Wjeżdża Brook z ekipą i nie ma lipy! Tym młodzieżowym hasełkiem miło mi rozpocząć tą relację z jedynego nocnego meczu. Z pojedynku drużyn braci Lopezów zwycięsko wyszła ekipa tego z zapędami na wookie. Brooklyn wygrywa z Portland 106:96, i jest to być może najważniejsze zwycięstwo w sezonie. 11 wygrana w ostatnich 14 meczach ekipy z Brooklynu i tym samym mecz przewagi nad 8. w tabeli Bostonem oraz dwa nad 9. Pacers i 10. Heat.
Ozdobą meczu miał być pojedynek dwójki bliźniaków – Brooka i Robina. Przed meczem obaj jak zwykle w żartobliwych słowach nie szczędzili sobie „komplementów”. Jednak to był mecz tego lepszego z braci.
Brook znowu prowadzi ofensywę Nets do zwycięstwa. 32 punkty, 9 zbiórek i po jednym bloku, asyście i przechwycie. Wspomagał go Deron Williams, który znów ma dwadzieścia-kilka lat i gra w Utah , a o meczu z Hawks już zapomniał (jak i reszta ekipy) – 24 punkty, w tym 4-5 zza łuku (3-Will), 10 asyst, 6 zbiórek. Do tej dójki podłączył się Thadd Young i wykręcił 20 punktów, 5 zbiórek i 2 asysty.
Joe Johnson nic nie trafiał cały mecz dopiero w ostatnich dwóch minutach udało mu się oddać celny rzut z gry i dorzucił do tego 4 osobiste – mecz na „szóstkę”, ale taka bardziej niemiecką – 6 punktów, 6 asyst, 6 zbiórek.
Z ławki odżył Bojan Bogdanovic, który zastępował zupełnie nieskutecznego w ofensywie Browna (2p/1a/5z) i skończył z 15 punktami i 5 zbiórkami. Co ważne jego statystyka +/- w tym meczu to +20 (zresztą cała ławka na plus!).
Kwarta po kwarcie
CJ McCollum (15 punktów, 6 zbiórek, 2 asysty) zaliczył swój debiut w wyjściowym składzie w karierze (to jego 96 mecz) i zdobył pierwsze 4 punkty dla gości. Brown dobrze radził sobie w obronie z Afflalo. Brook rzucał swobodnie nad swoim bratem kilka razy, jednak ten odgryzł mu się blokiem w jednej z akcji 1 na 1 . D-Will zaczął agresywnie penetrując pomalowane gości, jednak ze skutecznością było kiepskawo. Zresztą całą ekipa dużo pudłowała, a przecież Nets są numerem 1 w NBA pod względem procentowym skuteczności w pierwszej kwarcie. Joel Freeland zastąpił Meyersa Leonarda i w 2 minuty wyłapał 3 faule. Brook Lopez po zdobyciu drugi raz w karierze i drugi raz z rzędu gracza tygodnia konferencji skończył kwartę z 13 punktami i 4 zbiórkami. 25:22 dla gości.
Bogdanovic pojawił się pod koniec 1Q i zaczął drugą od początku. Jego punkty pozwoliły objąć prowadzanie Nets pierwszy raz od stanu 6:2 na początku meczu. Jack trafił trójkę (5 z 41 w sezonie rzucanych z centrum linii za trzy) i nawet jak na drugi garnitur Nets nie wyglądali źle. Przede wszystkim za sprawą Bojana. Blazers nie mogli się wstrzelić w tej kwarcie i po 6 minutach mieli tylko 2-11 z gry. Nets w tym momencie zaliczyli run 12:0. Joe Johnson zawodził w ofensywie – 0-6 i mimo, że mu nie szło to forsował rzuty zamiast w wielu sytuacjach podać do otwartego partnera. Na szczęście rozpadało się trójkami od 3-Willa – 3-3 z tego samego miejsca parkietu. Nets wygrywają tą kwartę 32:13, a w meczu mamy 54:38.
Już po trzech minutach gry w drugiej połowie meczu Nets wysunęli się na 22 punktowe prowadzenie. Świetnie współgrali ze sobą Williams- Lopez – Young. Mimo takiej przewagi i słabej postawy Blazers ciągle myślałem w duchu, że Nets mogą to wszystko zaprzepaścić ;). Lillard dawał nadzieję gościom bombardując za trzy. I z 22 punktów przewagi zrobiło się 12 w 2 minuty. Wyniiem 26:23 dla PTB zakończyliśmy trzecią kwartę.
Deron Williams and Brook Lopez look better playing together than I’ve ever seen them before.
— Tim Bontemps (@TimBontemps) kwiecień 7, 2015
Bez Derona i Brooka na parkiecie przewaga Nets w czwartej kwarcie szybko malała. Gdy było to już 10 punktów Lopez wszedł na parkiet, minutę później pojawił się Williams. Dobrze radził sobie Meyers Leonard (17 punktów, 15 zbiórek, 4 asysty) w ataku. Iso-Joe był „ice-cold, czy raczej „iso-cold” – nie trafił nic z gry i osobistych. Na 5 minut do końca przewaga Nets wynosiła jedynie 8 punktów. Za mało by myśleć o wygranej, zwłaszcza, że Lillard mógł odpalić w każdej chwili. Jednak to D-Will odpalił trójkę która dała 11 punktów przewagi na 3:25 do końca. Brook robił to co powinien – rzucał, trafiał i blokował brata (który skończył mecz z dorobkiem 8 punktów, 7 zbiórek, 2 asyst) . Chwilę później potężnym wsadem Thadd zniszczył Leonarda, który po przerwie „reklamowej” odpowiedział tym samym. Lillard odpalił na minutę do końca. Jednak przewaga Nets wynosiła wtedy 10 punktów. Na 39 sekund do końca przy 12 punktowej przewadze zszedł Lillard – Portland wywiesiło białą flagę. Koniec – 96:106.
Tak więc zasłużona wygrana Nets. Znakomicie wyglądające trio – Lopez, Williams, Young może przynieść tej ekipie jeszcze sporo radości. Strasznie pozytywnie zaskoczył mnie Thadd – myślę, że gdyby w Nets nadal był Garnett o playoffach już dawno byśmy zapomnieli (z całym szacunkiem do KG). Mimo braku Aldridge’a, Kamana i Batuma Portland nie wyglądało źle. Świetnie zagrał Leonard zwłaszcza w decydującej ostatniej kwarcie obrońcy Nets nie potrafili sobie z nim poradzić i prawie nie było widać braku Lamarcusa. Lillard skończył spotkanie z 36 punktami (w tym 6-11 za trzy), 4 zbiórkami i 2 asystami. Naprawdę w pewnych chwilach drżałem o to żeby nie włączył jakiegoś trybu bestii i nie doskoczył sam do Nets na punkt czy dwa.
Teraz Brooklyn czeka mecz z Hawks, którzy dopiero co niemiłosiernie zlali ich 131:99. Liczę, że w tym nadchodzącym meczu tak nie będzie… a może ekipa z Atlanty wyjdzie rezerwami…
BTW. W meczu mieliśmy niecodzienną sytuację kiedy to sędziowie zaliczyli trójkę Lillardowi mimo iż ten rzucał z tego miejsca (sędziowie nie wrócili to tej sytuacji i ta trójka jest zaliczona):
Atlanta zagra tak, żeby mieć jako rywala w 1 rundzie bardziej im pasujaca druzynę. Nie wiem czy Nets im pasują, i bedą chcieli ich znowu ograć i żeby nie mieli za bardzo szans na 7 lokatę, czy wyjda rezerwami, bo może faktycznie lepiej w 1 rundzie trafić na Miami lub Boston ??
A może to Nets wskoczą na 6. seed? ;)
Bucks dwa mecze przewagi i mają tak – Cavs, Knicks, Nets, 76ers, Celtics. Dwa z tych meczy z tankującymi to na bank wygrają. Nets mogą postarać się o wygraną, Boston jeśli nadal będzie w grze wtedy też. Z Cavs będzie im ciężko.
Nets natomiast – Hawks, Wiz, Bucks, Bulls, Magic. Jakby udało się ograć Atlantę, to chyba Wizards by nie byli dużym problemem. Wygrać z Bucks i bankowo z Magic i powalczyć z Bulls.
Takie tam marzenia ;)
No i raczej Nets pasują Hawks, bo w tym sezonie jest już 3:0 (98:75, 113:102, 131:99).
Edit: Wiadomo już, że Millsap nie zagra.