Klay Thompson rzucił 26 punktów, Stephen Curry dodał 22 oczek oraz sześć asyst i Warriors „wyszarpali” drugie zwycięstwo w serii przeciwko New Orleans Pelicans, tym razem wygrywając 97:87.
Trener Warriors, Steve Kerr lubi mówić, że jego zespół balansuje na krawędzi wybuchowej i beztroskiej koszykówki mogąc momentami grać ospale, ale chwilę później eksplodować z niesamowitą energią. W poniedziałkowy wieczór właśnie tego doświadczyliśmy.
– Nadal jesteśmy podekscytowani tym okresem i udaje nam się robić szalone rzeczy. Lubię ten fakt, że idziemy tą drogą. To jest to, co czyni nas tym kim jesteśmy – stwierdził po meczu szkoleniowiec ekipy z Oakland.
Pierwsza kwarta to był popis gry ofensywnej gości z Nowego Orleanu, którzy wypracowali sobie 13 punktów przewagi. Świetnie spisywał się Anthony Davis, mający wielkie wsparcie w osobie Erica Gordona. To był moment, kiedy ponad 19 tys. ludzi w hali Oracle Arena nie byli już tak głośni jak zwykli. Trener Pelicans, Monty Williams zapewne ucieszył się z tego faktu.
– Wiemy, że możemy pokonać ten zespół. Byliśmy tam – mówił Davis.
Davis w całym meczu uzbierał 26 punktów i 10 zbiórek, natomiast Gordon miał 23 punkty. Widać było, że obaj grają z większą pewnością siebie, niż miało to miejsce w pierwszym spotkaniu tej serii.
– Gramy przeciwko najlepszemu zespołowi w lidze, dlatego walczymy zębami i pazurami. Nasi chłopcy są do tego przygotowani – chwalił zaangażowanie swoich podopiecznych Monty Williams.
W końcu jednak „Wojownicy” przebudzili się i w drugiej części meczu pokazali klasę, rozstrzeliwując swoich rywali rzutami z dystansu. Dodając do tego ich świetną obronę (po przerwie dali sobie rzucić jedynie 35 punktów), nie bez problemów, ale w kontrolowany sposób objęli prowadzenie w tej rywalizacji 2:0.
– Wiemy, że będziemy mieli straty i gorsze momenty, ale właśnie dzięki takiej obronie możemy wygrywać takie mecze – powiedział Klay Thompson.
Ciekawostki:
– Pelicans w tym sezonie są 1-5 w starciach przeciwko Golden State Warriors.
– Omer Asik w drugiej kwarcie był zmuszony udać się do szatni z powodu kontuzji szyi, jednak już na początku trzeciej odsłony meczu center z Nowego Orleanu pojawił się ponownie na parkiecie
– Golden State Warriors ostatni raz 2:0 prowadzili w serii play-off w 1989 roku w serii przeciwko Utah Jazz, którą ostatecznie wygrali w trzech meczach.
– Warriors wygrali 20. mecz z rzędu na własnym parkiecie. W całym sezonie wygrali 41 z 43 domowych spotkań. Ostatni raz przegrali u siebie 27 stycznia z Chicago Bulls.
***
Golden State Warriors – New Orleans Pelicans 97:87 (17:28, 38:24, 16:19, 26:16)
Golden State Warriors: K. Thompson 26 (pkt.), S. Curry 22, D. Green 14 (12 zb.), L. Barbosa 12, H. Barnes 5, A. Bogut 5, A. Iguodala 5, M. Speights 5, S. Livingston 3, F. Ezeli 0
New Orleans Pelicans: A. Davis 26 (pkt.), E. Gordon 23, T. Evans 16, N. Cole 11, R. Anderson 4, Q. Pondexter 3, O. Asik 2, D. Cunningham 2, A. Ajinca 0
Stan rywalizacji: 2:0 dla Warriors
Jakiś błąd się wkradł przy bilansie domowym Gsw.
Z tego co piszesz jest realna szansa na przełamanie w meczu nr 3.
Szansa na przełamanie jest, bo Pelicans mieli dobre momenty i wcale to nie było łatwe zwycięstwo dla Warriors. Jaki błąd? W którym miejscu?
W całym sezonie w domowych spotkaniach mają bilans 41-43 :D
A tak. Sorki. Oczywiście mają 41 wygranych w 43 domowych spotkaniach :)
Curry nie zdobył żadnego punktu w czwartej kwarcie a Pelicans stosowali obronę , którą jako pierwszy pokazał NBA Stan Van Gundy w starciu Pistons – Warriors. Pels przekazywali wszystko na zasłonach z Currym i Steph nie radził sobie z kolejnymi rywalami, tracąc 5 piłek w 4 kw. Obrona NOP w końcu wyglądała na twardą , play off – ową. GSW i Steve Kerr mogli jednak liczyć na Klay Thompsona, który 14 z 26 oczek zaliczył w finałowej odsłonie. Thompson był bohaterem meczu , ale czynnikiem x znów okazał się Draymond Green , kryjąc Davisa zatrzymał go na poziomie 9/21 z gry. Sam Green zakończył mecz z 14 pkt, 12 zb i 5 as. (kto wie czy dziś lub jutro nie odbierze jednej z nagród za DPOY lub MIP). W końcu warto też dodać , że świetnie zagrał Tyreke Evans flirtując z TD – 16pkt/10zb/7as.
Więcej takich komentarzy nt taktycznych smaczków!
Nie wiem czy to Green tak dobrze zagrał w obronie, czy może po prostu Davis był już zmęczony. I jedno i drugie mogło mieć wpływ na jego słabszą postawę w końcówce meczu.
W pierwszym meczu Green krył też Cunninghama i obaj – Green i Davis – grali powyżej 40 minut. Dziś było tak, że Green non-stop krył Davisa, przez cały swój czas spędzany na parkiecie, stale stwarzając na nim presję. Dochodziło też do podwojeń z Bogutem czy Barnesem.
Bardzo fajny mecz. NO zagrał jak ekipa z PO a nie jak chłopcy do bicia.To nie był łatwy mecz dla Warriors i byłem prawie pewien że przy takiej dyspozycji Gordona I Evansa o oczywiście Davisa,Pelicans ograją GSW. Thompson pokrzyżował plany na zwycięstwo tymi 14 punktami w 4 kwarcie. Na prawdę miły mecz dla oka. Bardzo dynamiczny. Zupełnie inne spotkanie od meczu numer 1.