Przebieg serii:
Woy: Najlepsza play offowa seria od lat. Niczym najlepszy thriller spod ręki Alfreda Hitchcocka. Od razu przypomniały mi się serie finałowe z lat ’90-tych, kiedy parkiet momentami nie grał roli, a gospodarz schodził przed własną publiką jako pokonany. Fantastyczna forma Blake’a Griffina (anthybohatera meczu #5) oraz bohater serii – Chris Paul kontra nieśmiertelny Tim Duncan oraz zawodzący w ostatnich grach Kawhi Leonard czy Danny Green. Byliśmy świadkami starcia dwóch najlepszych ekip Zachodu ostatnich tygodni -> przypomnijcie sobie, że obie drużyny imponowały formą w ostatnich 2-3 tygodniach regular season. Wniosek numer 1, gwiazdy LAC w końcu dorosły, spełniły oczekiwania fanów i ku uciesze Steve’a Ballmera awansowały do II rundy, w której czeka ich wcale nie słabszy rywal – Rockets. Niezapomniana zostanie też taktyka hack-a-Jordan, która wzmożyła dyskusję na temat przyznawania mocniejszego przewienienia za celowe faulowanie rywala. Być może byliśmy świadkami końca kariery Tima Duncana, Manu Ginobiliego i Gregga Popovicha, zespołu, który dominował w ostatnich dwóch latach.
Lordam: Powiem Wam szczerze, że nawet nie widzę większego sensu opisywania tej serii. Powiedziano o niej tak wiele i praktycznie każdy widział co się w niej działo. Niektórzy mówią, że była to najlepsza pierwszorundowa seria w historii? Czy tak było naprawdę? Moja pamięć nie sięga aż tak daleko, ale z pewnością była najbardziej emocjonująca, którą ja przeżyłem. W tej rywalizacji mieliśmy dosłownie wszystko, od blowoutów Spurs i Clippers po wiele cholernie wyrównanych spotkań w tym game7. Tim Duncan grał fenomenalny basket. Notował średnio 18 punktów i ponad 11 zbiórek przy 59% skuteczności z gry. Clippers za to pokazali, że w końcu są godni nazwania pełnoprawnym contenderem.
Kluczowy czynnik do zwycięstwa:
Woy: Skuteczność obwodowych. Danny Green zawodził mnie całą serię i gdzieś na chwilę przebudził się podczas G7. Praktycznie nie trafił z formą na play off i co gorsza nie lepiej spisywał się Manu Ginobili. Strzelby z pozycji numer 2 Poppa wyraźnie zawiodły. Nie imponował skutecznością też były MVP finałów – Kawhi Leonard. Jego szósty i siódmy mecz pozostawiły wiele do życzenia. Ciężko jest wygrać mecz, kiedy Twój lider szwankuje i nie może wesprzeć zespołu weteranów. Po stronie Clippers bardzo solidnie, trafiając w ważnych momentach, spisywał się JJ Redick. W końcu kluczowy dla losów całej rywalizacji , Chris Paul, wygrywał końcówki dwóch arcyważnych spotkań. Przełamanie w San Antonio oraz zwycięstwo nad jednej nodze już trafiły do annałów ligi.
Lordam: Tercet Paul-Griffin-Jordan. Clippers wcale nie mieli słabszej ławki od Spurs, a Ci trzej zawodnicy naprawdę robili różnicę. Dodatkowo naprawdę przyzwoicie funkcjonował ich obwód. Często po penetracjach Paula i Griffina obwodowi Clippers mieli dużo miejsca za linią trzypunktową i piłka momentalnie lądowała w siatce. W końcu Doc Rivers wygrał trudną, wymagającą serię. Nie podejmował kontrowersyjnych decyzji, choć potrafił w kluczowym momencie postawić na Glena Davisa kosztem DeAndre Jordana.
Zaskoczenie in plus:
Woy: Zespołowo Clippers – rzec można, w końcu spełnili oczekiwania, w końcu wykorzystali potencjał i zamienili się w zwycięski team. Ograli rywala, który była faworytem, pokonali Mistrzów i to powinno im dać mocnego, psychicznego kopa. Koniec z wielkimi porażkami i meczami bez happy endu. Indywidualnie – Glen Davis. Doc Rivers zaczął go częściej wysyłać do boju, a Big Baby odwdzięczał się solidnym kryciem Duncana oraz zdobywaniem punktów. Wcale ta ławka Clippers nie musi być aż taka krótka ;-) Po stronie Ostróg, Patty Mills, który udanie zastępował – walczącego z urazami – Tony’ego Parkera. Australijczyk świetnie sobie radził do połowy serii, kiedy przyczyniał się do dwóch wygranych Spurs.
Lordam: Blake Griffin, atletyczny skrzydłowy Clippers nie jest moim ulubionym zawodnikiem. W końcówkach game 2 i 3 gubił się lecz trzeba przyznać, że w momencie kiedy zespół potrzebował go najbardziej nie zawiódł. Triple-double w kluczowym spotkaniu dla całej serii robi wrażenie. Blake rzucał, penetrował, zbierał, bronił i asystował, tak naprawdę robił wszystko czego tylko można było od niego wymagać. W tych play-offach gra jak najlepszy silny skrzydłowy w lidze!
Zaskoczenie in minus:
Woy: J.W. para Green – Leonard. Zawodnicy, którzy imponowali w dwóch ostatnich finałach ligi, zawiedli w pełnym tego słowa znaczeniu. Ich skuteczność zostawiała wiele do życzenia, a meczami 6 i 7 mieli pracować na nowe kontrakty. O ile o Leonarda i jego pozostanie w Spurs byłbym spokojny, to o osobę Greena już nie. Być może Spurs nie tylko zarzucą sieci na duet Marc Gasol – LaMarcus Aldridge, ale również pokuszą się o nowego, rasowego strzelca?
Lordam: Obwód Spurs. Naprawdę jestem zawiedziony, twierdziłem, że Green, Leonard i Ginobili nie mogą wciąż grać na tak niskim poziomie. Od mistrzów ligi i tak doświadczonych zawodników wymagam czegoś więcej, zwłaszcza, że po przeciwnej stronie parkietu nie biegali jacyś fenomenalni obrońcy jak w Grizzlies tylko raczej ofensywnie usposobieni Redick, Crowford czy Rivers.
Co dalej?
Woy: Clippers, bez kontuzjowanego Chrisa Paula już dziś otworzą serię przeciwko wypoczętym Houston Rockets. Ważną informacją jest fakt, że wcale Rockets nie muszą dominować na jedynce – gdyż kontuzjowanego mają Patricka Beverley’a. Jamal Crawford będzie sterował poczynaniami LAC co najmniej przez jeden mecz i na zmianę otrzyma syna Doca – Austina Riversa. Dla Clippers wyjazdowe i pierwsze spotkanie w Toyota Center to przede wszystkim okazja do zaskoczenia rywala niestandardowymi rozwiązaniami ofensywnymi, bez CP-3. Jeśli udałoby się wygrać jedno z dwóch spotkań to fani Clippers otrzymaliby wielki prezent i szansę na awans do finału konferencji (o czym marzą gracze, trenerzy i właściciel klubu). Spurs, wydaje się, że pewna era dobiegła końca, dynastia w moim odczuciu wygasła i czas na zakończenie kariery Tima Duncana oraz Manu Ginobiliego. Kto wie czy czasem z trenerką nie zerwie też Gregg Popovich, choć z drugiej strony mógłby on zostać wabikiem dla większych free agents jak Gasol lub Aldridge. Jak wiecie , w kuluarach głośno mówi się, iż jego następcą mógłby zostać włoski asystent – Ettore Messina. Podsumowując, bardzo wiele zależy od decyzji Poppa – jeśli on powie „pas” to wówczas Duncan i Ginobili moga stracić motywację do dalszej gry.
Lordam: Jesteśmy po pierwszym, wygranym spotkaniu Clippers przeciwko Rockets. No Paul, no problem? Póki co tak to wygląda. W Clippers świetnie zagrała cała 1 piątka wsparta jeszcze Jamalem Crowfordem. Blake uzyskał kolejne triple-double. Czy będzie to dla Clippers łatwa seria? Śmiem wątpić, moim zdaniem czeka ich naprawdę trudna rywalizacja i ciężko mi wskazać w niej faworyta pomimo zwycięstwa LAC w 1 spotkaniu. Co z Spurs? Moim zdaniem w październiku w podobnym składzie ujrzymy ich na parkiecie. Coraz bardziej skłaniam się ku wizji Aldridge’a w Spurs. Moim zdaniem Pop pozostanie jeszcze na rok w roli trenera, aby przyciągnąć jakąś gwiazdę, a za rok zostawiając np Messinie ułożony zespół z Leonardem, Aldridgem jako gwiazdorami. Wydaje mi się, że włodarze Spurs poproszą Popa, Tima i spółkę o ten ostatni zryw, aby nie kończyć tej pięknej dynastii, a płynnie przejść w kolejny etap.
Szkoda mi Spurs. Kibicowałem im. Niestety gdy przegrali ten ostatni mecz sezonu zasadniczego pojawiło się u mnie zwątpienie i obawa przede I rundą…
pierwszy raz od 1998 nie będzie w finale kogoś z trójki LAL, Miami, SAS.
pewna dominacja chyba się kończy.
Też bardzo żałuję Spurs, jednak nie wierzę w odejście Popa (z tego co pamiętam, to w zeszłym roku podpisał nowy kilkuletni kontrakt) Nie przepadam za Clippers, ale tą serią zdobyli mój szacunek i wierzę, że dojdą do finału Zachodu. Jeżeli ktokolwiek ma bowiem się przeciwstawić Warriors, to chyba już tylko drużyna z LA. Seria Spurs – Clipps powinna raczej wywołać dyskusję nad zmianami w przynależności drużyn do poszczególnych konferencji, aniżeli piętnowaniem zagrań hack a xyz. Może przesadzam, ale wielce niesprawiedliwe jest to, że tak wiele dobrych zespołów NBA wykrwawia się w twardych bojach na Zachodzie, w których to topowe organizacje ze Wschodu zapewne przepadły z kretesem.
Nie zgodzę się co do opinii nt.Greena w meczu nr 7. Uważam że dzięki jego „3” w kluczowych momentach nie odjechało LAC. 5 bloków zawodnika poniżej 2 m wzrostu, robi wrażenie, zwłaszcza że były to prawdziwe, mocne bloki! Dołożył do tego 3 as, 8 zbiórek (w tym 2 w ataku) i 2 przechwyty.
Z resztą zgadzam się w 100%.
Pewnie, ale spójrz z perspektywy całej serii.
Średnio rzucał 8,3 pkt przy 34% z gry i 30% zza łuku. Porównaj to z zeszłorocznymi PO
Rzucał ponad 9,3 pkt przy 49% z gry i 48% zza łuku.
W serii pełna zgoda, ale w meczu nr 7 on dawał radę.
Oby Twoje przewidywania Lordam się sprawdziły. SAS miałby szansę na kolejny tytuł (ostatni z tymi zawodnikami i trenerem), byłaby piękna ciągłość organizacji zwanej Spurs.
Pop nigdzie nie odejdzie w najbliższym czasie, mówił o tym niedawno w wywiadzie dla… naszego Przeglądu Sportowego. Pop: „Miałem jednak szczęście, że spotkałem na swojej drodze takiego faceta jak Tim Duncan i wspólnie dużo osiągnęliśmy. Dwadzieścia lat, to naprawdę niesamowite…. Ale zastrzegam, że nigdzie się jeszcze nie wybieram! O żadnej emeryturze nie myślę”.
Kolega @Beskid dobrze mówi, też jestem za tym, aby poważnie zastanowić się nad zniesieniem podziału na konferencje. Zachód jest o wiele lepszy od Wschodu i ta dysproporcja aż razi. Niech o awansie do PO i rozstawieniu decyduje forma sportowa, a nie podział geograficzny.
po raz x-n-ty NIE LINKUJEMY
A o co chodzi z tym linkowaniem? Nie można w komentarzach zamieszczać linków? Nie orientuję się dlatego pytam.
—————–
NIE MOŻNA. DZIĘKI
DZIĘKI za odpowiedź. A dlaczego nie można? Pytam z ciekawości. Nie ze złośliwości tylko w celu uzupełnienia wiedzy. Nigdy nie prowadziłem bloga, strony, etc. Chcę wiedzieć dlaczego nie można w komentarzach zamieszczać linków? Jeżeli dobrze pamiętam przez te parę lat nie zamieściłem żadnego, w przyszłości też chyba nie zamierzam tego robić :)
Jeżeli odpowiedź na moje pytanie jest problemem, to też zrozumiem.
Pozdrawiam! :)
Szkoda mi Spurs z jednego przede wszystkim powodu – nie będzie tak oczekiwanej walki w finale konferencji między SAS a GSW. Jakiż piękny byłby to pojedynek pokoleniowy!
Ale Spurs przegrali na własne życzenie. Forma niektórych zawodników była daleka od oczekiwanej, bardzo słabo prezentował się Kawhi, poza G7 zawiódł Green, Parker w poprzednich meczach również nie był sobą, a Mills nie potrafił go zastąpić. W zasadzie poziom w drużynie trzymał tylko Duncan, a i tak to wystarczyło by stoczyć zaciętą batalię z będącymi w formie Clippers.
Ja zatem nie spisywałbym na straty SAS, jest spora szansa że nadszarpnięta duma i ambicja sprawią, że oni wrócą za rok silniejsi i bardziej zdeterminowani, by jeszcze raz świętować. A być może wrócą wzmocnieni Aldridgem (wystarczy, że ostanie się trzon zespołu w postaci Grega i Tima – więcej wabików nie trzeba).
Clippers trzeba oddać konsekwencję. Już pisałem w komentarzach w jednym z poprzednich artykułów na ich temat, że wreszcie uczą się na błędach i poprawiają swoją grę. Doca uważam za trenera średniego ale widać było, że nie tracił kontroli nad wydarzeniami na boisku. Czynnikiem decydującym był jednak CP3. Chyba dojrzał, by być liderem z krwi i kości i przeprowadzać drużynę do kolejnych rund PO, a nie tylko w sezonie zasadniczym. Choć muszę wskazać, że w przedostatniej jego akcji flopował i kto wie, jak potoczyłaby się końcówka, gdyby nie fatalna w skutkach decyzja sędziów.
W mojej ocenie mają więcej atutów niż Rockets i dzięki temu sporą szansę na finał konferencji.
W tej serii różnice zrobiło dwóch zawodników: jeden to ten ze statystykami 24,1 pkt, 13,3 zb, 8,1 as Griffin a drugi to czołowy rozgrywający Chris Paul. Clippers świetnie trafili z formą w tym sezonie i oby to kontynuowali w dalszej części PO. W NBA Finals już będzie z górki.
Chyba przed telewizorem, oglądając jak Golden State zdobywa tytuł ;)
Jakoś nie wierzę, że Clippers będą w stanie ich przejść.
Co do zmian systemu podziału konferencji. Dzisiaj Zachód dominuje, lecz za kilka sezonów może być odwrotnie. Trudno, trzeba to jakoś przeżyć i liczyć na wyrównanie sił. Nic bym nie zmieniał
to już jest kilkanaście lat i nie ma przesłanek zmiany. Wschód ostatnio ratowało tylko Miami, ale i tak głównie było tyle razy w finale pod rząd, bo właśnie mieli słabą konferencje
Coś zmienić trzeba – jak porównać pary CHI-MIL/CLE-BOS a HOU-DAL/SAS-LAC „przedwczesny finał zachodu”. Trochę na zabawnie – jakby ktoś chciał przegrać mecz niech poprosi mnie o kibicowanie swojej drużynie. Od zawsze przegrywa drużyna, której oglądam mecz i jej kibicuje. Doszło do tego, że tak wkręciłem sobie to fatum, że po przegranej LAL z BOS za rok nie oglądałem żadnego meczu na żywo – wygrali jak pamiętacie LAL ;) Od 15 lat nie kibicuję SAS a oni zawsze wbijali mi szpile czy to TD z miną obojętności przy Shaqu czy Parker w penetracjach, nawet Red Mamba jak trzeba było trafił 3ke. Z przykrego faktu, że LAL padło na ryj nie mam komu kibicować i wybrałem sobie na osłodzenie PO SAS jako faworyta do utarcia nosa Cavs i co ? przegrali ! masakra jakaś. Nie mogłem się powstrzymać przed oglądaniem meczu nr 7 i parę minut przed końcem pomyślałem „czyżby koniec fatum” jednak nic z tego.
Co do meczu- jakby określić to w przypadku 2 zawodników tylko, to CP3 wygrał ten mecz – rzucał i trafiał kiedy chciał – wyrósł na prawdziwego lidera. Stern zabił LAL kiedy zatrzymał ten transfer, nie ładnie. Natomiast przegrał ten mecz Ginobili, był fatalny i chyba długo nikt o nim nie powie biały Jordan.
Panowie, chcecie porzucić całą wspaniałą historię Wschodu i Zachodu? bez jaj.
Za chwilę mocniejsi będą Pacers, na pewno lepiej z Boshem będą grać Heat, w dodatku przebudzą się Knicks lub Pistons. Celtics też nie będą stali w miejscu. Jedyną propozycję jaką na dziś rozważa NBA to porzucenie rozstawienia dla zwycięzcy dywizji. Reszta nie wchodzi w grę.
Wiem, że zmiany drużyn w konferencjach to mrzonki. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że taki precedens miał miejsce w innej lidze (NHL), i to całkiem niedawno, gdy Detroit Red Wings (wielokrotny mistrz) zostali przeniesieni z Zachodu na Wschód. BTW: Chicago w NHL ma swoją drużynę na Zachodzie. To chyba świadczy o tym, że wszystkie te podziały opierają się na geografii głównie w teorii :)
Patrząc na podział NBA też trudno o sensowne wytłumaczenie dlaczego Memphis lub Nowy Orlean są na zachodzie?
Tak na logikę zachód powinien kończyć się na Teksasie, a wszystko na wschód od niego to już Eastern Conf.
Ja oczywiście rozumiem, że Memphis jest sukcesorem Vancouver,ale ktoś powinien już dawno zwrócić na to uwagę.