Niesamowity comeback Warriors, dogrywka w Nowym Orleanie

Świetne drużyny można poznać po tym, że potrafią wygrywać nawet wtedy, kiedy im nie idzie. To taki strasznie oklepany frazes, jak np. seria w play offach zaczyna się dopiero wtedy, kiedy jedna z drużyn wyrwie zwycięstwo na wyjeździe, ale jak się nad tym trochę zastanowić, coś w tym jest. Dziś w nocy, w Nowym Orleanie właśnie tak było.

Pierwsza kwarta, a przynajmniej jej początek nie zapowiadały jakichkolwiek emocji w końcówce tego spotkania. Warriors po pięciu minutach prowadzili 17-9, trafili pięć pierwszych rzutów za trzy i zanosiło się na kolejne zwycięstwo. Pelicans nie poddali się jednak tak łatwo. Mało tego, to oni przejęli inicjatywę, praktycznie do połowy ostatniej kwarty. Jeszcze na przełomie pierwszej i drugiej ćwiartki zanotowali run 19-0 i wyszyli na 14-punktową przewagę, utrzymując ją na mniej więcej takim samym poziomie, a nawet w pewnym momencie osiągając 20 oczek prowadzenia po wsadzie Dante Cunnighama pod koniec trzeciej części spotkania.

Pelicans naprawdę grali bardzo dobre spotkanie, nie tylko w ataku, ale również po bronionej stronie parkietu. Przez trzy pierwsze kwarty pozwolili Warriors na 69 punktów i zatrzymali ich na 36 proc. z gry. Co prawda to dalej byli Warriors i ci mogli zaraz wrócić do tego spotkania odpalając kilka trójek z rzędu, ale dziś wcale się na to nie zanosiło.

Jeszcze w połowie czwartej kwarty gospodarze prowadzili 17 oczkami i to był moment, w którym chciałem już przestać oglądać mecz, przewinąć go do końca i zabrać się za pisanie relacji. Byłem pewien, że to już koniec. Golden State się jednak nie poddali i zaczęli odrabiać straty.

Co ciekawe o ich powrocie nie przesądziła wcale jakaś wielka seria trójek Stephena Curry’ego czy też Klaya Thopmsona, ale walka na atakowanej desce, punkty z ponowień i wymuszanie fauli. W czwartej kwarcie Warriors zebrali 10 piłek w ataku i zdobyli 16 punktów drugiej szansy.

Na 17 sekund do końca meczu Pelicans po dwóch celnych wolny Jrue Holidaya prowadzili 5 oczkami. To jednak jeszcze nie był koniec. Piłkę z boku dostał Curry, pompką zmylił Holidaya i trafił ze szczytu zza łuku. 2 punkty straty. Za chwilę na linię powędrował Anthony Davis, ale lider gospodarzy spudłował pierwszego wolnego, trafił drugiego i goście mieli okazję wyrównać wynik spotkania i doprowadzić do dogrywki.

Piłka ponownie trafiła do Curry’ego, któremu tym razem nie udało się uwolnić spod opieki obrońcy i oddał trudny, kontestowany rzut przez ręce Cunnighama. Piłkę zebrał jednak Speights, oddał ją od razu do rozgrywającego Warriors, który zszedł do lewego roku, a ten trafił za trzy nad próbującymi go zablokować Davisem i Tyrekem Evansem.

Dogrywkę goście zaczęli od kolejnej trójki Curry’ego, a chwilę później Warriors objęli 6-punktowe prowadzenie, ale najpierw Evans rzutem spod kosza, a następnie Ryan Anderson celną próbą zza łuku na trochę ponad minutę do końca zmniejszyli straty do tylko jednego oczka.

Następnie za szósty faul z boiska wyleciał Draymond Green. Sędziowie popełnili tutaj błąd, bo Green raczej nie faulował Davisa w ataku, ale we wcześniejszych fazach meczu Davisowi odgwizdano dwa niesłuszne faule w ataku, przy których gracze Warriors – Green i Harrison Barnes wyraźnie flopowali, więc można powiedzieć, że sprawiedliwości stało się zadość.

Piłka była po stronie Pelicans, ale ci nie potrafili wykorzystać tej szansy i próba zza łuku Erica Gordona okazał się nieskuteczna. Na linię powędrował Curry, który pewnie wykorzystał oba wolne i goście prowadzili trzema oczkami.

W kolejnej akcji, przy wyprowadzaniu piłki z boku Thompson sfaulował bez piłki Davisa, ten trafił osobistego i gospodarze mieli okazję nie tylko doprowadzić do remisu, ale nawet i wygrać spotkanie. Zdecydowali się na tą pierwszą opcję. Anderson podał z boku do Davisa, a ten pognał na kosz starając się trafić na kontestującym jego rzut Bogutem. Rzut o tablicę okazał się jednak niecelny, a wynik spotkania celnymi wolnymi ustalił Curry i Warriors prowadzą już 3-0 w serii.

 

Dla Golden State najlepiej punktował Curry, który rzucił 40 oczek, trafiając 10 z 29 rzutów, w tym 7/18 za trzy i 13/14 z linii. Rozdał do tego 9 asyst i zebrał 5 piłek. 28 punktów 21 rzutów, w tym 6 trójek zdobył Thompson, 11 oczek dodał Harrison Barnes, double-double na poziomie 12 punktów i 17 zbiórek zanotował Green, a 12 punktów z ławki dołożył Shaun Livingston.

W szeregach Pelicans najlepszym strzelcem był Davis z 29 oczkami na koncie, trafiając 11 z 22 rzutów. Dodał do tego 15 zbiórek, 4 asysty i 3 bloki. W końcówce spotkania nie szło mu już jednak tak dobrze, jak na początku i w czwartej kwarcie i dogrywce rzucił 6 punktów i zebrał 3 piłki. 19 oczek i 8 asyst zanotował Evans.

Gospodarze dostali dziś duże wsparcie z ławki, a rezerwowi Cans pokonali tych z Warriors 58-26. 26 punktów zdobył Anderson, 16 Norris Cole, a 10 Jrue Holiday.

Kolejny mecz zostanie rozegrany w sobotę i po dzisiejszym spotkaniu ciężko nie myśleć, że może to być już ostatni pojedynek obu drużyn.

Komentarze do wpisu: “Niesamowity comeback Warriors, dogrywka w Nowym Orleanie

  1. Speights po zbiórce miał kroki, ale to taki mały szczegół ;)

    1. Nie powiedziałbym , jak na moje to taka sporna sytuacja. Bo mam wrażenie że dopiero kiedy ją zlapał zakozlowal – ale to tylko moja opinia

  2. Wkurza mnie puszczanie kroków w NBA, ale akurat przy tej zbiórce kroków nie było – nie miał kontroli nad piłką więc nie mógł zrobić kroków. To tak jakby przy walce o zbiórce skaczesz raz – walczysz jest tylko podbicie, skaczesz drugi raz i łapiesz dopiero piłkę. I co mają takie coś gwizdać? Jako co? kroki? niesioną? czy sam nie wiem co…

    Powtórzę kroków w tej sytuacji nie było. Faulu zresztą też nie widzę – Curry sam się dziwnie wygiął przy lądowaniu, i dopiero potem wpadli na niego. Gdyby lądował normalnie raczej by się nie wywrócił

    1. Swoją drogą, Curry naoglądał się chyba R. Millera i też po trójce, gry obrońca nabiega z blokiem, robi cyrkowe pady, albo wystawia nogę licząc na kontakt i „and one”. Słabo to wygląda.

  3. Jasne że powinien być faul i żadnej dogrywki by nie było,to nie jest szczegół :]

Comments are closed.