HAWKS (50-13) – KINGS (21-41) 130-105
6 z 8 trójek trafił Kyle Korver, DeMarre Carroll dołożył 4 z 9 rzutów dystansowych, a miejscowi notowali najlepszy ofensywny występ w sezonie. Hawks prowadzili do przerwy 22 oczkami i mieli na koncie już 76 punktów jako zespół. Nic dziwnego, skoro 60% z gry i 55% za trzy widniało na liczniku skuteczności ekipy Mike’a Budenholzera. Jeff Teague (18 pkt i 13 as) oraz Dennis Schroeder (12 pkt i 8 as) prowadzili kolejne akcje gospodarzy, umożliwiając 4 innym kolegom zdobycze punktowe powyżej 10 oczek.
Dla tych co lubią rekordy; Hawks rozegrali najlepsze spotkanie w historii organizacji, która swoje początki miała w St. Louis , trafiając aż 20-krotnie z dystansu, przy 36 próbach. Ponadto po raz pierwszy od 1993 roku Jastrzębie jako zespół zanotowały aż 42 asysty! Dla podopiecznych Mike’a Budenholzera było to najwyższe zwycięstwo w sezonie, z największą ilością zdobytych punktów. Bohaterem zespołu został DeMare Carroll, autor 13 punktów w pierwszej kwarcie (swój rekord jakiejkolwiek kwarty), 20 punktów do przerwy (również career high). Dzięki wygranej nad Kings , Atlanta ma bilans 12-1 w tym sezonie i podczas spotkań z zachodnimi przeciwnikami w Phillips Arenie.
PKT: Carroll i Korver po 20, Teague i Horford po 18 oraz Gay 23, McCallum 15 . McLemore i Cousins po 12.
SUNS (33-32) – WARRIORS (50-12) 80-98
Steph Curry rozstrzelał Suns na ich własnym parkiecie i przy 13 oddanych trójkach, 7 z nich wpadło do kosza gospodarzy meczu. Steph 6 z 8 trójek trafił w drugiej połowie. Curry mógł też liczyć na wsparcie swojego „brata” Klay’a Thompsona, dodającego 4 celne próby za trzy punkty i 25 oczek. Drugi ze Splash Brothers zanotował 18 występ w sezonie na poziomie co najmniej 25 punktów i tym samym wyrównał bilans podobnych występów, z poprzedniego sezonu. Warriors na 4 z rzędu wygraną (mają też 6 na własnym parkiecie w serii) zapracowali najmocniej podczas trzeciej odsłony, wygranej wysoko 30-15. Na usprawiedliwienie gospodarzy trzeba dodać, iż od drugiej odsłony grali oni bez Brandona Knighta, który skręcił kostkę i nie wrócił do gry na drugą połowę meczu. Atutem gości było wykorzystywanie strat rywala, aż 33 punkty zdobyli podopieczni Steve’a Kerra po zgubach Słońc…Bolączką w ataku Suns byli też bliźniacy Morris, którzy łącznie trafili 2 z 15 rzutów…Phoenix zagrali u siebie na 37% skuteczności z pola.
PKT: Bledsoe 19, Knight 13, Warren 11 oraz Curry 36, Thompson 25, Green 11+10zb
BULLS (39-26) – GRIZZLIES (45-18) 91-101
Bulls zagrali na zielono, w związku ze zbiżającym się dniem Św. Patryka. W pojedynku czołowych front courtów ligi górą okazały się Niedźwiadki. Przy solidnej grze tercetu M.Gasol – Randolph – Green goście z Memphis grali na 50% skuteczności z gry a ponadto nie dali się rozpędzić byczemu obwodowi. Podczas, gdy sytuacja pod koszem była pod kontrolą ekipy Dave’a Joergera to jedyną bolączką gości był regularnie trafiający Tony Snell . Drugoroczniak nie pierwszy raz w ostatnich 4 tygodniach (czyli momentu, kiedy dostał większy kredyt zaufania od Toma Thibodeau) przekroczył granicę 20 pkt (21) trafiając 4 trójki. Niestety 'NIE’ koledzy Snella i tylko Kirk Hinrich oraz E’Twaun Moore przekroczyli 50% skuteczności z gry. Bykom przede wszystkim zabrakło trafień Mike’a Dunleavy (2/7) a Joakim Noah po występie na poziomie 4 oczek ze Spurs, zdobył tym razem tylko 3 pkt…
Bulls nadal mogą liczyć na walczącego o ROY – Nikolę Mirotića (18 pkt i 12 zb) – ale przy doskonałej postawie Marca Gasola (15 z 23 punktów zdobył w trzeciej kwarcie) nie byli w stanie zatrzymać wyżej notowanego rywala. Jeff Green dołożył 19 oczek, a Zach Randolph 16 i Grizz’s przesunęli się na 2 mecze przewagi nad Houston Rockets w tabeli konferencji zachodniej. Nawet 43 w sezonie double double Paua Gasola (wyrównał swoje rekordowe 43 z sezonu 2010-11 w L.A.Lakers) nie przyniosło sukcesu gospodarzom.
PKT: Snell 21, Mirotic 18+12zb, Brooks 15, Gasol 13+11zb oraz Gasol 23, Green 19, Randolph 16.
HEAT (28-35) – CELTICS (26-36) 90-100
Kto wie czy tego meczu nie zabraknie Heat w ostatecznym rozrachunku i tuż przed play off? Minionej nocy Żar znów przegrał z Celtami, a na pierwszym planie wystąpił Isaiah Thomas (25 pkt). Z drugiej strony szalał jak za najlepszych czasów Dwyane Wade (34 pkt i 13/23 z gry) , ale nie dostał wsparcia ani od Luola Denga (3/10), ani od Hassana Whiteside’a (2/6 z gry , 7 pkt i 9 zb). Zabrakło narzekającego na bóle pleców Gorana Dragića. Kiedy wśród Celtów szaleli rezerwowi – Brandon Bass (14), Luigi Datome (13) oraz Kelly Olynyk (10) – to zawodnicy Żaru musieli oglądać schodzącego z parkietu Whiteside’a, który wcześniej w głupi sposób łapał flagrant faul drugiego stopnia.
Spoza parkietu; Chris Bosh wróci do treningów nie wcześniej niż na początku września. Przypomnę, iż jest on w trakcie rehabilitacji przy zakrzepicy płucnej (podobną chorbę przechodzi Mirza Teletović, a niedawno na nią zmarł też ex gracz Blazers – Jerome Kersey).
PKT: Wade 34, Beasley 14, Chalmers 12 oraz Thomas 25, Bass 14, Datome 13.
CLIPPERS (41-23) – T’WOLVES (14-48) 89-76
DeAndre Jordan rozegrał kolejny ze swoich wielkich meczów pod nieobecność Blake’a Griffina i zanotował dublet z 20 pkt i 17 zb. Ponadto Clippers zmagali się z osłabionymi Wilkami, którzy obok odpoczywającego Kevina Garnetta nie mogli liczyć na skuteczność swojego ataku. Ofensywa Flipa Saundersa wyglądała blado, mimo niemocy strzeleckiej i urazu kolana Chrisa Paula (tylko 2 pkt , ale 15 asyst). Wolves w drugiej i czwartej kwarcie wrzucili rywalom tylko po 14 punktów, a ponadto ich back courts spisywali się fatalnie; Ricky Rubio 1/8, Kevin Martin 2/6, Zach LaVine 1/5. Timberwolves zakończyli spotkanie na poziomie 37% oraz dali sobie wrzucić 11 trójek. Najlepszym strzelcem spotkania okazał się JJ Redick (26 pkt) a na drugim biegunie skuteczności znalazł się Nate Robinson (z 1/9 z gry).
PKT: Redick 26, Jordan 20+17zb, Rivers i Barnes po 13 oraz Payne 16+15zb, Pekovic 12+10zb, Wiggins 11.
NUGGETS (23-41) – KNICKS (12-50) 106-78
Wyniki 30-15 w drugiej kwarcie oraz 36-19 w trzeciej kwarcie zrobiły różnicę w konfrontacji dwóch zawodzących – swoich fanów – drużyn. Nuggets są z bilansem 3-2 w erze Melvina Hunta i po zwolnieniu Briana Shawa. Kenneth Faried zaliczył 18 dublet w sezonie, a Will Barton kontynuuje swoje dobre granie przy wejściach z ławki. Knicks nie przekraczający poziomu 39 % skuteczności z gry mogą tylko liczyć , że w końcu przerwą kolejną passę porażek (4).
PKT: Faried 19+11zb, Chandler i Barton po 17 oraz Shved 19, Galloway 14, Bargnani 11
Pomimo całej sympatii do Knicks, również należy pamiętać, że i oni dobili do 50 :D