64 : 46 prowadzili po pierwszej połowie Królowie, podczas meczu w Waszyngtonie. Goście polegali na skuteczności DeMarcusa Cousinsa , który zebrał do przerwy 21 punktów, kończąc drugą kwartę alley oopem. Po przerwie oglądaliśmy wielką metamorfozę w szeregach stołecznej ekipy, a pierwsze piłki zostały skierowane go Marcina Gortata (13 pkt i 5 zb), który nie pudłował. Chwilę później swój wielki koncert rozpoczynał główny aktor spotkania oraz autor skutecznej pogoni za gośćmi…
John Wall nie tylko wyrównał swój rekord sezonu z 31 punktami, również zanotował dublet z 12 asystami, ale przede wszystkim zagrał jak na lidera przystało ; 20 pkt i 10 as po przerwie podczas skutecznej pogoni to najlepsza rzecz przy wyjściu z dołku Czarodziei. Kiedy Ramon Sessions trafił trójkę w 2 minucie czwartej kwarty, Wizards na dobre wrócili do gry o zwycięstwo (89-88).
Podopieczni Randy’ego Wittmana odpowiednio wyregulowali celowniki, trafiając 13 z 26 trójek. Po kolejnej trójce Walla (94-88) byli już trakcie runu, 16-0! Dla Johna ten mecz oznaczał też 31 double-double w sezonie. Wcześniej, wcale nie mniejszy run notowali w trzeciej odsłonie (19-2) udanie goniąc za przeciwnikiem , głównie dzięki skuteczności Paula Pierce’a (12 z 17 pkt w trzeciej kw).
Podsumowując, oglądając noc wcześniej potyczkę Hornets z Bulls (przy bardzo dobrej pierwszej kwarcie Chicago) oraz ostateczne zwycięstwo Szerszeni, mecz Wizards z Kings to drugi największy come back podczas trwającego weekendu. Przed nami kolejne spotkania, dziś od 19:00. Czy czeka nas trzeci z rzędu wielki come back, którejś z drużyn?
Come back niesamowity, ale moim zdaniem sędziowie trochę wypaczyli mecz. 3 i 4 faul gwizdnięty Gortatowi oraz 5 i 6 dla DMC były co najmniej wątpliwe, żeby nie użyć mocniejszych słów.
Sacramento zaczęło za mocno, może nie mogli inaczej, chcieli wypracować przewagę, którą liczyli, że dowiozą do końca. Widać po nich duże zmęczenie. Co do formy Washington, to z oceną wstrzymam się do ich kolejnych spotykań.
Wall niesamowity, trafiał prawie z każdego miejsca.
Nieźle wyglądała współpraca Marcina z Blairem w II połowie meczu, może to pomysł na przyszłość.
Myślę, że może być comeback w którymś z meczów w LA.
Wczoraj, gdy na boxscore NBA zobaczyłem 64:44 dla SAC, to dumny byłem jak paw. Za godzinkę patrzę, 109:97 dla WAS… jak to się stało?? Właśnie oglądnąłem powtórkę i Królom po prostu parę odcięło, a w defensywie poruszali się jak dzieci we mgle.