To nie Rockets wygrali, to Clippers przegrali…

Rock-LAC3-1 w kieszeni i trzy szanse na wygranie czwartego meczu. Tak wyglądała sytuacja L.A. Clippers przed kilkoma dniami. Kiedy my zastanawialiśmy się w jaki sposób Klipery poradzą sobie z absencją Chrisa Paula, to zespół Doca Riversa potrafił zadziwiać i wygrywał mecz z Houston. Fantastyczą formą imponował Blake Griffin, z drugiej strony poniżej oczekiwań spisywał się James Harden. Nastąpiły dwa ważne – dla losów serii – spotkania. Mecz numer 5 w Houston, którym w mojej opinii trener kalifornijczyków przegrał całą rywalizację, niedostatecznie motywując (lub w ogóle nie motywując) swojego zespołu oraz myśląc o spotkaniu numer 6 ( w końcu przed własną publicznością, odpuszczając poniekąd spotkanie w Toyota Center). Potem było już coś, co mieliśmy okazję widzieć w 2000.roku kiedy Blazers czuli się pewni wygranej w tej samej Staples Center, w meczu przeciwko Lakersom. Rotacje w piątce Kevina McHale’a , postawienie na rezerwowych graczy oraz eksplozja formy przy rzutach z dystansu zaprowadziła Rakiety do meczu 7, w którym już wystąpili w roli myśliwego.

Kiedy przed meczem, dyskutowaliśmy z Sebastianem (Triple ex) o przewagach Rockets na ten mecz, nasz forumowy kolega i Wielki Fan Rakiet sugerował , że wielką rolę odegra publiczność i własny parkiet (obrzucane kosze, swoje klepki etc). Zakładał, że sędziowanie będzie bliższe gospodarzom oraz w końcu – James Harden – zagra wielki mecz. Dla mnie z kolei pewne było, że Rockets przerodzili się w rolę myśliwego (coś na wzór Bucks z pierwszej rundy Wschodu), kiedy ofiara zamieniła się polującego i czując krew nowej ofiary dokończy polowanie z łupem w rękach. Oczywiście liczyłem na houstoński tercet – Dwight Howard , Josh Smith , James Harden – który zagrał z wielkim zaangażowaniem, wykazując się cennym doświadczeniem z poprzednich lat gry. Widziałem też mentalny problem Clippers, podłamanych sromotną porażką w czwartej kwarcie meczu #6 w Staples Center. Sorry fani Clippers, ale uwierzyć w zwycięstwo kalifornijczyków było niezmiernie trudno. Sam talent nie wystarczał.

Rockets chcieli i nawiązali do ostatnich , najlepszych występów organizacji z 1997 roku , kiedy John Stockton odebrał Rakietom finały NBA. Charles Barkley marzył o kolejnych finałach NBA, przeciwko Michaelowi Jordanowi oraz swoim pierwszym tytule. Zresztą Clyde Drexler też o pokonaniu Jordana (bo tytuł już miał). Teraz staną naprzeciwko Golden State Warriors. Ogólnie rzecz biorąc, zarówno na Wschodzie jak i na Zachodzie dojdzie do pojednku dwóch najlepszych ekip z sezonu zasadniczego, najwyższej notowaych po RS.

Wracajac do meczu, od pierwszych minut oglądaliśmy wielką mobilizację w szeregach ekipy Kevina McHale’a. Wysoki poziom koncentracji startowej piątki oraz jasny plan działania przeciwko defensywie Clippers. James Harden wcielił się w rolę kretora gry i ku zdziwiniu rywala nie forsował swoich akcji czy rzutów, zamiast tego szukał dograń do Josha Smitha, Dwighta Howarda i Trevora Arizy. Praktycznie wszystko, czego się dotknął zamieniał w złoto. Goście w ostatnim meczu serii nie prowadzili nawet przez sekundę…

Podczas drugiej kwarty , dokładnie w połowie jej Rockets po trafieniu Jasona Terry’ego prowadzili 48-33. Przyjezdni wyglądali na przytłoczonych i przegrywających spotkanie we własnych głowach. Kiedy Chris Paul próbował napędzać swoich kolegów i niwelować straty (to był pierwszy moment meczu, kiedy Clippers mogli mówić o „byciu na styku”) do sześciu oczek, przebudził się Dwight Howard. Najpierw energiczny wsad, potem alley oop i zapał Clippers został stłumiony. Rockets prowadzili 10cioma.

W trzeciej odsłonie Clippers byli jeszcze bliżej, na trzy punkty do rywala. Znów napędzający ataki CP-3, coraz skuteczniejszy Blake Griffin i po wejściu na kosz JJ Redicka zrobiły się tylko trzy punkty straty (57-60). Czas Kevina McHale’a , po raz kolejny wzięty we właściwym momencie, obudził obronę gospodarzy i uruchomił kolejne ataki miejscowych. James Harden wszedł pod kosz i zakończył akcję wsadem. Josh Smith znów przymierzył zza łuku i Rockets – na nowo – odlatywali. McHale wyciągnął jokera z ławki, weterana Pablo Prigioniego (który pewnie czuł się mocniej, kiedy usłyszał o swoim koledze z kadry – Andresie Nocionim – wygrywającym Final Four Euroligi oraz zdobywającym statuetkę MVP finału). Papa Pablo popisał się trójką, za chwilę znalazł wolnego na dystansie Trevora Arizę a przewaga miejscowych znów rosła. Ostatnia akcja kwarty była popisowym ruchem Hardena – MVB (Most Valueable Beard) wykonał rzut z odejścia łamiący defensywę Clippers (85-68 przed IV kw). Toyota Center wrzała z zachwytu!

Czwarta kwarta była tzw. dobijaniem rywala. Corey Brewer i Trevor Ariza trafiali z obwodu, Clippersi próbowali skuteczniej punktować za sprawą duetu Griffin-Jordan, ale ich energiczne akcje nie zawsze wpadały do kosza przeciwnika (DeAndre przestrzelił alley oopa). Gdzieś na moment pojawiła się szansa by wrócić do gry o wygraną. Rozluźnieni Rockets pozwolili przeciwnikom z L.A. na zniewelowanie strat do 8 oczek (96-104). Piłka trafiła w ręce JJ Redicka i na 90 sekund przed końcem meczu ex gracz Magików przestrzelił najważniejszy swój rzut w meczu. Natomiast kropkę nad „i” postawił Ariza , trafiając swoją szóstą trójkę w meczu. Trevor trafił 6 z 12 prób i zakończył mecz jako drugi strzelec zespołu, z 22 pkt. James Harden królował z 31 pkt.

Podsumowując: jeśli wrócicie pamięcią do mojego felietonu sprzed kilku dni, „Dlaczego Rockets się nie uda?” to zauważycie wielkie zmiany w szeregach drużyny Wielkiego Celta. Jet Terry, Pablo Prigioni , Josh Smith i Corey Brewer przebudzili się od meczu #5. Rockets zaczęli grać szerzej, nie tylko rozciągając grę trafieniami dystansowymi, ale również rozwiajając skrzydła – Josha Smitha i Terrence’a Jonesa. Ich zagrania dwójkowe z Dwightem Howardem (oraz gdzieś z Clintem Capelą) były odpowiedzią na loby Clippersów. Przede wszystkim Howard zmazał plamę po przegranym meczu numer 4 (7 pkt i 6 zb) zaliczając dwa z rzędu double-double (15 w historii jego występów w play off z Rockets). Jednak największy udział w wygranej przyznałbym dwóm , ostatnio, pozyskanym graczom.

Oczywiście, że prym na parkiecie w Toyota Center wiódł James Harden, ale po raz kolejny nie byłoby trymfu drużyny bez pomocy skrzydłowych. Trevor Ariza zmierzył się z własnym duchem poprzednich play off 2014 oraz duchem strzelca – Chandlera Parsonsa – trafiając aż 6 rzutów zza łuku. Można rzecz, takiego Arizy wyczekiwano w Houston. W końcu , Josh Smith, właściwie ściągięty jako upgrade dla Dwighta Howarda i Terrence’a Jonesa, zawodnik mogący na różne sposoby zdobywać punkty oraz bronić graczy z co najmniej trzech różnych pozycji. I nawet brak Pata Beverley’a czy Donatasa Motiejunasa nie przyćmił talentu Rockets oraz szans na awans do finału konferencji. Finału , który do czwartku był niewyobrażalny w głowach najzagorzalszych fanów Rakiet, a który wczoraj stał się faktem. Warriors czekają, BRAWO ROCKETS!!

Komentarze do wpisu: “To nie Rockets wygrali, to Clippers przegrali…

  1. Tytuł mówi wszystko.
    Frajerskie odpadnięcie Clippers i czas na przebudowę drużyny. Przede wszystkim trzeba dodać kilku wartościowych zmienników. Wypuścić pewny awans z kieszeni.
    Cóż, pozostaje tylko kibicować na zachodzie Warriors. Zresztą, jeśli Rockets wygrają więcej niż 2 mecze to bedę zdziwiony.

  2. Poprostu Clippers ciągle nie dorośli do wielkich rzeczy. Czyja to wina? Doca?Możliwe, bo przecież nie CP3.Rivers ewidentnie zaspał mecz 5 a i dzisiaj nie wyglądał jakby mial pomysł na gre. Kompletnie nie wybijał Rakiet z rytmu. Za dużo zagrywek nastawiał na Reddicka i jego rzuty za 3. Czy Blake zawiódł? Czesciowo na pewno, bo miewał bardzo długie przestoje w grze. Statystycznie wygląda znakomicie, ale nie grał na 100% w każdym momencie. Najbardziej zawalił jednak managment. Brak jakiejkolwiek ławki rezerwowych odbił się czkawka. Nierówny Rivers i ceglący na potęge Crawford to zdecydowanie za mało jak na aspirujący zespół. Dzisiaj jeszcze świętujemy, bo finał konferencji to już sukces, jutro zacznę się już bać Warriors. Nie wiem czy Splash brothers będa miec az 4 razy zły dzien rzutowy, a Ariza Brewer i Smith zrobią to co w 2 ostatnich meczach. Ale dopoki piłka w grze. i liczę conajmniej na wielkie emocje.

  3. Jako fan Clippers i samego CP3 wczoraj było mi bardzo trudno pogodzić się z tak frajerską porażką w serii. Jeszcze game 5 można wybaczyć ale tego co się stało w 4 kwarcie game 6 nie. Prowadzić 92-79 i przegrać w tak wręcz niewiarygodny sposób. Po tym meczu wiedziałem, że Clippers się już nie podniosą. Gra się tak jak pozwala przeciwnik, a team z LA pozwolił im na za dużo przy prowadzeniu 3-1 w serii. Idealny obrazek tego co się stało można było zobaczyć w 4 kwarcie meczu 6. Clippers wyglądali tak jakby ktoś zabrał im zabawkę. Ja wyglądałem tak samo siedząc przed monitorem. Po niesamowitej serii ze Spurs byłem pewien, że wygrają z Rockets, gdy już witałem się z Western Conference Finals moja drużyna zafundowała mi pstryczek w nos. Nie rozumiem jak do tego doszło, jak można wypuścić taką przewagę serii i kwarty(game6). Po raz kolejny zawiodła ławka Clippers, tylko Jamal Crawford utrzymywał poziom jako gracz z ławki i miał świadomość jako jedyny gracz z ławki, że musi pomóc drużynie. Clippers grali w piątkę(Chris,Blake,DeAndre,J.J i Jamal). Matt Barnes po raz kolejny utwierdził mnie w przekonaniu że jest beznadziejny, fatalny okropny występ(0 pkt???!!!). Z Ławki Clippers przydatni są tylko Jamal i Big Baby(w swoim wymiarze i możliwościach, każdy wie jaką rolę on tam pełni), bo jeden czy dwa występy Austina Riversa na sezon czy 14 meczów playoffowych nie czynią z niego wartościowego gracza. Reszta czyli Spancer Hawes, Hudson, Turkoglu, Udoh nie wnoszą nic dla drużyny wchodzą jak trzeba dać odpocząć starterom i nic od siebie nie wnoszą). Teraz po sezonie włodarze klubu powinni usiąść i zastanowić się jakie ruchy poczynić żeby w końcu była mocno obsadzona pozycja numer 3, na której znajdzie się człowiek częstujący rywala skuteczną trójką bądź rzutem z półdystansu pomagający drużynie, bo Matt Barnes nigdy tego nie zagwarantuje. Trio CP, BG i DJ nie wygra mistrzostwa z asystą Jamala i JJ. Przepraszam jeżeli teraz urażę fanów Rockets ale drużyna z teksasu była drużyną gorszą i to Clippers dali sobie wydrzeć i przegrać we frajerski sposób finał konferencji, a nie Rakiety go wygrały.

  4. Btw. Doc Rivers jest pierwszym trenerem w historii NBA , który przegrał dwie serie w play off (na Wschodzie i Zachodzie) prowadząc w rywalizacji do 4 zwycięstw, 3-1. Wcześniej w Orlando Magic, prowadził 3-1 nad Detroit Pistons.

    1. Hou jest też drugim zespołem w historii który ma dwa takie powroty w serii ;) Jak chwalic, to chwalić :P

    2. Do tego McHale jest pierwszym który wyszedł z 1:3 jako zawodnik i jako trener.

  5. Nie jestem fanem Rockets, ale przy stanie 2:3 miałem irracjonalną pewność, że dadzą radę. Udało się. Niestety, przewiduję porażkę z Warriors, po 7 meczach. Czas pokaże. Trzymam za Houston, bo jakoś lubię czytać opinie fanów Rakiet;)

  6. no cóż, jako fan Rakiet uważam, że Houston fatalnie rozpoczęło ta serie i dopiero ostatnie mecze pokazały na co stac ten skład. W rywalizacji z Warriors wszystko jest mozliwe, będa to bardzo osfensywne mecze, typowe run&gun (pomimo tego, że obie druzyny potrafia swietnie bronic).

    Ja w tej serii widze 7 spotkań :)

    1. Oby – w serii z Clippers też stawiałem na szybką serię a tutaj psikus. Ale jednak do końca kibicuję Warriors w tym sezonie .

  7. Sasoo gratulację, mi osobiście szkoda tylko Paula. Reszta osób to jak dla mnie pół profesjonaliści. Blake od meczu numer 4 częśto się chował w ogóle go nie było. Reddick w dzisiejszym meczu mógłby nie zdejmować nawet dresu pudłował takie rzuty – trema go chyba zjadła bo kilka trójek miał takich które powinien trafić..

    Paul niestety w moim odczuciu już bliżej finałów nie będzie . Otoczony Blakiem + Jordanem którzy obaj dostaną maksa nie ma kasy na inne wartościowe wzmocnienia

    1. Mi przez to skakanie po Howardzie przeszedl wielki szacunek do Paula. Nie wspolczuje mu. Nie mówcie ze Rackets przegrają 4-0. Wszystko jest możliwe. To są Playoffy. nie wiemy czy nieoperzony skład nie dostanie zadyszki i tremy, a trener debiutant wszystko udzwignie. Pewnie Rakiety przegrają, ale podmęczą troche tych wojowników.

  8. Rivers przegrał mistrzostwo przed sezonem. Najlepsza pierwsza piątka w lidze, zaś rezerwowych brak. 3 dobrych zmieników i nawet San Antonio nie dałoby rady. Nie mówiąc już o Houston, które zresztą od GSW dostanie baty 4:0. Szkoda, bo DJ pewnie odejdzie do Dallas i cała zgraja się posypie. Wielka szkoda…

  9. Tak jak koledzy napisali w 5 się nie wygra takich gier gdzie drużynie przeciwnej „siedzi”. @miko gdzie Ty widziałeś grającego JJ, przecież to była porażka i te debilne straty do tego. Głębia składu zdecydowała o tej serii. Może to i dobrze, bo z taką ławką LAC nic z GSW by nie ugrało. Bardzo kibicuję CP3 od czasów „prawie quadruple-double” i w tej serii grał nieźle, ale momentami też włos się jeżył (wczoraj jak skakał po Howardzie nie wiedziałem, czy się śmiać, czy płakać z ich bezsilności). Tak jak Adrian89 uważam, że reszta to półprofesjonaliści. Przy najważniejszym, nietrafionym rzucie JJ (opisanym przez Woya) na 90 sek. przed końcem Blake stał przecież 5 sekund niepilnowany w piłką na półdystansie i …. nie wiem co on sobie myślał, żeby tak się trzymać zagrywki. Trzeba myśleć na boisku! To się wyżaliłem (to przez sentyment do Paula). Teraz każdy byle nie CLE!!!

    1. Dawid racja, że JJ pudłował proste rzuty ale coś trafił nie jak Barnes, chyba tylko 2 rzuty oddał i tak nic nie trafił, miał grać defensywnie, a nie grał. W 21 minut na parkiecie należy zrobić więcej. Dla mnie nie ma dla niego miejsca w Clippers. Co do strat to Blake tracił piłkę w banalny sposób robiąc swoje spin-move. Najbardziej w tej całej porażce żal mi Chrisa Paula, bo to fenomenalny zawodnik, może w tej serii nie grał aż tak dobrze jak ze Spurs ale chciał chyba najbardziej ze wszystkich Clippersów być w tym finale.

    2. To skakanie CP3 po Howardzie nie było jego wymysłem, tam ewidentnie Doc pokazywał mu co ma zrobić, żeby odgwizdali faul zanim ruszy zegar. Było takie ujęcie, jak Rivers skakał przy linii bocznej wizualizując o co dokładnie mu chodzi, a CP3 tylko wprowadził „założenie” coach’a w życie ;)

  10. Do Redakcji. Nie cenzurujcie mnie, już odpadłem z Typera ;) (to można wykasować)

  11. Bardzo celny komentarz – to Clippers przegrali serię, a nie Rockets wygrali. Dziwna była to seria. Pierwsze mecze wskazywały raczej, że ekipa z L.A. zdmuchnie rywala dość szybko, zbierając siły na wymęczonych twardą obroną Warriors. Gdyby Clippers grali tak konsekwentnie jak w serii ze Spurs, to już dawno byliby w finale konferencji.
    Od dawna powtarzam że Doc Rivers trenerem jest fatalnym i Spurs ograli głównie CP3 wraz z Griffinem. Ale gdy drużyna potrzebowała trenera, jego motywacji, siły autorytetu by postawić kropkę nad „i” przeciwko Houston – nie było go.
    Brawa dla Rockets za to, że byli w stanie znaleźć w sobie siłę, choć byli już praktycznie za burtą. Brawa, bo sprawili że powietrze uszło z koszykarzy Clippers jakby byli dziurawymi dętkami. Brawa szczególnie za Game 6 – podnieść się i wygrać w tak niesamowity sposób 4 kwartę potrafi niewielu.
    Clippers chwaliłem za serię przeciwko Spurs, mówiąc że uczą się, ewoluują, wyciągają wnioski. Szybko jednak zaprzeczyli tej opinii – zagrali jak zespół bez ducha walki.

  12. Pablo Prigioni zachowywał się, jakby grał najważniejszy mecz swojego życia, uśmiech sam pojawiał się na twarzy, gdy widziało się jego zaangażowanie.

  13. jak podpiszą jordana to kolejny sezon może wyglądać tak samo bo nie mają kasy w salary na wzmocnienie ławki a jak widać z taką rezerwą ciężko liczyć na jakaś stabilizację Czas crawforda już chyba przeminął no a hawes tak naprawdę nie dostał szansy a szkoda w w 76 i cavs pokazał że umie grać Nawet jak się ich pozbędą to nie będzie wiele kasy do zaoferowania więc może ktoś się skusi na granie w la Reasumując jeżeli podpiszą jordana to będą musieli poczekać do 2016 na wzrost salary no i wtedy będzie okazja żeby wydać kasę na solidnych rollsów Szkoda że doc tak chwali jordana bo nie widać po nim motywacji do ćwiczenia osobistych skoro i tak wie że ugra maxa

  14. Dla mnie po prostu wygrała drużyna lepsza. NBA, a zwłaszcza play-off to nie piłka nożna, gdzie o awansie decyduje jeden mecz, który de facto można zremisować i wygrać w karnych. Tutaj trzeba wygrać 4, słownie CZTERY spotkania. Jak można być gorszą drużyną wygrywając aż 4 spotkania? No właśnie słowo klucz – drużyna. Clippers pod względem umiejętności są lepsi, ale Rockets są po prostu lepszą drużyną. Lepiej się uzupełniają, skoczą za sobą w ogień i wzajemnie się uzupełniają. Gdzie był ten leadership Paula w najważniejszych momentach tej serii? Gdzie był Griffin, kiedy trzeba było pociągnąć ten zespół? Kto z nich pokazał w tej serii cojones? Wiecie za co np. szanuję Westbrooka? Russell wydrapałby ten awans. On by go po prostu wybiegał, wywalczył jeżeli byłaby taka potrzeba. Po prostu wyszedłby na boisko i wziął co swoje. Paul tego nie ma. To nie jest przypadek, że nigdy niczego nie osiągnął. Jest bez wątpienia najlepszym rozgrywającym ligi, ale po raz kolejny nie potrafi skrzyknąć swojego zespołu w kluczowym momencie. Clippers mieli wszystko do wygrania tej serii, wszystkie argumenty mieli w swoich rękach i nie potrafili tego wykorzystać. Który to już sezon z rzędu? Do Paula nic nie mam, jego grę ogląda się z otwartąbuzią, ale powiedzmy sobie szczerze, on jeszcze nic nie osiągnął i na 99% z Clippers nic nie osiągnie. LAC albo podpiszą Jordana i skażą się na granie składem z D-league obudowanym 3 all-starami, albo odpuszczą Jordana i spróbują stworzyć zespół. Andre dostanie pewnie minimum 15 baniek, za tę cenę można ściągnąć 2-3 potrzebnych rolesów. Jestem pod wrażeniem gry Houston, ich odpowiedzialności w końcówkach, zimnej krwi na dystansie i umiejętności bycia drużyną. W Rockets liderem był cały zespół, żaden z nich nie musiał wyjść przed szereg. W Clippers tego brakowało, a jak się okazało lidera nie było również.

  15. Kiedy przestaną gwizdać wyssane z palca faule na tym z BRODĄ (śmiech co mu gwiżdżą)

    1. Zgadzam się. Gwizdane są faule z kapelusza, dodatkowo Harden często robi 3 kroki !! i nic, nikt tego nie gwiżdże, a on dodatkowo ma pretensje że w międzyczasie nie gwizdneli faulu.

    2. Sasoo, możesz być kibicem Rockets, luz, świat nie może być jednolity. Ale obiektywnie trzeba przyznać, że ich koszykówka, to w dużej mierze granie na wymuszanie wyimaginowanych fauli i nie ogląda się tego ładnie, mówię tu o Hardenie.

  16. jak mu nie gwizdna to zdobedzie punkty w sposob nie do obrony. Balans ciala i panowanie nad piłką ma na najwyższym poziomie. Owszem czasami te faule wygladaja dziwnie, ale na Boga wałkowalismy to juz setki razy. Takie są przepisy. Tak gwiżdzą sędziowie – najlepsi na świecie. Dostający setki tysięcy dolarów za sezon, nierzadko byli zawodnicy. Tak interpretują przepisy i wara nam do tego. Jest mnostwo koszykarzy flopujących albo wymuszających faule a wszyscy czepiacie się Hardena. Troszkę wiećej realizmu w ocenach proszę.

    1. Może czas zmienić sędziów na młodszych? Mam wrażenie, że niektórym przydałyby się okulary.

  17. To i ja wtrącę swoje parę groszy.
    Pierwszy grosz dla tego co twierdzi, że LAC byli lepsi w tej serii… Co to za bzdura (przepraszam za dosadność)? Jak można będąc lepszym przegrać serię do 4 wygranych? Jak można nazwać lepszą drużynę która przegrywa czwartą kwartę decydującego o losach serii meczu (G6) aż 25 punktami? Jak można nazwać lepszą drużynę, która w G7 dostaje takiego łupnia, że to już nawet nie blowout, ale wręcz blowjob?
    Drugi grosz dla tych od fauli Hardena… BUAHAHAHAHA… inaczej się już tego nie da komentować… no jeszcze niech ktoś powie, że Rockets wygrali G7 dzięki sędziom.
    Trzeci grosz dla sędziów… ci w NBA są coraz słabsi, a rzeczy jakie gwiżdżą to kpina… i to w obi strony… wczoraj w q1 Howard dostał drugi przewinienie za co? I przez nie musiał siadać na ławkę do końca kwarty. W q3 chyba Jordan dostaje faul po którym siada na ławę… tylko za co? W końcówce q4 Paul skacze po Howardzie jak wieśniak po krowich plackach na polu i co robią sędziowie? No właśnie… nic… I takich sytuacji było sporo. Pomijam niezaliczone punkty Capela w q1 bo niby przekroczył linię… słaba powtórka, więc co najwyżej mam wątpliwości co do poprawności decyzji. Słowem… sędziowanie w NBA jest tragiczne, a to dlatego że sędzia coby nie zrobił to nie grożą mu chyba żadne konsekwencje.
    Czwarty grosz dla Prigioniego… to on był x-factorem… i w ofensywie układało mu się różnie… momentami pękał i oddawał piłkę mając znakomitą pozycję… czasami zbyt długo przetrzymywał piłkę w zamrożeniu, ale… mi podobała się jego obrona… SERIO! On wczoraj coś bronił! Był agresywny… zawzięty… zwyczajnie pokazał charakter i determinację… :O
    Piąty grosz dla Josha Smitha… dobrze, że potrafił utrzymać Griffina i nie dawał się przepychać jak pionek… ale jednak presja przy rzutach powinna być większa z jego strony… zbyt wiele było sytuacji, kiedy owszem BG nie mógł dopchać się pod samą obręcz, ale wychodził w górę, a Smith nawet nie myślał 'wyciągnąć ręki z kieszeni’.
    Szósty grosz do wszystkich komentujących, którzy znów piszą teksty o tym jak to Houston nie dostanie batów od GSW. Takie rzeczy słyszymy od początku PO, więc może ochłońcie mili Państwo. Mówi o drużynie która zajęła w RS drugie miejsce w silnej konferencji zachodniej i wygrała najsilniejsza Dywizję! A to wszytko w sytuacji kiedy w zasadzie przez cały sezon brakowało im kogoś ważnego w składzie (Howard, Jones, Papa, Pat, D-Mo). W związku z powyższym proponuję jednak trochę powściągliwości i szacunku bo tego już się czytać nie da. Nie mówię, że Rockets to wygrają (mam tylko taką nadzieję), tylko sugeruję więcej rozwagi i powściągliwości, bo piszecie, jakby to byli 76ers.

    1. Blowjob? To co robili Clippers w trzech wygranych przez nich spotkaniach 33,25 ,15 czy jakoś tak? Trochę pomyślunku czasami – tylko o tyle proszę

    2. 33 czy 25 nazwałbym dokładnie tak samo… i nie widzę tutaj żadnego usprawiedliwienia. Clipps tak samo jako wygrywali miażdżącą przewagą, tak samo jak już przegrywali to dotkliwie. Więc gdzie to ich bycie lepszym? Bo w zasadzie to było meritum tego akapitu.

  18. Houston grało w całym sezonie regularnym falami i tu po raz kolejny się to sprawdziło. Jak wygrywali to seriami, jak dostawali zadyszki to też parę meczy było w plecy. Dobrze, że złapali rytm w odpowiednim czasie. Może i przegrają z GSW, ale widać co roczny progres i dobre ruchy ze strony zarządu – patrz taki Trevor Ariza – chłopak może nie gra na super %, ale w obronie wymiata!!!! Go Rockets Go !!!

  19. @sasso. Czepiamy się Hardena, bo niemal w każdej akcji robi kroki. Do tego flopuje jak mało kto w tej lidze. To jest po prostu zawodnik na szóstego gracza, nie na super gwiazdę, a tym bardziej MVP (to byłby największy żart w historii, gdyby nim został). Do tego zero, duże ZERO obrony. Rozumiem, że jesteś kibicem Rockets, ale – tak jak koledzy wyżej wspomnieli – troszkę obiektywizmu by się przydało :-). 4-0 dla GSW. Inny wynik uznam za fart. Tak też powinno się to skończyć z Clippers, ale chłopcy dali ciała w sposób pokazowy. A szkoda, bo prócz Spurs byli jedynymi, którzy mieli szansę pokonać Warriors.

    1. Jeden z najlepszych graczy w lidze 6th-manem?:) Of kors.
      Technicznie Harden jest chyba najlepszym obwodowym w lidze obok Curry’ego. Jego repertuar zagrań jest fascynujący. Przez połowę sezonu ciągnął sam wózek o nazwie Houston Rockets dając im 2 miejsce w konferencji. James nigdy nie będzie widowiskowo grającym gościem, ale oglądanie go w akcji jest przyjemnością. Flopowanie? A kto tego nie robi. To samo robi Lebron, Blake czy każdy inny gość w lidze. Kroki? Spójrz co robi Irving, którego prawie każda akcja w top10 jest z 3 lub 4 kroczkami. Harden przez swój eurostep często robi 2,5 kroku z piłką. Fakt, że w Europie byłyby gwizadne, ale Harden idealnie wbił się w tę niszę i wykorzystuje to do perfekcji.

    2. Niech komentarz Lordama będzie tym ktory zakonczy dyskusje, bo widzę ze dla Was Harden to cienias Howard Rolls a braki kadrowe Rakiet to mrzonka wyssana z palca. Pozdrawiam nie pytając gdzie skonczyli sezon Wasi faworyci.

    3. Sasso, nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Twierdzisz, że wszyscy się uwzieli na twoje Houston. Każda ekipa ma swoje braki, ale dodając 1+1 to właśnie Rockets są gdzie są, bo mieli najwiekszego FARTA, trafili na Dallas, które było rozwalone od środka już od kilku tygodni! Nie chciałeś i za to dam sobei rękę uciąć, żeby w 1 rundzie zamiast Dallas trafili im się Spurs. Dobrze wiesz jak by się to skończyło.

    4. @Marek, ja myślę, że to Ty nie potrafisz czytać ze zrozumieniem, bo autorowi komentowanego przez sasso posta chodzi teraz właśnie o to, że Harden to ogór, a nie gwiazda. W zasadzie poza 3 ostatnimi zdaniami (w tym typ wyniku) WCF, nie ma tutaj słowa o HOU jako drużynie.

  20. Clippers uwierzyli ze po czterech meczach juz wlasciwie nie maja czego sie obawiac, wobec czego odpuscili game 5, majac w zanadrzu u siebie game 6. Odpuszczanie jakiegokolwiek spotkania w playoffs to (jak zauwazyl autor) blad, ale przez wiekszosc szostego meczu wygladalo na to ze taka strategia przyniesie awans. Wtedy w krotkim czasie Rockets zrobili run 24-2 (czy cos takiego) zniwelowali przewage i zrobili 3-3. To ze zespoly zdobywaja punkty falami to normalne, szczegolnie w playoffs; jeden zespol jest „w gazie” a drugi „siada”. Ale wtedy duzo zalezy od tego co zrobi trener, sposobow jest kilka; ale wszystko sprowadza sie zeby wybic przeciwnika z rytmu; mozna wpuscic jakiegos malo uzywanego rezerwowego zeby sprowokowal zamieszanie, przepychanki; najlepiej jak jest on jeszcze typem boiskowego cwaniaka/prowodyra – u Clippers taka role moglby spelnic Dahntay Jones. Mogliby ciagle faulowac Howarda / Smitha nawet jakby trafiali z lini (a to raczej nie grozilo) to wytraciloby ich z uderzenia. Kolejne rzeczy to czeste branie czasu, czy nawet specjalne dyskusje samego trenera z sedziami w celu dostania technika. Najlepiej stosowac wszystkie wymienione sposoby naprzemiennie, wiem ze to niezgodne z duchem fair play, ale pozniej i tak nikt nie bedzie pamietal czy bylo ladnie tylko kto zdobyl wiecej punktow. Rivers nie zrobil nic (od 92-79 wzial czas dopiero przy stanie 102-108!), nie hackowal wysokich Houston, tylko po prostu patrzyl jak mecz wymyka sie spod kontroli, a czasu na reakcje mial duzo bo prowadzili prawie dwudziestoma punktami. Po dwoch takich popisach ze strony LAC mozna bylo spodziewac sie ze przegraja mecz nr 7 tym bardziej ze grali na wyjezdzie. W tym meczu Clippers wrocili do swojej zwyklej dyspozycji (czyli grania w czterech) bardzo dobrze zagrali Paul i Griffin, dobrze Jordan, troche punktow dorzucil Crawford (ale na slabej skutecznosci). Natomiast pozostali ktorzy w tych playoffs pokazywali niedowiarkom (czyli np. mnie) ze sie myla, zagrali na swoim normalnym (czyli slabym poziomie) Barnes 0 pkt, Reddick tylko 10pkt i to na tragicznej skutecznosci, A. Rivers tez nic nie pokazal, a o reszcie nie ma nawet co wspominac. Najglupsze byly tlumaczenia Doca Riversa po meczu, ze nie dali rady bo za bardzo chcieli wygrac i to jest cos nad czym musza popracowac. Juz za same takie teksty powinni go wywalic.

  21. Zagrały dwie równorzędne drużyny, nie ma co bić piany, równie dobrze dwa kolejne mecze mogłoby wygrać LAC. Równie dobrze mogli odpaśc w pierwszej rundzie z SAS i to Duncam z kolegami mogli grac dzisiaj w finale konferencji.

    Panowie, poziom na tym szczeblu rozgrywek jest bardzo wysoki, decyduja detale, forma dnia itd. Wieszanie psów na Houston jest bezpodstawne, Ci goście wygrali 4 razy z faworyzowanymi LAC (bukmacherzy stawiali na LAC) i to 3 razy z rzędu.

    Houston to taki trochę underdog tych rozgrywek, ostatnio max pierwsza runda, zawsze jakiś problem albo zła dyspozycja. Teraz jeśli zepną poslady, to maja ogromne szanse na final ligi, dlaczego? GSW to tylko ludzie, co zresztą udowodniło Memphis. Rywalizacji pewnie będzie mordercza, równie dobrze może być szybkie 4-0 dla obu stron, to jest NBA, gdzie wszystko się może zdarzyć. Siła Howarda, Hardena i całej reszty składu jest naprawde potężna, zadecyduje obrona, bo ofensywnie oba zespoły są piekielnie mocne…

    zaczynamy dzis o 3, pozdrawiam.

  22. Wedlug mnie GSW wygraja te serie 4-2. Dziwi mnie to, ze nikt nie wspomina o tym, ze Warriors maja chyba najlepszego (obok T. Allena) stopera na J. Hardena w lidze czyli A. Iguodale. Nie mowie, ze to bedzie od razu shutdown defense, ale Harden bedzie musial na punkty pracowac duzo ciezej niz przeciwko Clipps. Czy Rockets maja kogos kto ograniczy Curry’ego? Jesli nie wroci Beverly (co malo prawdopodobne) to beda musieli wyznaczyc do tego zadania kogos spoza dwojki Terry-Harden bo w takim przypadku Curry bedzie krecil srednio 34 pkt i 7/11 za trzy ;)

  23. No cóż Clipsy przegrały na własne życzenie tą serie. Prowadząc dość pewnie 3-1 i wygrywając ponad 20pkt. z Houston „bez obrony” Rockets, dali się ograć jak dzieci. Jeżeli prowadzisz u siebie 19 pkt. w meczu nr 6 to nie masz prawa przegrywać, inaczej po prostu odpadasz. I tak się stało. W sumie to dobrze, bo teraz jest bardzo łatwa droga GSW przed finałem finałów. Jeżeli Houston ugra 1 mecz to mogą mówić o sukcesie. Z taką defensywą to niestety, ale ta rywalizacja nie będzie wyrównana, a szkoda.

    Panowie autorzy, a co się stało z opisem wygranego 6 meczu przez GSW? Pewnie jakby to Memphis wygrali to opisalibyście ten mecz w długim artykule ;) a tu taka niespodzianka…

  24. Zgadzam sie z Matikiem…coś widzę Panowie że GSW nie bardzo lubiane w redakcji… :P

    1. Weekend. Odpoczynek, po pracy i czas dla rodziny.

      Jak będziecie mieli moje lata to zrozumiecie.

      Pozdrawiam roszczeniowców.

      Btw. w zapowiedzi i przy pojedynkach 1:1 byli naszymi faworytami PANIE MATIK.

  25. To i ja dodam cos od siebie w poruszanych watkach :) a co, jak taka burza jest to nie moge milczec.

    Clippers -> nie byli lepsi, byli gorsi oczywiscie i dlatego przegrali. Tez mialem wrazenie ze zgubila ich pycha i brak agresywnosci w ”dobijaniu” przeciwnika. Momentami w Game 5 byli zbyt wyluzowani jak na ekipe ktora walczy o historyczny awans.

    Harden -> Jest top 5 ligi , wymusza faule, ale z jaka sila i predkoscia on wbiega pod kosz? nie ma innego wyjscia jak go faulowac. nie wydaje mi sie zeby flopowal bardziej niz inni. Gorsze, ze ma tendencje do oddawania ciezkich rzutow, kiedy nie ma mozliwosci wdarcia sie pod kosz – a to juz jest obnizanie swojego FG% i choroba na ktora cierpi rowniez Kobe Bryant, a to nie dobrze rokuje na przyszlosc.

    Rockets -> maja wiecej opcji awaryjnych niz Clippers moim zdaniem. Jezeli Harden nie dziala, to Howard ciagnie, jak Howard nie dziala, to nagle Josh Smith wybucha, potem Brewer. Ego jest spore. I dobrze – bo dzieki temu kazdy z tych gosci, kiedy trzeba, mysli sobie: potrafie to zrobic, potrafie teraz dorzucic do pieca. I udalo sie.

Comments are closed.