WARRIORS (53-13) – HAWKS (53-14) 114:95 (28:24, 31:23, 24:17, 31:31)
Drugi pojedynek najlepszych drużyn NBA zapowiadany był jako najlepszy mecz sezonu. Niestety, kto oglądał ten wie, że GSW szybko, bo już w drugiej kwarcie, odjechali rywalom i do końca spotkania kontrolowali przebieg meczu w Oracle. W początkowej fazie czwartej kwarty Wojownicy dzięki swojej super-ofensywnie rozkładali drugą najlepszą ekipę NBA na łopatki. Wyglądało to jak walka napompowanego Pudziana z niedożywionym Najmanem…lub będącego na haju Tysona z ospałym i próbującym rozmawiać z rywalem -Gołotą. Bohaterem meczu okazał się Andre Iguodala, który wyglądał jakby przypomniało mu się granie z Sixers – 21 punktów, 6 asyst i 3 przechwyty. Obok niego defensywę Hawks rozmontował Harrison Barnes – zaliczający 25 punktów przy 11 / 13 z gry. W końcu brazylijski „silent killer” Leo Barbosa dobijał Jastrzębie, wycierając nimi parkiet i trafiając 3 trójki w ostatnich minutach meczu. Al Horford został w blokach startowych i przy 18 próbach z gry, zanotował 8 oczek. Hawks bez bolącego nosa – Kyle’a Korvera oraz kulejącego – w ortezie – Mike’a Scotta czy stopera Thabo Sefoloshy – nie mieli atutów w walce z głównym faworytem do Mistrzostwa (trzeba nazwać to po imieniu, po tak imponującej wygranej, gdy GSW pokazali głębokie pokłady siły ofensywnej). Aha, Andrew Bogut nie rzucił nawet jedengo punktu, ale zebrał 14 piłek – w meczu bez walki, bez większych emocji, z wyraźną dominacją zachodniej siły ofensywnej. Preferującej najszybszy basket w całej NBA, z wykorzystaniem zdolności strzelckich wszystkich możliwych graczy.
Dla lubiących cyferki;
– 26 punktów GSW padło w transition offense, przy skuteczności 10/14
– GSW wygrywają swoje domowe mecze 15 punktami i jest to najlepszy wskaźnik od czasów legendarnych Bulls, z najlepszego ich sezonu (72-10)
– 35 oczek GSW padło po tzw. jumperach (rzutach z wyskoku) , natomiast grający bez Korvera i Scotta – Hawks – mieli tylko 13 podobnych prób (nie wszystkie celne)
– Warriors (o czym pisałem w ostatnim Power Ranking) są pierwszą ekipą od czasów tych samych Bulls, która prowadzi w NBA w efektywności defensywnej i ofensywnej
– od 60 spotkań Hawks nie mieli w swoich szeregach gracza z 30 punktami na koncie
– następnej nocy , wygraną badź przegraną z Wizards, Jastrzębie mogą przypieczętować tytuł mistrza Southeast Division
– Warriors notują bilans 22-5 przeciwko drużynom Wschodu, Hawks mają 21-5 przeciwko Zachodnim ekipom
– W końcu GSW notowali 52% z gry, podczas gdy Hawks 35 %…
P.S. pozdrowienia dla Maćka Kwiatkowskiego z Szóstego Gracza za tekst “Don Nelson chodził nago po domu” (oglądając spotkanie swoich byłych podopiecznych zbliżających się do wyrównania jego rekordu zwycięstw z Warriors, 55).
PKT: Barnes 25, Iguodala 21, Green 18, Curry 16+12as oraz Carroll 16+12zb, Millsap 16, Teague 12, Mack 10.
JAZZ (30-37) – WIZARDS (40-28) 84:88 (21:26, 19:16, 21:25, 23:21)
Czarodzieje wygrali po raz piąty i nie pozwolili Jazz-bandowi przedłużyć serii zwycięstw do 6. John Wall (9/13 z gry) wrzucił wyższy bieg i wyglądał jak najlepszy kierujący grą – trafiając ważne rzuty, podczas granej na styku, końcówki w SLC. 24pkt-9as-6zb złożyło się na dorobek Ściany, ale bez pomocy Paula Pierce’a nie byłoby kolejnej wygranej stołecznych. The Truth trafiał ważne trójki, w sumie cztery, łącznie zapisując na koncie 18 pkt. Obaj Wall i Pierce zachowali spokój, podczas czterech ostatnich – celnych – rzutów wolnych, kiedy kotłowało się z powodu dużej ilości niecelnych rzutów w Energy Solutions. Z drugiej strony , trafieniami popisywał się Gordon Hayward (26 pkt) i dzielnie wspierał go Derrick Favors (16 pkt i 9zb). Z kolei Polski Młot okiełznał francuską Bestię i nie poddał się dominacji największego Zwierzaka Zachodu, ostatnich 5 kolejek. Marcin Gortat wykonywał dobrą robotę w pomalowanym kończąc mecz z 7 pkt i 9 zb. Rudy Gobert przy nim trafił 3 z 5 rzutów z gry oraz 3 z 8 osobistych, kończąc mecz z 9 pkt i 14 zb.
PKT: Hayward 26, Favors 16, Burke 14 oraz Wall 24, Pierce 18, Beal 9, Nene 8.
THUNDER (38-30) – CELTICS (30-37) 122:118 (28:24, 25:33, 40:24, 29:37)
Celtics byli naprawdę blisko, blisko kolejnej sensacji, może na miarę play off (pozostali na 8-mym). Po mocnym łomocie w trzeciej odsłonie i kompletnej dominacji z trzeciej kwarty, kiedy atak prowadzony przez Russella Westbrooka (36 pkt-10as-5zb-5przech) budował przewagę gospodarzy. Celtics zgodnie z tradycją tego sezonu – 25 spotkań zakończyli wynikiem na granicy (-/+) 5 punktów, zgotowali swoim fanom wielkie emocje w finałowej odsłonie. Marcus Smart notował rekord kariery w NBA – 25 punktów – trafiając 7 trójek. Obok Smarta prym wiedli podkoszowi – Brandon Bass (20) i Kelly Olynyk (20) – którzy skutecznie odpowiadali na ataki Enesa Kantera (22) oraz Stevena Adamsa (14). Smart i Bass skracali prowadzenie Thunder do 4 oczek, trafiając 2 kolejne trójki, ale Russell Westbrook trafił wszystkie sześć rzutów wolnych w ostatnich sekundach potyczki. X-factorem OKC okazał się jednak Anthony Morrow, zaliczający 20 pkt, trafiający 4 z 7 trójek. Gracze Scotta Brooksa czekają teraz na odpowiedź New Orleans Pelicans, którzy zagrają w Arizonie, z Suns.
W kategorii ciekawe linijki statystyczne – Evan Turner zaliczył 8 pkt – 10 zb – 6 as – 5 przech.
PKT: Westbrook 36, Kanter 22+10zb, Morrow 20 , Adams 14+13zb oraz Smart 25, Bass 20, Olynyk 20, Bradley 13.
W spotkaniach bez większej historii;
MAVS (44-25) – MAGIC (21-49) 107:102 (31:23, 34:25, 21:22, 21:32)
Rajon Rondo (9 pkt i 11 as oraz 8 strat) zagrał jak na lidera przystało – podawał nad głowami oraz wsadzał piłkę do kosza. Nie przestraszyło go pierwsze triple-double w karierze Elfrida Paytona , 15pkt – 12as – 10zb . Ono też nie przyniosło wygranej Magikom w Dallas. Payton nie trafił ważnego jumpera na 30 sek do końca meczu, fundując rywalom szansę na kolejne, domowe zwycięstwo. Dirk Nowitzki (25 pkt) trafił 5 z 6 wykonywanych trójek i awansował na 17 miejsce w tabeli wszechczasów w ilości celnych rzutów zza łuku. W jednym meczu wyprzedził on Glena Rice’a i Mike’a Millera.
PKT: Nowitzki 25, Ellis 21, Harris 12 oraz Oladipo 19, Harkless 18, Payton 15+12as+10zb
KINGS (22-45) – CLIPPERS (44-25) 105:116 (24:28, 25:23, 24:29, 32:36)
Chris Paul z 30 pkt i 11 as prowadził ofensywę gości, w meczu w którym istotną rolę robiły trafienia dystanowe. JJ Redick trafił 7 trójek, zaliczając 27 punktów, a były gracz Królów – Hedo Turkoglu – notował najlepszy występ w sezonie. Turek trafił 5 trójek i zakończył mecz z 19 pkt, śmiejąc się w twarz oglądającemu mecz Vlade Divacowi. LAC trafili – season-high – 17 z 37 trójek podczas gdy dwóch ich liderów (Paul i Griffin) okrasili występ z double-doubles. Rudy Gay mimo 23 punktów, trafił tylko 6 z 19 rzutów. Kings są 4-11 w erze George’a Karla oraz 2-13 grając bez (kontuzjowanego) DeMarcusa Cousinsa.
PKT: Paul 30, Redick 27, Griffin 19+10zb, Turkoglu 19 oraz Gay 23, Stauskas 13, Thompson 12