Nie udał się rewanż Kozłom i wyrwanie meczu na wyjeździe okazało się zbyt trudne. Gracze Milwaukee nie wykorzystali wielkiej szansy, która pojawiła się przed nimi. Mieli okazję do wygrania tego spotkania i do wyrównania stanu serii. Bulls zagrali przeciętne spotkanie i tylko świetna forma Jimmy’ego Butlera oraz gra na desce dały im drugie zwycięstwo.
Cała pierwsza kwarta upłynęła nam w oglądaniu jak Byki gubią kolejne piłki, dość powiedzieć, ze 9 z 13 strat odnotowali w pierwszych 12 minutach. Część z nich wynikała z solidnej defensywy Bucks, a część z niedokładnych podań Derricka Rose’a, Joahima Noaha i Pau’a Gasola. Bucks łapali wiatr w żagle choć sami pudłowali proste rzuty. Prostego layupa nie trafił Giannis A., a Ersan Ilywasowa nie trafił rzutu z pod samego kosza. Jak się okazało były to bardzo bolesne pudła z perspektywy całego spotkania. Bucks bardzo dobrze zmieniali krycie, choć raz graczom Bulls udało się zrobić matchupowy pojedynek Gasola z Giannisem, który skończył się boleśnie dla hiszpańskiego weterana.
Pierwszą kwartę zamknął trójką Jared Dudley, a na tablicy widniał wynik 16 do 11 dla gości. Drugą odsłonę Taj Gibson rozpoczął swoim 3 faulem i przyspawał się tym samym do ławki rezerwowych. Bulls zaczęli skupiać się na ścięciach pod kosz. Noah wychodził na 4-5 metr, podawał piłkę do Butlera, a ten punktował. Odwrotną akcję również widzieliśmy kiedy kończył Noah. Bulls zaczęli trafiać z dystansu, swoje rzuty skutecznie zakończyli m.in. Dunleavy (2-krotnie) i Mirotić. Mike świetnie wybiegał po zasłonie, a piłka po stronie Bulls krążyła w tych akcjach naprawdę wzorcowo. Bucks w grze trzymał Krhis Middleton, który już do przerwy zdobył 12 punktów. Czarnogórzec z Bulls zdobył dla swojego zespołu ostatnie 7 punktów chociażby po przechwycie czy wcześniej wspomnianą trójką. Bulls po 1 połowie prowadzili już 39 do 38.
Druga połowa była również bardzo wyrównana. Ponownie świetnie spisywał się Middleton, a po stronie Bulls w końcu przebudził się lekko Rose. W ciągu kilku minut rzucił rywalom 7 punktów. Byki w dalszym ciągu dominowały na desce, a Bucks pudłowali ponownie proste rzuty, które były ich zmorą w tym spotkaniu. W dalszym ciągu rozczarowywał Giannis, który o ile w 1 połowie był częściej kryty przez Jimmy’ego tak w drugiej jako rywala miał Dunleavy’ego, a mimo to nie potrafił zagrać na wyższej skuteczności. Efektem frustracji był jego faul w ataku przy próbie izolacji na Mike’u. Chicago stopniowo budowało swoją przewagę lecz przed rozpoczęciem ostatniej odsłony mieli tylko 3 punkty przewagi. Po skutecznych akcjach w obronie i 6 punktach z rzędu Mayo i Baylessa Bucks wyszli na 3-punktowe prowadzenie. Ich szczęście jednak nie trwało długo. 13 punktów Butlera w przeciągu 4 minut + trójka Tony’ego Snella skutecznie rozbiły Bucks. Jimmy przejął mecz w końcówce stając się bohaterem Byków.
Obserwacje:
Bulls w 1 kwarcie tragicznie organizowali się w ataku, popełniali dużo strat i nie radzili sobie z presją Kozłów.
Bucks mieli mecz na wyciągnięcie dłoni ale jeden Khris Middleton nie może wygrać spotkania w play off.
Rose w pierwszej połowie słabo się prezentował, podejmował złe decyzje rzutowe.
Jimmy Butler klasa sama w sobie, świetna obrona na Giannisie i wzięcie meczu za jaja w kluczowym momencie.
Szkoda fauli Gibsona ponieważ świetnie radził sobie w obronie. W 11 minut gry 3-krotnie blokował rzuty rywali.
Tercet Gasol-Noah-Butler zebrał w sumie 46 piłek czyli tylko o 2 mniej, niż cały zespół Bucks
Szkoda trochę Bucks, miałem nadzieję że wygrają i będzie 1:1 co dla atrakcyjności serii byłoby lepsze.
Bulls, a zwłasza Rose nie zachwycają. Ciekawostka Jimmy grał całe 46min czyli tylko 2 min odpoczywał.
Ciekaw jestem czy da się to gdzieś sprawdzić, ale obstawiam że przebiegł pewnie powyżej 4km w ciągu tego meczu :)
Bulls nie zachwycają, ale… W pierwszym meczu Rose zagrał świetnie (23/7 i powyżej 50%), na świeżości i nie należy zapominać, że jest świeżo po kontuzji, więc takie huśtawki rzutowe będą się zdarzać. Inna rzecz , to Bucks narzucają brudny styl gry , bo w otwartej grze, w wymianie ciosów, nie mają praktycznie szans. Sam Rose (38 minut, nie wiem czy nie nadłuższy mecz po kontuzji) w statystykach innych wypadł całkiem , całkiem , zapisując 9 asyst i 7 zbiórek. Wyraźnie przebudził się po przerwie.
Drobna uwaga, w zapowiedzi serii wskazywałem na match up Jimmy vs Giannis jako kluczowy. w Dwóch meczach praktycznie Butler zdominował Greka *uchodzącego za dobrego obrońcę, a dziś JB zatrzymał vis-a-vie na poziomie 2/11 z gry!
Warto zwrócić uwagę, też na coś , co omawialiśmy z Lordamem, liczbę zbiórek i dominację Bulls w pomalowanym – 11pkt/16zb Gasol oraz 6pkt/19 zb Noaha! Bulls przypominają podkoszową bestię z poprzednich lat, kiedy mecze wygrywali na deskach (tym razem 64-48). Jeśli trafią na Cavs to będziemy mieli wielkie mecze, walki, które niekoniecznie muszą wygrać Kawalerzyści.
Jeśli Bulls przy takiej słabej dyspozycji mimo wszystko wygrywają z Bucks, to myślę, że drugi mecz był początkiem końca. Bucks już chyba nie powalczą.
Nie widziałem meczu, a skróty i statystyki bywają mylące, ale wg Box-a nawet Rose byłby w czołówce zbierających w zespole Kozłów. Aż tak Byki dominowały?
Rzeczywiście 3 bloki w 11 minut Gibsona robi wrażenie. Szkoda tylko, że przy tym 3 straty i 4 faule.
A Mirotic rzeczywiście wpisał się w zespół, nawet zapasy zaczyna uprawiać :)
Ja nie rozumiem Tibsa. Jak zawodnik tak niemiłosiernie pudłuje jak Rose w pierwszej połowie (0/7), to natychmiast wpuściłbym Brooksa w jego miejsce. Nawet tylko na kilka minut.
ze względów defensywnych ;)
Co tam sie nie działo. Tym meczem można obdzielić ze 3 wpisy na enbiej.
Beznadziejna 1 kwarta w wykonaniu obu drużyn a potem walki co nie miara. Również 3 spięcia zakończone 7 technikami.
Ciekawe jestem co z kolanem Mirotic’a/Mirotić’a/Mirotića/Miroticia (jak sie go odmienia w języku polskim?).
Sprawę techników sobie darowałem bo cała była zawarta na recapie.
Mirotića – tak się chyba odmienia. Żałuję, że Bucks nie stuknęli Bulls bo mieli ich w zasięgu.
Rose grał najdłuższy mecz po kontuzji bo Bucks byli o włos od wygranej z Bulls dlatego musiał grać. Szoka że nie jest 1-1 w rywalizacji.
Sorry ale dla mnie do włosa trochę zabrakło… Wiele minut Rose’a będzie w każdym kolejnym meczu ponieważ Thibodeau chce mu przywrócić rytm grania i przygotować na starcie z Cavs. Czasu ma na 2-3 mecze.
Szkoda Bucks, ale jeśli Kidd zostanie to myślę, że stać ich na jeszcze większy postęp z następnym sezonie. Byleby za namową wielu nie pozbyli się MCW bo przy takim trenerze może się mega rozwinać.
Odnośnie Bulls to po zapowiedziach spodziewałem się mega mocnego zespołu, ktry personalnie może mierzyć się z każdym, a tu na razie wielki zawod. Mecze wygrywane dzięki lepszemu meczowi jednej indwywidualności. Słabo to widzę w II rundzie.
Wielka Szkoda Bucksow, ale jeśli Kidd zostanie to myślę, że stać ich na jeszcze większy postęp z następnym sezonie. Byleby za namową wielu nie pozbyli się MCW bo przy takim trenerze może się mega rozwinać.
Odnośnie Bulls to po zapowiedziach spodziewałem się mega mocnego zespołu, ktry personalnie może mierzyć się z każdym, a tu na razie wielki zawod. Mecze wygrywane dzięki lepszemu meczowi jednej indwywidualności. Słabo to widzę w II rundzie.
Nie wygląda to na to, żeby Chicago było jakoś bardzo zagrożone. Na razie Chicago jeszcze nie wyglądają jak zespół. Widać że wciąż uczą się grać a cała machina mimo świetnych elementów nie działa tak dobrze jak by mogła. Nie wiem, czy to wina Tibsa, czy zbyt wielu indywidualności, czy zwyczajnie poszatkowanego sezonu przez kontuzje. Może Wy coś więcej napiszecie w tym temacie.
Przede wszystkim ani nie imponują obroną, a wciąż mają problem z celnością rzutów. Grają bardzo nierówno i mają ogromną liczbę strat. Oby ta seria z Bucks dała im czas na poprawę tych elementów, bo liczę na ciekawą rywalizację z Cavs, a na razie słabo to wygląda. Cavs są w gazie, a Chicago dopiero zbierają się do kupy.
Zdecydowanie potrzeba Rose’a na wyższym poziomie i powrotu Gasola do dyspozycji sprzed miesiąca.
No i przebudzenia Noah, który cały sezon gra jakby w cieniu Gasola.
To są play off, więc nie rozumiem tych marzeń o maksymalnej dominacji nad przeciwnikiem. Każdy tutaj rzuca, co ma i ile sił ma a jednocześnie w końcówkach, gdy jest bezpieczna przewaga każdy gra asekuracyjnie. GSW, które ma mega atak nie zdominowało NOP. To samo Hawks z Nets nie dokonali żadnej demolki. Nie rozumie, więc ataków na BYKI, że nie zdominowali bardziej Bucks. Fakt mieli straszne problemy w ataku, zwłaszcza w I kwarcie w tym drugim meczu, ale też I połowie, ale potrafili zrobić dwa runy i wyjść na 9 pkt. przewagi w II połowie.
Wiele wskazuje, że w kolejnej rundzie będzie pojedynek z Cavs a tam będzie zupełnie inna gra. Innymi słowy decydujące będzie czy Byki zdominują kosz, czy Cavs nie pozwolą na to, kto się ograniczy w grze, czyli Rose – Irvinga czy na odwrót oraz jak wyjdzie krycie Jamesa.
Uważam jednocześnie, że ani Cavs, ani Bullls nie pokazali jeszcze wszystkiego, co przygotowali w ataku a u Byków już widać, że przygotowali nowinki, jak crossy Rose’a do zawodników wolnych za linią 3 pkt.
Jednym słowem mam nadzieję na epicką batalię Cavs – Bulls z 7 meczami i wygraną … oczywiście … BYKÓW.
Zgadzam się z powyższym, Bulls tym razem mają szansę odgryźć się Jamesowi za niegdysiejsze lata w playoffach :)
nie mają zadnych szans z Cavs. Zadnych.Mam nadzieje ze nie bedzie sweepa, albo przynajmniej 1-4 jak w 2011