers ograniczyli rywali do skuteczności 39% z gry, wymusili 19 strat. Noel miał 5 przechwytów i zebrał 17 piłek. Nerlens wyłączył rywalom grę w pick’n’rollu, przechwytywał podania i wybijał piłkę wysokim. Jak podał Zach Lowe, Noel w tym sezonie stanie się piątym graczem w historii ligi, który notuje ponad 2 przechwyty w przeliczeniu na 36 minut przy co najmniej 211cm wzrostu (przy założeniu, że rozegrał co najmniej 1000 minut w sezonie). Pozostali to David Robinson, Hakeem Olajuwon (miał 4 takie sezony), Nene i Kim Hughes. Źródło.
Najlepsi: Jeff Teague (17 punktów, 4 asysty), Dennis Schroeder (16 punktów, 6 asyst) – Hollis Thompson (19 punktów, 9 zbiórek, 4 asysty), Luc Mbah a Moute (19 punktów), Nerlens Noel (11 punktów, 17 zbiórek, 5 przechwytów)
[41-20] Portland Trail Blazers 113 – 121 Minnesota Timberwolves [14-47]
W pełni zdrowa Minnesota, z Kevinem Garnettem w szatni, stała się drużyną na którą każdy musi uważać. Wolves grają szybciej, nie opierają swojej gry na Andrew Wigginsie w każdym meczu i posiadają kilku graczy, którzy mogą wziąć na siebie ciężar spotkania. Tym razem pograli przez Kevina Martina, autora 29 punktów. Pierwszego występu w pierwszym składzie Arron Afflalo nie może zaliczyć do udanych. W chwilach odpoczynku od Martina, grywał przeciwko Gary’emu Nealowi, który zdobył 27 punktów w 21 minut.
Blazers próbował pociągnąć Damian Lillard, na spółkę z LaMarcusem Aldridge’em, ale zabrakło im ławki, a słabiutko zaprezentowała się świetna przez cały sezon obrona na obwodzie. Brak Wesa Matthewsa już był odczuwalny, szczególnie w defensywie, a przesunięcie do pierwszego składu Afflalo poskutkowało słabszą postawą rezerwowych (tylko 22 punkty, przeciwko 46 ławki Wolves).
Najlepsi: Damian Lillard (32 punkty, 7 zbiórek, 8 asyst), LaMarcus Aldridge (21 punktów, 8 zbiórek), Nicolas Batum (17 punktów, 7 zbiórek) – Kevin Martin (29 punktów, 6 zbiórek), Gary Neal (27 punktów), Andrew Wiggins (18 punktów), Ricky Rubio (13 punktów, 8 zbiórek, 15 asyst)
[35-28] Washington Wizards 85 – 91 Milwaukee Bucks [33-29]
Bucks podnieśli się po serii słabszych meczów, zagrali bardzo dobrze w obronie, a Wizards w kolejnym meczu nie potrafili wstrzelić się z półdystansu i dystansu. Atak Bucks też pozostawiał wiele do życzenia, ale uratowało go career-high 30 punktów Khrisa Middletona. W crunch-time Middleton trafił 3 kluczowe trójki, które trzykrotnie dawały Kozłom prowadzenie. Po trafieniu na 40 sekund przed końcem, Bucks już nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa.
Najlepsi: John Wall (11 punktów, 9 zbiórek, 6 asyst), Paul Pierce (14 punktów, 8 zbiórek), Marcin Gortat (10 punktów, 9 zbiórek) – Khris Middleton (30 punktów, 9 zbiórek), Michael Carter-Williams (12 punktów, 9 asyst), Jerryd Bayless (13 punktów)
[43-20] Houston Rockets 114 – 100 Denver Nuggets [22-41]
Nuggets pod Melvinem Huntem grają lepiej, inaczej, szybciej, ale nie przeszkodziło to Rockets w zrobieniu kontrolowanego blowoutu w Denver. Mimo tego defensywa Nuggets zaprezentowała się całkiem nieźle. Na „plus” Kenneth Faried, który znowu wybiegł w pierwszym składzie jako center i zablokował 3 rzuty, dobrze rotując do penetrującego Jamesa Hardena. Bryłki miały też 16 przechwytów i wymusiły 22 straty. Rockets popełniali sporo prostych błędów, ale udało im się wygrać dzięki przewadze talentu i kolejnemu świetnemu spotkaniu Hardena.
Najlepsi: James Harden (28 punktów, 7 asyst), Corey Brewer (24 punkty, 6 zbiórek), Trevor Ariza (19 punktów), Donatas Motiejunas (18 punktów, 6 zbiórek, 5 asyst) – Wilson Chandler (26 punktów, 5 zbiórek, 4 przechwyty), Randy Foye (20 punktów, 7 asyst), Ty Lawson (13 punktów, 8 zbiórek, 10 asyst)
Hej, co ten Harden tam tą ręką pokazuje? Bo już któryś raz ten gest widzę i nie wiem…