Wiadomo było, że Spurs nie utrzymają tempa z Game 3 i nie zrobią 27-punktowego blowoutu w drugim meczu z rzędu. Na boisku pojawili się zupełnie inni Spurs niż dwie noce temu, trochę ociężali i z rozregulowanymi celownikami. A przede wszystkim już nie tacy dobrzy w defensywie. Clippers odbili się od dna, którego prawie sięgnęli w Game 3 i po tym jak zdobyli 73 punkty w piątek, dzisiaj zdobyli 114 i pokonali Spurs w San Antonio 114-105.
Goście wg planu mieli zostać wypchnięci na półdystans i oddali stamtąd aż 31 rzutów przy 35 z trumny. Trafili aż 17 razy z „półdychy”, co dało im świetne 54.1%. Chris Paul zdobywał punkty z pull-up jumperów, J.J. Redick (17 punktów) zaczął znajdować wolne pozycje, a do serii w końcu włączył się świetny w czwartej kwarcie Jamal Crawford (15 punktów).
Dla Chrisa Paula mógł to być jeden z najważniejszych meczy w karierze, bo Clippers prawdopodobnie z 1-3 już by się nie podnieśli. Paul dużą część czwartej kwarty przesiedział na ławce z powodu 5 fauli, ale w crunch-time to on wygrał ten mecz dla Clipps. CP3 wykorzystywał to, że Spurs trzymali na nim Patty’ego Millsa, a Danny Green zagrał dużo słabszy mecz w defensywie niż zwykle, nie mówiąc już o tym co robił Ginobili. Do tego Doc Rivers zdjął z boiska w ostatnich minutach Matta Barnesa i grał trójką Paul – Redick – Crawford, co dodatkowo utrudniło spasowanie matchupów Popovichowi.
Paul zdobył 34 punkty i miał 7 asyst. Spurs ograniczyli grę Clippers w penetracjach i wszelkie alley-oopy do Jordana, więc CP3 głównie rozrzucał piłki na obwód lub do grającego w post up Blake’a Griffina, który również miał 7 asyst.
Griffin nie miał dzisiaj godnego rywala, bo przepychał Tiago Splittera jak chciał, Boris Diaw też nie był odpowiedzią, a Blake bez problemu przepychał się pod kosz i kończył akcje z faulem. Był też świetny na defensywnej desce i zebrał aż 19 piłek (play-off career high). Gdy Spurs go podwajali lub Griffin widział partnera na wolnej pozycji to w kolejnym meczu tej serii świetnie rozrzucał piłki, czy to na obwód czy też do ścinających kolegów. Linijka 20 punktów, 19 zbiórek i 7 asyst to duży ból głowy dla Gregga Popovicha przed Game 5.
Wsparcie dla Clippers nareszcie zapewnił Austin Rivers (16 punktów), który zagrał najlepszy mecz w karierze, grał świetnie w obronie (męczył większych rywali) i był x-faktorem tego spotkania. Clippers byli z nim +7 i był na boisku kiedy goście odjeżdżali rywalom. Syn trenera (wczoraj już nie synalek tatusia) penetrował i trafiał z półdystansu, momentami ciągnąc atak Clippers.
Tim Duncan odpowiedział Griffinowi 22 punktami, 14 zbiórkami, 3 asystami, 2 przechwytami 3 blokami. 39-latek zagrał swoje, ale nie był już tą siłą w defensywie, co w meczu nr 3. Spurs nie takiej koszykówki do jakiej nas przyzwyczaili i przeszli do gry przez izolacje. Kawhi Leonard grał dużo na półdystansie i oddawał pull up jumpery, zdobył 26 punktów, zebrał 7 piłek i miał 5 asyst, często ściągając na siebie podwojenia, a także szukając wolnych partnerów pod koszem.
Tony Parker z meczu na mecz wygląda coraz lepiej i wczoraj miał kilka parkerowskich penetracji, ale przy 18 punktach zanotował tylko jedną asystę. Manu Ginobili znowu zawiódł i popełniał sporo prostych błędów, a dzisiaj był potrzebny jak niemal nigdy, bo Danny Green nie zdobył punktów, zagrał słabo w obronie i spudłował wszystkie 6 trójek w 28 minut gry.
Scenariusz tego spotkania był bardzo podobny do Game 1, Clippers trzymali Spurs na dystans, a Chris Paul trafiał kiedy trzeba. Tym razem to Rivers zaszachował Popa, ale Spurs w dalszym ciągu są o trafianie trójek na normalnym poziomie do wygrania w 6 meczach. Game 5 we wtorek o 4:30.
Mamy serię!
Rewelacyjna seria. Oprócz spotkania numer 3, to mamy emocję od początku do końca.
Naprawdę wielka szkoda, że jedna z tych drużyn odpadnie w 1 rundzie. Silver może powinien znieść podział podczas PO na konferencję.
Dzisiaj CP3 pokazał klasę, zrobił różnicę. Zwycięzca tej pary raczej przejdzie Houston. Widać tam brak Beverleya.
Dokładnie, Manu Ginobili i Danny Green zdecydowanie zawiedli. Argentyńczyk rzucił co prawda 10 pkt., ale miał też 3 straty i był najgorszy spośród Spurs w klasyfikacji +/-, miał aż -15. Green z kolei miał 0/6 za 3 i w ogóle nie rzucał za 2.
Gdy Pop zdecydował się taktykę na „hack a Jordan” (pomysł się powiódł, bo DJ miał 0/4) Rivers od razu- bardzo słusznie- schował swojego zawodnika na ławkę. Clippers świetnie zaczęli 4.kwartę- w 2 min zdobyli aż 10 pkt., przy tylko 4 pkt. Spurs i zrobiło się 91-80 dla gości. Pod koniec meczu San Antonio grali hero ball- Leonard trafił dwie trójki z rzędu, ale potem nie trafił za 2. Na odrabianie strat było już za późno.
Clippers zaskoczyli mnie swoją bardzo dobrą postawą, wygrali zasłużenie. Chyba zapowiada się 7-meczowa rywalizacja. W Houston się cieszą (zapewne wygrają 4-1), bo kto z nimi nie zagra będzie nieźle zmęczony.
Mogłoby się wydawać że Spurs bez większych problemów ograją zawodzących jak co roku Clippers. Ale teraz widać że Clippers są inną drużyną, dali sobie radę bez Griffina w RS i jak widać run 14-1 z końca sezonu o czymś świadczy. Obecnie wydaję mi się że przewaga nie tylko parkietu jest po stronie Clippers. Jednak Spurs to Spurs, mimo wiekowych zawodników nie można ich skreślać.
Poza tematem ponoć jest koncepcja Pelicans żeby dać Davisowi 140 mln za 5 lat. Obecnie są to ogromne pieniądze ale po reformie z wynagrodzeniami to Pelicans mogą zyskać.