LeBron James dominował w drugim starciu przeciwko Chicago Bulls i uzyskał 33 pkt, 8 zb i 5 as prowadząc Cavs do wysokiej wygranej (106-91). Rywale ani na moment nie byli bliscy formy z pierwszego spotkania, by nie mówić o zwycięstwie. O wygranej, w dużej mierze, zadecydowało pierwsze 12 minut, wygrane przez podopiecznych Davida Blatta aż 38-18. Już w pierwszych minutach wiedzieliśmy, że Cavs zanotują srogi rewanż, naciskając gości od pierwszych sekund meczu oraz wymuszając aż 7 strat w pierwszej kwarcie.
Bulls ani razu nie prowadzili i nie mogli liczyć na swoich liderów – Derricka Rose’a (6/20 z gry) oraz Jimmy’ego Butlera (5/14 z gry). Słabo spisywali się też Pau Gasol (3/8 z gry) i Aaron Brooks (1/8). W dodatku Bulls przegrali walkę na tablicach (37-45). Kawalerzyści skupili się na rzutach typu catch&shot, przede wszystkim poprawiając swoje niskie wskaźniki z pierwszego meczu (33% mieli Cavs i podnieśli wynik do 54% z gry , natomiast Bulls po pierwszym spotkaniu z 59% , spadli do poziomu 29%).
Gospodarze zagrali bardziej agresywnie w obronie oraz ataku, przede wszystkim częściej wchodząc pod kosz (39 penetracji w strefę podkoszową – 16 Irvinga, 14 Jamesa , przy 24 Bulls) oraz częściej kierując piłkę w stronę swojego lidera. LBJ trafił 9 z 17 rzutów z gry przy broniącym go Jimmym Butlerze, i po 15 punktach przy asyście MIP z G1 , zdobył 20 oczek. Ogólnie podniósł swoje zdobycze o 14 punktów. James również mocniej skupił się na obronie skrzydłowego Chicago, pozwalając przeciwnikowi na ledwie 5 celnych rzutów z gry.
Na zalepioną strefę podkoszową i brak penetracji Derricka Rose’a zwracał uwagę, tuż po spotkaniu, Tom Thibodeau. Dając do zrozumienia, że on i zespół muszą poprawić ten wynik w kolejnym meczu, przed własną publicznością. Trener gości narzekał również na pracę sędziów, którzy w jego opinii pozwalali na zbyt wiele obrońcom Cavs, kiedy ci pilnowali właśnie Rose’a. Derrick nie stawał na linii rzutów wolnych, w drugim kolejnym meczu serii z Cleveland…
Bardzo istotną zmianą w grze Cavs było mocniejsze włączenie się w wydarzenia na boisku zadniowców Davida Blatta. Iman Shupmert znów się pokazał z dobrej strony, trafiając 4 z 7 rzutów zza łuku (co będzie jak do gry wróci w meczu trzecim – JR Smith?). Dalej, Tristan Thompson znów był zagrożeniem w ataku, popisując się 6 ofensywnymi zbiórkami. TT miał spory wpływ na punkty drugiej szansy Cavs, a tym razem dostarczyli oni 23 oczka po zbiórkach na tablicy Bulls (Byki zanotowały tylko 15 takich punktów).
W końcu małą , tajną bronią trenera Blatta okazał się Matthew Dellavedova . Australijczyk rozegrał aż 35 minut, poprawiając obronę na obwodzie Cavs (mobilność jej), kończąc mecz z 9 pkt i 9 as. Jokerem w talii szkoleniowca miejscowych okazał się bezbarwny w G1 James Jones. Tym razem ex gracz Heat zanotował 5 celnych prób zza łuku, w czym znacznie pomógł ofensywie Cavs (spacing wyglądał znów jak należy).
Wracając do Shumperta, zawodnik nabawił się kontuzji pachwiny, która wyłączyła go z gry w trzeciej odsłonie. Po spotkaniu David Blatt zaznaczył, że będzie monitorował sprawność swojego gracza i ma nadzieję, iż zagra na 100% w kolejnym spotkaniu.
Ciekawostka: LeBron James zrównał się Tonym Parkerem w ilości asyst w play off (1059) i jest o dwie od wyprzedzenia Stev’a Nasha (1061). Najważniejszą zmianą u LeBrona był jednak powrót do gry z opaską na głowie.
Cleveland Cavaliers – Chicago Bulls 106:91 (38:18, 26:27, 23:26, 19:20)
PKT: James 33, Irving 21, Jones 17, Shumpert 15 oraz Butler 18, Rose 14, Gasol 11, Gibson 11.
Stan rywalizacji: 1-1
Się porobiło, wszystkie pary na 1-1.
Dopiero się zacznie walka. Szkoda, że Love nie gra, wtedy Cavaliewrs mogli by powalczyć o mistrzostwo. A tak, będzie ciężko. Ale z Bulls i tak sobie powinni poradzić.
brak love jest na maksa widoczny… Tristan w ataku to poziom PLK. Wygrany na pewno to Shumpert pokazał, że brak JR Smitha szczegolnie w ataku nie był widoczny w tych dwoch grach.
I ciekawostka statystyki nie kłamią. Rose jeśli ma tylko jeden dzień przerwy między meczami rzuca średnio o 10 pkt. mniej i na duuuuuż o gorszej skuteczności :) Nogi już nie te :/
taki mecz po prostu musiał się Bykom trafić.
Miejmy nadzieje że tylko jeden i w następnym będzie już lepiej.