18 marca 1995 rok. 24 lata temu , podczas mojego pobytu w Niemczech (byłem tam na tygodniowej, szkolnej wymianie) miała miejsce jedna z największych historii w dziejach zawodowego sportu. Po wcześniejszych rozmowach największego koszykarza wszech czasów – Michaela Jordana – z B.J. Armstrongiem (był swoistego rodzaju szpiegiem Michaela w drużynie) na temat potencjalnego powrotu do składu Chicago Bulls – wieloletni gwiazd Bulls wypowiedział najsłynniejsze słowa w dziejach NBA – ” I’M BACK” (niczym Arnold Schwarzenegger w słynnym Terminatorze, ze swoim I WILL BE BACK). Jego Powietrzna Wysokość zapowiedział i zdecydował się wrócić z 17-miesięcznej emerytury, podczas której grywał w baseball.
Światowe media oszalały, a serwisy informacyjne pokazywały – na okrągło – konferencję prasową z udziałem powracającego Byka. Rozmowa z agentem gwiazdy – Davidem Falkiem – wyglądała następująco:
DAVID FALK “So Mike, the press keeps asking. They want to know what your plans are for the future.”
MICHAEL JORDAN “Tell them I’m back”
DAVID FALK “Anything else?”
MICHAEL JORDAN “Nope. That’s it.”
Tłumy reporterów oblegało centrum treningowe ówczesnych, trzykrotnych Mistrzów NBA by dostać słowo bądź zdjęcie powracającego Michaela. Wszyscy byli ciekawi w jakiej znajduje się formie. Rodziły się pytania; czy przytył, czy ciągle jest w stanie zdobywać wiele punktów, czy nadal będzie porywał widownię efektownymi zagraniami? W końcu, czy jest w stanie poprowadzić Bulls do kolejnego tytułu ?!
Dla wielu z nas, ówczesnych nastolatków, było to wydarzenie numer 1, wywołujące uśmiech na twarzy oraz przyciągające jeszcze bardziej w sferę wydarzeń z ligi NBA. Wiadomo było, że notowania telewizyjne najlepszej, koszykarskiej ligi świata, poszły mocno w dół. Dla przykładu finały New York Knicks – Hosuton Rockets nie budziły tak wielkiego zainteresowania, jak miało to miejsce przy trzech wcześniejszych wystąpach Michaela w NBA Filans (z Lakers, Blazers i Suns).
Powodów wczesnego i pierwszego zakończenia kariery przez Jordana (potem był jeszcze come back #2 do Wizards) było kilka – jedni mówili o wypaleniu się gwiazdy oraz braku dodatkowej motywacji przy kolejnych meczach, drudzy nawiązywali do tragicznej śmierci ojca Michaela, w końcu zrodziła się nawet teoria o problemach z hazardem MJa i potencjalnej prośbie Davida Sterna o wycofanie się z koszykówki.
Jordan wrócił do gry – zachęcany m.in. przez długoletniego partnera z drużyny – Scottiego Pippena (który nosząc „Jordany” pokazywał na podeszwę i machał palcem przywołując do powrotu Michaela). Miał zagwarantować drużynie ponowne wejście na wyższy poziom, powrót do ligowej elity. Bulls, bowiem po pierwszym całkiem dobrym sezonie spadli w hierarchii drużyn, tracąc Horace’a Granta oraz nie dostając nikogo wartościowego do drużyny , poza Tonim Kukoćem. MJ wszedł do gry z numerem 45, z takim samym jaki nosił podczas kariery baseballowej.
W trzecią niedzielę marca 1995 Jordan wyszedł na parkiet w Indianie i starł się ponownie z Reggiem Millerem. Bulls przegrali po dogrywce, a bohater wieczoru zdobył 19 punktów. Jego drużyna powoli uczyła się nowego grania z dawnym liderem, który z kolei potrzebował parę dobrych spotkań by wrócić do wyższej formy. O talentach Air Mike’a przekonali się wkrótce Atlanta Hawks i Steve Smith.
Po chwili , dawni , nielubiani rywale z New York Knicks. Bill Wennington wygrał spotkanie dla Bulls, przy 55 oczkach Jordana oraz talerzowym podaniu gwiazdora.
I chociaż play off 1995 nie należały do udanych i mimo, że Michael włożył w końcu numer ’23’, to zaznaczył, iż wróci do gry jeszcze mocniejszy, na kolejny sezon, by wywalczyć tytuł. Jak dobrze wiemy obietnicy tej dotrzymał, a Bulls pomaszerowali po najlepszy rekord sezonu zasadniczego oraz trzy kolejne pierścienie w kolekcji największych zawodników tej organizacji.
Kończąc krótki opis tej wspaniałej historii muszę dodać fakt, że miałem to szczęście oglądając powrót Michaela (z odtworzenia) w niemieckiej stacji DSF. Na następny dzień pobiegłem do sklepu by kupić niemiecki magazyn NBA, z plakatem Michaela. Przez długi czas wisiał na ścianie pokoju w domu moich Rodziców :-)
Co ciekawe, 4 lata temu, kiedy Michael wdarł się przebojem na Twittera, przypomniał całe zajście tymi samymi słowami – „ I’M BACK” ;-)
Szkoda, że wrócił, mógł jeszcze trochę odpocząć, a tak to Hayward jako pierwszy zdobędzie tytuł dla Jazz ;)
Donovan Mitchell?
Pikne czasy te lata 90te. Cała kwintesencja NBA w moim odbiorze. U mnie na podwórku panowało przekonanie, że nic z tego, Jordan się skończył, a jednak dał radę i to jak!!! 3peat, rekord zwycięstw. Przyznam, byłem za Jazz, Bryon Russell był moim chwilowym idolem, Stockalone było wielkie, Jerry Sloan na ławce. Jednak Jordan to Jordan, szacun za te 3 majstry po powrocie.
Osobiście dla mnie największym niespełnionym marzeniem był finał Byków z odbudowanymi Blazers, niestety, jak wiemy, nie doszło do tego, MJ zakończył, a PTB się nie przebili.
Potem poszedłem do wojska i na parę lat zaniedbałem NBA(życie, rodzina, praca) aby powrócić w 2006./
Woy, nie wiem, ale Ty dasz napewno radę. Skleć coś na temat finałów 1992, z chęcią przypomnę sobie te czasy.
Oooo, Qcin is back!!!!!!!! Pisz coś chłopie:)!!!!!
Pamiętam to jak dziś, prawie się pobeczałem i od razu poleciałem do kolegi, z którym grałem w kosza :) Od razu zaczęliśmy analizować skład i liczyć jakie są szanse na kolejnego mistrza.
W pierwszym sezonie nie udało sie, a jak wyglądały trzy następne, wszyscy wiemy :)
Ostatnio przeczytałem najnowszą biografię Jorana. Po lekturze można stwierdzić, że był niezłym skur….. No ale pewnie bez tego nie byłby tak dobry i nie zwyciężał tak często
Super artykuł. Fajnie powspominać takie momenty.
@Amon w sumie mam dzisiaj wolne i rozkołysaną kołyskę Jacka, a Jazz grają tak jak przewidywałem, więc..
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale nie zaszkodzi… Gratulacje Qcin za Qcinka;-)
Ja też jak byłem w wojsku to interesowałem się wieloma rzeczami ale na pewno nie NBA ;-) Ech ten powrót! Wszyscy byliśmy w szoku i zachwyceni zarazem. Niesamowite czasy.
To były jednak inne czasy, dobra wspominka. A ile się zmieniło przez ten czas. Dzieciaki, sport i robota zabierają cały mój czas wolny, lektura o Jordanie leży i się kurzy na półce. Nie wiem więc czy były tam informacje o możliwych wyborach klubu Jordana po powrtocie. Dla każdego wydawało się oczywiste, że rozważał tylko Chicago. Nawet mu przez mysl nie przeszło żeby zagrać dla innej drużyny. Jak napisałem mogę się mylić, tylko takie mam wrażenie. Dzisiaj chyba tylko pojedyńcze prawdziwe-gwiazdy po takim powrocie myślałyby o „swoim” klubie.
Nigdy nie sądziłem ,ze to napisze.
Właśnie dlatego Jordan jest najlepszy. Wrócił, powiedział, że w następnym sezonie będzie Mistrz i zdobył go 3 razy z rzędu. Walnęli przy tym 72-10. Pamiętam to jak wczoraj. Cholera mnie strzelala – wiadomo fan Olajuwona, ale Jordan był jest i pewnie będzie najlepszy.
„Właśnie dlatego Jordan jest najlepszy. Wrócił, powiedział, że w następnym sezonie będzie Mistrz i zdobył go 3 razy z rzędu. Walnęli przy tym 72-10” – Żałuję, że w złotych latach NBA sam waliłem w pieluchy albo bawiłem się lego.
Te, książka czeka:D
Warto dodać, że 23 włożył po pyskówce Gary’ego Paytona, że 45 broni się znacznie łatwiej.
Za same kary dotyczące gry w zastrzeżonej 23, wszyscy tutaj kupilibyśmy po niezłej chałupie.
Mnie sytuacja zastała na studiach. Mecze (Szpakowski) oglądało się w knajpie NZSu – niepowtarzalna atmosfera.
Aaa, na początku następnego sezonu wrócił mając <= 4% tłuszczu, poziom rzadko spotykany, no ale facet z taką motoryką trafia się raz na 100 lat.