34 punkty i najlepszy występ od którejkolwiek kontuzji, zanotował w trzecim spotkaniu przeciwko Milwaukee Bucks – Derrick Rose. Lider Bulls okazał się kluczowym zawodnikiem gości, zdobywając 8 punktów podczas dogrywek (w sumie dwóch). Rose trafił 5 z 9 rzutów za trzy punkty oraz zanotował wysoką skuteczność 12/23 z gry. Derrick imponował na dystansie i przy podkoszowych penetracjach, zapisując w końcu też 8 asyst.
Bucks mimo, że grali u siebie mogli czuć się nieswojo, słysząc doping fanów z Chicago (mocno obecnych w Bradley Center, w końcu od swojego miasta dzieli ich niespełna 200 km), mocno pobudzający gości do ataku. Akcje Bulls opierały się również na bohaterze całej serii – Jimmym Butlerze – który tym razem miał przed sobą lepszą wersję Giannisa A. (25 pkt i 12 zb). Świetną zmianą popisał się też Tony Snell, autor 4 celnych trafień z dystansu, zastępujący przy ważnych rzutach kontuzjowanego Nikolę Mirotića.
W spotkaniu mieliśmy 10 remisów i 10-krotnie zmieniał się prowadzący. Bucks tym razem nie dali się zdominować na deskach (50-50 w zbiórkach) i wygrali grę w pomalowanym (46-38 w punktach spod kosza).
Bohaterem Bucks mógł zostać Khris Middleton (18) , który popisał się ośmioma punktami w końcowych 90 sekundach meczu, ale ostatnia – czwarta – próba nie osiągnęła celu i byliśmy świadkami dogrywki.
W pierwszej z nich oglądaliśmy grę nerwów i błędne decyzje z obu stron. Ani Jimmy Butler , ani OJ Mayo nie byli w stanie trafić swoich rzutów, by zapewnić jednej ze stron finałową wygraną. W drugiej, doświadczeni Bulls runem 12-0 – przy bardzo dobrej grze Rose’a – zgnietli zmęczone Kozły i podążyli w kierunku wygranej.
MILWAUKEE BUCKS (0) – CHICAGO BULLS (3) 106:113 (27:27, 26:22, 18:25, 24:21, 1 OT 6:6, 2 OT 5:12)
PKT: Antetokounmpo 25, Carter-Williams 25, Middleton 18, Henson 15, Dudley 11 oraz Rose 34, Butler 24, Gasol 17, Snell 16, Dunleavy 12.
Szalony mecz. Gdy było w II kwarcie już 49-31 dla Bucks to myślałem, że jest pozamiatane. Byki nic nie grały w ataku, traciły punkty, piłki. Bucks świetnie bronili i grali kontry. Wówczas nagle wszystko się zmieniło. To Byki zaczęły świetnie bronić, Bucks zaczęli bezmyślnie grać na siłę w ataku. W krótkim czasie zrobiło się 51-47 dla Bucks.
Butler zaliczył świetny mecz, zwłaszcza w defensywie. Rose grał zrywamy, ale widać, że czuje się coraz pewniej w ataku i znów można oglądać jego wjazdy pod kosz, choć widać, że skoczność już nie ta, co z przed kontuzji.
Fajny mecz, doświadczenie w PO górą.
Chodź nie przepadam za Rosem to cieszy mnie taka forma Byka. Czyżby Bulls mogli zostać mistrzem wschodu
2 dogrywki a Bulls zagrali praktycznie 7 zawodnikami (Hinrich i Brooks 6 i 10 min. łącznie 2 pkt czyli prawie ich nie było). W taki sposób ograją Bucks ale dalej z Cavs tak różowo nie będzie. Brak Miroticia na pewno bolesny. Rose w którym bodajże 5 meczu po kontuzji mimo dwóch dogrywek 48 min…
Rose ewidentnie jak dla mnie po kontuzji czuje się lepiej – znaczy operacja się udała i nie czuje żadnego dyskomfortu – co widać z coraz większą liczbą prób wjazdów pod kosz.
Co do prawdopodobnego pojedynku z Cavs? Sądzę, że Mirotic się wykuruje.
Żartobliwie, zaś co do meczu z Cavs to wczoraj na trybunach widziałem Spidera. W związku z tym Byki sklonują Scottiego przed meczem z Cavs i dostaną idealnego plastra na LeBrona :)
Super sprawa oglądać Rose’a w takiej formie, szczególnie że sam jak wielu postawiłem na nim krzyżyk.