Nets razem ze swoim MVP ery po ASG – Brookiem Lopezem kroczą w bardzo dobrym kierunku – w kierunku play offów. To kolejne, czwarte zwycięstwo i tym razem pokonany został bezpośredni rywal w wyścigu – Indiana Pacers wynikiem 111:106. Dobra passa Nets trwa, bo na ostatnie 10 spotkań mają bilans 8-2 i obecnie zajmują 8 miejsce w konferencji, wyprzedzając o pół meczu Boston.
W tym meczu oglądaliśmy typowych Nets. W drugiej kwarcie prowadzili już nawet 19 punktami, zaliczając świetną grę i wymianę piłki w pierwszej kwarcie za którą odpowiadał Deron Williams. Jednak potem wszystko runęło, w chwilę, z przewagi nie zostało nic.
Nets zaczęli słabo, nie potrafili nic trafić przez pierwsze 3 minuty i Pacers zaczęli mecz od runu 7:0. Dopiero przerwa na żądanie Hollinsa pozwoliła D-Willowi zacząć ten mecz ofensywie Nets trafiając trójkę. Po tym czasie zaczął się okres świetnej gry Nets, którzy zdołali odskoczyć Pacers na dwucyfrową przewagę punktową. Fantastyczny był D-Will w tej kwarcie – po 12 minutach gry miał 8 punktów (100% skuteczność z pola i osobistego), 2 zbiórki, 5 asyst i 2 przechwyty. Nets zakończyli kwartę runem 20:2.
W drugiej kwarcie na parkiet weszły rezerwy Nets, które blisko 20-punktową przewagę roztrwoniły w 5 minut do 6 punktów. Wtedy czas, powrotne zmiany – weszli gracze wyjściowej piątki i… na niewiele się to zdało, bo na nieco ponad 5 minut do końca goście prowadzili w kwarcie, z wynikiem 25:12. Wiedziałem, że ta pierwsza kwarta była za dobra w wykonaniu Nets i tak pięknie być nie mogło przez cały mecz. Ławka Pacers (głównie Rudez i Watson) „zrobiła robotę” i na minutę i kilka sekund przed końcem drugiej kwarty goście wyszli na pierwsze prowadzenie – od czasu runu 7:0 – z początku meczu. Do przerwy mieliśmy 57:54 dla Nets, a te 39 punktów rzucone przez Indy to najwięcej w tym sezonie, podczas jednej kwarty. Udało się utrzymać prowadzenie, ale tak szybko roztrwonionej przewagi to dawno nie widziałem…
W trzeciej kwarcie powtórzyliśmy scenariusz z pierwszej. Znów Pacers zaczęli z runem 7:0 a Nets nie trafiali nic przez niemal 3 minuty. Na szczęście „Siatkarze” w porę się ogarnęli i mieliśmy wyrównana kwartę zakończoną wynikiem 27:25 dla Nets.
Początek czwartej odsłony to dobry start Nets. Odskoczyli na 9 punktów a Pacers nie potrafili się wstrzelić – 1/7 przez kilka pierwszych minut z pola. Na 6 minut do końca meczu Thad Young zastąpił Masona Plumlee, który złapał 5 fauli. Young lay upem dał Brooklyńczykom 10-punktowe prowadzenie. Na trzy minuty przed końcem meczu Nets prowadzili już tylko 5 oczkami i sędziowie nie odgwizdali faulu na Salomonie Hillu – po czym Frank Vogel dostał 'technika’. Tego na punkt zamienił Jack, a po wznowieniu piłki zza linii, cross overem podwyższył prowadzenie Alan Anderson. Minutę później Pacers – za sprawą Davida Westa – tracili tylko 3 oczka. Świetna obrona na kilkadziesiąt sekund do końca zmusiła Pacers do oddania rzutu za trzy, przez ręce Hibberta, notabene zakończonego airballem. Potem Iso Joe zrobił to, co potrafi najlepiej – był kluczowy ze swoja trójką i na 15 sekund do końca Nets prowadzili 108:100. George Hill odpowiedział tym samym i Pacers musieli faulować, żeby mieć jeszcze szanse na odrobienie wyniku. Szczęśliwie przewaga została utrzymana do końca.
Najlepiej znowu wypadł Brook Lopez. Do przerwy miał już 20 punktów na koncie jednak co dziwne w trzeciej kwarcie oddał tylko jeden rzut… Mimo wszystko mecz skończył z dorobkiem 24 punktów, 11 zbiórek, 2 asyst i 2 bloków. D-Will wszedł świetnie w mecz, ale potem już prawie nie istniał – 11 punktów, 8 asyst, 6 zbiórek 2 steale. Joe Johnson zakończył mecz na poziomie 21 oczek, 6 zbiórek i 4 asyst. Świetnie z ławki wszedł Double A i dorobił się 20 punktów (w tym 3-4 za trzy) asysty i 2 zbiórek. Jack ze swoimi floaterami wyręczył Williamsa w drugiej części meczu i skończył z 13 punktami i 4 asystami.
U gości najlepiej spisał się George Hill, który w samych ostaniach kilku sekundach trafił dwie trójki, które jednak nie odmieniły losów meczu. Skończył mecz z 28 punktami, 6 zbiórkami i 3 asystami.
W obu ekipach dobrze funkcjonowała trójka – Pacers rzucali na poziomie 52.2% – 12/23, a Nets – 50% – 9/18. Tyleż samo mieli zawodnicy Nets jeśli chodzi o ogólną skuteczność w meczu. Pod tablicami walkę wygrali Nets – 42 punkty + 41 zbiórek, Pacers – 34 + 37.
Teraz obie ekipy czekają zgoła inne wyzwania. Nets zmierzą się z sąsiadem – Knicks, co powinno przynieść 5 z rzędu zwycięstwo, a Pacers jadą do Bostonu by znów zmierzyć się z bezpośrednim rywalem w walce o playoff.
Czy „kluczowy” to „clutch”? Lubię te relacje i jako kibic Nets czytam je bardzo chętnie ale np. „kluczowy Michael Jordan” brzmi dziwnie :) pozdrawiam
Chyba w zamyśle tak miało być, ale usunąłem :) Sorry, ale pisałem to o 5 rano po kilku godzinach roboty i gdzieniegdzie pewnie są jakieś „kfiatki” ;)
Pozdrawiam i fajnie, że nie jestem tu sam jako kibic Nets ;)