Jeśli nie wygrywasz spotkania u siebie, to ciężko myśleć o zwycięstwie w meczu wyjazdowym. Chicago Bulls dwukrotnie obejmowali prowadzenie w serii przeciwko Cleveland Cavaliers, 1:0 i 2:1, ale po minionej nocy są o krok od wypadnięcia z rozgrywek play off. Jak ważny jest własny parkiet pokazali nam Kawalerzyści, wygrywający w imponującym stylu mecz #2 oraz budując wielką przewagę podczas zakończonego w nocy spotkania. Zacznijmy od prostych rzeczy, własna hala , dobrze obrzucane kosze, swój – głośny – doping. Wcześniej regeneracja przy własnym sztabie lekarzy i fizjoterapetów. Po takim wysiłku i przy utracie sił jakie obserwowaliśmy w dwóch spotkniach w United Center, ważne było aby odzyskać świeżość i chęci do gry.
Lekarze i fizjoterapeuci Cavs wykonali doskonałą robotę, przywrócili do życia (być może za pomocą magicznego napoju z Kosmicznego Meczu) samego LeBrona Jamesa, ale co ważniejsze – postawili na nogi Kyriego Irvinga – który znów wyglądał na mocnego rywala (godnego rywalizacji z Derrickiem Rosem). Jak już większa część z Was wie, LeBron rozegrał doskonałe spotkanie (38 pkt, 12 zb i 6 as przy skuteczności 14/24 z gry), ale to Kyrie okazał się graczem zaskakującym defensywę Byków.
Jak pamiętacie z przeszłości, play off to szachy, nie tylko taktyczne, podczas meczu, ale również medialne, pozakulisowe. Z jednej strony wiemy, że nadal nie do grania jest Pau Gasol, gdzieś z urazami kolan i stawów skokowych walczą Taj Gibson, Joakim Noah czy Kyrie Irving, Iman Shumpert i JR Smith czy sam LeBron James. Nikt jednak, przed meczem, nie „puszcza pary” do mediów, że dany zawodnik jest w słabszej / lepszej dyspozycji. Ściśle tajne!
Idąc w stronę taktyki (pisaliśmy na ten temat osobno z Sebastianem / Triple Ex) wiadome było, iż obrona Bulls przykuje mocniejszą uwagę do osoby Timofieja Mozgova. Uwaga, Białego Rosjanina nie było w tym meczu w ataku, zagrał gorzej niż Marcin Gortat w swoim G#4 i zdobył tylko 1 punkt (0/7 z gry). Lecz nikt w byczym obozie nie zakładał , że Uncle Drew dozna ozdrowienia…Podejrzewam, że Tom Thibodeau spędził noc na kolejnych zagwózdkach taktycznych i rozpoczynając przygotowania do G#6. Thibs nie spał wiele minionej, dla Amerykanów, nocy.
Z mojej strony, w przedmeczowych dewagacjach, byłem pewien jednego – nie było szans by Derrick Rose potwórzył 31-punktowy występ z ostatniego meczu w Chicago. David Blatt z niejednego koszykarskiego pieca chleb jadł i wyczulił swoich defensorów na zagadnienia pomocy, podwajania i przekazywania lidera Bulls. Efekt, D-Rose zakończył mecz ze słabym wynikiem, 7/24. Nie trafił też żadnego z czterech rzutów zza łuku. Bez kontuzjowanego Paua Gasola (największego atutu Bulls pod koszem atakowanym) nie było akcji pick’n’pop i bardzo mało pick’n’roll.
Taj Gibson grał nieskutecznie, Taj nadal nie jest sobą i gołym okiem widać, że ma problemy z kolanem. 4/12 z rzutów Gibsona oraz akcja , która nie przyniesie mu chluby. Rzekome kopnięcie (sprowokowane lub nie) Matthew Dellavedovy. Silny skrzydłowy gości nie wytrzymał meczowych emocji i w najważniejszych minutach spotkania pozostawił drużynę na ostatnie 10 minut, bez należytego wsparcia.
Mimo faktu, że Bulls przeszli od stanu 73-90 do 11 oczek z rzędu (6 punktów Mike’a Dunleavy’ego) to Gibsona zabrakło w obronie. Zawodzący znów Nikola Mirotić (tylko 2/7 z gry, btw. Triple Ex miał nadzieję, że nie zagra podobnego meczu w serii…) „jak zwykle” nie popisał się w obronie i gubił się przy przekazach lub podwojeniach z udziałem atakującego LeBrona Jamesa. Praca nóg wysokiego Chicago nadal pozostawia wiele do życzenia i jego niski wkład w defensywę odbił się czkawką , po zejściu Gibsona…
Znów mimo wszystko, podobnie do meczu numer 4, Bulls zdołali wrócić z drzemki. Mike Dunleavy, Kirk Hinrich i dwukrotnie Jimmy Butler – łącznie – wrzucili do kosza Cavs 4 trójki, a ostatnia z nich doprowadziła do wyniku 99:101. Pudło za trzy Irvinga i Bulls mieli okazję na doprowadzenie do remisu. Derrick Rose pognał na kosz rywala, kiedy wydawało się, że wyrówna stan meczu, niczym spod ziemi wyrósł LeBron James i zaczapował Rose’a.
Była to akcja #1 całego spotkania, która zatrzymała pędzące Byki. Po chwili Butler nie trafił trójki, dalej Noah znów nie popisał się, dając stratę…4 z osobiste umieścił w koszu rywala Irving.
Wracając do wejścia Rose’a, gdyby rozgrywający Chicago miał oczy dookoła głowy, zobaczyłby z tyłu pędzącego za nim Butlera. Była naprawdę spora szansa na zakończenie kontry remisem…Gdzieś z boku , wolny na lewym skrzydle czaił się Mike Dunleavy.
Największe przewagi: Cavs 50% z gry, Bulls 39 % z gry. Punkty drugiej szansy – Bulls (23) , Cavs (14).
Co ważne z obserwacji:
– Cavs wrócili do swojego dystansowego grania, z Irvingiem i Smithem i w pierwszej odsłonie udanie rzucali zza łuku. Trójką popisał się również Shumpert.
– Cavs w kolejnym meczu popisali się solidną defensywą na przestrzeni drugiej odsłony. Zmiennicy Bulls nie dopasowali się skutecznością do poziomu Rose’a (14 pkt przed przerwą na wyższej niż później skuteczności) oraz Butlera (8 pkt do przerwy, a potem aż 21!).
– Bulls nie potrafili znaleźć recepty na wielkie granie LeBrona podczas pierwszej połowy. James grał jak w transie , trafiając 24 punkty przy 24 minutach.
– Irving rozegrał bardzo dobrą trzecią kwartę, a po niej miał już na koncie 19 pkt. Kyrie otrzymał też wsparcie zmienników, Dellavedovy i Smitha , którzy z kolei trafiali rzuty zza łuku. Takiej broni brakowało Bykom od strony Aarona Brooksa (0/3) czy Nikoli Mirotića (1/3; co ciekawe jedyna trójka co celny rzut z połowy boiska na koniec III kw)
– kolejny mecz, po spotkaniu Wizards-Hawks, kiedy wydawało się, iż Cavs/Hawks spokojnie dowiozą wygraną to rywale robią zryw w końcówce spotkania i dzięki serii trójek wracają do walki o zwycięstwo. Dalej, jedna zła decyzja lub moment zawahania łamie goniących i zamyka szansę na zwycięstwo.
– w końcu LeBron WIELKI, zagrał najlepszy mecz play off, jakby game winner z Chicago obudził w nim znów pewność siebie i uruchomił dodatkowe pokłady energii. Został pierwszym graczem od czasów Shaqa, który zanotował 35 pkt i 10 zb przy zerowych stratach piłki!
Do obejrzenia za niecałe dwa dni, w United Center. Wydaje się, że Cavs są najlepszej drodze do wymarzonego finału konferencji. Pytanie #1 przed kolejną grą, czy zagra Pau Gasol? (pewnie dowiemy się na kilka minut przed meczem:-)
Cleveland Cavaliers (3) – Chicago Bulls (2) 106:101 (25:24, 29:20, 26:27, 26:30)
Cavaliers: James 38, Irving 25, Shumpert 13, Thompson 12, Smith 12, Dellavedova 5, Mozgow 1, Jones 0, Perkins 0
Bulls: Butler 29, Dunleavy 19, Rose 16, Noah 10, Gibson 10, Mirotić 10, Brooks 4, Hinrich 3, Snell 0
Stan rywalizacji: 3-2 dla Cavaliers
Strasznie dziwnie sie oglada te PO na wschodzie, wiedzac ze te ekipy kompletnie nie maja szans na pierscien. Ani Cavs, ani Bulls, ani Wizards, ani Hawks. Niestety, w duzej mierze przez kontuzje. Dziwne uczucie naprawde, bo LBJ opoznia tylko okres swojego wielkiego rozczarowania, a naprawde kiepsko by wygladalo gdyby przyszlo w Wielkim Finale.
Pretendentow do tytulu jest teoretycznie wciaz 4-ech, wszyscy na zachodzie :)
Ale osiagnal jedno w tym roku – przeszkolil w PO mlodych Cavsow, i dodal pare kolejnych highlightow do swojego dorobku.
Masz rację. Drużyny z zachodu, np. tacy Clippers prezentują się potężnie na tle Wschodu.
@lolo
A ja powiem inaczej.
Cavs uczą się grać na nowo bez Love’a. Pamiętajmy, ze 2 pierwsze mecze grali bez Smith’a.
Teraz, jeśli Irving i inni dojdą do siebie może być coraz lepiej. I może złapią formę na finały, które toczą się często swoim własnym niespodziewanym torem. Tak więc nie skreślałbym Cavs.
Zwłaszcza, że mają najlepszego koszykarza na świecie.
Ostro @Lolo, powiem , że ja bym ani Cavs ani Hawks nie deprecjonował w finałach NBA. Co będzie gdy faworyzowani Warriors tam się jednak nie dostaną? Cavs i Hawks są w stanie ograć Clippers lub Grizzlies. Obie zachodnie drużyny mają też problemy z kontuzjami graczy (Paul, Allen czy Conley).
Zgadzam się z Woy, Cavs mają potencjał do wygrania NBA. Jeśli wróci zdrowie dla Irvinga mogą namieszać w finałach (jeśli do nich dojdą).
Zawodnicy z Chicago są mniej uzdolnieni rzutowo od tych z Cleveland. Poza tym ich trener nie jest specem od ofesywy więc nie nakreśla im zagrywek po których mięli by proste rzuty. Przekłada sie to na niższy % trafień. Tym razem było to (jak piszesz): Cavs 50% z gry, Bulls 39 % z gry. Wobec czego pozostaje lepiej zbierać. W tym meczu i tego nie było. Nie przycisnęli tez rywala tak aby się pogubił i stracił pewnośc siebie. Raczej oni sami sie gubili mając bodaj 3 czy 4 błędy 24sec.
Tak jak wcześciej WOY pisałeś. Bez większej ilości zbiórek nie mają czego z Cleveland szukać.
Oj, to co ogladam ze strony Clips to nie sa przelewki… wygladaja poteznie, mimo wczorajszego meczu. A Cavs przeciez nie obronia pomalowanego przed Grizzlies. Wiec wydaje mi sie, ze nie tak ostro napisalem :)
Czy Cavs, Bulls, Wizards i Hawks są słabsze od drużyn z zachodu – tak są słabsze. Czy są bez szans w finale – nie, są w stanie sprawić niespodziankę a nawet uważam, że przed pierwszym meczem finału nie będzie faworyta…
Ta seria jeśli wyrzucić błędy sędziowskie byłoby mega. Ale dziś znów Taj wyrzucenie – a Deledevedova nic to już głupota .
Jak rzadko zgadzam się z Tobą całkowicie. Z resztą nawet komentatorzy słusznie nie kryli oburzenia. Powiedzieli nawet, że powinno być po dachu i gramy dalej bo to nie jest faza rozgrywek, w której za takie coś się wyrzuca zawodnika.
A jak się Wam podobała 'zbiórka’ Noaha na około 20 sekund do końca po pudle LBJ? Po tym pokazie techniki Cavs zebrali piłkę w ataku i już zupełnie zakończyli spotkanie. A gdyby faktycznie to zebrał to jeszcze Bulls mogli wyjść na remis i walczyć.
Dyskusja na temat przewagi zachodu nad wschodem zaczyna przypominać wywód dotyczący wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkanocnymi.
Zobaczymy jak będzie w finale.
Ciekawe jak poradziliby sobie grający radosną koszykówkę gracze Hou czy LAC w starciu z żelazną obroną wschodu. Jedynie Miśki w pełnym składzie nie odbiegają od tego wzorca i z bólem muszę przyznać że GSW w ostatnich dwóch spotkaniach.
chciałeś powiedzieć Atlanty…
Zwróćcie uwagę, że w zasadniczym, w drugiej jego części Cavs wygrywali większość mecżów z zachodem i to wyraźnie. Hawks też zdecydowaną większość wygrali i grają bez kontuzji. To nie muszą być jednostronne finały, tym bardziej, że obrone lepszą mają wschodnie teamy
@Saharek
Ja ogólnie jestem przeciw teoteryzowaniu.
Ci by tamtych roznieśli w puch, a tamci nie daliby szans innym.
Wszystko weryfikuje boisko. Każda seria jest inna i trudno coś przewidzieć. Nikogo nie można lekceważyć. Dlatego jest tak ciekawie.