„To jest ten jeden raz, kiedy możesz być tatą a nie trenerem” – mówił CP3 do Doca Riversa na początku czwartej kwarty, kiedy jego syn Austin doprowadzał fanów Rockets do płaczu, a potem mieszał wyimaginowaną zupę jakby był Jamesem Hardenem. Przez tamte 5 minut był Jamesem Hardenem. Po tym jak sam siebie posadził na parkiecie crossoverem w Game 2, dzisiaj był nie do zatrzymania przez 5 minut meczu nr 3, który wygrał dla Clippers runem 23-0 na przełomie trzeciej i czwartej kwarty, a sam zdobył w jego trakcie 14 punktów.
Na 3:28 przed końcem trzeciej ćwiartki Clippers mieli tylko 5 punktów przewagi i cały czas był to wyrównany mecz. Wtedy Rivers trafił za trzy, po chwili spenetrował na Jamesie Hardenie i skończył akcję z faulem. Chwilę później dołożył kolejny prosty lay up, kolejny and-one i floater. W 3 minuty zrobiły się 22 punkty przewagi. Clippers dobili Rockets na początku czwartej kwarty, kiedy Rivers trafił za trzy w twarz Jasona Terry’ego, potem ugotował zupę, która tego dnia nie była za słona.
Austin skończył ten mecz z 25 punktami i znowu był bardzo dobry w obronie, stając się x-factorem i człowiekiem, którego brakowało Clipps z ławki przez cały sezon regularny. Był tym kolesiem, który rzucał zwycięski buzzer-beater w Chapel Hill w 2012. Dick Vitale krzyczał „unbelievable” przed swoim telewizorem.
Obwodowa obrona Rockets kulała nie tylko przy Riversie, bo J.J. Redick również zagrał fantastyczne spotkanie, a Clippers zabijali Hardena i Terry’ego przez proste stawianie zasłon. Redick co rusz urywał się swojemu obrońcy, zdobył 31 punktów na skuteczności 11/14 z gry i 5/6 za trzy. Redick w całym meczu miał tylko 34 kontakty z piłką, a gdy już wychodził zza zasłony to z reguły nie miał już nikogo obok siebie. Trevor Ariza wszystkich dziur nie może łatać.
Do gry wrócił Chris Paul, który miał spokojne 23 minuty z 12 punktami i 7 asystami, grał pasywnie i rzadko penetrował, ale nie było potrzeby żeby się przemęczał. Blake Griffin miał 22 punkty i 14 zbiórek, ale też 7 strat i ogólnie nie grał aż tak dobrego meczu jak mogą mówić jego statystyki, popełniał zbyt dużo prostych błędów.
DeAndre Jordan miał 6 punktów i 15 zbiórek, tym razem zagrał 36 minut i Clippers byli z nim na parkiecie +36. +36. James Harden wciąż boi się penetrować przeciwko Jordanowi i nie umie wymuszać fauli (tylko 5 razy stawał na linii w tym meczu), a w drugiej połowie gospodarze odcięli mu loby do Howarda, jedną z niewielu broni, która pozostawała Rockets w tej serii. Z Jordanem na parkiecie Clippers mieli Defensive Rating 87.9 i Net Rating +44.5.
Harden zagrał na 25 punktów i 11 asyst przy skuteczności 8/16 z gry, ale popełnił 5 strat i był fatalny w obronie. Mimo dobrych statystyk, Harden nie miał w tej serii dobrej kwarty poza czwartą w meczu nr 2 i jego drużyna nie ma prawa wygrać żadnego spotkania w tej serii, jeśli nie wróci do gry z regular season. Doc Rivers zabił Kevina McHale’a w pojedynku trenerów i ma sposób na zatrzymanie niemal każdej ofensywnej opcji Rockets.
Dwight Howard miał słabszy dzień i nie zdobył żadnych punktów w drugiej połowie, po tym jak miał 14 w pierwszej. Poza tym zebrał 14 piłek i miał 2 bloki. Rockets dostali przyzwoite wsparcie w ataku od Terry’ego (13 punktów) i Jonesa (12), poza tym dwucyfrową zdobycz mieli Ariza (10) i Brewer (11), ale to Clippers znaleźli w tym meczu swoją głębię składu, a ich ławka zniszczyła ławkę gości. Oprócz Riversa dobry mecz zagrał Jamal Crawford (tylko 12 punktów, ale przy tym 3 asysty i 6 przechwytów, a także mądra gra i nieforsowanie rzutów), a Spencer Hawes dał dobre 11 minut.
Rockets muszą uruchomić normalny poziom u Hardena i Howarda, bo to był cud, że trzymali się przez 33 minuty tego meczu tak blisko Clippers. Chyba tylko dlatego, że Blake Griffin miał słabsze spotkanie niż zwykle. Kevin McHale nie ma pomysłu na grę i nie wie jak odpowiedzieć na wszelkie usprawnienia stosowane przez Doca Riversa, ławka Rockets przegrywa z ławką Clippers, a ich katem okazuje się być Austin Rivers. Chris Paul może spokojnie wracać i już powoli szykować się na swoje upragnione finały konferencji, bo jeśli Rockets dalej będą tak grać, to ta seria skończy się w 5 meczach. Game 4 w niedzielę o 2:30.
Houston, mamy problem!!!
Przewidywałem szybką serię, ale myślałem że będzie jednak bardziej wyrównana. Prawda jest taka że gdyby grał Paul w meczu numer dwa to mielibyśmy już 3-0. Rockets wyglądają jak dzieci we mgle, Rockets trzymali się w grze ze względu na słabszy mecz Blake, ale run 23-0 i chyba żadnego czasu nie bierze MC Hale to już chyba coś nie tak- bezradność?
23:0 robi wrażenie i to za sprawą m.in. młodego Riversa.
Doc chyba dorósł wreszcie do bycia dobrym trenerem, nie popełnia tych samych błędów, reaguje na dobry dzień zawodnika, na zły zresztą też. Ma coś w zanadrzu, a ta tak słaba, krótka ławka to nie tylko Jamal Crawford. Jeśli będzie 3:1 już nie oddadzą awansu. Też sądziłem, że McHale przygotuje coś specjalnego, tymczasem nic takiego się nie stało.
Nie będę zaskoczony jak Clippers znajdą się w tym roku w Big Finals, bo na prawdę grają fajną koszykówkę. WCF raczej pewne. Szkoda tylko, że w takim momencie przydarzyła się kontuzja CP3, akurat teraz kiedy ma największą szanse w karierze by zajść dalej niż 2 runda PO.
W sumie warto wspomnieć o wyrzuceniu z boiska Terry’ego po popchnięciu Griffina. Zapewne otrzyma za to 1 mecz przymusowej przerwy. Aż tak bogaci na pozycjach PG i SG Rakiety nie są, żeby tego nie odczuć.
to było bardzo głupie od tyłu w plecy ;/
mam nadzieje, że LA przejdzie dalej :)
JJ odpalił ładny mecz
Jet pokazał, że nie wszystkie chromosomy mu zwierają i może być że swoim zachowaniem pozbawi Rockets ostatnich szans na awans. Obrona Rockets na obwodzie to był kiepski żart… dawno nie widziałem tak słabo broniącego Hardena… nawet w zeszłym sezonie niewiele miał tak fatalnych spotkań w tym względzie. Jones nadal żałosny w obronie, a i ofensywnie najwyżej przeciętny. Do tego dodaje praktycznie zero na deskach no i jesteśmy w dupie. Ławka cegli ile wlezie, a i Ariza mógłby się skupić na obronie, zamiast rzucać. W sumie to mimo słabszego od poprzednich spotkania to tylko Howard znów był jasnym punktem zespołu… ale sam tego wózka nie pociągnie bo ma mocne rywala pod koszem… a nawet dwóch rywali. Generalnie jeżeli w PO pozwala się rzucać rywalowi na skuteczności 55% z gry to taka drużyna nie ma czego szukać…