We wrześniu ubiegłego roku 'popełniłem’ premierowy artykuł z cyklu „W krainie porównań …”, w którym opisałem kariery Tima Duncana i Kevina Garnetta w kontraście do kariery wybitnych pięściarzy Roy’a Jonesa Juniora i Bernarda Hopkinsa. Na kolejny artykuł przyszło Wam czekać ponad pół roku za co bardzo Was przepraszam. Art miałem w połowie napisany już około 2 tygodnie po premierze 1 odcinka, niestety nie potrafiłem znaleźć formuły, którą spiąłbym w jedną całość cały wątek. W piątkowy wieczór udało mi się go dokończyć w sposób dla mnie zadowalający.
Przygotujcie filiżankę gorącej kawy, bądź herbaty albo innego ulubionego trunku. Zapraszam Was do lektury
Luis Nazario de Lima Ronaldo urodził się 18 września 1976 r. w Rio de Janeiro. Wywodził się on z biednej rodziny, a sposobem na wyjście z ówczesnej sytuacji okazał się futbol. Już w wieku 16 lat podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt. Klubem, z którym parafował swoją pierwszą umowę było Cruzeiro Belo Horizonte. Swój pierwszy mecz rozegrał 25 maja 1993 roku w półfinale Pucharu Brazylii przeciwko Caldense Pocos de Caldas. W następnych miesiącach grywał głównie w zespole juniorów, a już we wrześniu stanął przed szansą wygrania pierwszego tytułu, którym był Recopa Sudamericana. Niestety po bezbramkowym remisie doszło do rzutów karnych, Ronaldo nie wykorzystał swojej „jedenastki”, a jego zespół przegrał tę rywalizację. W niedługim czasie karta miała się odmienić, Brazylijczyk w 13 meczach ligi brazylijskiej strzelił 12 bramek i finiszował na 3 miejscu w ilości trafionych goli. O swoim fenomenie poinformował świat strzelając 5 bramek w meczu przeciwko Bahii. Wkrótce dostał powołanie do reprezentacji Brazylii, lecz nie rozegrał ani jednego meczu. W 1994 roku znalazł się w kadrze na Mistrzostwa Świata, które odbyły się w Stanach Zjednoczonych. Brazylijczycy podnieśli puchar do góry wygrywając w finale z Włochami po serii rzutów karnych, ale Ronaldo nawet na chwilę nie pojawił się na boisku. W międzyczasie opinii publicznej została podana informacja o transferze Ronaldo do PSV Eindhoven. Tu miała się zacząć jego droga na szczyt.
Już w pierwszym sezonie w Europie czarował i zdobył koronę króla strzelców z 30 bramkami. Ronaldo był niemożliwy do powstrzymania, szybkość, timing, drybling, strzał, inteligencja boiskowa była nieosiągalna dla innych zawodników Eredivisie. Jak się okazało ten sezon był preludium do czegoś wielkiego. W kolejnym sezonie, zdobył tylko 12 bramek ale było to podyktowane pierwszymi problemami zdrowotnymi Brazylijczyka. Po sezonie odszedł do FC Barcelony za bagatela 19 mln dolarów.
Jeżeli ktoś chce się dowiedzieć kim był Ronaldo niech obejrzy wideo z jego meczów w Barcelonie. Il Fenomeno był niesamowity. Zdobył 34 bramki w Primera Division pewnie wygrywając nagrodę dla najlepszego strzelca ligi, został także wybrany najlepszym piłkarzem wg FIFA. Po sezonie ponownie zmienił barwy klubowe zakładając granatowo-czarne barwy Interu Mediolan.
Włoska przygoda miała dla Ronaldo słodko-gorzki smak. Nękany kontuzjami (m.in. zerwanie wiązadeł krzyżowych) wyraźnie nie był w swojej najwyższej dyspozycji, a mimo to był wciąż uważany za jednego z najlepszych piłkarzy świata. W 1998 roku w finale MŚ Brazylia miała mierzyć się z Francją, a gwiazdą meczu o puchar miał być Ronaldo. Jednak na około 90 minut przed rozpoczęciem spotkania inny wybitny reprezentant Canarinios Roberto Carlos znalazł nieprzytomnego Ronaldo w pokoju hotelowym. Do tej pory nie do końca wiadomo co tamtego dnia stało się napastnikowi Brazylii. Finalnie R9 w finale nie wystąpił, a Brazylia uległa Francuzom 3:0.
Wspomniane wcześniej lata w Interze Mediolan były pasmem kontuzji. Wszystko odmieniło się 4 lata po porażce z Francją na Mistrzostwach Świata w Korei i Japonii w 2002 roku. Brazylia mająca w swoim składzie takie gwiazdy jak Cafu, R. Carlos, Ronaldinho, Rivaldo czy Ronaldo miażdżyła wszystkich po kolei. W finale spotkała się z Niemcami i pokonała ich 2:0, a obie bramki zdobył Il Fenomeno. Jego piękny sen się spełnił. Z 8 bramkami odebrał koronę króla strzelców Mundialu. Ówczesna Brazylia była tworem doskonałym. Na bokach obrony świetnie funkcjonowali uniwersalni Cafu i Carlos, a w ataku i na skrzydłach tercet Rivadlo, Ronaldinho, Ronaldo. Moim zdaniem ówcześni Canarinhos byli jedną z najlepszych drużyn w historii futbolu.
Po udanych MŚ Ronaldo zapragnął wielkich sukcesów klubowych i powędrował do Galaktycznego Realu Madryt. Niestety kontuzje nękały go coraz częściej, a niezdrowy tryb życia (problemy z nadwagą) dawał o sobie znać. Oczywiście nie można uznać, że lata w Madrycie były zmarnowane. Zdobył koronę króla strzelców Primera Division, dobrze radził sobie w Lidze Mistrzów, ale właśnie zwycięstwa Galacticos w tych rozgrywkach mu najbardziej brakowało.
W kolejnych latach widzieliśmy jak z najlepszego zawodnika na świecie przekształca się skutecznego napastnika, który jednak wyraźnie odstaje od swojej wielkiej formy. Ostatniej wielkiej rzeczy dokonał na mundialu w 2006 roku. Jego 3 bramki dały mu miano najlepszego strzelca w historii MŚ z 15 bramkami (obecnie Miro Klose również dzierży ten tytuł). Następnie przeniósł swój talent do włoskiego Milanu, a na koniec kariery występował w Corinthias, ale to nie był już ten sam Il Fenomeno.
Co właściwie miał Ronaldo czego nie mieli inni? R9 był prawdziwą maszyną, szybki, dynamiczny, o niesamowitym dryblingu, silny jak niedźwiedź, skoczny, świetnie operujący lewą i prawą nogą, potrafił zastawić piłkę tyłem do bramki oraz rozdać niekonwencjonalne podanie. Czego mu zabrakło? Przede wszystkim zdrowia. Niestety ale kolana go nie oszczędzały….
Tracy „T-Mac” McGrady urodził się 24 maja 1979 roku w Bartow na Florydzie. Przystąpił do Draftu w 1997 roku prosto po szkole średniej. Został wybrany z numerem 7 przez Toronto Raptors. Pierwszy sezon był dla T-maca bardzo trudny, zresztą jak dla większości debiutantów. Jednak wszystko odmieniło się w skróconym przez lock out sezonie 98/99. Do zespołu dołączył Vince Carter, który był jego kuzynem. Wspólnie stworzyli jeden z najbardziej widowiskowych duetów, który kiedykolwiek biegał po parkietach NBA. W swoim 3 sezonie na parkietach ligi zawodowej był kandydatem do nagrody dla najlepszego 6th-mana. Notował średnio 15,4 pkt, 6,3 zb, 3,3 as, 1,1 prz, 1,9 blk na mecz. Wspólnie z kolegami doprowadził Raptors do play off, w których w pierwszej rundzie ulegli New York Knicks. Niestety w Raptors zaczęło robić się za ciasno dla dwóch graczy pokroju McGrady’ego i Cartera.
Zaczęła się nowa era w życiu T-Maca. Podpisał 6 letni kontrakt na sumę 67,5 mln dolarów z Orlando Magic. Jak się okazało już pierwszy sezon był niego bardzo indywidualny. Dostał nagrodę MIP (most improved player), notował średnio prawie 27 punktów i zbierał 7 piłek, został po raz pierwszy powołany do Meczu Gwiazd i znalazł się w drugiej najlepszej piątce sezonu. Niestety jego Magic odpadli już w 1 rundzie w starciu z Milwaukee Bucks. Kolejne lata okazywały się jego najlepszymi w karierze. W swoim 3 roku gry dla Magic zdobył koronę króla strzelców, rok później obronił ten tytuł. Zdobywał kolejno 32,1 i 28 punktów co mecz. 32 punkty co mecz, rozumiecie???
W sezonie 2003-04 ponownie dochodziły słuchy o problemach z T-Maciem. Tracy miał wybuchowy charakter, zresztą jak większość „wielkich” był trudny do współpracy. Bazował na swoim olbrzymim talencie, wszyscy mówili, że jeśli posiadałby etykę pracy Kobe Braynta okazałby się zdecydowanie lepszy od niego, jak się okazało nie taka była przyszłość McGrady’ego. W tak zwanym międzyczasie Tracy zrobił sobie małe show przeciwko Washington Wizards.
Po 4 latach gry dla Magic, na mocy wymiany na linii Houston Rockets – Orlando Magic Tracy powędrował do Texasu. 9 grudnia 2004 roku stała się historia niesamowita. Jestem pewien, że każdy z Was zna tę historię więc pozwolę sobie wrzucić tylko film upamiętniający te wydarzenie.
Wszyscy przez lata twierdzili, że duet McGrady – Yao Ming da w końcu szanse na finały dla Rockets. Niestety do naszego bohatera przylgnęło fatum pierwszej rundy. Przez całą swoją karierę Tracy ani razu nie awansował do 2 rundy play off (I know Spurs).
Kim był tak naprawdę McGrady i jak grał? Naprawdę ciężko powiedzieć, jeżeli chciałbyś stworzyć gracza idealnego na pozycje 2-3 to musiałbyś opisać właśnie T-Maca. 203 cm wzrostu, około 98-100 kg wagi, wielka rozpiętość ramion, drybling, kozioł, rzut z odchylenia, rzut po koźle, piekielnie szybki 1 krok, instynkt zabójcy, świetna zbiórka, przegląd pola, solidność w defensywie, a przede wszyskim jaja ze stali i ponadprzeciętny talent. Przy tym wszystko jest jedno ale, Tracy po prostu wierzył w swój talent nie do końca go wykorzystując. McGrady nie był pracoholikiem, gościem który pierwszy wchodzi i ostatni wychodzi z sali. Dla niego basket był zabawą, odskocznią, miłością. Spójrzmy chociażby na Bryanta. Kobe twierdzi, że basket to jego życie, że jest od niego uzależniony i to u niego widać. Jak nikt inny gra zawsze na 100% nie ustępując nawet na moment. Kolejne kontuzje wyraźnie wysysały resztki energii z Tracy’ego. Pod koniec kariery notował epizody m.in. w Knicks, Pistons czy Hawks, ale do lat świetności z przełomu gry dla Magic i Rockets nigdy nie wrócił.
Na jakiej płaszczyźnie można porównać Ronaldo z McGradym?
Obydwaj są juz wybitnymi jednostkami w skali dyscyplin, które uprawiali. Ronaldo dwukrotny mistrz świata, najskuteczniejszy zawodnik w ich historii, kilkukrotny król strzelców lig europejskich, po prostu Il Fenomeno. Jedyny w swoim rodzaju gracz, którego powoli, aczkolwiek systematycznie zabijały kontuzje i rozgrywkowy styl życia. Z McGradym było podobnie. Takich umiejętności jak on nie miał nikt inny, mógłbyś jednym z najwybitniejszych w historii wymieniany jednym tchem obok Jordana czy Bryanta, ale tak nie będzie. Niestety ale w skali zespołowej McGrady na zawsze będzie przegrany. Nigdy nie zdobył tytułu, ba nawet nie doszedł do finału konferencji. Trzeba przyznać Ronaldo, że on potrafił się znaleźć we właściwym miejscu i czasie. Obydwaj byli talentami nieprzeciętnymi, jedynymi w historii. Czarowali publikę na całym świecie, kamery, fleshe i oczy widzów były nieustannie na nich skierowane. Olbrzymi talent jest czasami darem, ale potrafi być też wielkim obciążeniem, z którym nie każdy sobie radzi. Wytłumacz zawodnikowi, który kocha daną dyscyplinę sportu, że nie może jej uprawiać ponieważ jest kontuzjowany. Problemy z plecami Tracy’ego oraz z kolanami Ronaldo miały ewidentny wkład w pomniejszenie liczby sukcesów tych zawodników.
Ja zapamiętam ich jako jednych z najwspanialszych. Obydwaj są tym co kocham w koszykówce i kochałem kiedyś w piłce nożnej. Uosabiają miłość do tych dyscyplin, pokazują że sportem można się bawić, a w kluczowych momentach byli najznakomitszymi snajperami z wyciętym układem nerwowym.
Zdrowia Il Fenomeno i T-Mac!
Dziękuję Wam za uwagę.
Mam nadzieję, że na następny artykuł nie będziecie musieli czekać tak długo. Bohaterami będą Maciej Lampe i mój idol z dzieciństwa, platoniczna miłość Andrzej Gołota.
Piszesz, że Ronaldo nie zagrał w finale. Dołączony film z finału jednak pokazuje coś innego ;)
Pardą, faktycznie Khan.
Co do Ronaldo to nie napisałem, że nie zagrał. Ale faktycznie warto zaznaczyć, że po naciskach wybiegł na boisko.
jeszcze jedno, najlepszym zawodnikiem Mundialu został wybrany bramkarz repr. Niemiec O. Kahn
Klasa sama w sobie!
Powiedz Lordam, jak byś widział porównanie Tim Duncan/Javier Zanetti?
Ot takie spontaniczne porównanie jednego z moich największych idoli z legendą SAS, wiele wspólnego mają ze sobą.
W Interze wszyscy lepiej pamiętamy innego Brazylijczyka- Adriano. Trudno mi znaleźć obecnie porównanie do tego, ale naprawdę ciekawy zawodnik. Z szczytu upaść na samo dno..
Zanetti – klasa sama w sobie. Przez wiele lat połącząny z Interem. Pamiętam jak opuszczał ostatni raz stadion ze łzami w oczach. Niestety nie przyglądałem się jego karierze, aż tak bardzo abym śmiał napisać o tym art.
Mógłbym coś skrobnąć o drugim piłkarskim idolu Roberto Carlosie. Dla mnie był geniuszem i najlepszm lewym obrońcą w historii futbolu. Zrewolucjonizował pojęcie skrajnego, ofensywnego obrońcy. Macie jakiś ciekawy match up dla niego?
Może Richard Dumas:) Nie był taką gwiazdą jak Adriano ale z tego co pamiętam miał nawet na koncie występy w pierwsze piątce w finałach przeciw Bulls. Późniejsze lata kariery to już ciągłe upadki. Wyrzucenie z NBA, jakieś aresztowania, nawet epizod w Pruszkowie zaliczył:) . U Adriano było podobnie. Alkohol, podejrzenie o postrzelenie, związki z grupami przestępczymi. Ciekawe życiorysy:)
Spoko artykuł ale czy do ronaldonie lepiej by pasował Dweyne Wade?Tez niesamowity talent ale ktoremu cos udało sie juz osiągnąc?
W zasadzie nie zastanawiałem się nad tym..
Faktycznie Flash nawet bardziej pasowałby, niż T-Mac. Wade’a zawsze szanowałem, choć go nie lubiłem za to T-Maca uwielbiałem, może dlatego też na niego spojrzałem przychylnym okiem.
Do adriano idealnie steve francis :-) . Kurcze dosyć podobna sytuacja. A co do Roberto Carlosa to będzie ciężko porównać. Tacy gracze zdarzają się raz w historii.
Albo lordam jeśli się podejmiesz to porównaj dwóch największych w historii – Pele i Jordana :-)
Ciekawy artykuł, ale porównanie wg mnie bardzo nie trafione. Dlaczego? Pierścienie ;) Gdyby przypadał jeden na palec Ronaldo musiałby chodzić w klapkach kubota(bez skarpetek!) żeby wyeksponować te na stopach – bo palce na obu dłoniach byłyby zapełnione, of kors.
Gascoigne, Kowalczyk Wojciech(tak, tak), Robinho, Riquelme, Aimar, David Ginola, moooooże Eric Cantona ( ale bardziej Ginola), itd, itp. Piłkarze wybitni, na swojej pozycji dyktujący warunki, wytyczający szlaki, ale BEZ SPEKTAKULARNYCH zwycięstw. T Mac takich nie miał. Ronaldo miał mnóstwo.
Z tego względu uważam że porównanie tych dwóch sportowców jest niesprawiedliwe – to jakby porównać Jimmera Fraddette (lubię gościa, tak na marginesie ;) do Tony’ego Parkera. Pierwszy miał swoje momentum, umiejętności odmówić mu nie sposób, ale żeby do Tony’ego? Parkera? Gdzież…
Proponuję porównanie Alexi Lalas/Brian Scalabrine ;)
Czy ja wiem. W Europie tylko wygranie LM może być porównywane do mistrzostwa NBA, MŚ to bardziej jak złoto olimpijskie
Dzięki Kacper za ten artykuł Czekałem na niego bardzo długo, ale fajnie że znalazłeś czas, aby go ukończyć. Tekst z Andrew jestem na tak – bardzo lubie boks a Andrzeja zawsze darzyłem nieukrywaną sympatią. Na kiedyś w przyszłości pomyślałem Adam Małysz i Michael Jordan Oboje osiągnęli wszystko w swoich dyscyplinach Ps. T – Mac to mój ulubiony zawodnik i jestem wdzięczny, że w końcu ukończyłeś dzieło Pozdrawiam :-)