PISTONS (23-39) – HORNETS (28-33) 101-108
To była porażka , która wg mnie zadecydowała o braku play off, w tym sezonie, w Mo-town. Gospodarze mimo wyraźnej dominacji w pomalowanym (60-38 w punktach spod kosza) i przy wykorzystaniu Grega Monroe (18 pkt i 11 zb) oraz Andre Drummonda (16 pkt) najpierw dali się dogonić Szerszeniom, a następnie dali sobie wydrzeć zwycięstwo z rąk. Wszystko za sprawą chytrego planu Steve’a Clifforda, który desygnował do obrony na Reggie Jacksonie (21 pkt w pierwszej połowie) – Michaela Kidda-Gilchrista. MKG wyręczył w tej roli zawodzącego w pierwszych dwóch kwartach Mo Williamsa i utrzymał Jacksona (25 pkt, 7 zb, 7 as) na poziomie 2 celnych rzutów przy 9 próbach. Hornets przy spowolnieniu motoru napędowego rywala Drugim bohaterem, ofensywnym, okazał się krytykowany często i gęsto Lance Stephenson. Lancelot zdobył 10 oczek , punktując seryjnie, na starcie czwartej odsłony. W niej początkowe , dwie trójki Lance’a wyrównały pojedynek, a kolejne trafienie Marvina Williamsa dały gościom prowadzenie. Następne już akcje Mo Williamsa (zdobył 10 ostatnich punktów zespołu w IV kw) , przy niemocy teamu z Mo-town , powiększało prowadzenie gości. 30-17 to wynik ostatniej kwarty na korzyść Hornets. Niestety do wygranej miejscowym zabrakło skuteczności na dystansie, tylko trzy celne trójki w meczu i niski poziom jej ze strony Kentaviousa Caldwella-Pope’a (4/15) czy Jodiego Meeksa (3/12) odbiło się czkawką na ekipie Stana Van Gundy’ego.
PKT: Jackson 25, Monroe 18+11zb, Drummond 16, Meeks 13 oraz Jefferson 24, Mo Williams 21, Henderson 13.
THUNDER (38-25) – RAPTORS (35-28) 108-104
Russell Westbrook popisał się 5 triple-double w 6 ostatnich występach i z wynikami 30 pkt – 17 as (wyrównany rekord kariery) – 11 zb poprowadził Thunder do 21 wygranej na własnym parkiecie. Zespół Scotta Brooksa zdominował trzecią kwartę, budając przewagę dającą miejscowym 7 punktów zaliczki przed finałową odsłoną. Nawet powrót do gry Kyle’a Lowry (5/15 z gry i 14 pkt oraz 5 as) nie zwiększył szans Raps na zatrzymanie zamaskowanego Westbrooka. Thunder lepiej spisywali się w skuteczności rzutów, 51-42% oraz wygrywali podkoszową walkę (49-33) o zbiórki. Bardzo dobre spotkanie zaliczyli obaj starterzy Brooksa – Serge Ibaka (21 pkt – 7 zb- 5 blk) oraz Enes Kanter (21 pkt i 12 zb). Z drugiej strony słabiej prezentowali się Jonas Valanciunas (4/11 z gry, 4 zb) oraz James Johnson (2/10 z gry, 5zb). W końcówce meczu mocniej do gry włączył się DeMar DeRozan (24 pkt), który najpierw efektownym wsadem piłki do kosza, skrócił dystans do rywala do 2 punktów (106-104), następnie osobiste wykorzystał Westbrook, by w końcu DeRozan wykonał decydującą o losach meczu, próbę rzutu z dystansu. Niestety dla gości okazała się ona niecelna.
PKT: Westbrook 30+17as+11zb, Kanter 21+12zb, Ibaka 21 oraz DeRozan 24, Ross 20, Lowry 14.
LAKERS (16-46) – MAVERICKS (41-24) 93-100
Monta Ellis okazał się bohaterem trzeciej kwarty (jak i meczu), zdobywając w niej 18 ze swoich 31 oczek. Ellis trafił 5 z 7 trójek przy powrocie do gry długo wyczekiwanego Chandlera Parsonsa (11 pkt). Dirk Nowitzki dołożył 12 punktów, ale bardziej istotne okazały się zbiórki niemieckiego skrzydłowego, któremu brakuje 40 zebranych piłek do stania się 41 graczem w historii ligi, z co najmniej 10 000 na koncie podczas regular season. Momentum gry teamu Ricka Carlslie przypadło na czwartą kwartę, w której goście zwyciężyli 9 punktami. Co ciekawe, Lakers 21 ze swoich 43 przegranych spotkań – przegrali siedmioma lub mniejszą liczbą punktów. Mavs z kolei świetnie prezentują się w konfrontacjach z niżej notowanymi rywalami, z którymi to ich bilans wynosi 24-4. Niestety Mavs nie są tak mocni z konfrontacji z wyżej notowanymi rywalami, z którymi legitymują się wynikiem 17-19. Meczowe bolączki Lakers w starciu z rywalami z Dallas, to tylko 2/14 za trzy punkty oraz 16 strat, przy tylko 7 rywala.
PKT: Boozer 17, Clarkson i Johnson po 15 oraz Ellis 31, Aminu 13, Nowitzki 12.
MAGIC (21-43) – CELTICS (25-36) 103-98
Mimo dużego prowadzenie z pierwszej kwarty (31-17) Celtowie nie potrafili pójść za ciosem w drugich 12 minutach i dali się dogonić gospodarzom w drugiej odsłonie meczu na Florydzie. Niska skuteczność gości, na poziomie 39% z gry, dawała się we znaki podopiecznym Brada Stevensa, a celność obwodowych – Jae Crowdera (2/12) i Isaiaha Thomas (5/14) oraz podkoszowych – Tylera Zellera (3/9) i Kelly Olynyka (1/5) nie dawała nadziei na lepszą grę po przerwie. Bardzo udanie przeciwko swoim dawnym kolegom prezentował się Brandon Bass (19 pkt i 17 zb). Magicy mieli w swoich szeregach dobrze dysponowanych obrońców – popisujących się wszechstronnością – Elfirda Paytona (19 pkt, 10 zb, 7 as) oraz Victora Oladipo (22 pkt , 7 as, 5 zb) a także bardzo solidnego Dewayne’a Dedmona (11 pkt i 16 zb). Ten ostatni udanie zastępował kontuzjowanego Nikolę Vucevića. Bohaterem ostatniej kwarty okazał się jednak Mo Harkless, autor 9 oczek w tej odsłonie i współautor ucieczki (12-0) na korzyść Magii. Dla gospodarzy była to dopiero 11 wygrana na własnym parkiecie w tych rozgrywkach. Co ciekawe , z posadą trenera Orlando na nowy sezon jest łączony ex gracz Magii – Brian Shaw…
PKT: Oladipo 22, Payton 19+10zb, Harkless 14, Dedmon 11+16zb oraz Thomas 21, Bass 19+17zb , Smart 16.
We wcześniej rozegranych meczach;
SPURS (39-23) – BULLS (39-25) 116-105
Tony Parker, w swoim najlepszym występie od miesięcy i na poziomie 32 pkt, poprowadził Mistrzów NBA do wyraźnego zwycięstwa nad zdziesiątkowanymi kontuzjami Chicago Bulls. Aż 16 punktów – najwięcej w sezonie – padło łupem francuskiego rozgrywającego po penetracjach. Natomiast Tim Duncan rozegrał pierwszy mecz podczas całej swojej kariery bez żadnego zdobytego punktu z pola gry (0/8!). 23 pkt i 15 zb oraz double-double (42 x w sezonie) Paua Gasolo nie pomogło Chicago w wyjazdowym meczu w AT&T Center. Niestety Tom Thibodeau nie mógł liczyć na skuteczność ani Tony’ego Snella (0/6), ani Douga McDermotta (1/5).
PKT: Parker 32, Leonard 20, Ginobili 16 oraz Gasol 23+15zb, Brooks 22, Dunleavy 12.
WARRIORS (49-12) – CLIPPERS (40-23) 106-98
Klay Thompson (9/13), Draymond Green (8/15) oraz Shaun Livingston (9/14) prowadzili ofensywę Wojowników w starciu z Clippers. O dziwo nie Steph Curry, a rezerwowy Livingston (21 pkt to rekord sezonu) sprawiał wiele problemów defensywie LAC. 19 punktowa zaliczka – po trzech odsłonach i na korzyść gospodarzy ustawiła ten mecz, a na dodatek pogoń gości z czwartej kwarty (30-19) okazała się nieskuteczna. Clippers przegrali piąty mecz z rzędu w Oakland, a ponadto ich small ball po raz kolejny przyniósł łatwą wygraną z wykorzystaniem sprawnego przejścia z obrony do ataku. To szósta z rzędu wygrana GSW na własnym parkiecie i 31 z rzędu zwycięstwo, kiedy trzymają rywala poniżej 100 punktów.
PKT: Green 23, Thompson i Livingston po 21 oraz Rivers 22, Redick 18, Paul 14+11as.
Czy tylko dla mnie koszulki z długim rękawem Oklahomy są tak mdłe,nijakie że ciężko mi je odróżnić od zwykłych białych T-shirtów za 15 zł z bazaru ? Westbrook dalej szaleje, przez co nikt nie mówi o przeciągającej się absencji spowodowanej kontuzją Duranta. Wiadomo coś więcej o jego stanie zdrowia ? Czyżby Kevin szykował się na play-offy w tym sezonie wyłącznie ?
Magic bez Vucevicia a Celtowie i tak wtopili, chyba nie będzie PO ;/
Westbrook niesamowicie gra ostatnimi czasem staty kosmiczne choć mam wrażenie ze drużynie aż tak dużo to nie daje jak jemu samemu. Ja sie zastanawiam czy nie lepsza opcja dla nich byłoby postawienie na Westbrooka lub Duranta, bo raczej żaden z nich nr 2 w drużynie nie chce być.