Lordam: Już przed rozpoczęciem tej serii przepowiadaliśmy z Wojtkiem, że dla Blazers będzie to bardzo trudna rywalizacja. W sezonie regularnym Portland przegrało wszystkie 4 spotkania i niewiele wskazywało na inne rozstrzygnięcie w play offach. W pierwszych dwóch spotkaniach tercet Tony Allen-Courtney Lee-Mike Conley dosłownie miażdżył obwód Blazers. Ani Lillard, ani tym bardziej McCollum nie potrafili wejść dobrze w mecz. Obydwa spotkania były stosunkowo pewnie wygrane przez Miśki. Niestety dla nich w wygranym trzecim spotkaniu kontuzji twarzy doznał ich chyba najważniejszy element układanki czyli Mike Conley. W game4 Memphis podeszli do spotkania bez swojego rozgrywającego i od razu było widać świetną grę Lillarda i McColluma. Wyraźnie widać jak jeden 'drobny’ element burzy cała koncepcję gry. W game5 pomimo absencji Conley’a stery gry przejęli Zach Randolph i Marc Gasol, którzy doprowadzili Grizzlies do 4 zwycięstwa i wyeliminowali Blazers. Teraz najważniejsze dla Mike’a Joergera jest zdrowie Mike’a.
Woy: Niestety seria niczym mnie nie zaskoczyła, spodziewałem się takiej a nie innej rywalizacji , zwracając uwagę na fatalny stan zdrowia kluczowych graczy Blazers (Matthews odpadł, Afflalo wrócił w połowie serii, Aldridge grał nieskutecznie ze złamanym kciukiem, a Batum też walczył z osobnymi dolegliwościami). Niestety, cudu nie było. Grizzlies byli przygotowani w 100% na swojego przeciwnika i tylko uraz Mike’a Conley’a podciął im lekko skrzydła/łapy. Wynik z sezonu zasadczniego praktycznie się powtórzył.
Kluczowy czynnik zwycięstwa:
Lordam: Defensywa Grizzlies, która nie pozostawiła Blazers żadnych złudzeń. Ktoś powie, że Blazers grało słabo przez absencję Wesa Matthewsa, ale mało kto pamięta, że Miśki wygrały wszystkie 4 spotkania w RS. Pod względem match-upów Grizzlies byli dla Portland najgorszym możliwym wyborem. Randolph świetnie neutralizował Aldridge’a zmuszając go do contestowanych rzutów z dystansu, ze względu na swoją siłę fizyczną nie pozwalał LMA dostawać się bliżej kosza, niż na odległość 4-5 metrów. Dodatkowo momentami Blazers byli za słabi pod koszem, nie mieli mięsa do przepychania się jak chociażby Kosta Koufus. No i w końcu obwód Grizzlies, który w defensywie spisywał się idealnie. Conley zdecydowanie górował nad Lillardem, a o rywalizacji Lee-Allen vs McCollum nie ma co wspominać, bo gdyby nie game 4-5 to rzucający Blazers miałby skuteczność z gry na poziomie 20%.
Woy: Niestety znów możemy powiedzieć, przewidzieliśmy taki a nie inny obrót sprawy. Mało zróżnicowany atak Blazers, brak strzelca – Matthewsa oraz małe możliwości rotacji na obwodzie Terry’ego Stottsa nie dawały szans Portland na zwycięstwo w serii. Blazers obok Mavs byli najbardziej zawodzącą ekipą pierwszej rundy i teraz przyszedł czas na rachunek sumienia oraz zadanie sobie pytania przez Management „co dalej?”. Największy upgrade gwarantowali drużynie z Memphis obwodowi. Conley-Lee-Allen nie tylko zdobywali punkty, ale również zniszczyli – zwłaszcza w dwóch pierwszych meczach – Lillarda, McColluma i Batuma (walczyli z nimi , bazując na przewadze fizycznej -> Tony Allen i Courtney Lee wybili wygraną z głowy młodego McColluma)…Doświadczenie play offowe znów dało znać o sobie , a poprzednie potyczki z Thunder, Clippers i Spurs pracowały na wynik serii dla Memphis.
Zaskoczenie in plus:
Lordam: Beno Udrih, zawsze doceniałem słoweńskiego rozgrywającego, ale w pierwszych meczach spisywał się świetnie. Rzucał z półdystansu, rolował po zasłonach, po prostu był idealnym back-upem dla Conley’a. Ciężko znaleźć inne pozytywne zaskoczenie ponieważ Grizzlies zrobili wszystko to czego od nich oczekiwałem.
Woy: C.J. McCollum w ostatnim meczu. Po cichu (w zapowiedziach) liczyłem na niego i myślałem, że eksploduje – w dobrym sensie. Szkoda, że tak późno, ale myślę, że play off dla niego to świetne doświadczenie, na przyszłość. Miejmy nadzieję, że dalej będzie się rozwijał i zyska większe minuty w rotacji trenera Blazers.
Zaskoczenie in minus:
Lordam: Damian Lillard i LaMarcus Aldridge. Mam świadomość, że trafili najgorzej jak mogli. Lillard był zajechany sezonem zasadniczym, a już w PO rywalizacją z Conley’em, a Aldridge gra pomimo kontuzji lewego kciuka, a przepychanie się z Niedźwiedziem Z-Bo nie należy do przyjemności, ale od graczy formatu All Star oczekuje się czegoś więcej. Może nie można mieć do nich zastrzeżeń, ale nie zrobili niczego niezwykłego w tej rywalizacji. Aldridge już pokazywał, że dla niego spotkanie na poziomie 30-10 to nie problem, a ile takich spotkań ujrzeliśmy? No właśnie…
Woy: Damian Lillard, absolutnie zdominowany w dwóch pierwszych meczach serii przez Mike’a Conley’a. Śledząc mecze Blazers od okresu Meczu Gwiazd, przyznam, że Lillard (może za bardzo eksploatowany?) tracił w moich oczach oraz raził nieskutecznością czy złą selekcją rzutową. Warto się zastanowić (gracz jak i trener) co zrobić by za rok wrócił do play off w lepszej formie, na większej świeżości oraz – ważne – z bardziej zbalansowanym składem. Blazers nie mogą wszystkiego w ataku zrzucać na barki pary Lillard-Aldridge. LMA jest w moim odczuciu usprawiedliwiony, gdyż połowę sezonu grał ze złamanym kciukiem. Ukłon w jego stronę!
Co dalej?:
Lordam: Memphis muszą się modlić o gotowość Conley’a na game1 z Warriors. Bez Mike’a będzie bardzo trudno Miśkom pokonać faworyzowanych Wojowników. Jeżeli Conley wróci sądzę, że będzie czekała nas jedna z najciekawszych rywalizacji tych play-off. Żaden z zespołów nie jest przemęczony pierwszą rundą i miejmy nadzieję, że zaprezentują nam świetną rywalizację. Co z Blazers? Coraz bardziej wydaje mi się, że LMA opuści szeregi Smur (Traperów, Pionierów) i pożegnamy się z Blazers w takiej formie jak teraz.
Woy: Zdecydowanie zgadzam się – zdrowie Mike Conley’a to przyszłość Grizzlies. Bez niego mogą szukać wędek i podbieraków w sklepie z akcesoriami rybackimi;-) Plaster numer jeden na Stepha Curry musi wrócić , jeśli Memphis chce wrócić do WCF. No…i drugi punkt, LaMarcus Aldridge, również mam wrażenie, że jego gra w Moda Center w roli gospodarza, dobiegła właśnie końca. Spurs, Lakers i Knicks już czekają na decyzję super-skrzydłowego. Patrząc pod kątem Blazers, może warto zastanowić się nad opcjami sign&trade (jako jeden z przykładów „science-fiction” podam wymianę z Chicago, by nie zostać z kotem w worku lub wróblem na dachu – > Taj Gibson i Joakim Noah mogliby spokojnie poradzić sobie w Portland, po części zastępując LMA).
Fachowo jak zawsze!
Conley, jak wróci to chyba dopiero na mecz nr 3…
Na s&t to już chyba za późno ?
http://www.enbiej.pl/2015/05/01/enbiej-insider-01052015/
Z Conleyem czy bez to i tak po dwoch meczach bedzie 2-0 dla Warriors
Od początku twierdziłem , że PTB nie przejdzie 1 rundy. Już na początku sezonu zasadniczego tak uważałem. Nie da się wygrać PO mając 2 wartościowych zawodników, zwłaszcza, że jeden gra totalną padakę. Lillard gdzieś się pogubił, to nie był zawodnik z poprzednich PO, gdzie ciągnął smugi. Jak LMA odejdzie (mam nadzieję, że do Spurs) to żegnajcie PO na długie lata.
Też uważam, że Aldridge powinien odejść do Spurs. U Popa zawsze się gra o najwyższe cele. Pytanie tylko ile Spurs będą mogli L-Trainowi zaproponować (trzeba przecież dać latem maxa Leonardowi) i czy nie będzie to dla niego za mało.
no to z tym przewidywaniem miałeś farta, że Matthews załatwił sobie achillesa.
Defensywa Grizzlies defensywą,ale parę słusznych gwizdków przy penetracjach Lillarda ustawiłoby chociażby G5 i mielibyśmy dziś arcyciekawy mecz w Portland.Generalnie potraktowano Damiana jak rookie a nie all-star.Ileż to było akcji,kiedy puszczono ewidenty faul na portlandczykach,by po chwili gwizdać w drugą stronę to, co w playoffach jest zwykle puszczane.Po twarzach zawodników z RipCity było widać, że wobec takiego sędziowania mają dość bezsensownej walki.Problem tkwi jednak w tym,że PTB gra koszykówkę finezyjną,trochę archaiczną.Dziś trendy idą w inną stronę: wywalić gościa na ziemię,poturbować i stawiać same ruchome zasłony(na Batumie conajmniej po 5 w każdym meczu-megafrustrujące).Sędziowie niedopatrzą.Business is business…
Behemot, a myślisz, że z Matthews’em mieliby szansę na przejście Miśków?
Behemot
Po części masz rację. Z Matthewsem mogliby być wyżej w tabeli i unikneliby w 1 rundzie Grizzlies. Ale nawet jakby awansowali na 3 miejsce to spotkaliby się z Spurs (pewna porażka), musieliby awansować na 2 pozycje i wtedy z Mavericks pewnie daliby radę. Grizzlies to dla nich najgorszy możliwy przeciwnik i nie ważne czy z Wesem czy bez. Matthews grał w pierwszych 3 meczach i Blazers tak czy siak dostali baty. Nawet na Wesa jest stoper w postaci Lee lub Allena. Czy seria byłaby bardziej wyrównana? Możliwe, ale czy daliby radę Miśkom? Raczej nie. Nie mniej szkoda,że Blazers tak się posypali.
RICITIZEN
Bardzo obiektywna wypowiedź.
Obejrzałem pierwsze 3 mecze i połowę 5 i naprawdę nie potrafię znaleźć tej jednostronności o której piszesz. Jaki business is business? Nie powiesz mi, że Grizzlies są bardziej mainstreamowi niż Blazers? Portland grają archaiczną koszykówkę? To co powiedzieć o Miśkach. Styl, który reprezentują był popularny na przełomie wieków, gdzie zabijano się o każdą piłkę, grano twardo na tablicach i w obronie. Czy Blazers grają koszykówkę finezyjną? Też śmiej wątpić. Ich cała gra opiera się na pick and rollu z Aldridgem. Finezyjną koszykówkę grają Warriors, Spurs czy Hawks z nieustanną wymianą pozycji i wszechstronnością. Blazers grają bardzo miły dla oka basket, mają 3 świetnych graczy i trochę niespełnionego talentu (Batum, McCollum, Lopez). Memphis było dla nich za śilne. Gdyby nie kontuzja Conley’a byłoby pewne 4-0 i nie miałbyś żadnych wątpliwości o game5. Z jednej strony życzę Aldridge’owi nowego, silnego teamu, a z drugiej szkoda mi będzie Matthewsa czy Lillarda bo bardzo lubię tych graczy i trudno sobie wyobraźić play off bez nich, choć z drugiej strony w tych nie widzimy George’a, Duranta czy Westbrooka i wszyscy żyjemy.
Wiem,że lamentowanie nad sędziowaniem jest domeną słabszych,tłumaczeniem,szukaniem winnych porażki wszędzie, tylko nie u siebie. Tak samo marudziłem rok temu ze Spurs-tam drażniły mnie notoryczne kroki Ostróg-już nie 3 a nawet 4 w wejściach Parkera,Ginobilli. Trzeba OBIEKTYWNIE przyznać,że w tym roku parę razy ewidentnie puszczano wkręty Lillarda.Ok.Tak-przyznaję jestem kiibicem Blazers i pewno chodziło Ci o subiektywizm wypowiedzi (obiektywny-to bezstronny). Na szczęście można dokładnie obejrzeć put back ewidentnie”w cylindrze” w crunch time, masę fauli przy stawianiu zasłon w ważnych akcjach(najczęsciej pchano Blake’a,Batuma,McColluma).Praktycznie pozwolono Miśkom nielegalnie bronić całą serię.Zdarzały się kurioza: faul za faul-a gwizdano tylko przeciw nam.W takich warunkach ostro siadło zaangażowanie,poczuli się bezsilni.W każdym meczu takich misscalls i potem runów Grizz’s było po kilka.Jeśli potrzebujesz,posiedzę w wolnej chwili nad powtórkami. P.S. Reszta biadolenia na blogu ;-) RIPCITIZEN